Rozdział 20. Pokaz, bankiet i obietnica.
Gabriel
Ostatni raz sprawdziłem, czy na jutrzejszy pokaz wszystko jest idealnie. Perfekcjonizm to dar ale i przekleństwo. Gdy poraz dziesiąty sprawdziłem czy wszystko gra, wyszedłem z gabinetu. Byłem wykończony, Nathalie była dzisiaj nie do wytrzymania, cały czas komentowała mój związek z Bellą.
Poszedłem do kuchni i zrobiłem sobie kawy. Chciałem iść do Belli, jednak najpierw musiałem ukryć oznaki zmęczenia. Nie chciałem jej jeszcze dokładać.
Wypiłem kawę, szybko się ogarnąłem i poszedłem do sypialni dziewczyny.
Zapukałem delikatnie do drzwi.
-Proszę!- powiedziała dziewczyna i wszedłem
-Hej moja kochana, jak się czujesz?- zapytalem zamykając drzwi.
-Już lepiej, rozmowa z Adrienem mi trochę pomogła.
-Cieszę się - położyłem się obok niej - Jestem już cały Twój - uśmiechnąłem się
-Cały?- zapytała zmysłowym tonem
Zaśmiałem się i wywróciłem oczami
-No prawie cały - powiedziałem
-Eee - udawała obrażoną- tak się nie bawie.
-Urocza jesteś jak się złościsz - pocałowałem ją
Całowała mnie inaczej, bardziej delikatnie, zmysłowo. Na moment straciłem panowanie nad sobą, dałem się ponieść.
-Bella- szepnąłem zachrypniętym głosem
-Proszę Cię Gabriel - powiedziała zmysłowym tonem- Ja tego chcę..
-Ja też, ale nie możemy, wytrzymasz jeszcze tydzień - powiedziałem
-A jak podczas operacji umrę?- zapytała z powagą
-Skarbie nie umrzesz, nie pozwole na to
-Ale...
-Bella nie ma żadnego ale rozumiesz? Nie strace Cie - pocałowałem ją
Wtuliła się we mnie i po chwili spała. Postanowiłem zostać z nią na noc, jutro rano wstawać , pokaz był na 10 więc spokojnie zdąże.
Momentalnie zasnąłem wtulony w dziewczynę.
Rano obudziłem się o 6. Delikatnie wstalem, żeby nie obudzić dziewczyny i zszedlem na dół. Zrobiłem kawę
-Hej tato- usłyszałem glos Adriena
-Hej, juz nie śpisz?
-A jakoś nie umiem. O której jedziemy?
-8.30 musimy wyjechać.
-Okey, ide się ogarnąć. - powiedział i wyszedł
Za chwile zeszła Bella
-Juz nie śpisz?- zapytałem obejmując ją.
-Bez Ciebie to nie to samo - uśmiechnęla się uroczo, uwielbiałem ten uśmiech.
-Jedziesz z nami?
-No pewnie, nie odpuszcze sobie debiutu Marinette
Zebraliśmy się i punktualnie o 8:30 wyjechaliśmy. Na miejscu zaprowadziłem Belle na jej miejsce i ruszyłem za kulisy.
Na pokazie wszystko szło idealnie. Marinette mimo jej obaw poradziła sobie świetnie, razem z Adrienem wyglądali na prawdę uroczo. Gdy oboje doszli do końca wybiegu chłopak pocałował dziewczynę. Wszyscy zaczęli bić brawo a ja się uśmiechnąłem. Wyszedłem do nich i ich objąłem. Uśmiechnęliśmy się do paru zdjęć i zeszliśmy ze sceny.
Po pokazie odbywa się bankiet, nie miałem kompletnie na niego ochoty, wolałem zaszyć się z Bella i z nią spędzać czas.
Tutaj niestety nie mogłem sobie pozwolić nawet na drobny gest wobec Belli, bo paparazzi od razu wszystko zobaczą.
Swoją drogą nienawidziłem tych hien.
-Panie Agreste, udzieli Pan krótkiego wywiadu?- usłyszałem. O wilku mowa..
-Nie udzielam wywiadów, ile razy mam Wam powtarzać?- westchnąłem
-Czy to prawda, że od dawna wiedział Pan o śmierci żony?- ich standardową zagrywka,Ty ich zbywasz oni zadają pytania..
-Powiedziałem coś..
-Ma Pan kogoś?- zapytał mężczyzna
-Nie Wasza sprawa a teraz żegnam.
-To znaczy , że tak?- udałem, że nie słyszałem pytania i odszedłem
Podszedłem do Nathalie
-Jade do domu- powiedziałem
-Dlaczego?
-Znasz mnie, nienawidzę tych bankietów, jux jedna hiena się do mnie przyczepiła. Ty to lubisz - uśmiechnąłem sie do kobiety
-Nie podlizuj się, okey? - powiedziała oschłym tonem ale się uśmiechnęła- Idź, idz, Bella się ucieszy, że macie czas dla siebie - szepnęła
-Czy to znaczy, że miedzy nami jest okey?- spojrzałem na nią z uśmiechem
-Nie pochlebiaj sobie - wywróciła oczami z uśmiechem
Wróciliśmy z Bellą do domu.
Gdy tylko weszliśmy dziewczyna od razu wtulila się do mnie
-Tak bardzo bym chciała móc pocałować Cię bez skrępowania, gdziekolwiek byśmy nie byli. - powiedziała patrząc mi w oczy
-Też bym tego chciał ale...
-Wiem, dopóki jestem nieletnia, musi zostać tak jak jest - uśmiechnęła się delikatnie - Nie chce żebyś miał przeze mnie problemy. Momentami mam wrażenie, że ja sama jestem jednym wielkim problemem...
-Skarbie, nie mów tak..
-Nie mogę się doczekać urodzin, wtedy będę pełnoletnia..
-Obiecuje, że wtedy nie będziemy musieli się ukrywać - pocałowałem ją
-Ale..co z Twoją karierą? Wiesz, że mogłbyś mieć przez to problemy?
-Wiesz że mam to gdzieś? Pieniądze to nie wszystko, a po drugie uwierz, mam taki majątek, że ani ja, ani Adrien ani jego dzieci nie musiałyby pracować - uśmiechnąłem się
Dziewczyna spojrzala mi w oczy a po jej policzkach spływały łzy
-Gabriel..jeżeli umrę.. - zaczeła
-Nie będę tego słuchać, nie umrzesz rozumiesz? Ja takiej opcji nie biorę pod uwagę. - mówiłem nie przestając patrzeć jej w oczy- Kocham Cię, rozumiesz? I nie strace Cię teraz,nie ma mowy - uśmiechnąłem się a dziewczyna odwzajemnila uśmiech
-Obiecasz że nie umrę?
Jakbym mógł coś takiego obiecać? Jak?
Ale nie powiem jej, że nie...
-Oczywiście - powiedziałem i ją pocałowałem
-Wiesz, chyba się położe, strasznie słabo się czuje.
-Dobrze, ja zaraz do Ciebie przyjdę - powiedziałem i dziewczyna poszła do siebie
Usiadłem na kanapie i wykonałem parę telefonów. Musiałem się upewnić, że najlepsi specjaliści się zajmą Bellą.
Później Nathalie wróciła z Adrienem i Marinette , młodzi poszli do pokoju Adriena a kobieta usiadła obok mnie.
-Wiesz co będzie gdy inni się dowiedzą?- spojrzala na mnie - To bedzie koniec Twojej kariery...ludzie Cię zniszczą.
-Jeżeli boisz się o zarobki, możesz się zwolnić teraz, napisze Ci świetne referencję.
-Gabriel to nie o to chodzi...
-Posłuchaj, pierwszy raz od trzech lat jestem w końcu szczęśliwy , rozumiesz?
-A Adrien..?
-A Adrien akceptuje ten związek, chyba jako jeden z nielicznych i muszę Cię zmartwic bo tylko Jego opinia mnie interesuje.
-Rozumiem - kobieta wstała - Tylko żebyś tego później nie żałował. - powiedziała i wyszła
Poszedłem do swojego gabinetu i usiadłem przy komputerze.
Nie wiem ile tak siedziałem ale z rozmyślań wyrwał mnie dopiero glos Adriena
-Hej tato, możemy porozmawiać?- zapytał
-Jasne synu, słucham Cię.
-Martwisz się o Belle, prawda?
-Tak, trochę tak, ale nie martw się, zrobię wszystko żeby ją wyleczyć
-Wiem tato - chłopak mnie objął- Muszę Ci coś powiedzieć ..- zaczął nieśmiało
-Slucham
-Bo...ja i Marinette...my...
Oczywiście, od razu się domyśliłem o co mu co mu chodzi, jednak dalem mu dokończyć.
-My się kochaliśmy- powiedział w końcu
Kochali się, każdy inny nastolatek powiedziałby ze przeleciał dziewczynę, albo się z nią bzykał. A on mówi że się kochali.
-Jeżeli czułeś, że to ta jedyna..- powiedziałem z uśmiechem- To nie pozostaje mi nic innego jak się cieszyć. Mam nadzieje, że się chociaż zabezpieczyliście?
-Tak oczywiście. Marinette ona jest...wyjątkowa
-Wiem co czujesz synu - uśmiechnąłem się do syna
Rozmawialiśmy jeszcze długo. Cieszyłem się, że udało się nam z Emily wychować go na tak wspaniałego człowieka.
Dzisiaj trochę dłuższy rozdział 🙈
Jutro coś specjalnego dla fanów Adrianette❤
Mam nadzieje że się spodoba ❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro