6
Miesiąc przed osiemnastymi urodzinami.
W tych najgorszych dniach, ale najbardziej nocach była przy mnie moja przyjaciółka Mara. Mimo że spałam u Nazira to ona spała ze mną. Nie mówiłam jej jednak o ostatnich moich wybrykach. Dziwne wydarzenia w lesie jak dla mnie były czymś niewyobrażalnym. Bo jak to ? Ja z rodziny smoków i inne moce? To chyba niemożliwe? Może to był jednak sen? Rano obudził mnie telefon. Spojrzałam na zegarek, była godzina 6. Odebrałam telefon i od razu wstałam na równe nogi.
- Mara mój tata się przebudził. Otworzył oczy, słyszysz? _ Zapytałam, podekscytowana ubierając, się szybko i chyba za szybko, bo Mara podeszła do mnie i ściągnęła mi bluzkę.
-Spokojnie Ami. Ubierasz na lewą stronę. Ręce ci się trzęsą. _ Tymi słowami ubrała mnie jak małe dziecko. Nawet za ciągnęła mi getry na tyłek. To się nazywa przyjaciółka co? Uśmiechnęłam się mimowolnie i spojrzałam na swoje trzęsące się ręce. Prawie jak bym miała chorobe Parkinsona, Zabrała kluczyki od samochodu Nazira (Nie pytając o zdanie) i pojechałyśmy szybko do szpitala.
Na miejscu już czekała na mnie mama siedząca przy łóżku taty. Miała dziwną minę. Niby szczęśliwą, ale gdy mnie zobaczyła, jak by nie wiedziała jak się zachować. Kiwnęła ręką na mnie i przytuliła mnie. _ Kochanie tata przeżył śmierć kliniczną. Rozmawiał z Bogiem smoków. Dla tego się nie obudził.
Tata chrząknął, patrząc na mamę, jak by się bał, że mi za dużo powie. Mama odchrząknęła i odsunęła się ode mnie. Spojrzałam na nich z zainteresowaniem.
- Jak Ci było w domu u Johanson ?
Zapytała szybko zmieniając temat.
Czegoś mi nie mówili i od razu to wyczułam, i już miałam odpowiedzieć, ale właśnie weszła całą ekipą smoczej bandy, czyli Nazir z rodzicami, Rodzice Mary Eragon i rodzice i Desid z rodzicami. Prawie cały pokój był wypchany od ludzi i trudno go było nazwać już pokojem, lecz prędzej kwiaciarnią.
- Przestraszyłeś nas stary. Lekarze mówili, że obudzicie się z godziny na godzinę, a tu mijały tygodnie. Wszystko w porządku? _ Zapytał Ojciec Nazira, podając mu rękę i ściskając delikatnie po męsku, by nie zrobić krzywdy.
- Ze mną jest ok, nie martwcie się, I dziękuję za przyjście. Na was to zawsze można liczyć _powiedział powoli przyciszonym jeszcze głosem. Widziałam że gdy się ściskam i tata coś mu szepną na ucho A ten tylko przytaknął.
Cóż się święci tylko co? I czemu to taka tajemnica? O co chodzi z tym spotkaniem z Bogami smoków?
*************************************
Gdy wychodziliśmy ze szpitala, zastąpił nam drogę Nazir i wyciągnął rękę w stronę Mary. Ta spojrzała na niego pytająco. _ Kluczyki blondyna.
Powiedział w końcu Nazir, a Mara oblizała usta i oddała mu kluczyki. _ Może nas podwieziesz na zajęcia?
Zapytała, ale on odwrócił się na pięcie i nawet nie odwróciwszy się w naszą stronę pomachał kluczykami do samochodu co oznaczało "chyba śnisz" Wiedziałam, że to koniec chwilowego pokoju między nami. Pokręciłam głową i chciałam pojechać z resztą. Jednak okazało się, że ich też zabiera Nazir. Wkurzona kopnęłam kamyk, który odbił się od samochodu Nazira.
- Gdybyś nie była kobietą, dostałabyś w zęby za to. _ Syknął, powstrzymując się od podejścia do nas. A ja? Oczywiście wystawiłam mu język i środkowy palec, a potem poszłyśmy na autobus. Nigdy się go nie bałam, nie boję i nigdy nie będę. (nigdy nie mów nigdy)
Gdy dotarliśmy do szkoły, mieliśmy mieć lekcje historii. Rozsiadłam się wygodnie, nie zwracając uwagi na Nazira, który huśtał się na krześle i przyglądał mi się z nudą. (nie zamierzam mu się poddawać. Zapewne chciał mnie podenerwować. Nie dzisiaj) Zastanawiałam się, ile ten smok ma twarzy? Raz wydaje się być troskliwy, raz znienawidzony a innym razem złośliwy. Gorzej niż z pogodą.
Gdy Przyszła nauczycielka przywitaliśmy się, a potem uśmiechnęła się. _ dzisiaj opowiem wam pewną historię. Jest to legenda o naszych przodkach. Nikt nie zna ich imion ani nazwisk. Nikt nie wie co, się z nimi stało. Czy żyją w niebiosach? A może odrodzili się i są pośród nas, nie znając swojej przeszłości.... Byli kochankowie przeznaczeni sobie, by poświęcić życie na uratowanie smoczego świata, od łowców smoków, którzy chcieli pościnać nasze głowy i zniewolić. Dzięki ich miłości żyjemy tutaj, w wolnym świecie od łowców smoków i ludzi... Kim ona była? Właśnie człowiekiem, który co śmieszne mieszkał z rodziną łowców. Miała dziwne moce, które przyciągały do niej smoki. Tak go poznała. Pięknego smoka, którego pokochała od razu. Ona nie wiedząc, że jest smokiem, przyjęła go do swojej szkoły. ...
I co ja miałam powiedzieć? Słuchałam tego z dziwnym wrażeniem, że to już kiedyś się wydarzyło? W pewnym momencie drgnęłam i mój wzrok uciekł na Nazira, który spojrzał mi głęboko w oczy i tak chwile zastygliśmy. Czy on poczuł to co ja? Drgnięcie, ciarki, dreszcze i cos czego nie mogłabym jakkolwiek określić. I wtedy usłyszałam w głowie głos (twoje osiemnaste urodziny są coraz bliżej... Zabawa trwa). I w tym momencie miałam wrażenie, że ktoś się nami bawi? Ale kto?
Po lekcjach podeszłam do Mary. Nie wiedziałam, czy mam jej o wszystkim powiedzieć, czy nie? Wiedziałam jedno. Ja i Nazir poczuliśmy to samo. Jego spojrzenie, które przechodziło mnie na wskroś, powiedziało mi to samo. Na samym końcu stchórzyłam, bałam się, ale już miałam otwierać buzie gdy Nazir wziął mnie za nadgarstek i po prostu mnie za sobą pociągnął.
-Ej! _ Krzyknęłam, ale on wcale mnie nie słuchał. Szedł szybkim krokiem przez korytarz szkolny, mijając ludzi, obijałam się od nich, ale nie mogłam się wydostać z imadła Nazira. W końcu wyszliśmy na pole i zaciągnął mnie pod schody, gdzie uczniowie czasem podpalali. I obrócił mnie w swoim kierunku i puścił.
- Jesteś jak ptak, powietrze Cię nie pokona, Jesteś jak sztorm, przez fale niezatopiona. Jesteś jak feniks, z popiołów się odradza. Jesteś jak słońce, ogień Cię nie zdradza Przerwał, patrząc mi w oczy z lekkim niedowierzaniem i kpiną w momencie gdy wzdrygnęłam się, słysząc te słowa.
- Gdzieś już to słyszałam Powiedziałam cicho, marszcząc brwi.
- Miałem nadzieje, że mi to wyjaśnisz, bo wiem, że poczułaś to co ja i wiesz co? Nie podoba mi się. Czymkolwiek jest to gówno, ja się kurwa nie zgadzam. Po drugie zapytam jeszcze o jedno.
Włożył ręce do kieszeni i oblizał usta, patrząc dookoła tylko nie na mnie. W kocu spojrzał mi pustym spojrzeniem w oczy.
- Coś nagadała moim starszym? Dziwnie się zachowują i zapraszają was na kolacje. I najdziwniejsze w tym jest to, że tylko was. Bez całej reszty, a to oznacza, że coś kręcą. Mów kurwa coś im powiedziała?!_Krzyknoł łapiąc mnie za nadgarstek i podnosząc do góry.
-Przysięgam, że kiedyś nie wytrzymam i coś ci zrobię. Nawet nie wiesz, jak mnie wkurwiasz. Od zawsze. Mała beksa, która beczy za głupim misiem, bo bała się, że tatuś do domu nie wróci.
Rozszerzyłam oczy szerzej i już miałam coś powiedzieć, ale wiecie co? Teraz się go wystraszyłam. Pierwszy raz. Miał w oczach szał i takiego go nigdy nie widziałam. Nie w stosunku do mnie. Machał moją ręką, jak by chciał nią gestykulować, a ja nie mogłam jej wyrwać, a coraz bardziej bolało. Prawie tak mocno jak jego słowa. W oczach miał obłęd i mówił dalej, nie przerywając, wbijał mi igły w samo serce.
- A jakby tatuś nie wrócił, mimo że masz tego cholernego misia? I dobrze!
Krzyknął na samym końcu i sam sobie uzmysłowił, co powiedział i zamilkł ... patrząc na mnie, nie wiedząc, co zrobić, co powiedzieć. Puścił mój nadgarstek, widząc jak spłynęły mi łzy z oczu. Wiedziałam, że w tym momencie mogłam go kopnąć w jaja, ale wiedziałam, że by go to tak nie zabolało jak cisza. Więc minęłam go i poszłam sobie pociągając nosem. On został tam, nie ruszając się z miejsca i prawie słyszałam jak warczy sam do siebie, za wypowiedziane słowa w złości. I mimo że wiedziałam, że nie zrobił tego naumyślnie to i tak odstanowiłam go ukarać.
Rozdział bardzo krótki ale zbliżamy się do osiemnastki która najprawdopodobniej bedzie w nastepnym rodziale :)
Prosze o gwiazdki i komentarze które mnie mega motywują do dalszego pisania <3 dziękuje<3
Rozdział będzie poprawiany
Miesiąc przed osiemnastymi urodzinami.
Rozdział poprawiała: __oLivie__
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro