Rozdział 64. Moje życie
Bella
Słowa Gabriela mnie zszokowały. Luka mnie zgwałcił? Byłam pewna, że mogę mu zaufać...wydawało mi się, że nie jest taki. A jednak. Nie dość, że czułam się obolała po tym cholernym pobiciu, to Luka to wszystko jeszcze zapotęgował. Bolał mnie każdy mięsień, żebra sprawiały ból przy każdym oddechu. Zmęczona tym wszystkim zasnęłam.
Obudziłam się następnego ranka. Gabriel spał na krześle, cały czas trzymał mnie za rękę. Chciałam usiąść tak, żeby go nie budzić, jednak gdy tylko się poruszyłam natychmiast otworzył oczy.
-Wszystko okey?- zapytał od razu
-Tak, spokojnie, nie chciałam Cię budzić..
-Jak się czujesz?
-Obolała. Po pobiciu mnie wszystko bolało a teraz to już wcale. - westchnęłam - Mam nadzieje, że nie wspomniałeś policji...o wiesz kim
-Nie martw się, tym to się zajmie sam.
-Co masz na myśli?
-Na razie nic, ale coś wymyśle - cmoknął mnie w policzek
Wtedy do sali zapukał lekarz
-Jak się Pani czuje?- zapytał
-Lekko obolała, poza tym dobrze.
-Policja chce z Panią porozmawiać, chyba, że woli Pani później?
-Teraz czy później i tak mnie to nie ominie. Niech wejdą.
Lekarz poprosił policjantów do środka.
-Tylko proszę jej nie przemęczać- powiedział i wyszedł.
-Dzień dobry Pani Lewis, wie Pani w jakiej sprawie tu jesteśmy?
-Tak
-Dobrze, niech Pani opowie co Pani pamięta.
-Wyszłam na spacer i podczas tego spaceru spotkałam Lukę. Zaproponował kawę i się zgodziłam. Chodziliśmy i rozmawialiśmy aż zauważyłam, że jesteśmy przy Jego barce na której mieszkał. Powiedziałam mu, że źle się czuje i żeby zadzwonił po Gabriel. Pamiętam, że powiedział coś w stylu "ze nie będzie potrzebny" - spojrzałam na ukochanego- Później urwał mi się film ale..- zawahałam się
-Tak?- zachęcił mnie policjant
-Mam takie przebłyski, jak mnie dotykał i...- łza spłynęła po moim policzku - i..no wie Pan..
-Rozumiem - powiedział policjant
-Później już nic nie pamiętam i obudziłam się w szpitalu.
Policjant spojrzał na Gabriela
-Pan zatrzymał chłopaka?
-Zgadza się
-Jak Pan się tam znalazł?
-Wczesniej Bella została pobita, zmartwiłem się, że jej długo nie było wiec kazałem synowi zlokalizować jej telefon. Tam zastaliśmy Bellę i Lukę.
-Jak to się stało, że chłopak był w takim stanie?- policjant spojrzał podejrzliwie na Gabriela
-Możliwe, że w amoku gdy go odepchnąłem od Belli wpadł na stolik
-I na stoliku połamał sobie żebra, rękę i wybił dwa zęby?
-Możliwe - powiedział Gabriel ze spokojem, chociaż ja widziałam, że stan Luki sprawiał mu satysfakcję- coś mi Pan sugeruje?
-Zastanawiam się tylko, jakim cudem chłopak był w takim stanie.
-Czegoś tu nie rozumiem - Gabriel spojrzał policjantowi w oczy - Ten skurwiel zgwałcił moją narzeczoną a Wy mnie wypytujecie o Jego stan?
-Wie Pan..- mężczyzna zaczął się jąkać - Bo, po prostu...my musimy..no wie Pan, sprawdzić wszystko.
-Więc radzę Wam sprawdzać Jego, nie mnie, zrozumiał Pan?- rzucił groźne spojrzenie
-T..tak, rozumiem...to wszystko na razie - powiedział i szybko wyszli
-Nie musiałeś...- skarciłam mężczyznę
-Kochanie, Ciebie skrzywdzono a oni się rozpłaszczają nad tym skurwielem? No proszę Cię.
-Może masz racje..
-Na pewno. - uśmiechnął się -Czuje się trochę winny..może jakbym wcześniej się zorientował..
-Przestań, to już nie ważne. Czasu nie cofniemy - powiedziałam
-Pójdę zapytać lekarza czy Cię wypiszą, zajmę się Tobą w domu. - pocałował mnie i wyszedł.
Parę minut czekałam, aż mężczyzna wróci. Miałam nadzieje, że mnie wypiszą, niecierpię szpitali.
-Mam dobrą wiadomość - powiedział od razu gdy otworzył drzwi.
-Wychodzę?- zapytałam z nadzieją
-Tak, lekarz za chwile przyniesie wypis.
-Super - na prawdę się ucieszyłam
Zaczęliśmy się zbierać, po jakimś czasie lekarz przyniósł wypis.
Wróciliśmy do domu.
-Sprawdzę tylko co robi Elizabeth i wrócę do Ciebie - powiedział Gabriel gdy byliśmy już w sypialni.
-Nie spiesz się, zajmij się pracą, ja trochę odpocznę - uśmiechnęłam się do niego.
-Jesteś pewna?- spojrzał mi w oczy
-Tak - objęłam go - Przypilnuj żeby ta suka za bardzo nie narozrabiała.
Mężczyzna wywrócił oczami i się zaśmiał.
-Ty na prawdę jej nie lubisz.
-Tak i nie będę tego ukrywać.
-Dobrze, idę ją sprawdzić ale później do Ciebie wracam. - powiedział głaszcząc mnie po policzku.
-Będę czekała - pocałowałam go i mężczyzna wyszedł.
Najpierw musiałam wziąć kąpiel, żeby zmyć z siebie zapach szpitala i...Luki. Ciągle czułam zapach Jego perfum.
Po kąpieli całkiem przeszła mi chęć snu wiec wziełam laptopa. Od jakiegoś czasu chodził mi po głowie pomysł na kolejną książkę, tym razem opowiadającą o życiu z moim ojcem. Wątpie, że ją wydam ponieważ tata by mnie zabił, jednak dam upust swojej wenie.
Położyłam się do łóżka z laptopem i zaczęłam pisać. Całkiem mnie to pochłonęło, straciłam rachubę czasu.
-Kolacje zjesz tutaj czy zjedziesz na dół?- z przemyśleń wyrwał mnie głos Gabriela.
-Zejdę, za ile będzie kolacja?
-Pół godziny - powiedział z uśmiechem - Piszesz?
-Tak, ale to tylko dla siebie. Zaraz się ogarnę i zejdę.
Mężczyzna wyszedł a ja jeszcze raz przeczytałam wstęp
Moje życie
Życie z moim ojcem nigdy nie należało do łatwych, zawsze był zaborczy, postępował według swoich zasad. Kiedyś myślałam, że robił to dla mojego dobra, jednak teraz wiem, że nigdy tak na prawdę mnie nie kochał.
Moja mama popełniła samobójstwo (przynajmniej tak wtedy myśleliśmy) gdy miałam 3-4 lata, mój brat miał 6 lat, oboje w jakiś sposób to przeżyliśmy. Ja, można by powiedzieć , przeszłam to delikatniej jednak Adama bardzo to zabolało. W wieku 14 lat był już uzależniony od marihuany , później doszły mocniejsze narkotyki i alkohol. Często był agresywny wobec mnie. Jedyną osobą która wiedziała o Jego agresywnym zachowaniu była Emily, podczas jednej z naszych wizyt u Agrestów byłam po pobiciu przez Adama, mimo mocnego makijażu kobieta zauważyła siniaki. Oczywiście zwróciła ojcu uwagę jednak on to olał.
Tata, cóż, tata to temat na parę ładnych rozdziałów, dlatego właśnie piszę tę książkę, żeby opisać wszystko tak jak było..bo nie zawsze wszystko jest takie na jakie wygląda.
Zapisałam plik i wyłączyłam laptopa.
Poszłam się pomalować i ubrać tak, by ukryć wszystkie siniaki i zadrapania. Domyślałam się, że Państwo Dupain-Cheng będą na kolacji.
Zeszłam do jadalni gdzie już byli Gabriel, Tom oraz Sabine.
-Dzień dobry - przywitałam się z uśmiechem
-Dzień dobry kochana - przywitała mnie Sabine
-Dzień dobry - odpowiedział Tom
Usiadłam przy stole obok Gabriela
-Dasz rade?- szepnął
Skinęłam delikatnie głową z uśmiechem.
-Jak się czujecie?- zapytałam rodziców Marinette
-Już całkiem dobrze - odpowiedziała Sabine
-Mnie już tylko głowa lekko boli, poza tym dobrze - powiedział Tom
Do jadalni weszli Adrien i Marinette i zaczęliśmy jeść.
Wszyscy rozmawiali z uśmiechami wiec ja postanowiłam wyłączyć się z rozmowy. Próbowałam jeść, jednak wszystko stawało mi w gardle, starałam się jeść "na siłę" jednak przez to poczułam silne mdłości.
Szybko wszystkich przeprosiłam i pobiegłam do łazienki zwymiotować.
Gdy skończyłam, odświeżyłam się zauważyłam pod drzwiami Gabriela
-Mogłeś zostać, to nic wielkiego..
-Co się dzieje?
-Próbowałam jeść ale z nerwów wszystko mi staje w gardle albo wymiotuje - westchnęłam
-Może powinnaś pójść do lekarza?
-Co? Nieee, przecież w ciąży nie jestem.
-Ja nie mówię o ginekologu a o psychologu - objął mnie
-W życiu nie będę opowiadała obcemu człowiekowi o mojej popieprzonej rodzince. Jeszcze mnie w psychiatryku zamkną.
-Przesadzasz. - spojrzał mi w oczy - Chociaż obiecaj, że to przemyślisz.
-Dobrze - wywróciłam oczami - obiecuje.
Cieszyłam się, że Gabriel mnie tak wspiera, zawsze się o mnie troszczył, jednak nie wyobrażałam sobie, że ide do jakiegoś gościa i opowiadam mu o moich problemach.
Wie Pan, mój ojciec zabił moja mamę, upozorował jej samobójstwo, teraz chce zabić mnie. Do tego mnie pobił i szantażuje, że zabije mojego brata. Wie Pan, taka rodzinna sielanka.
Bankowo by mnie odwieźli w pasach.
Jak wrażenia? ❤
Jutro rozdział z perspektywy Marinette❤ będzie się działo 🤫
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro