Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2.

Książka przeleciała przez cały pokój i trafiła leżącego na kanapie Jimina prosto w jego, jak to mało poetycko ujął Jin "farbowany na różowo pusty łeb". Chłopak wydał z siebie dźwięk bardzo bliski temu, który wydają gumowe zabawki dla psów w kształcie kaczek, po czym pomasował się po głowie.

- Naprawdę dostałeś tę pracę, czy mówisz mi tak, bo nie chcesz, żebym dalej myślał o tobie jako o samotnym prawiczku, który prawie nie wychodzi z domu i ogląda cały czas dramy o miłości, wsuwając ogromne porcje lodów? - zapytał po chwili różowowłosy, kontynuując napychanie policzków piankami, które ukradł z zapasów przyjaciela.

Biedny SeokJin dalej myślał, że nikt nie zauważy wystających zza telewizora paczek ze słodyczami.

Starszy wszedł do pokoju i westchnął, podnosząc książkę z podłogi.

- Miałeś ją złapać, imbecylu. - mruknął, sprawdzając czy jej w miarę dobry stan nie uległ zmianie.

- Niby jak? Głową? - parsknął Park, na co Jin nawet nie zareagował.

- Na moje szczęście, twój łeb jest tak pusty, że zadziałał jak poduszka powietrzna i książce nic nie jest. - uśmiechnął się zadowolony, kładąc ją ostrożnie na stoliczku. Chim tylko pokręcił głową i podniósł się do siadu.

- To jak z tą pracą? Masz czy udajesz, że masz? - zapytał, a Jin wypiął dumny pierś. - Tylko się tak nie nadymaj, wydajesz się jeszcze grubszy.

- Mam.

- Jak długo błagałeś na kolanach?

- Nie musiałem błagać. Poszedłem do niego. Rzuciłem mu na biurko moje CV, powiedziałem o sobie, a on powiedział, że takiej charyzmatycznej, mądrej, niesamowitej osobie jak ja nie mógłby od-

- A potem się obudziłeś? - dopytywał się dalej rozbawiony Jimin, a Jin warknął.

- To była jakaś masakra. - wyznał po chwili. - Koleś wziął mnie za dzieciaka, potem stwierdził, że nie, bo za dużo wybrzydzam...

- Czyli nie masz pracy?

- Mam. Powiedziałem mu, że możemy się założyć. Dostanę pracę, jeśli zajmę się ich najtrudniejszym pacjentem...

- A co jeśli ci się nie uda? - drążył temat Chim, wpychając do ust kolejną porcję pianek.

- Nawet nie pytaj. Hej, skąd masz moje pianki?! - starszy wyrwał mu z dłoni opakowanie, nie zważając na głośne protesty. Nie wiedząc co z nim zrobić, wepchnął resztę słodyczy do ust. W końcu nie mogą się zmarnować, prawda?

- Eomma, jestem głodny! - wyjęczał Jimin, wieszając się na szyi starszego, który wziął książkę w dłoń i usiadł na kanapie.

- To sobie coś weź. Czuję się, jakbyś przychodził do mnie tylko po to, żeby coś zjeść. - Jin zdjął z siebie ramiona młodszego i zamknął oczy, wzdychając. - Prawie w ogóle już nie rozmawiamy, Chim. Cały czas mówisz tylko o jedzeniu, zawsze po przyjściu zaglądasz do mojej lodówki, bez pytania bierzesz moje słody-

- Ojejku, czy to ciasto?! - głos Jimina z kuchni upewnił SeokJina, że może się już załamać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro