Rozdział 60. Prawda o pobiciu
Bella
Ogranęłam się do spotkania, zrobiłam staranny makijaż, ubrałam się odpowiednio. Bardzo się stresowałam, miałam nadzieje, że wszystko pójdzie dobrze.
No i w sumie szło, do czasu.
Na spotkaniu obgadaliśmy wszystko, dostałam umowę do podpisania sprawdzoną już przez prawnika Gabriela. Było wręcz idealnie. Po wyjściu napisałam wiadomość do Gabriela i umówiliśmy się w domu za 10 minut.
Gdy wyszłam ze spotkania poczułam jak ktoś pociągnął mnie do uliczki. Chciałam krzyknąć ale zasłonił mi usta. Rzucił mną o ścianę i uderzył mnie z pięści w twarz. Spojrzałam na oprawcę.
-Tata?- nie mogłam w to uwierzyć- Dlaczego? Dlaczego mnie tak nienawidzisz?!
-Zamknij się!- krzyknął i uderzył mnie w brzuch a następnie znowu w twarz. Upadłam na kolana.- Tyle lat musiałem żyć z wariatką, okey, jakoś to przeżyłem bo dała mi dwójkę dzieci i wiesz co?- kopnął mnie w brzuch - Ta suka się puściła! Rozumiesz?! I jakby tego było mało Ty jesteś na tą zdradę dowodem, z którym musiałem kurwa żyć!
Splunęłam krwią.
-Sam ją zabiłeś idioto, trzeba było się rozwieść i zostawić ją z niczym. Wtedy nie musiałbyś mnie znosić.
-Zostawić? I co to by była za kara dla niej? Sama powiedz, Gabriel by jej pewnie pomógł bo biedna nie ma dokąd pójść. Nieee, musiałem sprawić, że będzie cierpiała nawet po śmierci. - ponownie mnie uderzył w Twarz - Jeżeli powiesz Gabrielowi kto Ci to zrobił zabije Adama. Rozumiesz?- zapytał jednak nie odpowiedziałam więc złapał mnie za szyje i przycisnął mnie do ściany. - Rozumiesz?!- krzyknął
Nie mogłam złapać tchu, bolaly mnie płuca oraz brzuch, z ust spływała mi krew. Spojrzałam w oczy mężczyzny licząc, że znajdę odrobinę litości, jednak widziałam w nich tylko wściekłość.
-Rozumiem - szepnęłam a on mnie puścił .
Zaczęłam kaszleć i starałam się unormować oddech, co nie było łatwe.
-Wiesz kto jest moim ojcem? - zapytałam gdy w miarę opanowałam oddech.
-Myślisz, że Ci powiem tępa suko - zaśmiał się -Domyślaj się, może to Twój Gabryś.
-Nie bądź śmieszny, Gabriela nigdy nic nie łączyło z mamą!- krzyknęłam
Mężczyzna zaczął mnie bić bez opamiętania jakby chciał się na mnie wyżyć za te wszystkie lata. Gdy się zmęczył zostawił mnie i uciekł.
Straciłam przytomność i obudziłam się w szpitalu.
Zgodnie z obietnicą nie powiedziałam nikomu kto mnie pobił, udawałam, że nie pamiętam.
Jednak słowa ojca nie dawały mi spokoju, wiem, że kłamał, byłam pewna na 100%, że jest moim ojcem. Tylko po co to wszystko? Żebym znienawidziła mamę? Pewnie tak.
Parę lat temu zrobiłam testy DNA i miałam pewność, że jest moim ojcem. Ale po co ten cyrk? Nie mogłam na razie nic Gabrielowi powiedzieć, dopóki tego sama nie ogarnę.
Wróciliśmy do domu i się położyłam , to był pretekst żeby nie rozmawiać z Gabrielem ale koniec końców, zasnęłam.
Obudziłam się obolała, cholerny ojciec.
Wstałam i spojrzałam w lustro, twarz wyglądała nie najgorzej, trochę makijażu i nikt nie pozna. Podniosłam koluszke i tu było gorzej, pełno siniaków, zadrapań, wyglądałam okropnie. Dobrze, że pod ubraniem nic nie będzie widać, ale przed Gabrielem się nie rozbiorę dopóki to gówno nie zejdzie.
Wziełam prysznic żeby zmyć z siebie resztki krwi, umyłam również włosy co było mega ciężkie z bolącymi żebrami.
Wysuszyłam włosy i zrobiłam makijaż.
Idealnie , na pierwszy rzut oka nikt by nie powiedział, że cokolwiek się stało.
Zeszłam na dół i przez okno zobaczyłam Gabriela w ogrodzie.
Usiadłam na ławce obok mężczyzny, widziałam, że coś się stało.
Dotknęłam ramienia mężczyzny
-Kochanie coś się stało? - zapytałam
Spojrzał na mnie, wyglądał na zrozpaczonego.
-Adrien...- zaczął - Adrien był Czarnym Kotem.. Ja z nim walczyłem, mogłem mu coś zrobić.
-Jesteś pewien?
-Tak, teraz wszystko się układa w logiczną całość. Boże Bella ja mogłem go nawet zabić.
-Słuchaj, na szczęście skończyłeś z tym w porę i nic się nie stało.
-Ale Ty nawet nie wiesz jakie ja miałem plany...
-To już nieważne, na prawdę. Adrien jest cały i zdrowy a Ty z tym skończyłeś.
Mężczyzna westchnął
-Masz rację, ale to był dla mnie taki szok..
-Adrien wie..?
-O tym że byłem Władcą Ciem? Nie, nie miałem odwagi mu powiedzieć.
-Może niech tak zostanie...?
-Tak, tak będzie lepiej. Mógłby mieć do mnie żal o to co zrobiłem.
Usłyszałam, że samochód wjechał na podjazd.
-Spodziewamy się gości? - zapytałam
-Zapomniałem Ci powiedzieć, Państwo Dupain-Cheng zamieszkają z nami na jakiś czas. Ktoś zdemolował ich dom i piekarnie.
-O matko, to straszne - powiedziałam szczerze- Nie dość, że ten wypadek to jeszcze to. Biedna Mari, pewnie była załamana.
-Tak, pewnie tak. - spojrzał na mnie - Zrobiłaś makijaż? Powinnaś dać twarzy odpocząć i się zagoić a nie przykrywać kosmetykami.
-Przestań, wygladałam okropnie, a po drugie gorzej wyglądam pod ubraniem.
-Nie zgodzę się, tam zawsze wygladasz pięknie - uśmiechnął się lekko
-Nie tym razem - zaśmiałam się
Wstaliśmy i ruszyliśmy na podjazd.
Tom i Sabine wysiedli z samochodu i podeszli do nas.
-Na prawdę nie wiemy jak Panu dziękować - zaczeła kobieta
-Nie musicie, i z tego co pamiętam byliśmy na Ty - powiedział Gabriel z uśmiechem i pocałował kobietę w dłoń a Tomowi podał rękę na przywitanie.
-Oczywiście oddamy wszystko..-powiedział mężczyzna
-Nie ma takiej opcji. - powiedział Gabriel z uśmiechem. - Jak się czujecie?
-Dobrze - zaczął Tom - Na szczęście to nie było nic poważnego.
Sabine spojrzała na mnie
-Lepiej powiedz jak Ty się czujesz kochana, Marinette mówiła, że ktoś Cię napadł.
-Dobrze...- powiedziałam nieśmiało- Parę siniaków i pęknięte żebra, nic wielkiego.
-To okropne, że człowiek nie może być bezpieczny j tak po prostu mogą go napaść.
-Tak zgadzam się - powiedział Gabriel patrząc na mnie.
-Kto Ci to zrobił? Widziałaś sprawców?- zapytał Tom
-Nie pamiętam - powiedziałam nie patrząc na Gabriela - Lekarz mówi, że to normalne.
-Pewnie szybko minie. - powiedziała kobieta z uśmiechem
-Szybciej niż myśli - powiedział Gabriel na tyle cicho żebym tylko ja usłyszała.
Spojrzałam na mężczyznę, patrzył na mnie takim wzrokiem, że nie mogła bym dłużej udawać więc weszłam do domu.
Usiedliśmy wszyscy do kolacji, państwo Dupain-Cheng rozmawiali z Gabrielem , ja całkiem wyłączyłam się z rozmowy, na jedzenie też nie miałam ochoty.
Miałam totalny mętlik w głowie, nie mogłam powiedzieć Gabrielowi prawdy bo tata skrzywdzi Adama...wiem, nie mamy dobrych relacji jednak to mój brat, nie chce żeby coś mu się stało.
Cokolwiek bym nie zrobiła będzie źle. Nawet nie miałam z kim o tym porozmawiać. Chciało mi się płakać jednak teraz "nałożyłam" na twarz idealnie fałszywy uśmiech. Teraz tylko tyle mogłam zrobić
Zaskoczeni? 🙈
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro