Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 30. Pomoc Nathalie

Gabriel

Ostanie dni były dla mnie bardzo intensywne, prawie nie spałem, musiałem pilnować Belli, żeby jej krzywdy nie zrobili. Bałem się, że ją stracę, drugi raz bym tego nie przeżył.
Gdyby nie doktor Hope, nie wiem co bym zrobił. Na szczęście zgodził się na transport Belli ze szpitala do ich kliniki, mimo jej stanu zdrowia. Nie przekreślił jej od razu, nie mówił że nie warto jej ratować tylko robił wszystko żeby jej pomóc.

Na szczęście po operacji dziewczyna odzyskała mniej więcej świadomość , nawet na mnie spojrzała jednak widok jej podpiętej pod ten respirator łamał mi serce. Nie wyobrażałem sobie co ona mogła czuć, to musiało być okropne uczucie.

Gdy zasnęła wyszliśmy z lekarzem z sali.
-Mam jeszcze jedną prośbę, proszę o nie wpuszczanie jej ojca.
-Jest pełnoletnia, wiec nie ma potrzeby zawiadamiania go. Jest Pan pewien, że nie będzie chciała się z nim zobaczyć?  Nawet jeżeli się pokłócili to w takiej chwili...
-Na razie lepiej dla Belli będzie, jeżeli będzie się trzymał zdala od niej.
-Oczywiście to Pan tu decyduje.

Nagle poczułem zawroty głowy. Usiadłem mając nadzieje, że lekarz nie zauważy
Niestety Zauważył
-Wszystko W porządku Panie Agreste? - zapytał
-Tak, tak, to chwilowe.
-Powinien się Pan przespać, odpocząć, od tygodnia jest Pan ciągle w szpitalu.
-A może mógłby Pan mi jakąś kroplówkę podłączyć na wzmocnienie?
-Udam, że tego nie słyszałem. Ma Pan odpocząć, rozumiemy się?
-Oczywiście.

Lekarz poszedł a ja zadzwoniłem do Nathalie, która zajmowała się Adrienem.
-Jak Adrien?- zapytałem słabym głosem. Nawet przed samym sobą nie mogłem juz ukrywać zmęczenia. Byłem wykończony.
-Dobrze, dzisiaj chce nocować u Marimette, rozmawiałam już z jej rodzicami i się zgadzają, mają jakąś imprezę rodziną i chcą żeby Adrien szedł z nimi.
-Oczywiście, niech idzie.
-Gabriel..-zaczeła kobieta
-Tak?
-Potrzebujesz czegoś? Przyjechać?

Zawsze taka była, troskliwa mimo wszystko. Chciałem jej powiedzieć że mój organizm błaga o sen i o jedzenie. Swoją drogą kiedy ja ostatni raz jadłem?
-Nie, dziękuje Nathalie. Jak Adrien wyjedzie masz wolne.
-Dobrze - powiedziała kobieta po dłuższej ciszy i się rozłączyła

Coś łatwo poszło jak na nią. Ale to dobrze, nie miałem siły na kolejne wymówki.

Wszedłem do sali i siedziałem trzymając Belle za rękę, nie wiem.ile czasu upłynęło zanim usłyszałem pukanie do drzwi.
-Cześć - usłyszałem głos Nathalie
-Nathalie, co Ty tu robisz?
-Juz trochę Cię znam Agreste, mnie nie oszukasz.
-Ech - westchnąłem -Nic się przed Tobą nie ukryje?
-Nic a nic, jedź do domu, ja przy niej posiedze, zjedz coś, prześpij się a jakby coś będę dzwoniła
-Ale...
-Nie ma żadnego ale, znam sztuki walki, sam o tym wiesz, obronie ją jeżeli ten skurwiel będzie chciała tu wejść.

Ta kobieta nie przestawała mnie zaskakiwać.
Jednak miałem opory zostawiać ją z Bella, nie dlatego, że nie ufałem Nathalie, tylko nie wiedziałem dlaczego chce pomagać Belli, w końcu nie była zbytnio zadowolona z naszego związku.
-Za dużo myślisz Agreste - zaśmiała się
-Po prostu się zastanawiam dlaczego..
-Dlaczego chce pomóc Belli?- dokończyła za mnie- Widzę ile dla Ciebie znaczy, i zrozumiałam, że tak miało być. Po drugie obiecałam Ci kiedyś że zawsze i we wszystkim będę Cię wspierała.
-Dziękuje - powiedziałem - Ale obiecujesz że zadzwonisz jakby coś się działo?
-Oczywiście. A teraz jedź już

Wyszedłem i zamówiłem taksówkę. Nie czułem się na siłach by prowadzić samochód

Gdy byłem już w domu położyłem się na sofie w salonie ponieważ nie miałem siły iść do swojej sypialni.

Obudziłem się i rozejrzałem gdzie jestem, leżałem w swoim łóżku ale jakim kurwa cudem? Nikogo w domu nie było, kto mógłby mnie przenieść. Spojrzałem na komórkę, spałem 10 godzin. Wyszedłem z łóżka, wziąłem prysznic, przebrałem się , zjadłem cokolwiek i wróciłem do kliniki.

Nathalie była dalej w sali Belli.
-Już wróciłeś?- zapytała
-Juz? Nie było mnie 12 godzin. Powiedz wychodziłaś stad? Byłaś w domu?
-Nie, przecież powiedziałam Ci że nie spuszcze oka z Isabell, a dlaczego?
-Nie wiem, może już wariuje ale zasnąłem na sofie a obudziłem się w moim pokoju. Może lunatykuje - zaśmiałem się -Jak Bella?
-Dobrze, obudziła się na chwile ale od razu zasnęła. Lekarz mówił, że to normalne.
-Dziękuje Ci- objąłem kobietę
-Nie masz za co, wiesz, że na mnie zawsze możesz liczyć.

Kobieta chciała już wyjść.
-Nathalie- złapałem ją za rękę - Przepraszam za to że byłem...
-Takim beznadziejnym chujem - dokończyła za mnie i się uśmiechnęła - Nie przepraszaj, wiesz, że nie mogę się na Ciebie gniewać. -powiedziała i wyszła

Usiadłem na krześle obok łóżka i złapałem Belle za rękę, spojrzałem na jej twarz i zobaczyłem, że patrzy na mnie.
-Hej ksieżniczko - uśmiechnąłem się -Wybacz, że mnie trochę nie było, ale musiałem się ogarnąć dla Ciebie - pocałowałem ją w dłoń -Ale teraz już będę z Tobą cały czas.

Miałem wrażenie, że jej oczy się uśmiechają. Dołoże wszelkich starań, żeby wyzdrowiała.
Nagle do sali wszedł lekarz
-Mogę Pana prosić?
-Oczywiście - odwróciłem się do ukochanej - Wrócę do Ciebie za minutke, będę tuż za drzwiami - Cmoknąłem ją w czoło i wyszedłen za lekarzem

-Słucham
-Mam dwie sprawy. Pierwsza...dyrektor szpitala nalega, żeby zapłacił Pan już teraz za operacje i dotychczasowy pobyt Belli w szpitalu..
-Dlaczego? Byłem z nim umówiony, że zapłace w przyszłym tygodniu.
-Niestety nie wiem, najlepiej by było, jakby Pan to z nim wyjaśnił...ja tylko miałem przekazać wiadomość.
-Rozumiem a druga sprawa?
-Od jutra zaczniemy zabiegi i rehabilitację Belli.
-To cudownie - uśmiechnąłem się.- Mogę mieć do Pana prośbę? Został by Pan na chwile przy Belli? Poszedłbym porozmawiać z dyrektorem
-Tak, oczywiście, skończyłem już dyżur wiec mogę z nią zostać - powiedział lekarz i wszedł do sali Belli a ja ruszyłem do gabinetu dyrektora.

Zapukałem do drzwi
-Proszę!- usłyszałem i wszedłem
-Dzień dobry, chciałbym z Panem porozmawiać.
-Witam Panie Agreste, proszę usiąść.
-Chciałem wiedzieć o co chodzi, byliśmy umówieni co do wpłaty, nagle zmienił Pan zdanie?
-Wie Pan...dostałem wiadomośc, że Pan stracił płynność finansową przez związek z tą dziewczyna no i...
-No i bał się Pan, że nie zapłace?- zaśmiałem się - Dobrze, mogę zapłacić teraz, jest mi to bez różnicy ale na przyszłość, jakbym chciał, mógłbym wykupić całą klinikę bez mrugnięcia okiem- powiedziałem oschle.
-O..oczywiście...przepraszam...po prostu Pan Lewis dzwonił i...
-No tak, mogłem się tego spodziewać.- przerwałem mu- Mam nadzieje, że Pan wie, że nie życzę sobie aby go informować o stanie zdrowia Belli, oraz żeby go nie wpuszczać.
-Tak, wiem.- powiedział nieśmiało
-Więc ile jestem Wam winien?
-Pobyt, operacja, wynagrodzenia lekarzy...
-Ja nie mówię, że ma mi Pan wszystko wymieniać tylko podać cenę. - syknąłem.
-Tak..tak.. To razem będzie 450 tysięcy. - powiedział i niepewnie podał mi "rachunek" - I musi Pan tu podpisać.

Podpisałem papierek i wybrałem numer do Nathalie
-Tak?- odebrała praktycznie od razu.
-Zrób przelew na numer kliniki, 450 tysięcy.
-Oczywiście, już robię. - powiedziała i się rozłączyła
-Przelew będzie za parę minut.
-Dobrze, dziękuje - powiedział mężczyzna i chyba liczył, że wyjdę
-Poczekam, aż będzie Pan miał przelew, żeby później nie było niedomówień. - powiedziałem oschle

Mężczyzna spojrzał na mnie ale chyba bał się zaprotestować. Po paru minutach przyszło powiadomienie w komputerze mężczyzny.
-Przelew doszedł - powiedział
-W takim razie poproszę potwierdzenie z Pana podpisem i pieczarką szpitala.

Mężczyzna bez słowa wypisał odpowiedni papierek a ja wyszedłem bez słowa z gabinetu.



Kolejny rozdział gotowy❤
W końcu we na wróciła więc mam nadzieje, że teraz już rozdziały będą codziennie 🙈❤

Jak wrażenia? 😱

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro