Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

III

-Kamiński-

Dzisiaj mamy grać z Wartą Poznań. Zajebiście nie? Też tak sądzę. Wszedłem do szatni. Tym razem przyszedłem dużo wcześniej i wszyscy tam byli.

- Ooo Kubuś właśnie o tobie rozmawialiśmy! - podszedł do mnie Skóraś i chciał przytulić. Odsunąłem się tylko w bok. - Oj no weź! - krzyknął oburzony.

- Odpierdol się - przebrałem się szybko w strój.

- Wiecie tak sobie myślę! - ten chuj mówił głośno i wyraźnie tak, że musiałem się aż spojrzeć. - Jeśli strzelę to go wyrucham - wskazał w moją stronę. Oczy mi się zaszkliły. Miałem tego serdecznie dość.

Wyszedłem na boisko. Smutny i z głową spuszczoną w dół. Grałem tak samo chujowo, jak się czułem. Zszedłem w 20 minucie, bo nie mogłem podnieść się z murawy z bezsilności. Ktoś z Warty lekko mnie popchnął, ale wyglądało to na poważne. Poleżałem chwilę, a trener mnie zmienił.

W 34' zacząłem płakać. Strzelił. Jestem skończony. Później była przerwa, na której patrzył się na mnie tylko tym jednym wygłodniałym wzrokiem. W drugiej połowie również strzelił tym razem w 88'. Już nawet nie płakałem. Nie miałem siły odpowiadać na kolejne pytania kolegów. Poszedłem do szatni zanim mecz się skończył. Tym właśnie sposobem nie spotkałem się z nim. Kiedy słyszałem ostatni gwizdek opuszczałem stadion. Dzisiaj szedłem do domu spokojnie. Wiedziałem, że gorzej będzie już tylko jutro. Dzisiaj mogę być spokojny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro