▪ Rozdział 10 - Grzeczny Chłopiec~ ▪
09.01.20XX
Perspektywa Polski
Ranek był taki jak zwykle. Wstałem, ubrałem się, zdecydowałem na poranną toaletę i skierowałem swój krok ku kuchni. Dzień, mimo iż się rozpoczął, roztaczał wokół siebie dosyć ciężką aurę zmęczenia, przez co nadal na w pół przytomnie funkcjonowałem. Kiedy moje ociężałe ciało znalazło się przed drzwiami do lodówki, uchyliłem je lekko, tak by nie obudzić innych domowników.
W chłodziarce, na samym dole ujrzałem pewne opakowanie. Nie wiedziałem co w nim jest, ale wyglądało na coś co jest zjadalne i zdatne do spożycia. Schyliłem się by dosięgnąć mojego celu, gdy nagle poczułem jak ktoś obejmuję mnie od tyłu. Wszędzie rozpoznałbym te zimne ręce. Bez wahania pokwitowałem zaistniałą sytuację tymi słowami:
- Spierdalaj nazisto... - Odparłem od niechcenia, po czym poczułem jak mój podbródek zostaje uniesiony do góry. Nasze oczy się że sobą skrzyżowały, a jego lodowate dłonie niebezpiecznie błądziły po moim torsie. Nie lubiłem tego, wręcz nienawidziłem. Wstaje, każdego dnia by ujrzeć jego. Mój oprawca umiał idealnie dobierać emocje i wtapiać się w tłum, był mistrzem kamuflażu. Zupełnie niepostrzeżenie, tak, że nawet inni tego nie widzieli, potrafił manipulować, a jednocześnie bawić się mną w ten okrutny sposób. Uwielbiał patrzeć jak zadaje mi ból, sprawiało mu to w pewien sposób satysfakcję.
- Tak się witasz na początek dnia..? - Sięgnął po jedną z moich rąk i ścisnął ją na moich oczach. Poczułem lekkie pieczenie, jednak nie zwracałem na nie uwagi, nie chciałem dawać mu tej przyjemności z znęcania się nade mną. Widząc to tylko zmarszył swoje oczy i przyciągnął mnie bliżej do siebie.
- P.. - Przejechał swoim językiem po mojej szyi.. Proszę, niech to się skończy.. - Puść mnie.. - Zdołałem wydukać resztkiem sił, gdy ten przyszpilił mnie do ściany.
Nie podobało mi się to, ani trochę. Muszę się jakoś z tego wykręcić, nie chcę znowu czuć na sobie jego dotyku.. To.. Boli..? Jest straszne, okropne, boję się. Chce uciec, zacząć krzyczeć, ale ręka, która dotychczas była pochłonięta dotykaniem mojego ciała pokrytego bandażami, teraz zakrawa moje usta uniemożliwiając mi wydanie z siebie nawet pojedyńczego dźwięku.
Wtedy słyszymy dźwięk.. Ktoś schodzi po schodach. Mimo wszystko On nie ustaje w swoich czynach, a zamiast tego tylko cicho sepce mi do ucha..
- Masz powiedzieć, że nic Ci nie jest.. - Po czym składa na moich ustach pocałunek, nachalnie wpychając swój język w środek, tym samym zaciągając mnie w kąt pokoju, tak by schodząca osoba nic nie wiedziała.
- Halo, jest tu ktoś? - Zaspany i najwidoczniej zaskoczony głos dwudziestolatka należał do Czech.
- Teraz mów.. - Poczułem jak jego głowa opada na moje ramię, tym samym nadgryzając lekko moją wcześniej odsłonietą skórę.
- T-Tak, to ja, P-Polska!! - Staram się jak tylko mogę by nie dać po sobie poznać, w jakiej sytuacji się znajduję oraz co się aktualnie ze mną dzieję.
- Grzeczny chłopiec~ - Najciszej jak potrafi mruczy do mojego ucha, a ja nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że moje ciało zaczyna być mokre w miejscu, w którym nie powinno.
~~~~
EDIT: Opis został usunięty.
Opublikowano: 2019-06-07
Status: Nie sprawdzone
Edytowanie Notatki: 30-06-2022
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro