Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13

Yildyz:

Wtedy Kartal podszedł i zdzielił go tak że ten upadł na podłogę. Od razu uklękłam przy Dogan'ie.

- Wszytko w porządku ? - zdołałam z siebie wydobyć w szoku.

- Tak nie martw się..

Wtedy poczułam szarpnięcie Kartal ciągnął mnie w stronę swojego samochodu.

- Kartal puść mnie nie możemy go tam zostawić..

- Podoba ci się ten stary idiota !? - krzyknął aż podskoczyłam.

- Tak! - powiedziałam mu prosto w oczy - Tak podoba mi się! Tak! Słyszysz! TAK! - wrzasnęłam na niego wyrywając rękę.

- Co?!

Ruszyłam z stronę Dogan'a który stał już na własnych nogach i poprawiał garnitur. Podeszłam do niego szybko:

- Zabierz mnie do domu..

Dogan bez słowa złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę swojego samochodu. O dziwo ani Kartal ani Kumru nic nie zrobili. Kompletnie to zignorowali. Ja zaś czułam spokój. To co dziś się tu wydarzyło było naprawdę ? Czy mam jakieś dziwne sny? Dogan naprawdę mnie kocha? Wyszliśmy z samochodu a on tak jak by wiedział o czym myślę i podszedł do mnie.

- Yildyz ja naprawdę cię pokochałem od pierwszego dnia gdy się poznaliśmy byłaś dla mnie wyjątkowa do dnia dzisiejszego tłumiłem w sobie te uczucie ale nie wytrzymałem tak bardzo pragnę byś była szczęśliwa i moja.. - mówi łapiąc mnie za rękę - Zostaw Kartal'a on na ciebie nie zasługuje zdradzał cię z moją własną córką za co mi wstyd ale chcę byś ty i twój syn w końcu mieli spokojne życie.

Ruszyłam w stronę domu pospiesznie nie wiedziałam co miałam zrobić. Dogan chyba zrozumiał nie szedł za mną raczej i sam poszedł do domu. Za dużo się dziś wydarzyło te problemy sprawiają, że sama zaczynam się gubić we własnym życiu. Nie wiem już co mam zrobić i jak to wszystko poukładać.

Weszłam do domu ściągając kolejno buty zostając je na środku przedpokoju potem ściągnęłam płaszcz i rzuciłam go gdzieś w kont. Torebkę rzuciłam obok siebie na kanapie i usiadłam. Siedziałam w ciemności i znów płakałam z bezsilności. Czekałam aż wróci mój mąż i znów będzie się chciał kłócić. Gdy czuję, że już usypiam drzwi wejściowe się otworzyły. Krzyk rozbudził każdą cząstkę mojego ciała. Wstałam na równe nogi i ruszyłam w stronę wejścia.

- Kartal! Nie drzyj się mały śpi.

- Ty suko! Pieprzyłaś się z nim co?! - wyczułam od niego woń alkoholu schlał się jak meserszmit.

- Jesteś pijany i nie wiesz co gadasz! Idź spać !

- Nie będziesz mi mówić co mam robić! Gdzie on jest ? Szybki numerek zaliczył i żonę i wrócił do domu?! - wydarł się aż Aysel i moja mama zeszli na dół.

- Co tu się dzieje ! - odezwała się mama.

- Zamknij się stara! Gadam z twoją córką dziwka co dała dupy staremu hujowi! - wysyczał przez zęby.

- Nie ja nie będę tego słuchać - chciałam go minąć i wyjść z domu.

- Nigdzie nie idziesz! - popchnął mnie tak, że wpadłam na szafkę i uderzyłam głową w nią.

Szum zagłuszył dalszy ciąg rozmów między moją mamą a Kartalem.

- Yildyz! - podbiegła do mnie moja mama.

Nagle rozniósł się głośny dźwięk walenia w drzwi.

Mama szybko otworzyła drzwi wtedy Kartal gdy zobaczył w drzwiach Dogan'a. Podszedł do mnie i pociągnął w swoją stronę.

- Wypieprzaj stąd ! Yildyz powiedz mu by poszedł bo nie ręczę za siebie! - warknął w moją stronę.

- Dogan idź do domu !

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro