Rozdział 35. Poprawa?
Rozdział 35
Bella
Wyznanie Gabriela bardzo mnie poruszyło, wiedziałam, że mnie kocha, ale nie spodziewałam się, takich słów, nie miałam pojęcia, że będzie jeszcze chciał mieć kiedyś dzieci. To cudowny mężczyzna, nie wiem czym sobie zasłużyłam na taki skarb.
Popołudniu, według obietnicy przyszedł Luka z gitarą.
-To ja Was zostawię - powiedział Gabriel. Niby się uśmiechał jednak widziałam, że coś jest nie tak - Będę za drzwiami- powiedział do mnie i wyszedł.
Wiedział, że boje się kiedy wychodzi, balam się, że jednak ojciec się przemknie i coś mi zrobi. Tylko przy Gabrielu czułam się w 100% bezpieczna.
Luka usiadł na krześle obok mojego łóżka
-Jak się dzisiaj trzymasz?- zapytał z uśmiechem
-Jest okey - powiedziałam słabo
-Widzę robisz coraz większe postępy. Jeszcze trochę i stąd wyjdziesz.
-Oby - uśmiechnęłam się. Nie Lubiłam mówić w masce, ale bez niej nie mogłam oddychać. -Co mi zagrasz?
-Piosenkę którą napisałem, nie nadawała się do grania przez zespół bo nie pasuje do koncepcji ale dla mnie jest super.
-To słucham.
Chłopak wziął gitarę, spojrzał za mną i zaczął śpiewać
Schodzę na dno i tym razem boję się, że nikt mnie nie uratuje
To wszystko albo nic naprawdę doprowadza mnie do szaleństwa
Potrzebuję kogoś, żeby mnie wyleczył
Kogoś, kto by mnie poznał
Kogoś, żeby go mieć
Kogoś do przytulenia
Łatwo powiedzieć
Ale nigdy nie będzie tak samo
Chyba podobało mi się to, w jaki sposób tłumiłaś cały ból
[Refren]
A teraz dni krwawią
Aż do zmroku,
A ciebie tu nie ma
Żeby pomóc mi przez nie przejść
Uśpiłem swoją czujność
A wtedy ty nagle pozbawiłaś mnie gruntu pod nogami
Gdy zacząłem się przyzwyczajać do bycia kimś, kogo kochałaś
[Zwrotka 2]
Schodzę na dno
I boję się, że tym razem nie ma nikogo do kogo mogę się zwrócić
Ten sposób kochania - wszystko lub nic,
Sprawił, że zasypiam bez ciebie
Teraz potrzebuję kogoś, żeby mnie poznał
Kogoś, żeby mnie wyleczył
Kogoś, żeby go mieć
Żeby dzielił ze mną ten ból
Łatwo powiedzieć,
Ale nigdy nie jest tak samo
Chyba lubiłem to, jak pomagałaś mi się od tego oderwać
[Refren]
A teraz dni krwawią
Aż do zmroku,
A ciebie tu nie ma
Żeby pomóc mi przez nie przejść
Uśpiłem swoją czujność
A wtedy ty nagle pozbawiłaś mnie gruntu pod nogami
Gdy zacząłem się przyzwyczajać do bycia kimś, kogo kochałaś
-Piękna piosenka - powiedziałam - Na prawdę mi się podoba
-Dziękuje - chłopak się zarumienił - wiele dla mnie znaczy.
-Domyśliłam się
Luka odłożył gitarę i spojrzał na mnie.
-Jak Ci idzie rehabilitacja? - zapytał
Ppdniosłam rękę i pokazałam chłopakowi kciuk do góry.
-No no no, robisz ogromne postępy.
-Można tak powiedzieć - uśmiechnęłam się - Jeszcze muszę się pozbyć - wskazałam na maskę - Tego gówna
-Raz dwa Ci się uda, zobaczysz - uśmiechnął się chłopak
Wtedy do sali wszedł Gabriel.
-Przyniosłem kawę, napijesz się.- zapytał Lukę
-Chętnie, dziękuje Panie Agreste - chłopak wziął kubek- Właśnie mówiłem Belli, że robi ogromne postępy.
-Tak, lekarze również tak uważają.
-Za miesiąc Kocia Muza gra swój pierwszy prawdziwy koncert, coś czuje, że się załapiesz - Powiedział chłopak z uśmiechem
-Bardzo chętnie - powiedziałam słabo. Na prawdę jakikolwiek wysiłek męczył mnie ogromnie.
-Znaleźliście wytwórnię?- zapytał Agreste
-Tak, bez problemu. Po występie w telewizji i po tym jak Pan nas polecił mieliśmy mnóstwo telefonów. Wybraliśmy najlepszą naszym zdaniem.
-To dobrze, trzeba rozwijać młode talenty. - powiedział Gabriel niby z uśmiechem, jednak widziałam, że coś go gryzie.
-Będę się zbierał, Marinette będzie szyła nam stroje i dzisiaj ma nam zebrać miary, cokolwiek to znaczy - zasmiał się chłopak - Do zobaczenia Isabell, jeszcze wpadne, jeżeli będę mógł.
-Oczywiście - odpowiedziałam
-Do widzenia Panie Agreste - powiedział i wyszedł.
Spojrzałam na mężczyznę.
-Gabriel, co się dzieje? - zapytałam
Spojrzał na mnie, w pierwszej chwili chciał chyba udać, że nic jednak zmienił zdanie.
-Ja..słyszałem jak Luka dla Ciebie śpiewał...- zaczął
-Proszę, tylko nie mów, ze jesteś zazdrosny - powiedziałam z uśmiechem
-Ja? Nie no coś Ty - mężczyzna powiedział nie patrząc na mnie.
Sciagnęłam maskę i dotknęłam policzka mężczyzny
-Gabriel...
-No może odrobinę - wywrócił oczami
-Kocham Cię głuptasie - powiedziałam i mężczyzna w końcu spojrzał na mnie
-Ja Ciebie też - powiedział i mnie pocałował
Pomimo duszności nie chciałam przerywać pocałunku, jednak Gabriel zauważył, że gorzej mi się oddycha i założył mi maskę.
-Bez szaleństw kochanie - uśmiechnął się
-Dobrze - wywróciłam oczami.
Wtedy do sali wszedł lekarz
-Dzień dobry, nazywam się Carlisle Juice i jestem pulmonologiem. - przedstawił się -Doktor Hope mówił że masz ciągle problemy z oddychaniem.
-Tak - odpowiedział za mnie Gabriel - Co to może oznaczać?
-Najpierw muszę pacjentkę zbadać, później wszystko wytłumacze. - powiedział z uśmiechem. -Może Pan pomóc? Trzeba ją posadzić - zapytał Gabriela
-Oczywiście - odpowiedział Agreste i pomógł mi usiąść.
Gdy usiadłam duszności powiększyły się, starałam się oddychać głęboko żeby uspokoić oddech ale to było zbyt trudne.
Lekarz mnie osłuchał i pozwolił Gabrielowi mnie położyć.
-Posłuchaj Isabell, wiem, że to będzie dla Ciebie trudne, ale będziesz musiała próbować siadać i wstawać ponieważ musisz ćwiczyć płuca, jeżeli nie, ponownie będziemy musieli Cię zaintubować.
-Ale Panie Juice - zaczełam
-Mów mi Carlisle - uśmiechnął się
-Dobrze - zaczerpnęłam powietrza- Więc Carlisle jak mogę ćwiczyć?
-Najlepiej by było, jeżeli Pan Agreste parę razy dziennie by próbował z Tobą na początek siadać, później możesz zacząć wstawać. Pan Panie Agreste - zwrócił się do Gabriela- musi pilnować żeby wytrzymała w pozycji siedzącej tak parę minut za każdym razem, oraz może zacząć próbować przyjmować płyny, bo z tego co widzę na razie Isabell jest nawadniania kroplówkami.
-Tak, zgadza się - przyznał Gabriel
-Małymi kroczkami do celu - powiedział Carlisle uśmiechając się do mnie.
-Migłabym spróbować wstać?- zapytałam
-Widzę trafiła się wojowniczka - uśmiechnął się -Możemy spróbować, pomoże Pan?
-Oczywiście -Gabriel wziął mnie delikatnie na ręce żeby nie odłączyć żadnej z kroplówek.
-Dobrze, teraz razem będziemy Cię trzymać, bo wiem, że sama jeszcze nie dasz rady stać.
Skinęłam głową na zgodę. Gabriel razem z Carlislem trzymali mnie tak, żebym znajdowała się w pozycji pionowej. Przez chwilę miałam wrażenie, że oddychało mi się lepiej, jednak po paru sekundach poczułam jakby ktoś usiadł mi na klatce piersiowej. Nie chciałam dać po sobie poznać, jak bardzo jest źle, starałam się unormować oddech, przez pierwsze dwie minuty mi się nawet udało.
-Wszystko okey? - zapytał lekarz
Chciałam odpowiedzieć, że tak, jednak zabrakło mi tchu i straciłam przytomność.
Dzisiaj rozdział trochę prędzej, bo później nie będę miała czasu 🙈
Co do wywiadu to piszcie z kim chcecie wywiad i zadawajcie pytania w komentarzach❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro