▪ Rozdział 8 - Pomóż mi. ▪
2 dni wcześniej
Perspektywa Polski
- Co za niespodzianka! - Uwagę wszystkich osób siedzących ze mną przy stole, wyrwał nagle z zamyśleń i gwarnych rozmów dźwięczny głos Włoszech. - Niecodziennie widzi się taką pokaźną grupkę klientów, a zarazem przyjaciół! - Dotychczas ręce, które sytuowały się na jego torsie, krzyżując się, powędrowały na dół i podpierały się o jego biodra. Jednak dosłownie chwilę potem, zwinnym i zamaszystym ruchem wyciągnęły z pobliskiej kieszonki w spodniach kartkę, a sam w sobie mężczyzna był gotowy by przyjąć nasze zamówienie. - Czego państwo sobie życzą? - Uśmiechnął się, tym samym poprawiając humor wszystkich tutaj zebranych.
- Pomyślmy.. - Jak do tej pory jedyny najpoważniejszy człowiek, który z nami tu siedział, to był Niemcy, zatem nie dziwem było, że to właśnie on zabrał głos. - Jakieś dokładne wymagania? - Odwrócił się w naszą stronę, bo jak dotychczas był pochłonięty rozmową z Finlandią.
- Ja bym się skusił na Americanę.. - Wszyscy skierowaliśmy swój wzrok, do osoby, która to powiedziała. Nikt się nie zdziwił, że był to Rosja.
- Ja w sumie też... - Teraz dopowiedział klejący się od początku naszego spotkania Ameryka. Ktoś z naszej gromady parsknął śmiechem, ale zanim zdążyłem się zorientować kto, od razu dodał.
- OOOOOO, KANIBALIZM! - A potem już wszyscy dali upust swym emocjom.
***
''Cholera'', zdecydowanie to była jedyna myśl, która aktualnie mi przechodziła teraz przez myśl. Nie chodziło jednak, o to że przejadłem się pizzą. Nawet nie wiem jak miałoby się to stać, skoro raptem skonsumowałem tylko jeden kawałek. Moim największym zmartwieniem było teraz to, jak to perfidnie i okrutnie bawił się mną "Etiopia". Kurwa, tego nie dało się opisać jak bardzo wyprowadzony, ale też jednocześnie przestraszony byłem. Ten skurwiel, dobierał niemalże idealnie momenty, w których to mógł zademonstrować swoje oddanie i miłość, skierowane w moją stronę. Mówiąc to mam na myśli, między innymi to, iż przez najbliższe pięć minut próbował mnie przelizać na oczach wszystkich, ale w ostatnim momencie udało mi się wyemigrować do łazienki, pod pretekstem: ,,M-Muszę coś szybko i pilnie załatwić!!", no i wraz z tym, znikłem im z oczu.
Gdy dotarłem w końcu na miejsce, musiałem przemyć sobie twarz zimną wodą oraz ochłonąć. Ochłonąć i pomyśleć o tym, jakim to ja jestem jebanym pechowcem. Czułem jak po woli lodowata w dotyku ciecz spływa po moim ciele, a sam usiłuję wrócić na ziemię i zacząć wszystko od nowa. Musiałem usiąść, przemyśleć to wszystko, spróbować zrozumieć, czemu świat wokół mnie jeszcze nie zawirował, a ja nadal żyję.
- Polen? - Kurwa nie. Spierdalaj. Idź. Nie chcę ciebie tutaj. Już się odwróciłem, byłem gotowy na to, by spojrzeć temu kryminaliście w oczy i czekałem, aż ukarze swoje prawdziwe ja. Jednak to się nie stało. Stałem osłupiony, a przede mną równie dobrze co ja Niemcy.
- O-Oh.. - Odparłem już tylko bardziej uspokojony, a krew która do tej pory wrzała, zaczynała po woli się schładzać. - W-Wybacz, wziąłem cię za kogoś innego. - Zaśmiałem się nerwowo na swoje własne słowa. Był zdziwiony, ciekaw byłem czy mnie zrozumiał.
- Kogoś innego? - Powtórzył dany wyraz ponownie, a później złapał się za podbródek, jednocześnie lustrując mnie wzrokiem. Spanikowałem. Nie wiem czemu, ale czułem się tak jakby on też miałby zaraz wyskoczyć z tekstem: ,,Też jestem III Rzeszą!". Gówno mnie obchodziło to, że to nawet nie było logicznie możliwe. Starałem się najszybciej jak tylko mogłem odwrócić jego uwagę od tego słowa, a zaraz później starałem się zmienić temat rozmowy
- C-Cóż!! - Moje zabandażowane dłonie zaczęły błądzić gdzieś w powietrzu, tym samym starając się uzmysłowić mu, że nie chcę już o tym rozmawiać. - Mniejsza o to.. - Odetchnąłem głośno. Starałem się zmusić swój każdy najdrobniejszy cal, by skupić się na tej rozmowie i ją kontynuować, mimo mojego własnego oporu. - S-Słyszałem, że zacząłeś chodzić z Francją.. - Na moją wypowiedź tak jakby nagle zastygł. Nie wiedziałem, czy też trafiłem w czuły punkt, ale zdałem sobie po chwili sprawę, że nie był to dla niego łatwy temat.
- T-Ta... - Jego ręka uniosła się, tak, że zaczęła się zaledwie po chwili masować po karku, by zaraz później wrócić do swojej wcześniejszej pozycji. - Sprawy są.. Nieco bardziej skomplikowane. - Przyznał z widoczną na jego twarzy skromnością oraz zawstydzeniem. Nie wiedział jak się ma wziąć za tą kwestię, z której strony ją "ugryźć".
- Mimo wszystko.. - Głos Polski nagle się wyrównał, a wcześniejsza nutka niepokoju, która gościła w jego głowie, tak jakby nagle wyparowała, zostawiając po sobie jedynie zdekoncentrowanego i speszonego młodzieńca. - Mam nadzieję, że lepiej ci się powodzi w tym kwestiach niż mi.. - Kraj naprzeciw niego uniósł jedną z swoich brwi w geście zdziwienia, a zaraz później przemówił.
- Myślałem, że dobrze ci się wiedzie z Etiopią.. - Spojrzał na niego tak, jakby nie rozumiał o co mu chodzi. Przecież dobrze widział, że ten jest szczęśliwy razem z swoim partnerem, nawet się przecież przy nich niedawno całowali. Młodszy natomiast nie zrobił niczego jak zwykłe odwrócenie się plecami do swojego rozmówcy, a potem bezwładne oparcie się rękami o zlew.
- Też bym tak chciał... - Wypowiedź została wygłoszona tak ściszonym głosem, że ledwo co można byłoby ją słyszeć. Mimo wszystko, drugi chłopak, który był w pomieszczeniu, wyłapał pojedyncze fragmenty, a później sklecił je w jedną i spójną całość.
- Polen, co się dzie- -Drzwi się otworzyły, a w nich stał nie kto inny jak adorator Polski.
- ፖላንድ [Polska], tu jesteś! - Krzyknął uradowany, ale już po chwili pochmurniał jak zobaczył, że obok niego ktoś stoi. Od razu jego twarz się wykrzywiła, lecz jednak później, gdy zaczął zbliżać się do swojego przyjaciela przybrał jeden z wielu sztucznych uśmiechów. - Myślałem, że już nigdy nie wyjdziesz z tej łazienki, no chodź, wszyscy czekają, zaraz idziemy. - Odrzekł czule i złapał go za najbliższe ramię. Starał się najbardziej jak tylko mógł wyminąć drugą osobę, która znajdowała się w lokum, ale nie udało mu się to. Niezadowolony tym faktem, tylko czekał aż Polska się ogarnie, a chwilę później już miał zamiar stąd wyjść.
- T-Tak chodźmy.. - Starał się najbardziej jak tylko mógł ukryć swoje zniesmaczenie oraz odrazę, w kierunku do osoby, którą rzekomo miał "kochać", a później tylko wymienił pojedyncze spojrzenie z Niemcami.
- No, chodź, inni nie będą czekać wieczność! - Odparł uradowany, a już chwilę potem zaczął ciągnąć go za rękę. Polska tylko wydał z siebie pojedyncze westchnięcie, by zaraz po chwili zostać zaciągniętym do drzwi wyjściowych siłą. Zanim jednak to się stało, przy wymijaniu swojego przyjaciela, udało mu się z siebie wydusić niesłyszalne dla innych:
- Pomóż mi.
#######
Opublikowane: 2019-04-25
Status: Niesprawdzone
Edytowanie Notatki: 30-06-2022
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro