Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

▪ Rozdział 4 - Jednak przyjście tu to był dobry pomysł. ▪

4 dni wcześniej

Perspektywa Polski

- Polska! - Oho, słyszę Kenię. Zgodnie z wcześniejszymi planami zdecydowaliśmy się na popołudniowy wypad do pobliskiego centrum. Nie za bardzo przepadałem za takimi miejscami, można wręcz powiedzieć, że ich nienawidziłem. Mimo wszystko, kiedy tak nagle i gwałtownie się zgodziłem, po dłuższym przemyśleniu doszedłem jednak do wniosku, że w sumie nie mam nic do stracenia. Poza tym, mój braciak - Węgry, gdy tylko to usłyszał to o mało co nie wybuchł ze szczęścia. Już od dawien dawna starał się mnie namówić do tego, by pójść razem z kimś, z naszych znajomych na miasto, jednak ja za każdym razem odmawiałem. Czemu? Cóż, powód był banalny - byłem leniem. Oczywiście dochodzi do tego też moja czysta niechęć do jakichkolwiek zakupów oraz pokazywanie swojego ciała komukolwiek, więc zawsze pasowałem. Wbrew przekorności losu, no i oczywiście samemu sobie, dziś był ten dzień gdy to trzeba przełamać lody, i pokazać światu swoją szpetną twarz (To ja za każdym razem gdy wstaję i muszę iść na miasto, albo gdzieś publicznie :') dop. aut.).

- Cześć wam! - Uśmiechnąłem się promiennie w ich stronę i przymknąłem lekko oczy. Pierwszym co zrobiłem było wyciągnięcie ręki w stronę Kenii, a później Etiopii. 

- Strasznie się cieszę, że zdecydowałeś się z nami pójść! - Wykrzyknął energicznie jeden z moich towarzyszy (Guess who? dop. aut.)

- T-tak.. To miłe. - Na twarzy drugiego z nich pojawił się mały, nieśmiały rumieniec.  

- To co, idziemy? - Tym razem to ja się odezwałem i skierowałem swój wzrok ku wielkiemu i masywnemu budynkowi, przed którego wejściem staliśmy. 

- Jeszcze pytasz? Idziemy! - Razem z chłopakiem, którego twarz była ozdobiona żółtą gwiazdą, zostaliśmy siłą zaciągnięci przez najniższego z całej naszej trójki i tak oto wkroczyliśmy na teren sklepu. 

*** 

- Weźmy może ten! 

- Za jasny. - Doczekał się w końcu odpowiedzi. 

- Ale.. Zobacz jak ładnie na mnie leży! - Nadąsał się tylko i odwrócił wzrok ku lustrze. 

Nasza aktualna sytuacja, w której się znajdujemy wgląda mniej więcej tak: Kenia dąsa się co kilka sekund na swojego przyjaciela, bo ten nie umie stwierdzić, który kolor do niego pasuje. Ten kolega ma najwidoczniej jednak już wszystkiego po woli dosyć i chyba po woli opada z sił. Ja natomiast opieram się o jedną z pobliskich ścian od wejścia do przymierzalni i rozbawiony oglądam zaistniałą sytuację. Szczerze, przypominają trochę mnie z moim bratem. Wystarczy tylko podmienić miejscami mnie z najwyższym z zebranej tutaj trójki, a Węgry z kolei z tym drugim. 

- Польша?  - Spojrzałem na osobę, która pojawiła się nagle za mną. 

-O H-hej... - Nie mogłem, to było silniejsze ode mnie. Musiałem ziewnąć, inaczej bym skonał. 

- Ha, co za niespodzianka. Nie spodziewałem się ciebie tutaj. - Wraz z tymi słowami podrapał się po swoim karku i opuścił lekko swoją głowę. 

- Mam być szczery? Sam się nie spodziewałem. - Znowu ruch, który wykonałem moimi ustami zaczął być coraz bardziej niekontrolowany. 

- No, no, proszę! Kogo my tu mamy! - Oho, kolejny znany mi dobrze głos. Zza pleców jednego z moich najlepszych kumpli wyłonił się kolejny - USA. 

- Heh, ciebie również miło widzieć. 

- Potwierdzam słowa Rosji, nie myślałem, że doczekam się dnia kiedy to znowu wyjdziesz z swojej pieczary. - Kiedy skończył zaśmiał się lekko na swoje ostatnie słowa i przybliżył się do wyższego. 

- Haha, kurwa, bardzo śmieszne. - Sarkazm był niemalże wyczuwalny nawet na kilometr. Gdy tylko dostałem piorunujące spojrzenie od swojego słowiańskiego bratanka, moje dłonie w dziwny sposób zaczęły gestykulować coś na kształt przeprosin. Nawet nie zdałem sobie sprawy, że całej tej akcji z daleka przyglądali się moi koledzy, z którymi tutaj przyszedłem. 

- No, to mów. - Zdziwiłem się, kiedy usłyszałem wypowiedź Stanów Zjednoczonych. 

- Mówić? Co mam ci mówić? 

- No, mów, jak się tu-  - Nie dokończył, bo nagle poczułem jak ktoś łapie mnie za ramię. Momentalnie zastygłem, przestałem oddychać, zacząłem panikować, straciłem kontrolę, czułem jak przeszywa mnie nieprzyjemny dreszcz. Wyrwałem się siłą osobie, która mnie trzymała i odwróciłem się, by ujrzeć zdziwioną Etiopię. Starałem się opanować, udało mi się to. Westchnąłem tylko lekko zamknąłem oczy. 

- J-ja.. - Ciężko było mi wydusić z siebie cokolwiek. Boże, jakim ja jestem debilem.. - Przepraszam. - To ostatnie wyszeptałem niemalże niesłyszalnie. Moja głowa powędrowała najpierw w dół, a potem małymi kroczkami zaczęła się unosić, by wtórnie wziąć głęboki oddech. 

- Poland, wszystko w porządku? - Znowu czyjeś ręce na mnie, tym razem znajome zimno na ciele i lekkie mrowienie w miejscu gdzie zostałem złapany. 

 Spojrzałem w twarz swojego przyjaciela. Był zmartwiony jak cholera, całej scence przyglądali się dotychczasowi rozmówcy i Kenia, która nagle do nas dołączyła. 

- T-Tak.. - Oczy odmówiły posłuszeństwa i wbrew woli skierowały się ku temu, z kim tutaj przyszedłem. - P.. - Dalej Polska, nie spieprz czegoś, ten jeden raz. - Przepraszam.. - Brawo, przynajmniej masz lżej na sercu. 

Nastał czas nieprzyjemnej ciszy, która przeplatana była muzyką w sklepie i szmerami przekładanych wieszaków. Aktualnie skupiałem się na tym co się teraz dzieję, nie przepraszam, starałem się to zrobić. ,,Proszę, uspokój się'', szeptałem do siebie cicho. Nagle, przykryło mnie czyjeś ciepło. 

- C- 

- тихо Польша, тихо (Spokojnie Polska, spokojnie tłum.)

- Heh. - Wymruczałem sam do siebie i wtuliłem się bardziej w objęcia Rosji. Czułem jak po moich policzkach zaczęło się sączyć trochę słonych łez, jednak nie zwracałem na to większej uwagi. Priorytetem teraz było dla mnie ochłonięcie i nie zważanie przez te kilka chwil na to, co się dzieję wokół mnie. Mój przyjaciel poklepał mnie lekko po głowie. Potrzebowałem tego.. już dawno. 

***

- Ojej, to.. Przykre. - Słowa były skierowane w moją stronę, a wypowiedziane przez usta Kenii. 

Po wcześniejszym, małym incydencie zdecydowaliśmy się, że razem z pozostałą dwójką wtajemniczonych w moje bagno, postaramy się nakreślić mniej-więcej mój stan psychiczny. Nie powiedziałem im za dużo, nie lubię o tym myśleć, a co dopiero rozmawiać. Miałem nadzieję, że USA i Rosja to uszanują i nie wtrącą o te kilka słów za dużo. 

Kiedy natomiast już skończyłem wyjaśniać dlaczego tak odskoczyłem (Kilka typowych pierdół typu: Byłem ofiarą niewyżytego psychola, pojeb lubił mnie bić, itp.), najniższy z całej naszej piątki strasznie się poruszył tymi informacjami, a w jego oczach można było widzieć wyrazy współczucia. 

- Stary, byłeś naprawdę silny.. - Odezwał się niespodziewanie Etiopia, który do tej pory milczał i z uwagą słuchał mojej krótkiej historii. 

- Ano, nasz Польша może i wygląda na bezbronne chucherko, ale kiedy zbierze się w sobie, to jest nawet straszny. - Nim zdążyłem jakkolwiek zareagować, zostałem lekko potrącony w ramię. 

- Ałaaaaaa, to bolałooo.. - Spojrzałem na mojego ''oprawcę''. Przez chwilę trwaliśmy bezruchu i staraliśmy się zachować powagę, jednak tak samo jak Rosji nie wychodzi utrzymanie siebie przez najbliższe trzy godziny trzeźwym, tak samo nam to nie wyszło. Już po chwili najpierw nasza dwójka parsknęła i zaczęła się śmiać, a kilka chwil potem dołączyła do nas cała reszta zebranych. 

Jednak przyjście tu to był dobry pomysł. 

~~~~

Edytowanie Notatki: 30-06-2022

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro