Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

Yildyz:

*Tego samego dnia*

Zaufałam mężowi i się naszykowałam uprzednio pisząc do niego sms:
"Wszystko gotowe wracaj już".
Weszłam do sypialni i ubrałam na siebie czarną sukienkę, włosy zostawiłam luźno. Wyszłam z sypialni i usłyszałam, że Aysel z kimś rozmawia. Szczęśliwa przyspieszyłam kroku i wpadłam do salonu.

- Wiedziałam, że dziś mnie nie zawiedziesz - mówię z uśmiechem.

Kartal stał z bukietem czerwonych róż i małym poidełkiem.

- Dziś nie mogłem ciebie samej zostawić. Wszystkiego najlepszego kochanie mam nadzieję, że koleje lata spędzimy w miłości i spokoju - powiedział i wręczył mi bukiet.

Zarobiłam twarz w kwiatach wąchając ich zapach.

- Dziękuję - oddałam bukiet Aysel by wstawiła go do wody - Ja też mam coś dla ciebie - mówiąc to wręczyłam mu pudełeczko.

Od razu otworzył i znów na mnie spojrzał:

- Spinki do mankietów ?

- To są spinki wyjątkowe popatrz na grawer.

- Nasze inicjały kocham cię - powiedział podchodząc do mnie i całując w usta - Jeszcze jeden prezent mam dla ciebie - odsunął się i wrócił po pudełeczko które zostawił na stole - Proszę.

Otworzyłam wieczko a tam ukazał się zestaw biżuterii kolczyki z kolczykami z białego złota spojrzałam mu w oczy.

- Dziękuję kochanie - przytuliłam się do niego.

- Zapraszam na kolację wszystko gotowe - zapowiedziała Aysel.

- Więc zapraszam - mówię z uśmiechem.

- Będziemy jeść w domu? Myślałem, że będziesz chciała gdzieś wyjść.

- Po kolacji idziemy do kina.

- Do kina ?

- Tak kochanie. Czas choć trochę się rozerwać.

Nie zdążyliśmy usiąść do kolacji a jego telefon wydał dźwięk przychodzącej wiadomości.

- Odbierz ja pójdę do Aysel na chwilę.

Ruszyłam do kuchni byłam tak szczęśliwa, że mnie nie zawiódł. Gdy wróciłam do salonu Kartal siedział przy stole z kimś intensywnie rozmawiając.

"Tak mamy dziś rocznicę nie mogę jej tak zostawić rozumiesz ?"
"Nie to ty tego nie rozumiesz"

Niespodziewanie się odwrócił widząc mnie rozłączył się.

- Praca ? - odezwałam się nie dając po sobie poznać, że cokolwiek słyszałam.

- Tak kochanie ja... - wstał od stołu.

- Coś się stało?

- Tak w pracy muszę tam pojechać - mówiąc to nie spojrzał mi w oczy tylko wpatrywał się w telefon uparcie odpisując na jakiegoś SMS.

- Kartal nie zrobisz mi tego.. - zaczęłam widząc jak idzie w stronę korytarza.

- Przepraszam kochanie - pocałował mnie w czoło.

I wyszedł stałam nie ruszając się łzy płynęły mi po policzkach. To nie dzieje się naprawdę. Dość tego. Ruszyłam za nim po drodze zabrałam płaszcz i torebkę. Dobrze, że mama zajęła się Halit Canem.

Zatrzymałam pierwsza lepszą taxi ktora jechała w moją stronę. I wskazałam kierowcy jechać za samochodem męża. Przecież jeszcze dziś rano mówiłam, że mu ufam a co teraz robię?. Pytałam samą siebie. Już miałam prosić by kierowca wrócił gdy zorientowałam się, że wcale nie jedziemy w stronę firmy. Łzy uporczywie zalewały mi drogę gdy taxi zatrzymała się w okolicach domków. Zastanawiałam się co mój mąż ukrywa. Co on tu robi? Gdy wyszedł z samochodu i wszedł na podwórko jednego z nich ruszyłam za nim. Schowałam się za choinkami i obserwowałam jak puka do drzwi. Tego co potem zobaczyłam nie spodziewałam się po nim wcale. Stałam jak wryta zalana łzami. Jak on mógł? Jak mógł mi to zrobić? Po tylu latach?!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro