Rozdział 22. Propozycja Lucasa
5 dni później
Bella
W końcu, jutro moje urodziny. Będę pełnoletnia i ojciec będzie mógł mi naskoczyć.
Nie mówiłam Gabrielowi o wczorajszej propozycji ojca.
Jeżeli zerwe z Gabrielem będę miała nieograniczony dostęp do Jego pieniędzy, nie będę musiała pracować, kupi mi mieszkanie i co będę chciała.
Jeżeli nie, zostanę z niczym, żadnych pieniędzy, żadnego kontaktu, żadnej pomocy.
Czy się wahałam? Tak, ale nie dlatego, że nie byłam pewna moich uczuć do Gabriela, kocham go, jednak nie wiadomo, co będzie , jeżeli uczucie Gabriela wygaśnie? Jeżeli się mną znudzi? Zostanę bez niczego.
Cóż, trudno. Może nawet nie do żyje dziewiętnasty urodzin więc zaryzykuje.
Zeszłam na dół i zrobiłam sobie kawy. Podobno nie powinnam jej teraz pić, ale nie mogę sobie odmówić. Usiadłam do stołu i miałam zamiar napić się kawy gdy do kuchni wszedł Gabriel i zabrał mi kawę
-Nie wolno Ci - powiedział z uśmiechem a ja wywróciłam oczami.
-Nie wolno mi być z Tobą - powiedziałam z uśmiechem na co mężczyzna wywrócił oczami i oboje się zaśmialiśmy
-Już niedługo - uśmiechnął się i mnie pocałował
Powiedzieć mu o rozmowie z ojcem?
Lepiej nie...pomyśli, że będę chciała być na jego utrzymaniu...
Poszukam może jakiejś pracy? Łatwo nie będzie, ledwo skończyłam szkołe, ale coś wymyśle.
-Wiesz już co chcesz ode mnie dostać na urodziny?- wyrwał mnie z zamyśleń Gabriel
-Tylko i wyłącznie Ciebie - uśmiechnęłam się uwodzicielsko.
-Da się załatwić - mężczyzna odwzajemnił uśmiech a ja poczułam, że robi mi się gorąco.
Pocałował mnie namiętnie a moje serce przyspieszyło.
-Przygotuje dla Ciebie coś specjalnego - powiedział obejmując mnie
-Nie mogę się doczekać - uśmiechnęłam się głaszcząc go po policzku.
-Czyli podjełaś dezycje?- usłyszałam glos ojca
-Jaka decyzje?- Gabriel spojrzał na tate, później na mnie - Bella?
-Nieważne Gabriel, na prawdę...- powiedziałam nieśmiało.
Tak bardzo nie chciałam, żeby Agreste się o tym dowiedział.
-Postawiłem Belli ultimatum, albo zerwie z Tobą i wtedy cały mój majątek będzie do jej dyspozycji, albo zostanie z Tobą ale dostawie ja bez grosza i bez pomocy.- ojciec uśmiechnął się do Gabriela
-Słucham?! Jesteś Ty normalny Lucas? Coś takiego proponować Twojemu dziecku?- Gabriel się wściekł, widziałam to po jego twarzy.
-Mogła Cię zostawić, wtedy nigdy by jej niczego nie zabrakło. - Wtedy spojrzał na mnie - To Twoja ostateczna decyzja?
Poczułam łzy napływające mi do oczu. Byłam na niego wściekła, że każe mi wybierać między nim a Gabrielem.
-Tak tato, to moja ostateczna decyzja - powiedziałam twardo -Jednak gdy stad teraz wyjdziesz nie chce Cię więcej widzieć, rozumiesz? Ani Ciebie ani Adama!
-Bella - zaczął Gabriel - Nie możesz się denerwować...
-A to niby czemu?- zapytał ojciec
-Nie Twoja sprawa! - krzyknęłam
-Jesteś moją córka
-Aha, teraz to jestem Twoja córką, tak? Nagle się kurwa obudziłeś? Ale zostawić mnie bez środków do życia możesz?
-Niech Cię Twój książę utrzymuje - powiedział i chciał wyjść
Gabriel spojrzał na mnie a ja na niego. Wiedziałam że go nie powstrzymam.
-Bella będzie miała operacje- powiedział do ojca, a on się zatrzymał.
-Slucham ?! Jaką operacje?
-A taką kretynie, że gdy się urodziła miała wadę serca, Ty tego nie kontrolowałeś i musi być operowana. - Powiedział Gabriel trzymając mnie za rękę. Chciał w ten sposób dodać mi otuchy.
-Bella..- zaczął ojciec
-To nie niczego nie zmienia. Nie chcę Cię więcej widzieć!- krzyknęłam -Skoro nie potrafisz zaakceptować mojego związku z Gabrielem to trudno, żegnam.
-Ale...
-Wyjdz stad albo zawołam ochronę.- powiedział Gabriel
Mężczyzna spojrzał na mnie i na Gabriela i wyszedł.
Ukochany mnie przytulił.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?- zapytał patrząc mi w oczy
-Bo nie chciałam, żebyś pomyślał, że będę Twoją utrzynanką...
-Bella...
-Ja znajdę pracę - przerwałam mu - Obiecuje, nie będziesz mnie musiał utrzymywać...
-Posłuchaj - uśmiechnął się -Jeżeli będziesz chciała pracować, nie widzę problemu, ale po pierwsze najpierw musisz być zupełnie zdrowa. A po drugie chce żebyś robiła coś co Ci się podoba, a nie żebyś zmuszała się do pracy tylko po to żeby zarobić marne pieniądze.
-Ale...
-Nie ma żadnego ale Bella. Nie chce się przechwalać, ale mój majątek jest większy niż Lucasa, możesz być spokojna, niczego nie zabraknie ani Tobie, ani Adrienowi.
Patrzyłam na niego a łzy spływały mi po policzkach. Myślałam, że będzie zły, że będzie miał pretensje...nie zasługuje na kogoś tak cudownego jak on.
Nagle zakręciło mi się w głowie.
-Wszystko okey?- zapytał zmartwiony Gabriel
-Wiesz co, chyba się położe, strasznie słaba jestem
Mężczyzna bez słowa z uśmiechem zaprowadził mnie do pokoju. Położyłam się do łóżka i momentalnie zasnełam
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro