18
Yildyz:
Zaledwie kilka dni po rozwodzie córka Dogan'a oznajmiła mi, że bierze ślub z Kartelem. Wtedy już naprawdę skreśliłam go z mojego życia i za namową Dogan'a. Uknuliśmy wielką intrygę przeciwko jego córce i Kartal'owi. Staliśmy właśnie przy wyborze albo wchodzimy do sali albo zostajemy. Właściwie to ja wciąż się wąchałam jednak pociągnęłam za klamkę w przypływie chwili i już wtedy było za późno. Weszliśmy do sali ślubów cywilnych złożyliśmy przysięgłe podpisy i udawaliśmy przed urzędnikiem wielkie szczęście. Spojrzałam na zegarek w aucie i doszłam do wniosku, że już czas. Wyszliśmy z samochodu i złapaliśmy się za ręce. Dogan spokojnie prowadził mnie do domu.
- Gotowa na konfrontacje?
- Jak nigdy dotąd...
Złapałam go mocniej gdy weszliśmy do korytarza. On zaś bez słowa pocałował mnie w czoło.
- Damy radę.
- Tak..
- Idziemy?
- Idziemy.
Weszliśmy do salonu wciąż trzymając się za ręce tyłem do nas stała jego córka. Ubrana w suknie ślubną. Wtedy właśnie wtedy nie miałam żadnych zac hamowań. Nic kompletnie. Stanęliśmy obok niej.
- Kumru.. - odezwał się Dogan.
Widziałam jak było by trudno zranić córkę. Ja jednak nie współczułam jej ani trochę zniszczyła mi życie. Jeszcze bezczelnie się tym szczyciła.
- Od dziś mów mi mamo - zaczęłam - Nie może macocha brzmi lepiej - mówię - Wiesz właśnie wzięłam ślub z twoim tatą tym o to sposobem jesteś moją pasierbicą.
Oboje pokazaliśmy jej obrączki zaszokowana patrzyła nas.
- Nie tato! Nie! Jak mogliście nie wierzę wam!
- Nie? - Wyciągnęłam akt małżeństwa z kieszeni Dogan'a wręczając jej.
- Nie nie.. jak mogliście ! - krzyczała płacząc - Wiedzieliście że kocham Kartala!
- A ty wiedziałaś, że niszczyłaś mi życie jeszcze się z tego cieszyłaś! - warczałam po czym uśmiechnęłam się wychodząc z salonu.
Tuż za drzwiami podsłuchiwała mama zadowolona stała gdy mnie zobaczyła.
- Jestem z ciebie dumna!
- Wiem mamo cokolwiek bym zrobiła zawsze mnie wspierasz. Wiem, że Dogan jest ode mnie starszy i w ogóle ale musiałam to zrobić. Co najlepsze to był jego pomysł. Gdy się dowiedział był w szoku tak jak ja i oboje postanowiliśmy dać im nauczkę. Nici z wesela.. - wzruszyłam ramionami.
- Jestem z ciebie dumna słyszysz? Cieszę się, że jesteś żoną Dogan'a.
- Wiesz, że to udawane małżeństwo?
- Udawane czy nie może z czasem nie będzie..
- Mamo..
Pokiwałam na nią głową czasem ma pomysły ja i Dogan naprawdę razem? Fakt wyznał mi miłość chce być ze mną ale ja nie jestem teraz wstanie kogo kolwiek pokochać. Ja narazie muszę wszystko sobie poukładać. Wszystko przemyśleć. Lubię Dogan'a nawet bardzo. Jestem mu wdzięczna, że mi pomaga i nawet przyszło mu na myśl ten szalony plan.
- Może to wszytko nie jest udawane? A Dogan naprawdę cię kocha ? I naprawdę chce być małżeństwem? Pomyśl nad tym - dodała i ruszyła do salonu.
Właśnie w salonie odbywa się ostra dyskusja ojca i córki. Nie ingeruje w to nie chce się denerwować. Więc idę na górę prosto do swojej sypialni. Zamykam się w niej i wciąż mam mętlik w głowie. Już go miałam ale mama swoimi przypuszczeniami zrobiła jeszcze większy. Usiadłam na łóżku i otworzyłam nasz akt ślubu. Patrząc na nasze zdjęcia uśmiechnęłam się pod nosem. I wiecie co przyszło mi na myśl? Nawet do siebie pasujemy..
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro