Rozdział 3. Śniadanie z Luką
Bella
Następnego dnia wstałam po 6. Pomalowałam się, ubrałam, włosy uczesałam w luźny warkocz i zeszłam na dół do kuchni. Jako, że nikogo nie było zrobiłam sobie kawę w ekspresie i usiadłam do stolika. Przeglądałam internet gdy nagle ktoś wszedł.
-Bella? Ty już nie śpisz?- zapytał szczerze zaskoczony Gabriel- Adrien jak może to gnije do południa.
-Ja nie lubię spać za długo, boli mnie potem głowa. Po drugie szkoda marnować dzień na spanie.
-Masz racje - mężczyzna się uśmiechnął a ja cieszyłam się, że siedze ponieważ nogi miałam jak z waty.-Śniło Ci się coś?- zapytał
-Tak, a czemu Pan pyta?
-Podobno sen w nowym miejscu się spełnia - zaśmiał się.
Czyli, że wezme ślub z Gabrielem? Jeżeli tak jestem za.
-Jakby się spełnił, byłoby super - uśmiechnęłam się
Mężczyzna zrobił sobie kawy i usiadł obok mnie. Myślałam że serce wyskoczy mi z piersi, tak mocno mi biło. Nigdy nie był tak blisko mnie, nawet czułam ciepło jego skóry. Minimetry dzieliły moją dłoń od jego dłoni. Mogłam przypadkiem go dotknąć.
Tak wiec niby przypadkiem dotknęłam mężczyzny, jednak nie odsunęłam ręki, Gabriel też tego nie zrobił od razu. Dopiero po chwili spojrzał mi w oczy i powoli cofnął dłoń. Moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz.
-Ma Pan dużo pracy dzisiaj?- zapytałam
-Dość sporo, jak zawsze zresztą. Muszę znaleźć modelki do pokazu, zrobić poprawki, załatwić wszystko. A Ty co będziesz robiła?
-Jeszcze nie wiem, na pewno bym chciała wyjść na spacer, jeżeli bym mogła oczywiście.
-Jak najbardziej, jednak bądź na obiad. Jemy o 14.
-Bede punktualnie -Uśmiechnęłam się uwodzicielsko i wrociłam do swojego pokoju.
Położyłam się na łóżku z bijącym sercem. Wciąż czułam zapach jego perfum, ciepło jego dłoni na mojej. Byłam Wniebowzięcia, żałowałam tylko, że nie mam żadnej przyjaciółki, żeby z nią o tym porozmawiać, poradzić się itp. Brakowało mi takich kontaktów z ludźmi w moim wieku. Ale może teraz się uda? Może poznam kogoś komu będę mogła zaufać, szczerze się zaprzyjaźnić?
Wiadomo, Adrienowi ufam ale nie powiem mu, że kocham się w jego ojcu, chyba by mnie wyśmiał.
Spojrzałam na zegar, była godzina 8.30 .
Postanowiłam się przebrać i ruszyć na miasto. Ubrałam czarne obcisłe spodnie z dziurami oraz czarną bokserke. Ubrałam jeszcze czarne buty na obcasie i wziełam mała torebkę na ramię i wyszłam z pokoju.
Przed wyjściem zapukałam do Gabinetu.
-Proszę!- usłyszałam
-Wychodze Panie Agreste, będę przed 14, jakby coś będę pod telefonem. - powiedziałam z uśmiechem
-Dobrze, dziękuje. Mam nadzieje, ze miło spędzisz czas- odpowiedział mi mężczyzna i również się uśmiechnął.
Z bijącym sercem i ogromnym uśmiechem wyszłam z domu. Ubrałam słuchawki na uszy i ruszyłam w miasto.
Jak zwykle mając świetny humor zaczęłam śpiewać razem z muzyką w słuchawkach.
Gdyby wszyscy królowie posadzili swoje królowe na tronie
Otworzylibyśmy szampana i wznieślibyśmy toast.
Do wszystkich królowych, które walczą samotnie:
Kochanie, ty nie tańczysz sama.
Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłam się z krzykiem. Taki odruch. Za sobą zobaczyłam chłopaka poznanego wczoraj, niebieskowłosego Lukę.
-Jejku przepraszam, nie chciałem Cię wystraszyć. - powiedział chłopak kiedy ściągnełam słuchawki.
-Nic się nie stało - uśmiechnęłam się
-Masz piękny głos- powiedział chłopak - Powinnaś śpiewać.
-Nie, dzięki, nie kręcą mnie te klimaty. Mój ojciec jest producentem muzycznym i wiem wszystko o tej branży.
-Serio? Ja bym wiele dał by mieć szanse zaistnieć.
-Masz zespół?- zapytałam
-Tak, razem ze znajomymi mamy zespół Kocia Muza.
-Wiesz, jak będziecie grać dajcie znać, posłucham was i wrazie co polece ojcu.
Chłopak spojrzał na mnie z uroczym uśmiechem
-Na prawdę? Zrobiłabyś to?
-Dlaczego nie, to że mnie to nie kręci nie znaczy, że nie mogę pomóc. Zwłaszcza komuś tak uroczemu jak Ty - powiedziałam i chłopak się zarumienił
-Dziękuje -powiedział zmieszany- A co Ty tu robisz o tej porze?
-Poznaje miasto - zaśmiałam się - co prawda odwiedzałam czasem Adriena ale nigdy nie miałam okazji zwiedzić miasta.
-Chętnie Ci potowarzysze, jeżeli chcesz - zaproponował nieśmiało.
Ta jego nieśmiałość mnie zauroczyła. Wydawał się taki słodki i niewinny. Ech dlaczego nie mogłam zakochać się w kimś takim?
-Oczywiście, bardzo chętnie - odpowiedziałam
-Chyba jesteś jedyną dziewczyną która nie wzdycha do Adriena - zaśmiał się chłopak
-Na prawdę? Może dlatego że znam go od zawsze i jest dla mnie bardziej jak rodzina - odpowiedziałam
-Wiesz znam fajna kawiarnie, dasz się zaprosić na śniadanie i kawę?- zapytał
Generalnie nie powinnam jeść na mieście, muszę trzymać idealną figurę, ale najwyżej później pobiegam albo poćwicze.
-Jasne, czemu nie - powiedziałam z uśmiechem- prowadź.
Przez drogę do kawiarni chłopak opowiadał mi różne przygody związane z superbohaterami Paryża.
-Chciałbys zostać jednym z nich?- zapytałam wchodząc do wskazanej przez chłopaka kawiarni.
Luka wyraźnie się zmieszał
-Wiesz fajnie by było ale to nierealne - powiedział
-Nic nie jest niemożliwe - powiedziałam z uśmiechem
-Jesteś niesamowita, wiesz? Taka pozytywna, uśmiechnięta.
Tym razem to ja się zarumieniłam
-Życie jest zbyt krótkie na smutki, po co marnować cenny czas.
Usiedliśmy przy stoliku i podeszła do nas kelnerka
-Co podać?- zapytała uprzejmie
-Ja zdaje się na Ciebie - powiedziałam do Luki
-Dwa razy latte i dwa croissanty. - zamówił chłopak -Może opowiesz mi coś o sobie?- zapytał.
-Mam starszego brata, straszny z niego palant, mieszkałam z nim i z tatą w Londynie, jednak tata postanowił, że się przeprowadzimy do Paryża.
-A mama?
-Moja mama popełniła samobójstwo, podobno na moich oczach, jednak ja tego nie pamiętam, miałam wtedy 4 latka.
-Ojej, przepraszam...- zmieszał się chłopak
-Nie masz za co- uśmiechnęłam się do chłopaka- Na prawdę tego nie pamiętam.
-Tesknisz za nią?- zapytał z powagą
-Szczerze? Nie odczuwam jej braku.
-Wiesz wybacz, że pytam, ale np ja wychowuje się bez ojca i zastanawiałem się, czy to, że mi go nie brakuje to coś dziwnego - uśmiechnął się uroczo.
-Cóż, uważam, że jesteś tak normalny jak ja - zaśmiałam się
Kelnerka przyniosła nasze zamówienie. Na szczęście croissant nie ma aż tylu kalorii, najwyżej zjem mniej obiadu. Ojciec by mi głowę urwał jakbym przytula chociaż kilogram. Był surowy w każdym calu.
Gdy zjedliśmy i wypiliśmy zaczęliśmy się zbierać, chłopak zapłacił za nas i wyszliśmy.
-Następnym razem ja stawiam - powiedziałam a chłopak spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem.
-To znaczy, że będzie następny raz?- zapytał
-Jasne - jego urok mnie rozbrajał, był tak szczery i uśmiechnięty.
Mimo, że moje uczucia co do Gabriela się nie zmieniły, miałam ochotę poflirtować z Luką. Czy to coś złego?
-Miło się spędza z Tobą czas ale obiecałam Gabrielowi, ze wrócę przed 12.- skłamałam ale musiałam iść jeszcze pobiegać przed obiadem
-Jasne, rozumiem, z Agrestem się nie zadziera - powiedział chłopak- Ale mogę Cię odpowadzic?
-Jasne - powiedziałam i ruszyliśmy
Gdy doszliśmy do domu chłopak złapał mnie za rękę.
-Dziękuje, za miło spędzony czas - powiedział patrząc mi prosto w oczy
-Ja również dziękuje - powiedziałam i pocałowałam chłopaka w policzek na pożegnanie.- Do zobaczenia - powiedziałam i weszłam na posesje.
Szybko się przebrałam i ruszyłam pobiegać. Po godzinie wróciłam, wziełam prysznic i ubrałam się do obiadu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro