Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28 Kolejne komplikacje

Gabriel

Gdy Bella z Luką wyszli nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Bałem się, że ją strace na zawsze, jednak jeżeli miałbym wybierać miedzy naszym związkiem i jej śmiercią a życiem bez niej ale żeby żyła, wybrałbym tą drugą opcje. Kochałem ją, ale nie przeżyłbym kolejnej śmierci ukochanej.

Gdy usłyszałem trzask drzwi wejściowych natychmiast wyszedłem do holu. Spojrzałem na roztrzęsioną dziewczynę.
- Co się stało?- zapytałem obejmując ją, rozpłakała się a ja spojrzałem na Luke
-Okazało się, że jej tata wcale nie pomagał jej mamie i z Belli też chce zrobić wariatkę. Zrobiliśmy zdjęcia wszystkich dokumentów, Bella ma je w telefonie.
-Dziękuje Ci Luka - powiedziałem do chłopaka
-Nie ma za co Panie Agreste, Bella może zawsze liczyć na moją pomoc, od tego są przyjaciele. - powiedział z uśmiechem- Ja już pójdę, do widzenia.
-Do widzenia - powiedziałem i chłopak wyszedł

-Skarbie - szepnąłem do dziewczyny która była ciągle wtulona we mnie - Nie pozwole Cię skrzywdzić.
-Wiesz, że mama napisała do Ciebie list?
-List? Do mnie? Nic nie wiedziałem

Dziewczyna wyciągnęła telefon i znalazła zdjęcie 

Gabrielu, wiem, że nigdy nie odwzajemnisz mojego uczucia do Ciebie jednak chciałam Ci podziękować ponieważ Ty okazałeś mi więcej wsparcia i pomocy niż Lucas, on by mnie tylko faszerował lekami a to nie pomaga. Nie mam już siły dłużej walczyć, dlatego proszę Cię żebyś zajął się Bellą , wiem, że Lucas nie będzie dla niej dobrym ojcem. Wiem, że Ty lepiej się nią zajmiesz.

Byłem zaskoczony, to znaczy, że Eliza zabiła się z winy Lucasa, lub co gorsze on ją mógł zabić i upozorować samobójstwo, w końcu tyle lat się leczyła u psychiatrów.

Cholera jasna!
-Nie pozwole mu się do Ciebie zbliżyć, nie skrzywdzi Cię.
-Gabriel jak on tak mógł? Jak on dalej może żyć bez żadnych wyrzutów sumienia?
-Jak ja mogłem być taki ślepy? Skurwiel był taki wiarygodny, taki zrozpaczony...
-Myślisz, że on ją zabił?
-Nie wiem, musimy przejrzeć wszystkie zdjęcia które zrobiliście, najlepiej wszystko wydrukujemy, będzie lepiej to przeglądać.
-Dziękuje - powiedziała mi w oczy
-Nie masz za co - cmoknąłem ja w czoło -Będę z Tobą zawsze , nie zapominaj o tym, a teraz daj ten telefon, wydrukuje te zdjęcia.

Dziewczyna podała mi telefon a ja poszedłem do gabinetu i podłączyłem go do drukarki. Wykrukowałem wszystkie zdjęcia s jak najlepszej jakości , sporo tego wyszło. Bella weszła do gabinetu
-I jak?- zapytała
-Sporo tego - powiedziałem
-Chcesz kawy?- spojrzała na mnie - Pójdę zrobić
-Nie, wole coś mocniejszego - powiedziałem i nalałem sobie whisky.
Dziewczyna wywróciła oczami i usiadła przy biurku, podałem jej połowę kartek i zaczęliśmy je przeglądać.

Było tam wiele opinii lekarskich, same prywatne kliniki, prywatni lekarze, nic dziwnego, w końcu tak łatwiej dać lekarzowi w łapę żeby napisał co Lucas chciał.
Było też sporo listów które pisała Eliza.
Źle się czułem czytając te listy, było w nich sporo o mnie i o miłości Elizy do mnie. Dużo pisała także o Lucasie jako mężu, zgrywał idealnego męża i ojca przy ludziach, a w dołu krytykował, poniżał i obrażał.

Kurwa, mogłem wczesniej się domyślić, zauważyłem przecież jak się zachowywał względem Belli, niby troskliwy ale ciągle ją krytykował, gdy była młodszą często powtarzał, że musi być idealna, bo  inaczej nie da rady sobie w życiu.

W większości listów Eliza opisywała "leczenie" , zachowanie Lucasa, ich wspólne życie. Jednak jeden list zwrócił moją uwagę, był napisany dzień przed śmiercią kobiety.

Gabrielu, mam nadzieje, że dostaniesz ten list  zanim zginę. Nie chce umierać, chce walczyć dla mojej cudownej córeczki. Bella jest idealna, śliczna, urocza, oraz jest bardzo mądra jak na 3 letnie dziecko. Codziennie mi powtarza jak bardzo mnie kocha. To właśnie dla niej, nie dla Lucasa i Adama chce walczyć. Jednak boję się, Lucasa. Rozmawia z podejrzanymi lekarzami, nie wierzy mi, że czuje się lepiej i ciągle faszeruje lekami. Boje się, Gabriel, boje się śmierci. Wiem, że Ty zawsze każdemu pomożesz a ja nie mam się do kogo zwrócić..

W tym momencie list się kończył, jednak domyśliłem się, że ktoś kobiecie przerwał pisanie wiadomości do mnie.
-Boże - szepnąłem i poczułem łzy w oczach. Nie byłem zbyt wylewny jednak ten list mnie bardzo poruszył.
-Znalazłeś coś?- zapytała dziewczyna
-Tak - podałem jej list

Dziewczyna czytała list z kamienna twarzą jednak gdy na mnie spojrzał łzy spływały jej po policzkach.
-Gabriel...on ją zabił
-Na to wychodzi...cholera ja mogłem jej pomóc
-Skąd mogłeś wiedzieć? Ojciec potrafił grać...- dziewczyna podeszła do mnie i się przytuliła - Ona chciała żyć dla mnie- szepnęła mi do ucha

Chciałem jej coś powiedzieć, pocieszyć ale nie mogłem znaleźć żadnych odpowiednich słów wiec postanowiłem dać się jej wypłakać.
Było jej ciężko, dowiedziała się, że jej matka chciała walczyć właśnie dla niej z depresją, oraz, że jej ojciec prawdopodobnie odebrał życie jej matce.
-Gabriel...-zaczęła -Myślisz, że pójść z tym na policje?
-Oczywiście, nawet sam tam pójdę. Mamy wystarczające dowody, lewe opinie lekarskie, spokojnie. Pomoge Ci we wszystkim.
-Dziękuje - dziewczyna ponownie się wtuliła

Trzymałem ją w objęciach, była taka krucha, delikatna, bezbronna. Chciałem ją ochronić przed całym złem tego świata, żeby nikt nigdy jej nie zranił.

Nagle ciało dziewczyny stało się bezwładne. Położyłem ją delikatnie na ziemi i sprawdziłem puls i oddech. Puls był ledwo wyczuwalny ale nie oddychała. Wybrałem numer alarmowy i włączyłem głośnik, oraz rozpocząłem reanimacje.
-112 słucham - odezwał się głos w telefonie.
-Gabriel Agreste, moja narzeczona straciła przytomność i nie oddycha, rozpocząłem reanimacje - mówiłem nie przestając reanimować ukochanej
-Już wysyłam karetkę, czy choruje na coś?
-Tak, w przyszłym tygodniu ma mieć operacje serca - ciężko było mi się skupić na odpowiedziach nie przerywając czynności ratunkowych.
-Kartetka powinna dojeżdżać do Pana
-Tak, słyszę syreny- powiedziałem i kobieta się rozłączyła

Po chwili mężczyźni wbiegli do gabinetu. Jeden z mężczyzn sprawdził puls i oddech dziewczyny.
-Jest puls, oddech też wraca do normy. - spojrzał na mnie - Uratował ją Pan. Zabieramy ją do szpitala. Czy dziewczyna na coś choruje? Jest pełnoletnia? - przyglądał się mi- Pan jest ojcem?
-Nie, jestem jej narzeczonym - odpowiedziałem gdy drugi z mężczyzn położył Belle na noszach.- Nazywa się Isabell Lewis, ma 18 lat od wczoraj. Choruje na wrodzoną wadę serca, ma mieć operacje w przyszłym tygodniu w klinice.
-Rozumiem, zabieramy ją niestety Pan nie może jechać z nami, musi Pan dojechać we własnym zakresie.
-Oczywiście.

Mężczyźni wyjechali z nieprzytomną dziewczyną, na schodach minęli się z Adrienem i Marinette.
-Tato, co się stało?
-Bella, straciła przytomność, nie oddychała - poczułem zawroty głowy i usiadłem na schodach
-Tato! - chłopak natychmiast do mnie podbiegł - Co Ci jest?
-Nic synu, to tylko nerwy, zaraz mi minie. Muszę jechać do szpitala - powiedziałem patrząc na odjeżdzająca karetkę
-W takim stanie na pewno nie pojedziesz.
-Ale...
-Nie ma ale tato, Bella jest pod dobrą opieką, ja zamówie taksówkę i pojedziemy razem.
-Zgadzam się z Adrienem -odezwała się Marinette

Nie miałem wyboru, zgodziłem się z młodymi.


Tak jak obiecałam jest kolejny rozdział dzisiaj ❤

Jak wrażenia? 🙈

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro