Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 57. Zmiana zachowania Belli

Gabriel

Wiem, moje zachowanie przed szpitalem było trochę...dziecinne ale musiałem temu gówniarzowi w końcu pokazać, że nie pozwolę mu zbliżyć się do Belli.
Na prawdę miałem ochotę mu zajebać, co smarkacz sobie myślał?

Wiem, że Bella mnie kocha, jednak to nie znaczy, że mam przestać się o nią starać. O taką kobietę jak ona trzeba walczyć cały czas.
Podziwiałem ją, za jej podejście do życia, ona na prawdę nie patrzyła w przeszłość, a na prawdę sporo przeżyła, liczyło się tu i teraz. Ja tak nie potrafiłem, chociaż bardzo bym chciał. 

Zająłem się pracą, znowu miałem sporo zleceń. Brakowało mi Nathalie, bo nienawidziłem tej papierkowej roboty.
Miałem zrobić sobie przerwę gdy ktoś zapukał do gabinetu.
-Proszę - powiedziałem sprzatając papiery
-Witaj Gabriel - usłyszałem znajomy głos
-Elizabeth , co Cię tu sprowadza?- powiedziałem z uśmiechem

Liz była przyjaciółką Emily, znały się od dziecka.
-Postanowiłam.sprawdzić co u Was słychać? Slyszałam, że się zaręczyłeś z tą smarkulą od Lewisa - westchnęła- Stać Cię na kogoś lepszego Agreste.
-Przesadzasz, to na prawdę cudowna dziewczyna.
-Tak i na pewno lecisz na jej intelekt a nie młode ciało - puściła mi oczko- Widzę, że daje Ci się we znaki brak Nathalie - zaśmiała się wskazując na biurko zawalone papierami
-Mam trochę zaległości ale nadrobie. Napijesz się kawy?
-Chętnie. Mogę Ci pomóc jeżeli chcesz.
-Nie trzeba, dzięki, ogarnę to. Ostatnio po prostu dużo się działo i nie miałem czasu - powiedziałem otwierając kobiecie drzwi z gabinetu - Teraz już się wszystko normuje więc to nadrobię.

-Idealny Pan Agreste nigdy nie poprosi o pomoc - zaśmiała się kobieta wchodząc do kuchni- Nie bądź taki i daj sobie pomóc, po co masz się przemęczać itp. Ja Ci pomogę a Ty będziesz miał więcej czasu dla..Adriena - powiedziała z uśmiechem
-I dla Belli - powiedziałem podając jej kawę
-Taaa- wywróciła oczami -To jak zgadzasz się?
-W sumie, skoro na prawdę chcesz - wzruszyłem ramionami.
-Cudownie - uśmiechnęła się szeroko

Wtedy do kuchni wszedł Adrien
-Cześć ciociu - powiedział obejmując kobietę
-Gdzie jest ten mały Adrien? Ja tu widzę młodego mężczyznę - powiedziała do chłopaka - Przystojny po ojcu - powiedziała bardziej do mnie niż do Adriena
-Gotowy?- zapytała Bella wchodząc do kuchni. Spojrzała na kobietę i od razu mina jej zrzedła- O, witaj Elizabeth - powiedziała chłodnym tonem

Kobieta zmierzyła dziewczynę wzrokiem
-Witaj Isabell- powiedziała ze sztucznym uśmiechem - Ale jesteś podobna do matki.
-Dziękuje - powiedziała ochle dziewczyna - Adrien, czekam na Ciebie w samochodzie - powiedziała i wyszła.
-Zaraz przyjdę -zawołał za nią chłopak - Zostajesz u nas? - zapytał kobietę
-To zależy od Twojego taty - zaśmiała się
-Jasne, czemu nie - powiedziałem automatycznie, nawet za bardzo ich nie słuchałem.

Zmartwiło mnie zachowanie Belli
-Zaraz wracam - powiedziałem i wyszedłem za dziewczyną
Bella była już przy samochodzie.
-Co się dzieje?- zapytałem
-Nic, jadę z Adrienem do galerii, chciał coś kupić a ja chce rozejrzeć się za swoim samochodem. - powiedziała zupełnie bez uśmiechu
-Bella...widzę, że jesteś jakaś inna..
-Nic, na prawdę, po prostu źle spałam.

Objąłem ukochaną
-Powiedz prawdę - spojrzałem jej w oczy
-Mówię - uśmiechnęła się, jednak to nie był prawdziwy uśmiech

Wtedy przyszedł Adrien
-Musimy już jechać - dziewczyna wyrwała się z moich objęć i wsiadła do samochodu.

Będę musiał z nią porozmawiać później. Kompletnie nie rozumiałem co się dzieje.
Wróciłem do Elizabeth
-Wszystko w porządku?- zapytała
-Tak - odpowiedziałem
-Nie wydaje mi się, Isabell nie wyglądała na szczęśliwą.
-Mieliśmy teraz ciężki okres, jej choroba, problemy z jej ojcem. Dużo by opowiadać.
-Mam czas - zaśmiała się
-Są lepsze tematy do rozmów. - Uśmiechnąłem się - Masz kogoś? Założyłaś rodzinę?
-Nie, jakoś żaden mężczyzna nie skradł mojego serca - powiedziała smutno - Chyba mam zbyt duże wymagania.
-To co, marzysz o księciu na białym koniu?
-Nie, chciałabym po prostu kogoś troskliwego, dbającego o rodzinę, no i przystojnego - spojrzała na mnie - Kogoś takiego jak Ty.

Zaśmiałem się
-Oj Liz, dowcipna jak zawsze.
-To jak, dopijamy kawę i wracamy do pracy?
-Tak, tak. - powiedziałem
Cieszyłem się, że będę miał kogoś do pomocy, na prawdę nienawidzę roboty papierkowej. 

Zgodnie z umową wypiliśmy kawę i wróciliśmy do gabinetu. Kobieta zajęła się papierkową robotą a ja kolejnym projektem.
Czas minął błyskawicznie, w miedzy czasie rozmawialiśmy z Liz, wspominaliśmy dawne czasy gdy Emily była jeszcze z nami.

Ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę - powiedziałem nie odrywając wzroku od pulpitu na którym pracowałem
-Tato, przyjdziecie na kolacje? Zrobiliśmy razem z Marinette
-Tak, oczywiście, zaraz przyjdziemy - powiedziałem i chłopak wyszedł.
-Marinette? - kobieta spojrzała na mnie pytająco
-Moja przyszła synowa, urocza dziewczyna, na pewno ją polubisz - powiedziałem szczerze

Kobieta posprzątała wszystkie papiery, ja dokończyłem projekt i poszliśmy do jadalni. Adrien i Marinette już na nas czekali.
-Jak się mają rodzice? - zapytałem
-Coraz lepiej, na szczęście to nic poważnego. Dziękuje, że mogłam tu zostać.
-Nie dziękuj - uśmiechnąłem się - W końcu kiedyś zostaniemy rodziną, przynajmniej mam taką nadzieje - spojrzałem z uśmiechem na Adriena
-Ja też - uśmiechnął się szeroko chłopak
-A gdzie Bella?- zapytałem
-Wiesz...przywiozła mnie , miała pojechać taksówką po nowy samochód ale zadzwoniła, że mam Ci przekazać, że będzie późno - mówił nieśmiało
-Dziękuje - starałem się nie pokazać tego, że zmartwiło mnie zachowanie Belli

Zjedliśmy kolacje, Adrien i Marinette poszli do pokoju chłopaka a ja przeprosiłem Elizabeth i wyszedłem zadzwonić do Belli.
-Słucham?- odebrała tuż przed tym jak miałem się rozłączyć
-Chciałem zapytać o której będziesz.
-Dojeżdżam do domu, będę za chwile - powiedziała i się rozłączyła

Wróciłem do jadalni, Elizabeth siedziała przy stole na którym były dwa kieliszki oraz wino.
- Pomyślałam, że się napijemy - uśmiechnęła się
-Ja chyba podziękuje.
-Dlaczego? Boisz się, że ukochana będzie zazdrosna?- zaśmiała się
-Nie, po prostu, nie mam ochoty. - powiedziałem

Usłyszeliśmy trzask drzwi.
-O wilku mowa- powiedziała kobieta z uśmiechem
Dziewczyna weszła do jadalni
-I jak, kupiłaś jakieś babskie autko? - zapytała z uśmiechem kobieta
-Czy kobiece to nie wiem, ale odpowiednie dla mnie - odpowiedziała Isabell -Bugatti Chiron ale nie wiem czy coś Ci to powie - powiedziała sarkastycznie -Ide wziąć prysznic - powiedziała i poszła
-Cos chyba nie w humorze - odezwała się Elizabeth
-Śpisz w gościnnym, jutro przygotuje umowę dla Ciebie. Dobranoc - powiedziałem i poszedłem za dziewczyną.

Postanowiłem poczekać aż wyjdzie spod prysznica. Coś było nie tak, widziałem to ale nie rozumiałem o co chodzi. Przecież nie mogła być zazdrosna o Elizabeth...wiedziała, że tylko ją kocham...

Prawda?

Ktoś się domyśla o co chodzi Belli?

Kasiaczekart Ty nic nie mów 🤣❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro