Rozdział 80. Wielki dzien
Gabriel
Według rady Belli przez następne 3 tygodnie zająłem się przygotowaniami do ślubu totalnie olewając ojca. Musiałem oczywiście wszystko wytłumaczyć Adrienowi gdy wrócili z wakacji, nie powiem chłopak był w szoku. Chłopak starał się unikać Tobiasa jak tylko się dało, cieszyło mnie to, byłem spokojniejszy dzięki temu.
Isabell stwierdziła, że chce mieć niespodziankę i nie chce widzieć sukni przed ślubem. Dawno tak się nie stresowałem, jak tym jak zareaguje Bella na kreacje. Dzień przed ślubem zacząłem się stresować jeszcze bardziej, niby już raz brałem ślub i myślałem, że obejdzie się bez większego strachu, jednak się myliłem.
Rano zszedłem do kuchni i przygotowałem kawę oraz śniadanie dla wszystkich. Pierwszy zszedł ,niestety, mój ojciec.
-Dzień dobry – powiedział z uśmiechem. Wkurwiała mnie ta Jego radość
-Dla kogo dobry, dla tego dobry – westchnąłem
-Nie rozumiem Cię, jutro bierzesz ślub z kobietą którą kochasz , po tych wszystkich przejściach możecie być razem szczęśliwi a Ty wyglądasz jakby Cię czekał najgorszy czas w Twoim życiu.
-Już? Skończyłeś już te wzruszające przemówienie?
-Dlaczego taki jesteś?
-Bo nie mam ochoty na Twoje pocieszające gadki.
-Ech...jesteś taki sam jak Twoja matka, dusisz wszystko w sobie wyżywając się na innych.
-Nieee, lepiej jakbym był taki jak Ty, nie? Zaspokajać się przy małych dzieciach.
-Dobra, nie było tematu – ojciec wyraźnie zmarkotniał.
-Hej tato – powiedział z uśmiechem Adrien, jednak gdy zobaczył mojego tatę od razu się speszył – Dzień dobry dziadku. – powiedział
-Witaj Adrien – przywitał go Tobias z uśmiechem – To co, Ty będziesz następny?
-Słucham?- zapytał zaskoczony chłopak
-Mówię o ślubie, pewnie niedługo będzie Twoja kolej – mówił Tobias – Zwłaszcza, jeżeli wdałeś się w ojca. Oświadczył się Twojej mamie jeszcze przed osiemnastymi urodzinami. Ślub wzięli dwa miesiące później i zaraz później Twoja mama zaszła w ciąże. – wspominał to z uśmiechem.
-Na prawdę? – zapytał zaskoczony Adrien
-Oj tak, jeżeli chodzi o uczucia, Twój ojciec jest bardzo porywczy i spontaniczny, całkiem przeciwne robi wrażenie, prawda? – mówił starzec z uśmiechem.
-Na którą masz lekcje? – zapytałem Adriena zmieniając temat
-Na 9 do 14. – powiedział
-Szermierkę masz na 15, zgadza się? – zapytałem
-Szermierka? Gabriel nie przesadzasz? – wtrącił się Tobias
-Pozwól, że swojego syna będę wychowywał po swojemu. – syknąłem
-Tak tato i odwołali nam dzisiaj Chiński, podobno nauczyciel zachorował.
-Dobrze, kierowca będzie po Ciebie po 16.
-Jezu Gabriel, odpuść trochę chłopakowi, szermierka, Chiński, szkoła...co jeszcze? Należy mu się chwila luzu, na pewno chciałby wyjść ze swoją dziewczyną.
-Możesz się nie wtrącać? – na prawdę grał mi na nerwach.
-Dzisiaj nigdzie nie wychodzę, w poniedziałek mamy sprawdzian z historii, muszę się pouczyć bo przez weekend będzie ciężko. Do wieczora tato – powiedział chłopak i wyszedł.
-Za krótko go trzymasz moim zdaniem, Emily by...
-Posłuchaj mnie uważnie – powiedziałem stając naprzeciwko ojca – Gówno mnie obchodzi Twoje zdanie, rozumiesz? Oboje z Emily uznaliśmy, że tak wychowamy Adriena i tego się trzymam.
-Dobrze, rozumiem – mężczyzna się zmieszał
Wtedy do kuchni weszła blada jak ściana Bella.
-Co się stało? Źle się czujesz?- zapytałem zmartwiony
-Kto jak kto, ale Ty powinieneś wiedzieć , że to normalne , zwłaszcza na samym poczatku. – wtrącił się ojciec.
-O czym Ty do cholery mówisz?- warknąłem na niego
-To logiczne , jest w ciąży – wzruszył ramionami a ja spojrzałem na dziewczynę
-Nonsens – odezwała się Bella – Po prostu źle się czuje.
-Nie wnikam ale jest blada, słabo się czuje i wymiotowała. – wstał – Ale ja się nie wtrącam – powiedział i wyszedł.
Spojrzałem na ukochaną
-Wszystko okey? – martwiłem się o nią, jednak myśl o ciąży bardzo mnie ucieszyła.
-Tak, to pewnie stres przed ślubem.
-Zjedz coś, chociaż odrobinę – powiedziałem troskliwie
Uśmiechnęła się do mnie
-Jesteś kochany, wiesz o tym? – spojrzała mi w oczy
-Tak, wiem – powiedziałem i ją pocałowałem -Jak się czujesz jako przyszła Pani Agreste?
-Nie mogę się doczekać – powiedziała z uśmiechem a jej oczy aż rozbłysły – Wtedy będę Twoja już na zawsze.
-A ja będę Twój aż do śmierci – powiedziałem całując jej dłoń. – Niestety jeszcze dzisiaj muszę chwile po pracować, ale jakbyś się gorzej poczuła daj znać, okey? – pocałowałem ją
-Dobrze kochanie. – uśmiechnęła się słabo
Reszta dnia minęła spokojnie, Bella na szczęście poczuła się lepiej. Rano dziewczyna wstała przede mną, nie mogłem się doczekać aż zobaczę ją w sukni.
Wziąłem prysznic, ogarnąłem i ubrałem garnitur. Wtedy zapukał do pokoju Adrien
-Tato, pomożesz mi z krawatem? Nigdy nie umiałem go wiązać.
-Jasne, chodź tu – powiedziałem i chłopak podszedł do mnie.
Zacząłem wiązać mu krawat.
-Jak Ty to robisz? -zapytał
-Kwestia wprawy, nauczysz się kiedyś – uśmiechnąłem sie
-Mówie o tym, że jesteś taki spokojny, ja bym chyba oszalał z nerwów.
-To pozory synu – zaśmiałem się – W środku cały chodzę.
-Chciałbym potrafić tak ukrywać stres.
-Czasami to przekleństwo, wiem o czym mówię. Nie wiesz czy Bella jest gotowa? – zapytałem
-Kończą, Mari robi ostatnie poprawki. Suknia wyszła idealnie _- powiedział uśmiechając się do mnie
-Dziękuje. – odetchnąłem , stres coraz bardziej mi się udzielał.
Marinette zapukała do pokoju.
-Bella już jest gotowa – powiedziała z uśmiechem – Będzie Pan zachwycony
-Nie watpie – uśmiechnąłem się i spojrzałem na ukochaną syna – Piękna suknia, to Twój projekt?
-Tak – zarumieniła się
-Wyglądasz cudownie – powiedziałem szczerze
-Zgadzam się – powiedział Adrien obejmując dziewczynę.
Zszedłem na dół i oniemiałem, Bella wyglądała...żadne słowa nie opiszą jej piękna. Suknia leżała idealnie, włosy dziewczyna ułożyła w lekkie fale. Stałem tak chwilę bez słowa patrząc na ukochaną. Uśmiechała się szeroko.
-Jak Ci się podoba?- zapytała obracając się, aby pokazać min się w całej okazałości.
-Isabell Lewis, jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie – powiedziałem podchodząc do niej.
Wszystko szło idealnie. Gdy Bella zaczęła mówić przysięgę, poczułem łzy wzruszenia pod powiekami
-Ja Isabell, biorę Ciebie Gabrielu za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz , że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy święci. – powiedziała drżącym głosem nie przestając się uśmiechać
-Ja Gabriel, biorę Ciebie Isabell za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość Małżeńską, oraz , że Cię nie opuszcze aż do śmierci. – powiedziałem patrząc dziewczynie w oczy, widziałem łzę spływająca po jej policzku.
-Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. – powiedział ksiądz uśmiechając się – Możesz pocałować Pannę Młodą – zwrócił się do mnie.
Pocałowałem Bellę i poczułem silny powiew wiatru. Oboje spojrzelśmy na siebie z uśmiechem, wiedzieliśmy co to znaczy.
Ślub się odbył zgodnie z planem, ale czy może coś pójść nie tak? Oczywiście 😏 ale co to dowiecie się jutro🤫
Jak suknia Belli? 😏❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro