Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~Chapter One~

*POV Suga*

Usłyszałem dźwięk mojego pieprzonego budzika. Tradycyjnie zrzuciłem go z komody obok łóżka. Wyłączył się, a ja ze spokojem mogłem dalej spać. Ten spokój nie trwał jednak długo, bo po chwili słychać było dzwoniący telefon. Leniwie wziąłem hałasujący przedmiot i odebrałem, nie patrząc na wyświetlacz.

- Czego?

- Zbieraj się! Zaraz masz trening!

- Nie idę dzisiaj, trenerze.

- Jak nie zobaczę Cię za pół godziny na boisku i gotowego do treningu, to odbiorę Ci status kapitana! - krzyknął do słuchawki.


- Dobra, dobra... Za kwadrans będę. - rozłączyłem się.

Niechętnie wyszedłem z ciepłego łóżka i poszedłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i pokierowałem się w samym ręczniku do pokoju. Ubrałem strój treningowy, zbiegłem na dół i wyszedłem z domu bez śniadania. Po drodze kupiłem jakieś kanapki. Zjadłem, wchodząc na teren szkoły. Poszedłem na tyły budynku, kończąc jeść i usiadłem na ławce.

- Czyli jednak potrafisz. A teraz na boisko! - wstałem i stanąłem na polu gry. Poczekałem chwilę i zacząłem grać.

- Jutro trening przed szóstą! - krzyknął trener.

Chyba sobie żartował. Nie mam zamiaru przychodzić tak wcześnie, jak dopiero o dziesiątej mam zajęcia. Chyba że znowu podstępem mnie tu zaciągnie.

Uderzenie piłki w moją głowę, wyrwało mnie z zamyśleń. Od razu odwróciłem twarz z obojętnym i ciut wkurzonym wyrazem w stronę sprawcy. On, jak gdyby nigdy nic, po prostu zignorował moje spojrzenie i grał dalej. Dobrze wie, że ze mną się nie zadziera. Policzę się z nim po lekcjach. Ciekawe czy będzie taki cwany, jak go dopadnę. Odwróciłem wzrok i zająłem się grą.

Graliśmy już dobre dwie godziny. Lekko zmęczony rozłożyłem się na trawie obok boiska i patrzyłem w niebo.

- Dobra chłopaki! Koniec na dzisiaj! Pamiętajcie o jutrzejszym treningu! - położyłem dłonie pod głowę i dalej patrzyłem w chmury.

Zamknąłem oczy, gdy słońce padło na moją twarz. Leżałem i myślałem o wszystkim.

Po chwili nie czułem już ciepła od słońca, lecz lekki chłód spowodowany cieniem. Podniosłem powieki. Moim oczom ukazała się twarz tego plastika z równoległej klasy. Obojętnym wzrokiem patrzyłem na jego uśmiechnięty i sztuczny ryj.

- Hej, Suga. - powiedział tym swoim uwodzicielskim tonem, uśmiechając się.

- Taaa... Hej. Możesz przejść? Zasłaniasz mi słońce. - ponownie obdarzyłem go obojętnym spojrzeniem, po czym zamknąłem oczy.

Chwilę później poczułem, jak kładzie dłoń na moim torsie. Szybko ją z siebie zrzuciłem.

- Co Ci jest, skarbie? - zapytał słodkim, aż do zwymiotowania, głosem.

Znów położył swoją rękę na mnie. Tym razem na mój brzuch. Wstałem i otrzepałem się z trawy.

- Po pierwsze. Nie mów do mnie skarbie. Po drugie. Nie dotykaj mnie. A po trzecie. Odczep się, plastiku. - odwróciłem się i poszedłem w kierunku wejścia do budynku.

Gdy złapałem za klamkę, zostałem odciągnięty od drzwi i przyparty do ściany. Znowu zobaczyłem tę sztuczną twarz.

- O co Ci chodzi? Przecież ostatnio było nam tak dobrze... - przerwałem jemu.

- Właśnie, BYŁO. - powiedziałem ostatnie słowo głośniej. - A zresztą... Mówiłem Ci, że to nic nie znaczy. Jeśli myślisz, że miałem zamiar z Tobą chodzić czy coś, to przepraszam za wprowadzenie w BŁĄD. - kolejny końcowy wyraz powiedziałem z dobitnością.

Myślę, że w końcu to zrozumie. Chyba się myliłem. Plastik, jak to plastik. Nic do niego nie dociera.

Kiedy chciał mnie pocałować, odepchnąłem go od siebie, otworzyłem drzwi i nie patrząc na chłopaka, po prostu wszedłem do szkoły. Od razu przywitały mnie westchnięcia dziewczyn. Uśmiechnąłem się zabójczo i słysząc, jak cicho piszczą, poszedłem do szatni. Cieszyłem się w tej szkole ogromną popularnością. Nie tylko u płci przeciwnej.

Szczerze? Odpowiadało mi to.

Wchodząc do szatni zabrałem torbę i skierowałem się pod prysznic. Chociaż jedna szkoła, w której można wziąć prysznic po treningu. Stanąłem pod strumieniem ciepłej, wręcz gorącej wody. Mydliłem dokładnie swoje, nawet dobrze wyrzeźbione ciało. Spłukałem całą pianę i sięgnąłem po szampon. Pewnie dziwnie to wygląda, jak ma się mokre włosy w szkole. Aczkolwiek tutejszych chłopaków to podnieca.

Umyłem szybko blond kłaki i wyszedłem spod prysznica. Wysuszyłem się, przebrałem w czarne, obcisłe rurki i białą, przylegającą do ciała koszulkę. Słysząc dzwonek na przerwę, poszedłem do szatni, zabrałem torbę i pobiegłem pod salę. Położyłem się na ławce, zmierzwiłem mokre włosy, po czym wziąłem telefon i podłączyłem słuchawki do sprzętu. Włączyłem muzykę na maxa. Schowałem przedmiot do kieszeni i zamknąłem oczy.

Po chwili poczułem jak ktoś mnie lekko szturcha.

- Daj. Mi. Odpocząć. - wycedziłem każde słowo przez zęby, po czym otworzyłem oczy.

Nad sobą zobaczyłem przystojnego, niezbyt wysokiego chłopaka. Wyciągnąłem słuchawki.

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale nie wiem gdzie tu jest pokój nauczycielski... Mógłbyś mi pomóc? - zapytał, patrząc z góry. Wstałem z ławki, stając przed nim.

- Oczywiście. - uśmiechnąłem się zabójczo.

Chłopak lekko się uśmiechnął. Zacząłem iść w stronę wyznaczonego przez niego miejsca. Kątem oka widziałem, jak idzie za mną. Uśmiechnąłem się.

- Jesteś tutaj nowy? Nie widziałem Cię tu nigdy. - odwróciłem się w jego stronę.

- Tak jakby. - uniósł delikatnie kąciki swoich ust.

Seksownych ust.

O czym Ty myślisz, zboczeńcu? Zaśmiałem się w myślach. Stanąłem przy drzwiach od pokoju nauczycielskiego.

- To tu. - uśmiechnąłem się do niego seksownie.

On tylko lekko zmarszczył brwi. I tak niedługo będzie mój.

- Dziękuję. Do zobaczenia następnym razem. - uśmiechnął się i wszedł do pokoju.

Z uśmiechem na ustach wróciłem przed salę. Usiadłem obok mojego kumpla, Kooka.

- Hej. Co to za chłopak? Już zarywałeś do niego? - zapytał spokojnie. Prychnąłem na jego słowa.

- Jeszcze nie, ale zamierzam. - uśmiechnąłem się do niego i zamknąłem oczy.

Za chwilę miała odbyć się moja ukochana lekcja. Chemia. Czujecie ten sarkazm? Ja też. Spojrzałem na zegar. Było już dobre piętnaście minut, a nauczycielki dalej nie było. Dostaliśmy klucz i weszliśmy do sali. Usiedliśmy na miejsca.

- Gdzie ta stara koza jest?

- Spieszy Ci się gdzieś? - zapytał Kook i spojrzał na mnie.

- Jak widzisz tak. - prychnąłem.

Po chwili drzwi do sali otworzyły się i wszedł przez nie ten sam chłopak, który prosił mnie o pomoc. Doszedł do naszej klasy? Będzie zajebiście.

Uśmiechnąłem się, ale gdy podszedł do biurka i usiadł na jego krańcu, moja mina musiała wyglądać zabawnie.

On będzie nas uczyć? To niemożliwe.

Jest zbyt seksowny, żeby nas uczył.

Niestety, ale moje przypuszczenia okazały się słuszne. On jest naszym nowym nauczycielem. Nauczycielem chemii. Czuć tą chemię między nami? Czy to ze mną jest coś nie tak? Chyba jednak nie. Będzie nas uczyć. Od dziś kocham chemię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro