3.
Vex POV Kilka godzin później...
Wysiadałam na dworcu w Los Angeles. Wkrótce zobaczę się z moimi bliskimi ,za którymi bardzo się stęskniłam szczególnie za moimi rodzicami oraz moim bratem. Jednakże najbardziej mi brakowało mojego chłopaka ,Helisa. Helis Jones pomimo jego charakteru ,który był zmienny jak cholera ,to i tak działał na mnie jak narkotyk. Nie wyobrażałabym życia bez niego. Moje przyjaciółki zasugerowały mi abym z nim zerwała ,ponieważ on według dziewczyn i mojej mamy to nieodpowiedni typ.
Jednakże po części one mają rację ,odkąd wyjechałam do Nowego Yorku on prawie nie odzywał się do mnie ,dopóki nie zadzwoniłam. Maszerując w stronę wyjścia z dworca ,poczułam jak telefon w mojej kieszeni wibruje. Wyjmując przedmiot z kieszeni ,zauważyłam numer Helisa. O cóż za nowość! On do mnie zadzwonił pierwszy a nie ja. Bez zbędnego „ale" ,odebrałam połączenie.
- Halo? Helis kochanie?
- Witaj kotek. Już jesteś na miejscu?
- Tak już dojechałam na miejsce ,a co? - odpowiedziałam w tym samym czasie, zagryzając dolną wargę.
- A nic. Tak się zastanawiałem kiedy to moja Vex przyjedzie. Przecież musimy nadrobić czas za tą miesięczną przerwą. Prawda?- Tęsknota za pocałunkami ,dotykiem sprawiała ,że na chwilę zapomniałam o tym co dzieje się teraz i poczułam uderzająca w twarz falę gorąca. -Halo? Vex jesteś tam? -Otrząsnęłam się.
- Tak jestem. Czyż to nie jest oczywiste panie Jones. Jak przyjadę to wtedy się policzymy.
- Na co mam się nastawiać Panno Clark?
- Nastaw się na nasz wspólny wypad nad jezioro. I spanie pod namiotem.
- mmm podziwianie gwiazd ,tylko ty i ja. Na łonie natury ,zupełnie sami. Plus kąpanie na nago. - cholerna tykająca bomba pełna testosteronu. Helis nigdy nie znał takiego słowa jak kontrola nad sobą. Tej strony Helisa bałam się bardziej ,jednakże mnie kusił jak zakazany owoc.
- Ejj nie zagalopowałeś się za bardzo?
- A dlaczego nie? przecież się znamy tyle czasu plus jesteśmy razem ponad 2 lata i to chyba czas na nasz pierwszy raz. - Krew w żyłach zaczęła się gotować.
- Nie jestem na to gotowa i o tym wiesz. Helis nigdy więcej nie wywieraj na mnie takiej presji. Nie wydaje mi się ,żeby takie teksty powinny być na miejscu. A poza tym gdyby była gotowa ,to nie napisałabym ci tego w formie rozmowy telefonicznej czyż nie?
-Ajć ,ktoś tu chyba ma okres. Albo tryb zakonnicy się załączył. Skarbie nie obrażaj się za takie błahostki.
-Oj uważaj Helis być może te „błahostki" mogą cię nieźle kosztować. Lepiej nie psuj mi humoru. Dopiero co wróciłam.
-Serio teraz będziesz się oto czepiać? Jezu przecież ,żartowałem. Do zobaczenia w domu. Ja się bardzo cieszę ,że jesteś już w LA... - moja irytacja zaczęła rosnąć.
- Ha ha ,naprawdę bardzo śmieszne. Normalnie pękam ze śmiechu taki z ciebie żartowniś. Uśmiałam się ,że hej. Żegnam.
Nie czekając na jego odpowiedź to rozłączyłam się i zdenerwowana schowałam telefon z powrotem do kieszeni udając się w stronę czekającej na mnie taxi rozmyślając o przyszłości mojego związku. Czy mój związek ma jakiś sens? Dlaczego Helis stał się taki oziębły w stosunku do mnie? Czy on mnie już nie kocha? Może sama go zapytam? Tyle pytań a tak mało odpowiedzi. Jednakże gdy dotarłam na miejsce nie zastałam taksówki. Tylko zobaczyłam wysiadającego Davida z jego auta. Uśmiechnęłam się na jego widok ,automatycznie zły nastrój zniknął w oka mgnieniu. Podbiegłam do niego piszcząc oraz skacząc w jego objęcia ,nie zwracając uwagi na przechodnich ,którzy pewnie myśleli ,że jestem nienormalna. Cóż mają rację! Blondwłosy odwzajemnił uścisk bez wahania ,śmiejąc się ze mną w najlepsze. Pomimo naszej różnicy wieku o 3 lata to wciąż był tym Davidem ,którego najbardziej lubiłam.
- David ty gigancie ,jejku jak dawno cię nie widziałam! -wtuliłam się w jego umięśniony tors ,po chwili odsunęłam się tak aby zobaczyć jego twarz. -Bardzo tęskniłam ,nic się nie zmieniło. Cały czas ten sam David.
- Też tęskniłem liliputku. A ty też nic a nic się nie zmieniłaś przez ten miesiąc. Cały czas ta sama Vex. - poczochrał moje włosy i chichotał a ja natomiast dałam kuksańca w bok.
- Przecież pisałam do Jareda ,że pojadę taksówką. Przez was się nie mogę usamodzielnić! - mruknęłam z udawanym wyrzutem w głosie.
- Jak to przez nas? Jared już się gorączkował ,że coś ci się stanie ,więc zaproponował abym pojechał po ciebie. My po prostu się martwiliśmy. - Jego błękitne oczy skanowały dokładnie moją twarz przez co czułam się niezręcznie.
- W takim razie co zrobiłeś z moją zamówioną taksówką? - David był do wszystkiego zdolny ,tak jak Jared więc się bałam co on zrobił.
- To tajemnica zawodowa. Zrozumiesz ,jak będziesz duża. - Odparł puszczając mi oczko. Nie wierzę w niego i w to co powiedział ,co z tego ,że mam prawie 20 lat i tak on mnie traktuje jak dziecko. I za dużo króla lwa.
- David ,proszę powiedz. Przecież jestem dużą dziewczynką. - Zrobiłam maślane oczka jak kot z Shreka. - Dotrzymam tajemnicy ,obiecuje. - Chłopak zawahał się przez chwilę jednakże postanowił być stanowczy.
- O nie napewno nic ci nie powiem ,nawet jak zrobisz bardzo duże słodkie oczy. - Co za osioł jak się uprze ,to go nic nie złamie. - Zapraszam pannę do samochodu. - otworzył drzwi od strony pasażera. Jak wsiadłam do pojazdu to podziękowałam.
Uśmiechnął się i zamknął drzwi oraz zabrał moją torbę ,która do lekkich nie należała. Położył torbę na tylnich siedzeniach również wsiadł ,odpalił pojazd i pojechaliśmy w stronę mojego domu. Nasza podróż powrotna polegała na rozmowach o moim pobycie w Nowym Yorku oraz co się działo w Los Angeles pod moją nieobecność ,karaoke i inne tańce. Wszystko było super ,do pewnego momentu.
- Mam nadzieję ,że nie piłaś w tym Nowym Yorku. - groził mi palcem i brzmiał poważnie. - nie chce mieć potem problemów.
- Jakich problemów? A jeśli ci powiem ,że piłam praktycznie codziennie? - zrobił się cały czerwony i spojrzał na mnie wkurzony.
- Po pierwsze nie odpowiada się na pytania ,pytaniem młoda damo. - przewróciłam oczami na to stwierdzenie ,mama zawsze tak mówiła. - A po drugie piłaś czy nie? - powoli jego gniew uchodzi z niego ,z jednej strony jeśli powiem prawdę ,to tak naprawdę doleje oliwy do ognia ,ale z drugiej strony może nie będzie aż tak źle.
- Tak piłam no prawie codziennie i od razu mówię ,że nie byłam wtedy samotna. - David powoli analizował moje słowa. Zatrzymał samochód na poboczu. - Co ty robisz? - zaciągnął hamulec ręczny ,przekręcił klucze ,spoglądając się na mnie.
- Jak widać zatrzymuje się. I tak nikt teraz nie jedzie ,więc pogadamy.
- David nie jesteś moim bratem ,aby mi robić kazania. Wiem ,że się o mnie martwisz ,ale potrafię o siebie zadbać.
- A jak coś by ci się stało? Nie wybaczyłbym sobie. - Zrobiło mi się go żal ,złapałam za rękę i kciukiem muskałam jego dłoń. I uśmiechnęłam się w jego stronę ,odwzajemnił delikatnie.- Kim był ten ówże chłoptaś ,co miał czelność spożywać trunek wysokoprocentowy ,raczej trunki z tobą? - parsknęłam ze śmiechu.
- Ma na imię Aron. Mieszkał na przeciwko mnie w hotelu ,gdzie byłam zameldowana. - słuchał mnie uważnie. - Jest starszy ode mnie o rok. I jest bardzo sympatyczny tylko ,że... - czekał na ciąg dalszy mojej wypowiedzi. - on się we mnie zakochał. Bardzo go polubiłam przez ten miesiąc ,ale nie chciałam ranić jego uczuć. Więc mu powiedziałam ,że mam chłopaka ,ale mnie zrozumiał. Słuchasz mnie w ogóle? - spojrzałam się na niego po zakończeniu monologu.
- Tak słucham ,ale jak on wyglądał?
- Szatyn ,zielone oczy i niewiele niższy od ciebie. Wystarczy?
-Uznajmy ,że wystarczy. Możemy jechać do domu. - odpalił ponownie samochód i pojechaliśmy z pobocza do domu.
~ Do zobaczenia w następnym rozdziale miss_evans745 👋🏼
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro