8
Yildyz:
Zeszłam na dół idąc prosto do drzwi jednak poczułam szarpnięcie za nadgarstek.
- Jesteś pewna, że nie mamy o czym rozmawiać ?
Wbił moje plecy w ścianę za nami i spojrzał mi w oczy.
- Skoro nie mamy o czym to dlaczego płaczesz !? Kochasz mnie i wesz, że ja ciebie też. Puśćmy to w zapomnienie ja cię kocham Yildyz chce z tobą być..
Miałam już otworzyć usta by coś powiedzieć ale przerwał mi dzwonek do drzwi. Ruszyłam otworzyć i nie spodziewałam się tego co tam zobaczyłam. W drzwiach MOJEGO domu stała ona uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Kartal kochanie - minęła mnie przechodząc obok.
I on chce zwrócić do mnie ? Przeprasza mnie a ona bez skrupułów przychodzi do mojego domu i przy mnie mówi mu kochanie ? A on nic patrzył raz na mnie raz na nią.
- Nie będę wam przeszkadzać - po czym wyszłam z domu.
Miałam nadzieję, że wyjdzie za mną wyjaśni co to miało znaczyć. Ale nic takiego się nie wydarzyło. Zamiast tego wpadłam wprost na Dogan'a.
- Yildyz..
- Szukasz córki? Jest u nas w domu - mówię znów zaczynając płakać.
On bez słowa przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Co mnie bardzo zaskoczyło i może to być źle odebrane.
- Przepraszam nie lubię gdy kobieta płacze.
Mówi prostując się i cofając o krok ode mnie.
- Przepraszam ale nie umiem inaczej reagować.. tego nie da się opisać. Jestem zmęczona Dogan..
- Wiem... Czekaj co? Kumru do was przyszła ?
- Tak.. otworzyłam akurat drzwi a ona perfidnie jeszcze mówi do niego kochanie... Minęła mnie i weszła do środka a chwilę przed dzwonkiem mój mąż próbował mnie namówić na pozowane zejście się i mówił jak on to mnie kocha.. - mówię z płaczem tak chaotycznie, że chyba mnie nie zrozumiał.
Ruszył w stronę mojego domu a ja nie miałam siły na kolejne sprzeczki. Więc po prostu wsiadłam do samochodu i odjechałam. Jadąc do adwokata nie przestawałam płakać. Za dużo mnie to wszytko kosztuje. Jest mi tak źle na duszy i w sercu. Jak on mógł mi coś takiego zrobić ? Ja nigdy nie popatrzyłam nawet na innego mężczyznę tak jak na niego. Nikt inny się dla mnie nie liczył tylko moja rodzina. Mój syn i mąż wystarczali mi do pełni szczęścia.
Gdy dojechałam na miejsce wahałam się czy iść czy nie chodząc do drzwi i zpowrotem do auta. Ale gdy przypomniało mi się jak ich razem widziałam. W końcu ruszyłam przed siebie i weszłam do środka.
- Dzień dobry ja była dziś umówiona.
- Pani Imię ?
- Yildyz - mówię patrząc na nią.
- Sprawa rozwodowa ?
- Tak.
- Proszę windą na drugie piętro pokój numer 10 pan Sam czeka na panią.
- Dziękuję .
Ruszyłam w stronę która wskazała i znalazłam windę. Gdy czekałam na nią usłyszałam za sobą szepty.
"To ta z brukowców przyłapała swojego męża z przyjaciółką a ona taka piękna".
"Szkoda mi jej".
Nie mogłam tego słuchać i ucieszyłam się kiedy winda się otworzyła. Weszłam do wnętrza i nacisnęłam na dwójkę. Po kilku minutach już byłam pod drzwiami gabinetu. Zapukałam nieśmiało mówiąc sobie " idź Yildyz zrobiłaś już pierwszy krok zrób i ten ostatni".
- Witam pani Yildyz czekałem na panią.
- Witam..
Poczułam się nagle źle czarne kropki.. czy ja umarłam ?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro