Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

łysy


***

Po czasie Patryk uległ i dał mi spokój. Z uśmiechem na twarzy przysunęłam się do chłopaka i położyłam głowę na jego ramieniu

- zrobimy razem carbonare??? - zaproponował spoglądając na mnie

- tak - stwierdziłam po chwili namysłu, przyjaciel na moją odpowiedz szeroko się uśmiechnął i zerwaliśmy się z kanapy

Odrazu wzięliśmy się za gotowanie.

- ej Baran a ty to masz w ogóle jajka? - wyjrzałam zza drzwi lodówki spoglądając na niego

- powinny być a co? sieroto szukać nie umiesz? - podszedł do mnie i zaczął grzebać w lodowce

- ej faktycznie nie ma - dodał śmiejąc się głośno

- to dupa z tej carbonary będzie przykro mi

- ale ja chce carbonaaareee - usiadł na blacie wymachując nogami w powietrzu

- dzieciaczku nie ma jajek

- to nie wiem znieś? - parsknął śmiechem a ja spojrzałam na niego zażenowana

- pójdę do sklepu dobrze mi to zrobi a daleko nie jest - stwierdziłam

- daj spokoj, zjemy coś innego

- ale serio nie ma problemu, spacer mi dobrze zrobi - udałam się do przedpokoju w którym ubrałam buty

- niech będzie, ale wróć szybko i udostępnij mi swoją lokalizację - zarządał

- po co ci moja lokalizacja?

- jest już 19, pozatym różne rzeczy się w Krakowie dzieją

martwi się..

- słodki jesteś czasem, ale tylko CZASEM. - oznajmiłam wychodząc

Podążałam pustymi uliczkami, gdy w końcu dotarłam do spożywczego, chwyciłam za poszukiwane przeze mnie jajka i udałam się na dział ze słodyczami żeby kupić jeszcze kinderki. Zapłaciłam za zakupy i już miałam wychodzić ale chowając zakupy wpadłam na kogoś

- przepraszam nie zauwa.. - zaczęłam ale gdy zobaczyłam kto przede mną stoi zamarłam

ojciec

Wyminęłam go szybko i co chwile oglądając się za siebie wybiegłam ze sklepu, biegłam ile sił w nogach obracając się za siebie, on biegł za mną

- ODCZEP SIĘ! - krzyknęłam uciekając

Nie zdążyłam mu uciec, mężczyzna dogonił mnie i zacisnął swoją rękę na moim nadgarstku

- znowu się spotykamy.. - zaczął

- zostawisz mnie? śpieszę się

- gdzie ci się tak spieszy co?

- chuj ci do tego, pamiętasz moje ostatnie słowa, wezwę policję i się skończy bo mam cie serdecznie kurwa dosc, jesteś najgorsza osoba na tym swiecie i wstydzę się tego że jesteś moim ojcem. NIE ZASŁUGUJESZ NA NIC ROZUMIESZ?? na nic! - wykrzyczałam idąc przed siebie

Ojciec pociągnął mnie za kosmyki wlosow

- tylko spróbuj mnie jeszcze raz dotknąć.. - zagroziłam, a ten przyjebal wrecz mi w brzuch i odszedł. Syknęłam z bólu i pobiegłam, troche jak kaleka ale dobiegłam do Patryka

- jestem - mruknęłam wchodzac do domu blondyna. Oparłam się o drzwi i zsunęłam się po nich do ziemi

- co się dzieje? - kucnął przede mną

- brz.. brzuch - wycedziłam przez zęby

Na moje słowa chłopak lekko odsunął moją koszulkę ukazując przy tym mój mocno zaczerwieniony brzuch

- poczekaj, przygotuje ci jakiś okład bo nie wygląda to najlepiej. - oznajmił wstając po chwili wrócił z zmrożonym żelowym okładem i przyłożył mi go do brzucha

- Lex to już jest chore, trzeba to zgłosić

- zgłoszę kiedyś..

- kiedyś to on cie zabije jak tak dalej pójdzie

- daj mi już spokój, jestem zmęczona.. tym kurwa wszystkim - pociągnęłam nosem i powoli wstałam podpierając się ściany

- młoda nie przejmuj się, chodź - chłopak poklepał krzesło obok siebie, a ja westchnęłam i tam spoczęłam

- dasz rade jutro ze mną pojechać na tą bieżnie?

- tak

- jesteś pewna? nikt ci nie każe pamiętaj

- tak jestem, nic się takiego nie stało przecież. Robimy tą carbonare? - zmieniłam temat patrząc za okno

- Lex.. ja się naprawdę o ciebie martwię ostatnimi czasy. - spojrzał na mnie, a ja na niego

wiedziałam że jakiekolwiek okazywanie uczuc z jego strony jest dla niego bardzo ciężkie więc wiedziałam że skoro tak mówi to naprawdę musi się martwic.

- spokojnie Patryk. Nie masz się o co martwic - uśmiechnęłam się do niego lekko i weszłam do kuchni

- chodź, ugotujemy tą twoją ukochaną carbonare - blondyn na moje słowa odrazu znalazł się obok mnie

Bardzo miło spędziliśmy czas gotując i makaron wyszedł nam perfekcyjny. Zjedliśmy obgadując genziakow, kocham to z nim robić.

- a i potrzebuje opini - odparł wyciągając z szafki kartke

- co to? - spytałam patrząc na kartke która mortal położył przede mną

- kończę pisać nową nutę, więc zleakuje ci fragment niczym świeży - zaśmiał się

Zaśmiałam się razem z nim i spojrzałam w wyrwany kawałek papieru

Przy niej zmartwienia lecą na bok
Kiedy nasz wzrok spotka się
Śpiewamy razem, na cały głos, razem co noc, na zawsze
Jedziemy w trasę, nie potrzeba mi nic, nie
Wszystko już mam, kiedy obok jesteś Ty mnie

Znowu my razem, nie liczy się nic
Słodko wyglądasz szczególnie gdy śpisz
Proszę bądź przy mnie i jutro i dziś
Masz problem na głowie, to po prostu pisz

- boże Patryk cudowne! chce już tą nutę

wtedy jeszcze nie wiedziałam.

- zagram ją napewno na koncercie.. - stwierdził

- daaamn, to będzie grubeee, ludzie oszaleją


                                        ***

następnego dnia:

Popołudniu odrazu pojechaliśmy na bieżnie na której Patryk miał biec maraton bez wcześniejszych przygotowywań.

Blondyn właśnie zaczął bieg a ja z jego przyjacielem Alanem siedzielismy na trybunach przynajmniej narazie

- myślisz że da rade? - spytałam

- nie wiem ale patrz jak on śmiesznie biega, jak kaleka - zaśmiał się posti

- DEBILU - zaśmiałam się na jego komentarz

- wracając, wydaje się to nie wykonalne ale Patryk to Patryk, on jest zdeterminowany i jak sobie coś postanowi, to tak będzie i kropka

- niby tak, ale to jest nie wykonalne

- stara, ale to jest Patryk pierdolony Barann

- DAJCIE MI WODY IDIOCI A NIE SIĘ LENICIE NA KRZESEŁKACH! - usłyszeliśmy krzyk Patryka który nie ustannie biegł truchtem

- TEMPO! - dodał będąc już praktycznie przy trybunach

Zbiegliśmy z trybunow i podaliśmy mu wode

- pobiegnijcie kawałek ze mną dawajcie! - zaproponował a my niechętnie pobiegliśmy za nim, na szczescie ten zwolnił i teraz szlismy szybkim marszem

- co tam? - spytał Alan

- robimy zakład - wypalił nagle

- ja z tobą Posti - naprostował

- okej o co?

- że jak nie uda mi się przebiec tego maratonu, gole się na łyso, a jak uda mi się to ty to robisz - na jego słowa wyszczerzyłam oczy z niedowierzania

- Patryk, a co jak będziesz kurwa łysy jednak? - spytałam

- nie będę młoda spokojnie - poklepał mnie po ramieniu i troche przyspieszył tempo

- dobra - przyjaciele uścisnęli swoje dłonie

- IDIOCI - stwierdziłam kręcąc głowa


/od autorki/

długi ale nudny rozdział, no coz jest jak jest 🤕

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro