3
Czy już mówiłam, że nienawidzę Nazira? Tak, nienawidzę i to z całego serca. I to nie dlatego, że mamy wojnę od ponad dziesięciu lat. Ale dlatego, że jest idiotą. Od kiedy podziękowałam mu po tym, jak mnie uratował, jest jeszcze gorszy, niż był - skarżyłam się do Mary po tym, jak chłopak wyprzedził mnie szybko w drzwiach i wpieprzył mi się w wejście. Lekko się przez to zachwiałam i gdyby nie Desid ośmieszyłabym się przed całym korytarzem ludzi. Miałam ochotę trzasnąć go plecakiem w łeb. Niestety, gdy tylko uniosłam rękę, by to zrobić, ktoś złapał mnie za nią. Zwróciłam twarz w tamtą stronę i zobaczyłam kręcącego głową Eragona z uniesioną brwią i zerkającego na mnie z politowaniem..
- PIEPRZONY OCHRONIARZ - pomyślałam wkurzona, że nie mogłam zrealizować swojego planu.
Weszłam do klasy i usiadłam na swoim miejscu, czyli w przedostatniej ławce. Mara siedziała obok mnie, Nazir niestety za mną, ale teraz razem z Desidem stał z przodu przy siedzeniu Eragona i rozmawiał o czymś, co go strasznie bawiło. Chciałabym zedrzeć mu ten uśmiech z ust moimi paznokciami.
- Wyczuję tylko dobry moment i tak mu dam popalić, że zobaczy, na co stać Amiśkę. - Uśmiechnęłam się sama do siebie i otworzyłam szybko książkę do angielskiego, bo taką lekcję właśnie mieliśmy zacząć.
- Same nudy - oznajmił Nazir, przechodząc koło mnie i siadając w swojej ławce.
Weszła nauczycielka i zaczęła się lekcja. Niestety ja nie mogłam się na niej skupić, bo ktoś cały czas kopał w moje krzesło. A tym ktosiem nie był nikt inny jak Nazir. Starałam się go ignorować i uspokoić moje nerwy przymykając oczy i przygryzając wewnętrzną stronę mojego policzka. Gdy uderzenia stały się systematyczne, podniosłam nieco siedzenie. Kiedy tylko włożył stopę pod mebel, nadepnęłam nim na nią i po usłyszeniu głośnego syku, uśmiechnęłam się zadowolona z siebie. Gdy nauczycielka i reszta klasa się odwrócili, pokręciłam głową i uśmiechnęłam się do niej z niewinną minką.
- Ami i Nazir się uspokoją, bo w końcu naprawdę was rozsadzę. Macie prawie osiemnaście lat. Ile chcecie zachowywać się jak dzieci? Wasze głupie zagrania zna cała szkoła. Uspokójcie się natychmiast - nakazała pedagog, odwracając się w naszą stronę i wymachując jedną ręką, w której trzymała gąbkę do tablicy. Celowo zasłoniłam Nazira, by nikt nie zauważył, co zrobiłam, po czym odwróciłam się do niego i uniosłam z krzesła, by zabrał obolałą nogę.
- Jeśli nie chcesz bardziej ucierpieć, to odwal się ode mnie, a wszyscy będą zdrowsi. - Uśmiechnęłam się najsztuczniej, jak umiałam, a Nazir w tym czasie zajął się, wyswabadzaniem swojej kończymy. Głośno westchnął z ulgą, przymknął oczy. A ja wreszcie mogłam się skupić na lekcji.
- W końcu się doigrasz, mała jędzo - syknął, na co tylko się uśmiechnęłam zadowolona.
- Obiecujesz, frajerze? - zapytałam, po czym jak dziecko wystawiłam mu język.
Równo z dzwonkiem na przerwę zamknęłam książki i spakowałam plecak, po czym wzięłam pod rękę dopytującą, co się dzieje, Marę i wyszłyśmy z klasy.
Nie czekałam długo na jego zemstę. Zaraz na drugiej przerwie, gdy niemal zapomniałam o całej sprawie, przechodząc koło mnie, włożył mi zimne lody pod koszulkę. Krzyknęłam wściekła, a jego śmiech rozniósł się po całej szkole. Ludzie gapili się na nas: jedni zaskoczeni, inni z politowaniem, bo znali nas już wystarczająco długo. Eragon z Desidem szybko się zmyli, a ja wkurzona zdjęłam but i rzuciłam w niego. Nazir odskoczył, a następnie, obrzucając mnie pełnym lekceważenia spojrzeniem, odwrócił się, by odejść. Wtedy ja oszalała rzuciłam się na jego plecy. Z daleka usłyszałam tylko głos, ale nie wiedziałam, do kogo on należy.
- Serio? Oni tak zawsze? Ile mają lat?
Na to ktoś odpowiedział:
- Nie uwierzysz, ale prawie osiemnaście. A odpowiadając na twoje wcześniejsze pytanie, to zawsze tak jest, że gdy jednemu odbije, to drugie nie podaruje. To trwa kilka dni, a potem jest znowu zimna wojna. Ale słyszałem, że...
I tego już nie zrozumiałam, bo przyszła nauczycielka i wszystkich przegoniła.
- Wy dwoje, do dyrektora!
- Znowu? - jęknęłam, udając, że nie mam sił. Przewróciłam oczami, nawet na niego nie patrząc.
- Zamknij się, to twoja wina, idiotko.
- Ha!? Moja? Moja?
Wskazałam na siebie palcami, lekko się do niego przysuwając.
- Kto pierwszy mi loda wsadził za bluzkę?
- A kto mi stanął krzesłem na palce?
- Przestańcie już, do cholery jasnej, bo z wami oszaleje! Jednego się obawiam - powiedziała dyrektorka, gdy tylko weszliśmy za drzwi pokoju. - Że jak otrzymacie moce, to się pozabijacie nawzajem. Czy wy ogóle wiecie, jaka odpowiedzialność ciąży na smoczych ludziach? Trzeba będzie was zapisać na jakąś psychoterapię, inaczej spalicie nie tylko siebie, ale i szkołę i całe to cholerne miasto! - krzyknęła wściekła, wymachując rękami. Chyba ją z równowagi wyprowadziliśmy... Ale to już nie pierwszy raz, więc nie robiło to na nas większego wrażenia.
- Czy wy możecie zacząć myśleć jak dojrzałe smoki? Wasze moce powoli zaczną się ujawniać z dnia na dzień, a to będzie tylko i wyłącznie mały pikuś przy tym, co będzie się działo, kiedy skończycie osiemnaście lat. A przez was boję się o tę szkołę i o ludzi w niej przebywających. Nie wiem, co z wami zrobić.
Zamilkła na chwilę, by później kontynuować.
- Jeśli nie zaczniecie się zachowywać jak dojrzałe smok, będę zmuszona zablokować wasze moce.
Uniosłam wysoko brwi, a Nazir otworzył usta. Obydwoje równocześnie krzyknęliśmy, że to niesprawiedliwe.
- W takim razie proszę dorosnąć i przestać psuć sobie i nam opinie w szkole. Poza nią są za was odpowiedzialni rodzice, ale tutaj ja. I bez dyskusji! - Uniosła palec wskazujący i wyprosiła nas za drzwi.
Wstaliśmy szybko i wyszliśmy. Zarzuciłam torbę na ramię.
- To wszystko przez ciebie, idiotko - warknął ze złością, mijając mnie.
- A kto zaczął? Tak naprawdę to ty. Uważasz się za dojrzałego i super faceta, który może mieć każdą dziewczynę, a dokuczasz mi, jakbyśmy dalej mieli po siedem lat. Dorośnij w końcu.
- To dlaczego mi odpowiadasz? Dlaczego nie zignorujesz, pani dorosła? I tak mi zazdrościsz, że mogę mieć każdą laskę? a może chcesz należeć do jednych z nich , i marzysz o tym, by mnie pocałować?- przysunął się do mnie jak wilk czyhający na swoją ofiarę.
- Do was to ani prośbą, ani groźbą. Nie wiem, co z wami zrobić, dzieci... - westchnęła dyrektorka, patrząc na nas już spokojna. Aż za bardzo.
- Proszę podać sobie ręce na zgodę, bo przecież do kąta was nie postawię...
Po tych słowach zamknęła się ponownie w swoim gabinecie, kręcąc głową.
Fuknęłam tylko pod nosem i, by odejść już od tego idioty, na którego patrzeć nie mogę, pobiegłam na przystanek, z którego pojechałam do domu. Gdy się w nim znalazłam, zamknęłam się w swoim pokoju i włączyłam w słuchawkach moją ulubioną piosenkę, czyli Linkin Park - "Numb". Zamknęłam oczy. Miałam dość tego cholernego dnia.
Witam wszystkich wraz z nowym rozdziałem:) poprawiony będzie w swoim czasie. Mam do was wielką prośbę:) jak już wypominacie mi błędy to i czytacie, więc fajnie by było jakbyście napisali coś o opowiadaniu, :) to mnie motywuje :) Tak jak i gwiazdki <3 całuję i do następnego <3
Beta:
__oLivie__
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro