▪ Rozdział 7 - Błagam, niech to się skończy. ▪
2 dni wcześniej
Perspektywa Polski
- Czechy, otwórz drzwi! - Z salonu można było usłyszeć mój donośny głos, który rozchodził się cichym echem po pomieszczeniu.
- Již, již! [już, już!] - Usłyszałem niemalże natychmiast jego odpowiedź, a już po chwili dołączyły do tego jego kroki, które zmierzały w stronę głównego wejścia.
ja natomiast od wczesnego ranka, po dość smętnym wcześniejszym wydarzeniu, nie robiłem nic innego niż opierdzielanie się na łóżku i miałem wszystko w jak najgłębszym poważaniu. Czułem się dzisiaj tak jakby po raz wtórny ulatywały ze mnie moje wszystkie emocje, a ja sam jestem małymi kroczkami coraz to bardziej przybijany do grobowej deski. Szeroko ziewnąłem na powyższe myśli i przymrużyłem zaspane oczy.
Wracając jednak do teraźniejszości, z naszego przedpokoju można było usłyszeć głośny krzyk i rozbawiony głos jednego z moich braci, który najwidoczniej przeprowadzał z tajemniczym przybyszem rozmowę w wejściu do naszego mieszkania.
- Jasne, přijít! [wchodź!] - Zaciekawiony któż to taki raczył nas zaszczycić swoją obecnością, odwróciłem dotychczas tkwiący w sidłach czarnego ekranu wzrok i ujrzałem jak raźnym krokiem do pokoju wchodzi nasz gość.
- Hi, Poland! [Cześć Polska!] - Ku mojemu zdziwniu nie był to żaden z moich anglojęzycznych znajomych, ale uśmiechnięty i wesoły Kenia.
- H-Hej Ke- - Przełknąłem głośno ślinę i starałem się dokończyć to co począłem, ale czułem jak w moim przełyku powstaje ogromna gula, uniemożliwiająca mi wydanie z siebie jakiegokolwiek dźwięku. - Cz-Cześć Kenia.. - Kiedy nareszcie udało mi się dokończyć, dodałem do tego jeden z tych, jak to ludzie nazywają: fałszywych uśmiechów i wróciłem do swojego wcześniejszego zajęcia.
- A co ty robisz jeszcze nieprzebrany, na tej sofie? - Zapytał najwidoczniej zdziwiony miejscem i sytuacją, w której mnie zastał.
- Siedzę i oglądam kolorowe obrazki. - Prychnąłem z wyczuwalną irytacją w głosie, a na ten gest mój brat spiorunował mnie wzrokiem.
- No, już nie! - Przybysz zdecydowanym krokiem złapał mnie za ramię, a ja poczułem nieprzyjemne zimno przechodzące przez moje ciało. - Zbieraj dupę w troki i idziemy! - Na jego twarzy zagościła promienista mimika, co potęgowały delikatnie przymrużone oczy.
- Niby gdzie kurwa? - Zdziwiony nagłymi słowami swojego kolegi, odwróciłem się, by ponownie skrzyżować nasze spojrzenia.
- Na lodowisko! - Powiedział to z taką czułością i radością, że nabrałem chęci do życia.
***
- Russia, uważaj! - Niespodziewanie z zamyśleń wyrwał mnie głos Ameryki, który próbował z ciężkością utrzymać się na lodzie. Powyższe słowa zostały wypowiedziane, zanim ten zdążył się wywalić na wcześniej wspomniany kraj, a potem już tylko leżeli bezwładnie na śliskiej nawierzchni.
- сука! [Suka] - Tylko tyle zdołał dodać Rosja, zanim ciało jego chłopaka wylądowało na nim. Masując głowę znajdująca się pod swoją czapką, dokładał wszelkich sił i starań, by jak najszybciej podnieść się z ziemi.
- Pffttt-!! - Do rozmowy wtrąciła się Francja, która do tej pory siedziała cicho pod drzewem i obserwowała całe to zajście z bliska. Przez bardzo długi okres naszego pobytu tutaj starała się zachować powagę, jednak dana sytuacja musiała ją bardzo rozbawić, co w związku z tym oznaczało jej cichy śmiech.
Krótko po niej, donośnym echem roznosiło się po pobliskiej okolicy nasze dźwięczne towarzystwo. Niestety, mi nie było do śmiechu.
Niemalże na początku naszego spotkania poczułem na sobie wzrok Et.. III Rzeszy. Stał tam, tak bardzo nie chciałem się z nim znowu spotykać po tym wczorajszym wydarzeniu, ale jednak Kenia siłą mnie tutaj zaciągnął.
Kiedy jednak w końcu zebrałem się w sobie i zdecydowałem się na uściśnięcie jego dłoni, on zrobił coś czego najmniej się spodziewałem. Pocałował mnie na oczach wszystkich, a ja stałem w bezruchu, gdy jego lekko malinowe usta oderwały się od moich. Speszony i zdezorientowany ukryłem swoją twarz w rękawach od kurtki, którą miałem na sobie, a ci, z którymi tutaj przyszedłem wypowiadali tylko głośne okrzyki gratulacji.
Potem, było już tylko gorzej. Mój oprawca kleił się do mnie niczym rzep na muchy. Gdy tylko natrafiała się taka okazja, łapał mnie za rękę i głaskał mnie po niej czule. Nie wiedziałem w prawdzie co się aktualnie dzieję wokół mnie, a cały świat tak jakby nagle zawirował.
Inni w międzyczasie zadawali tylko niezręczne dla mnie pytania, a później gratulowali z okazji związku.
Czułem to. Czułem jak okropny dreszcz wędruje po moim drobnym ciele i nie ma zamiaru mnie opuścić. Bałem się, że ten psychol może mi coś zrobić, dosłownie w każdej chwili, a ja, czy też inni nawet tego nie zauważymy.
Przesunąłem swoją prawą ręką po ramieniu i zacząłem je odruchowo masować. ,,Co się kurwa dzieję??", powtarzałem sobie na okrągło podczas naszego pobytu na lodowisku.
- ፖላንድ? [Polska] - Znowu jego barwa głosu odbiła się echem po moich uszach, a ja zwróciłem swój wzrok ku niemu.
- T-Tak..? - Czułem jak każdy cal mojego ciała wzdryga się na dotyk mojej skóry, a sam gubię się w błędnym kole zawirowań i uczuć. Co tak właściwie mogłem teraz odczuwać? Odrazę? Obrzydzenie? Nie wiem, które z nich najtrafniej określiłoby moje myśli związane z jego osobą.
- Coś się stało? - Przytulił mnie bardziej do siebie. Błagam. Odejdź.
- N-nie.. Ni- - Opuszki jego palców delikatnie i łapczywie masowały moje pośladki, z każdą chwilą domagając się więcej.
Błagam, niech to się skończy.
☆~☆~☆~☆~☆
Opublikowane: 07-04-2019
Edytowanie Notatki: 30-06-2022
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro