łysy
***
Po czasie Patryk uległ i dał mi spokój. Z uśmiechem na twarzy przysunęłam się do chłopaka i położyłam głowę na jego ramieniu
- zrobimy razem carbonare??? - zaproponował spoglądając na mnie
- tak - stwierdziłam po chwili namysłu, przyjaciel na moją odpowiedz szeroko się uśmiechnął i zerwaliśmy się z kanapy
Odrazu wzięliśmy się za gotowanie.
- ej Baran a ty to masz w ogóle jajka? - wyjrzałam zza drzwi lodówki spoglądając na niego
- powinny być a co? sieroto szukać nie umiesz? - podszedł do mnie i zaczął grzebać w lodowce
- ej faktycznie nie ma - dodał śmiejąc się głośno
- to dupa z tej carbonary będzie przykro mi
- ale ja chce carbonaaareee - usiadł na blacie wymachując nogami w powietrzu
- dzieciaczku nie ma jajek
- to nie wiem znieś? - parsknął śmiechem a ja spojrzałam na niego zażenowana
- pójdę do sklepu dobrze mi to zrobi a daleko nie jest - stwierdziłam
- daj spokoj, zjemy coś innego
- ale serio nie ma problemu, spacer mi dobrze zrobi - udałam się do przedpokoju w którym ubrałam buty
- niech będzie, ale wróć szybko i udostępnij mi swoją lokalizację - zarządał
- po co ci moja lokalizacja?
- jest już 19, pozatym różne rzeczy się w Krakowie dzieją
martwi się..
- słodki jesteś czasem, ale tylko CZASEM. - oznajmiłam wychodząc
Podążałam pustymi uliczkami, gdy w końcu dotarłam do spożywczego, chwyciłam za poszukiwane przeze mnie jajka i udałam się na dział ze słodyczami żeby kupić jeszcze kinderki. Zapłaciłam za zakupy i już miałam wychodzić ale chowając zakupy wpadłam na kogoś
- przepraszam nie zauwa.. - zaczęłam ale gdy zobaczyłam kto przede mną stoi zamarłam
ojciec
Wyminęłam go szybko i co chwile oglądając się za siebie wybiegłam ze sklepu, biegłam ile sił w nogach obracając się za siebie, on biegł za mną
- ODCZEP SIĘ! - krzyknęłam uciekając
Nie zdążyłam mu uciec, mężczyzna dogonił mnie i zacisnął swoją rękę na moim nadgarstku
- znowu się spotykamy.. - zaczął
- zostawisz mnie? śpieszę się
- gdzie ci się tak spieszy co?
- chuj ci do tego, pamiętasz moje ostatnie słowa, wezwę policję i się skończy bo mam cie serdecznie kurwa dosc, jesteś najgorsza osoba na tym swiecie i wstydzę się tego że jesteś moim ojcem. NIE ZASŁUGUJESZ NA NIC ROZUMIESZ?? na nic! - wykrzyczałam idąc przed siebie
Ojciec pociągnął mnie za kosmyki wlosow
- tylko spróbuj mnie jeszcze raz dotknąć.. - zagroziłam, a ten przyjebal wrecz mi w brzuch i odszedł. Syknęłam z bólu i pobiegłam, troche jak kaleka ale dobiegłam do Patryka
- jestem - mruknęłam wchodzac do domu blondyna. Oparłam się o drzwi i zsunęłam się po nich do ziemi
- co się dzieje? - kucnął przede mną
- brz.. brzuch - wycedziłam przez zęby
Na moje słowa chłopak lekko odsunął moją koszulkę ukazując przy tym mój mocno zaczerwieniony brzuch
- poczekaj, przygotuje ci jakiś okład bo nie wygląda to najlepiej. - oznajmił wstając po chwili wrócił z zmrożonym żelowym okładem i przyłożył mi go do brzucha
- Lex to już jest chore, trzeba to zgłosić
- zgłoszę kiedyś..
- kiedyś to on cie zabije jak tak dalej pójdzie
- daj mi już spokój, jestem zmęczona.. tym kurwa wszystkim - pociągnęłam nosem i powoli wstałam podpierając się ściany
- młoda nie przejmuj się, chodź - chłopak poklepał krzesło obok siebie, a ja westchnęłam i tam spoczęłam
- dasz rade jutro ze mną pojechać na tą bieżnie?
- tak
- jesteś pewna? nikt ci nie każe pamiętaj
- tak jestem, nic się takiego nie stało przecież. Robimy tą carbonare? - zmieniłam temat patrząc za okno
- Lex.. ja się naprawdę o ciebie martwię ostatnimi czasy. - spojrzał na mnie, a ja na niego
wiedziałam że jakiekolwiek okazywanie uczuc z jego strony jest dla niego bardzo ciężkie więc wiedziałam że skoro tak mówi to naprawdę musi się martwic.
- spokojnie Patryk. Nie masz się o co martwic - uśmiechnęłam się do niego lekko i weszłam do kuchni
- chodź, ugotujemy tą twoją ukochaną carbonare - blondyn na moje słowa odrazu znalazł się obok mnie
Bardzo miło spędziliśmy czas gotując i makaron wyszedł nam perfekcyjny. Zjedliśmy obgadując genziakow, kocham to z nim robić.
- a i potrzebuje opini - odparł wyciągając z szafki kartke
- co to? - spytałam patrząc na kartke która mortal położył przede mną
- kończę pisać nową nutę, więc zleakuje ci fragment niczym świeży - zaśmiał się
Zaśmiałam się razem z nim i spojrzałam w wyrwany kawałek papieru
Przy niej zmartwienia lecą na bok
Kiedy nasz wzrok spotka się
Śpiewamy razem, na cały głos, razem co noc, na zawsze
Jedziemy w trasę, nie potrzeba mi nic, nie
Wszystko już mam, kiedy obok jesteś Ty mnie
Znowu my razem, nie liczy się nic
Słodko wyglądasz szczególnie gdy śpisz
Proszę bądź przy mnie i jutro i dziś
Masz problem na głowie, to po prostu pisz
- boże Patryk cudowne! chce już tą nutę
wtedy jeszcze nie wiedziałam.
- zagram ją napewno na koncercie.. - stwierdził
- daaamn, to będzie grubeee, ludzie oszaleją
***
następnego dnia:
Popołudniu odrazu pojechaliśmy na bieżnie na której Patryk miał biec maraton bez wcześniejszych przygotowywań.
Blondyn właśnie zaczął bieg a ja z jego przyjacielem Alanem siedzielismy na trybunach przynajmniej narazie
- myślisz że da rade? - spytałam
- nie wiem ale patrz jak on śmiesznie biega, jak kaleka - zaśmiał się posti
- DEBILU - zaśmiałam się na jego komentarz
- wracając, wydaje się to nie wykonalne ale Patryk to Patryk, on jest zdeterminowany i jak sobie coś postanowi, to tak będzie i kropka
- niby tak, ale to jest nie wykonalne
- stara, ale to jest Patryk pierdolony Barann
- DAJCIE MI WODY IDIOCI A NIE SIĘ LENICIE NA KRZESEŁKACH! - usłyszeliśmy krzyk Patryka który nie ustannie biegł truchtem
- TEMPO! - dodał będąc już praktycznie przy trybunach
Zbiegliśmy z trybunow i podaliśmy mu wode
- pobiegnijcie kawałek ze mną dawajcie! - zaproponował a my niechętnie pobiegliśmy za nim, na szczescie ten zwolnił i teraz szlismy szybkim marszem
- co tam? - spytał Alan
- robimy zakład - wypalił nagle
- ja z tobą Posti - naprostował
- okej o co?
- że jak nie uda mi się przebiec tego maratonu, gole się na łyso, a jak uda mi się to ty to robisz - na jego słowa wyszczerzyłam oczy z niedowierzania
- Patryk, a co jak będziesz kurwa łysy jednak? - spytałam
- nie będę młoda spokojnie - poklepał mnie po ramieniu i troche przyspieszył tempo
- dobra - przyjaciele uścisnęli swoje dłonie
- IDIOCI - stwierdziłam kręcąc głowa
/od autorki/
długi ale nudny rozdział, no coz jest jak jest 🤕
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro