13
Yildyz:
Wtedy Kartal podszedł i zdzielił go tak że ten upadł na podłogę. Od razu uklękłam przy Dogan'ie.
- Wszytko w porządku ? - zdołałam z siebie wydobyć w szoku.
- Tak nie martw się..
Wtedy poczułam szarpnięcie Kartal ciągnął mnie w stronę swojego samochodu.
- Kartal puść mnie nie możemy go tam zostawić..
- Podoba ci się ten stary idiota !? - krzyknął aż podskoczyłam.
- Tak! - powiedziałam mu prosto w oczy - Tak podoba mi się! Tak! Słyszysz! TAK! - wrzasnęłam na niego wyrywając rękę.
- Co?!
Ruszyłam z stronę Dogan'a który stał już na własnych nogach i poprawiał garnitur. Podeszłam do niego szybko:
- Zabierz mnie do domu..
Dogan bez słowa złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę swojego samochodu. O dziwo ani Kartal ani Kumru nic nie zrobili. Kompletnie to zignorowali. Ja zaś czułam spokój. To co dziś się tu wydarzyło było naprawdę ? Czy mam jakieś dziwne sny? Dogan naprawdę mnie kocha? Wyszliśmy z samochodu a on tak jak by wiedział o czym myślę i podszedł do mnie.
- Yildyz ja naprawdę cię pokochałem od pierwszego dnia gdy się poznaliśmy byłaś dla mnie wyjątkowa do dnia dzisiejszego tłumiłem w sobie te uczucie ale nie wytrzymałem tak bardzo pragnę byś była szczęśliwa i moja.. - mówi łapiąc mnie za rękę - Zostaw Kartal'a on na ciebie nie zasługuje zdradzał cię z moją własną córką za co mi wstyd ale chcę byś ty i twój syn w końcu mieli spokojne życie.
Ruszyłam w stronę domu pospiesznie nie wiedziałam co miałam zrobić. Dogan chyba zrozumiał nie szedł za mną raczej i sam poszedł do domu. Za dużo się dziś wydarzyło te problemy sprawiają, że sama zaczynam się gubić we własnym życiu. Nie wiem już co mam zrobić i jak to wszystko poukładać.
Weszłam do domu ściągając kolejno buty zostając je na środku przedpokoju potem ściągnęłam płaszcz i rzuciłam go gdzieś w kont. Torebkę rzuciłam obok siebie na kanapie i usiadłam. Siedziałam w ciemności i znów płakałam z bezsilności. Czekałam aż wróci mój mąż i znów będzie się chciał kłócić. Gdy czuję, że już usypiam drzwi wejściowe się otworzyły. Krzyk rozbudził każdą cząstkę mojego ciała. Wstałam na równe nogi i ruszyłam w stronę wejścia.
- Kartal! Nie drzyj się mały śpi.
- Ty suko! Pieprzyłaś się z nim co?! - wyczułam od niego woń alkoholu schlał się jak meserszmit.
- Jesteś pijany i nie wiesz co gadasz! Idź spać !
- Nie będziesz mi mówić co mam robić! Gdzie on jest ? Szybki numerek zaliczył i żonę i wrócił do domu?! - wydarł się aż Aysel i moja mama zeszli na dół.
- Co tu się dzieje ! - odezwała się mama.
- Zamknij się stara! Gadam z twoją córką dziwka co dała dupy staremu hujowi! - wysyczał przez zęby.
- Nie ja nie będę tego słuchać - chciałam go minąć i wyjść z domu.
- Nigdzie nie idziesz! - popchnął mnie tak, że wpadłam na szafkę i uderzyłam głową w nią.
Szum zagłuszył dalszy ciąg rozmów między moją mamą a Kartalem.
- Yildyz! - podbiegła do mnie moja mama.
Nagle rozniósł się głośny dźwięk walenia w drzwi.
Mama szybko otworzyła drzwi wtedy Kartal gdy zobaczył w drzwiach Dogan'a. Podszedł do mnie i pociągnął w swoją stronę.
- Wypieprzaj stąd ! Yildyz powiedz mu by poszedł bo nie ręczę za siebie! - warknął w moją stronę.
- Dogan idź do domu !
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro