Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 70. Czas sprawiedliwości

Najpierw napisze, że jaram się tym rozdziałem jak nie wiem 🙈
Mam nadzieje, że i Wam się spodoba bo pisałam go wczoraj przez większość dnia 😁

Gabriel

Następnego ranka czekałem na Bellę aż się zbierze, żeby jechać z nią do studia. Jeszcze jej nie powiedziałem, że zmieniłem odrobinę nasz plan i zamierzam się wybrać do Lucasa podczas jej wywiadu.

Dziewczyna zeszła na dół, wyglądała jak zwykle olśniewająco.
-Wyglądasz wspaniale - powiedziałem zgodnie z prawdą i pocałowałem ją w szyje
-Dziękuje kochanie - uśmiechnęła się szeroko -Jedziemy?
-Wolałbym zostać i wrócić z Tobą do łóżka - szepnąłem jej do ucha
-Głuptas - zaśmiała się - Tylko jedno Ci w głowie.
-Z grzeczności nie zaprzeczę. - również się zaśmiałem

Pojechaliśmy do studia w którym był wywiad, na początku miałem być przy niej, później, moja niezastąpiona Nathalie, miała mi pomóc "zatuszować" moje wyjście i miała być moim alibi w razie W. Wiem, nie powinienem wykorzystywać ciężarnej kobiety, jednak to jedyna osoba -poza Bellą- której mogę zaufać w 100%.
Gdy wyjdę pod pretekstem wysłania ważnego maila kobieta ma włączyć "video rozmowe". Oczywiście zadbaliśmy o każdy szczegół więc nagraliśmy "rozmowę" w moim gabinecie.

-Witam Panno Lewis, Witam Panie Agreste- przywitała się z nami Nadja Chamack
-Witaj Nadjo - powiedziałem uprzejmym tonem i pocałowałem kobietę w dłoń
-Jak zawsze szarmancki - zarumieniła się dziennikarka - A Ty Isabell gotowa? - zapytała dziewczynę z uśmiechem
-Taaa powiedzmy, nienawidzę wywiadów - powiedziała szczerze dziewczyna
-Nie martw się, będę zadawała tylko te pytania które ustaliłyśmy - uśmiechnęła się szczerze

Usiadły na wyznaczonych miejscach a ja zostałem przy Nathalie
-Wszystko gotowe?- zapytałem cicho prawie nie poruszając ustami
-Yhy- potwierdziła kobieta
-Doskonale - szepnąłem

-Witam wszystkich, tutaj Nadja Chamack- dziennikarka zaczęła mówić do kamery- Moim gościem jest dzisiaj Isabell Lewis, autorka najnowszego Bestselleru "Jak pokochałam Gabriela Agresta". - kobieta spojrzała teraz na Belle- Witaj Isabell
-Witaj Nadjo i witam wszystkich widzów - powiedziała z uśmiechem.
Wyglądała na pewną siebie, jednak w jej oczach widziałem strach. Byłem świadom jak nienawidzi być w blasku fleszy i kamer.

-Twoja książka jest teraz numerem jeden, skąd taki sukces? - zapytała Nadja
-Cóż, pewnie dlatego, że opisuje w niej życie najbardziej skrytego mężczyzny showbiznesu - powiedziała Bella patrząc na mnie

Dziennikarka zaśmiała się
-Faktycznie Gabriel Agreste bardzo chroni swoją prywatność, jak udało Ci się go przekonać do zgody na wydanie książki? Bo podejrzewam, że nie od razu się zgodził.
-Nie było łatwo, ale mam swoje sposoby - odpowiedziała dziewczyna z uśmiechem puszczając oczko dziennikarce
-Rozumiem - Nadja zachichotała

Bella miała racje, ma swoje sposoby , żeby mnie przekonać do swoich racji.
-Co teraz planujesz? Następna książka?
-Tak, teraz chciałabym opisać moje dzieciństwo, ale nie w taki sposób jak opowiada mój ojciec, tylko tak jak było na prawdę.
-Co masz na myśli? Możesz zdradzić rąbka tajemnicy?
-Może odrobinę - powiedziała Bella z tajemniczym uśmiechem

Grała swoją rolę idealnie.
-Mojemu ojcu było daleko do ideału rodzicielstwa. Całe moje życie było wypełnione intrygami ojca. On potrafił iść po trupach do celu i to dosłownie.
-Chwikeczkę- Nadja była wyraźnie zaintrygowana - Sugerujesz, że Twoja mama nie popełniła samobójstwa ?
-Wszystko będzie opisane w mojej książce. - powiedziała dziewczyna

To był ten moment w którym wychodziłem. Rzuciłem spojrzenie Nathalie a ona skinęła głową. Wyszedłem udając, że rozmawiam przez telefon i odjechałem limuzyną. Niepostrzeżenie wysiadłem pod domem Lucasa a kierowcy kazałem jechać do domu.

Zakradłem się do domu, drzwi o dziwo były otwarte. Od razu usłyszałem dźwięk telewizora, mężczyzna oglądał wywiad Belli. Siedział przy stole pijąc wódkę. Dwie puste butelki leżały na ziemi. Cudownie, wiec był pijany co jeszcze bardziej ułatwiało sprawę.

-Głupia suka!- krzyknął mężczyzna do ekranu telewizora - Teraz będzie wywlekać nasze brudy? Mało Ci, że już mi zniszczyłaś wszystkie plany?! Twoja matkę zabić było łatwizną ale Ty!- rzucił szklanka o telewizor jednak nie trafił i szkło rozbiło się o ścianę.

Taki słaby.
Taki bezbronny.
Taki załamany.
To było łatwiejsze niż mi się wydawało.

-Coś nie tak Lucas? Czyżby coś szło nie po Twojej myśli? Och, jak mi przykro - powiedziałem z udawanym smutkiem- A jednak nie, wcale mi nie jest przykro - zaśmiałem się
-Czego chcesz Agreste? Dobić mnie?- zapytał wstając.
-Między innymi Lewis. - powiedziałem podchodząc do niego - Wiesz Bella zasługuje na szczęście i spokój a dopóki Ty Żyjesz- spojrzałem na mężczyznę który ledwo trzymał się na nogach - To raczej nie możliwe .
-Wiesz co? Walimnieto - wybełkotał - wali mnie to- powtórzył tym razem wyraźnie.- Życie sobie a mi dajcie spokój.
-Tak się właśnie składa - powiedziałem przypierając go do ściany - że Ci nie wierzę. Po to tu właśnie jestem - spojrzałem mu w oczy
-Co Ty chcesz zrobić? - rzucił mi przerażone spojrzenie
-To na co zasługujesz - powiedziałem zimnym tonem
-Gabriel...proszę Cię

Zaśmiałem się lodowato
-Na prawdę myślisz, że mnie przekonasz do zmiany zdania?
-Ja..ja..ja dam Wam spokój, na prawdę tylko mnie nie zabijaj.
-Nie wierze Ci Lucas, nie wierzę w ani jedno Twoje słowo.
-I co? Zabijesz mnie i dasz się zamknąć w pierdlu? Dla glupiej dziewuchy?

Uderzyłem go w twarz. Wiem, że nie powinienem ale to był impuls.
-Zamknij się ,nie dam Ci obrażać Belli.
-Ale dasz się dla niej zapuszkować?
-A kto powiedział, że mnie zamkną ? Wiesz zainspirowałem się Twoimi poczynaniami. Nawet napisałem Twój list pożegnalny, całkiem nieźle mi wyszedł wiesz, sam się wzruszyłem.

Szybkim ruchem wyciągnąłem przygotowany sznur i zarzuciłem mężczyźnie na szyje. Zacisnąłem go na szyi mężczyzny.
-Chciałem być tym, który Cię wykończy, wiesz? Chciałem patrzeć Ci w oczy żeby zobaczyć jak ucieka z nich życie. Będę patrzył jak Twoje ciało wiotczeje , jak upadasz na ziemie bez życia.
-Gabriel...błagam...- wyszeptał mężczyzna
-Oj tak, błagaj mnie Lucas. - zacisnąłem sznur mocniej - Na kolana!

Według mojego polecenia mężczyzna upadł na kolana.
-Błagaj!- krzyknąłem ostro nie wzalniając uściusku na szyi mężczyzny.
-Błagam Cię...zrobię wszystko.
-Wiesz dużo czytałem o tym, jak kogoś udusić, żeby to wyglądało na samobójstwo.
-Błagam..
-Najchętniej skatowałbym Cię na śmierć, ale wtedy zostawiłbym ślady i mogliby mnie złapać a wiesz...mam syna, cudowna przyszłą synową i wspaniałą narzeczoną. Niedługo po Twojej śmierci weźmiemy ślub, wiesz? Może w przyszłości będziemy mieli maleństwo - spojrzałem na Jego bladą twarz
-Błagam..Agreste..
-Mam nadzieje, że się nie obrazisz, że nie zaprosimy Cię na ślub. - zatrzymałem się i uśmiechnąłem ironicznie - Ach zapomniałem, Ty już będziesz martwy - zaśmiałem się

Gdy już nie mógł złapać tchu patrzył mi w oczy błagalnym spojrzeniem.
-Wiesz, mógłbym polubić te uczucie - uśmiechnąłem się
-Gabriel - szepnął
Spojrzałem mu prosto w oczy z uśmiechem i z całych sił zscisnąłem sznur. Mogłem przysiadz, że widziałem jak Jego dusza opuszcza oczy.

Nie czekając szybko podłożyłem list i powiesiłem ciało na lampie. Upewniłem się, że wszystko jest tak jak powinno być i wymknąłem się do domu. Załączyłen laptopa i czekałem na powrót Nathalie i Belli. Włączyłem szybko w telefonie program Nadji wywiad właśnie się kończył. Idealne wyczucie czasu, idealne.

Uśmiechnąłem się szeroko i odetchnąłem z ulgą. Nie czułem się jakbym popełnił największą zbrodnie na świecie, czuje się jakbym zrobił światu przysługę.

Koniecznie dajcie znać co myślicie❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro