Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12

Yildyz:

Wściekły Kartal mknął przez sale w naszą stronę. Widziałam jego wściekłość wymalowaną na twarzy. Gdy do mnie doszło, że wciąż trzymam Dogan'a za rękę było już za późno. Kartal szarpnął mnie w jego stronę.

- To moja żona wara z tymi łapami.

- A dlaczego ? Gdzie pisze że jestem twoja? Ty możesz zdradzać mnie z Kumru a ja nie mogę iść za rękę z Dogan'em? - wtrąciłam się.

- Nie rozumiesz tu są moi ludzi z mojej firmy będą gadać i tak już plotkują.

- Tak bo kobiety idą za mną murem ciebie i Kumru nie lubią. Wiesz co i to ci przeszkadza najbardziej. Wiesz, że połowa Turcji cię nie lubi. W tym kobiet które tak uwielbiasz.

Kartal stał jak wryty po moich słowach odwrócił się i wyszedł z sali. Ja zaś wciąż trzymając za rękę Dogan'a szłam przed siebie. Wszyscy się ze mną witali i współczuli.

- Yildyz... Nie odezwałem się w waszej przepychance słownej z Kartal'em. Ale teraz to ja muszę się odezwać patrz w stronę drzwi.

Poszłam za słowami Dogan'a i odwróciłam się w stronę wejścia.

- To..

- Kumru i Kartal.. - dokończył - Idą w naszą stronę nie odzywaj się ja to spróbuję załatwić - mówi prostując się i mocniej zacinał swoją dłoń na mojej by choć tak oddać mu otuchy.

- Tata ? - odezwała się patrząc na nas.

- Co ty tutaj robisz z nim - pyta.

- Jak to co? Towarzysze miłości mojego życia - a mnie aż na wymioty się zabrało.

Stałam zapewnie blada jak ściana dla mnie to za dużo. Puściłam rękę Dogan'a i wyszłam z tego budynku nas dwie to za dużo. Zaraz za mną pojawił się Dogan.

- Yildyz.. przepraszam cię za nią..

- Przestań to nie Ty powinieneś przepraszać.

- Ona na pewno tego nie zrobi.

- Wiem jeszcze prosto w oczy powie miłość życia.. - łzy napłynęły mi do oczu.

- Nie płacz.. - przyciągnął mnie do siebie przytuliłam go.

Jego ciepłe ciało sprawiło, że się uspokoiłam. Odsunęliśmy się od siebie patrząc w oczy.

- Yildyz..

- Nie mów nic - wyczułam narastające napięcie.

Odwróciłam od niego wzrok na swoje buty w tym momencie wydały się dość ciekawe.

- Ja..

- Cii nic nie mów proszę cię nie mów nic czego będziesz potem żałować...

Chciałam odejść lecz poczułam szarpnięcie za rękę. Wpadłam wprost na tors Dogan'a spojrzała na niego. On nie czekając ani chwili złączył nasze usta w pocałunku. Na początku zaskoczona nie wiedziałam jak się zachować. Lecz po chwili dałam się ponieść. Oddałam kolejne jego pocałunki. Dogan przyciągnął mnie do siebie mocniej. Potem wszystko działo się tak szybko szarpnięcie krzyk Kartal'a. Oszołomiona stałam i patrzyłam na to co się dzieje. Kolejne krzyki Kumru która mną szarpała. Ja widziałam tylko wzrok Dogan'a pełen miłości. Tak jak na początku z Kartal'em. Czy jest to możliwe aby Dogan mnie.. kochał? Nagle wszytko do mnie wróciło tak jak bym otrząsnęła się z snu.

- Co ty wyprawiasz tato!? - usłyszałam z ust Kumru.

Dogan złapał mnie za rękę i spojrzał mi w oczy.

- Zakochałem się.. kocham cię Yildyz.. chce byś była szczęśliwa ze mną...

Wtedy Kartal podszedł i zdzielił go tak że ten upadł na podłogę. Od razu uklękłam przy Dogan'ie.

- Wszytko w porządku ? - zdołałam z siebie wydobyć w szoku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro