Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2. Czas zacząć żyć normanie?

Gabriel

Ta dziewczyna miała coś w sobie, te spojrzenie gdy dowiedziała się, że będzie tu mieszkała. Albo może mi się wydawało?
Może już wariuje?

-Jak Ty to robisz? Ty coś powiesz i Adrien się słucha, gadza się, nawet nie protestuje.- zapytał Lucas gdy Bella i Adrien pojechali z Nathalie.
-Szczerze sam nie wiem. Zawsze byłem surowy względem Adriena.
-Ja zacząłem być surowy chyba zbyt późno - westchnal Lucas- Problemów z Bella nigdy nie miałem, ale Adam... Bella o wszystkim nie wie, ale on ma problem z alkoholem, narkotykami. Zupełnie nie wiem jak mu pomóc.
-Niestety na tym się nie znam, jednak mogę polecić kogoś kto może pomóc.
-Dzięki Gabriel, nikt mnie nie zrozumie tak jak Ty - mężczyzna się uśmiechnął


Nalałem nam jeszcze po drinku.
-Adrien nie ma żadnej dziewczyny, że chcesz żeby był z Bella?- zapytał Lucas
-Kręci się wokół niego dużo dziewczyn, jednak on żadną nie jest zainteresowany.
-A Ty? - przyjaciel spojrzał na mnie
-Co ja?
-Nie myślałeś żeby...no wiesz ułożyć sobie życie na nowo?
-Wiesz...w głębi duszy mam nadzieje, że Emily...- przerwałem
-Serio liczysz, że ona wroci Gabriel? Może to czas ułożyć sobie życie na nowo?
-Nie wiem Lucas, nie wiem czy dałbym rade..
-Ale nie przytłacza Cię ta samotność? Tak, masz syna jednak z synem o wszystkim nie porozmawiasz, w nocy się do niego nie przytulisz. Nie brakuje Ci tego?

Brakuje, cholernie brakuje. A dzisiaj przez ułamek sekundy pomyślałem że mógłbym przytulić się do Belli.
Cholera co się ze mną dzieje.

-Gabriel? Jesteś tu jeszcze?- zapytał Lucas
-Tak, przepraszam, zamyśliłem się.
-Może jednak jest jakąś przyszła Pani Agreste?
-Nie skąd - zaśmiałem się sztucznie.
-Pamiętaj, mi możesz powiedzieć wszystko - powiedział

Jasne, juz się pale do tego.
-Pamiętam - uśmiechnąłem się u Wziąłem łyk drinka - A co z Tobą? Spedzasz wieczory samotnie?
-Wieczory nie, ale noce tak. Mam kogoś od jakiegoś czasu ale wiesz...nie wiem jak dzieciaki zareagują. Wiec nie przyprowadzam jej do domu.
-Ja uważam, że oni to zaakceptują. To już prawie dorośli , inteligentni ludzie, myślę że zrozumieją.
-Nie wiem...- weschnął Lucas - Bella jest..wrażliwa jak jej matka..tak cholernie mi ją przypomina. Mimo że jestem na nią wściekły że zrobiła co zrobiła to...
-Tesknisz za nią - dokończyłem za niego
-Dokładnie - weschnął mężczyzna- I żadna inna kobieta jej nigdy nie zastąpi.

Przez chwile piliśmy w milczeniu. Rozumiałem go, sam sobie nie wyobrażam zastąpić Emily, tylko różnica miedzy nami jest taka, że moja żona teoretycznie żyła..była na granicy życia i śmierci ale jednak żyła.

Punkt 22 przyjechała Nathalie z Bella i Adrienem.
-Cóż za punktualność - powiedział Lucas
-Nie toleruje nawet minuty spóźnienia, Adrien to wie.

Wtedy do salonu wszedł Adrien a za nim Bella. Dziewczyna promieniała, uśmiechała się od ucha do ucha. Gdy spojrzala na mnie zarumieniła się uroczo i uśmiechneła jeszcze szerzej, w jej oczach było widać szczęście.
-Jak było? - zapytałem
-Super, Adrien ma świetnych przyjaciół, poznałam dzisiaj dużo osób. - powiedziała dziewczyna
-Wszyscy polubili Belle -mój syn również się uśmiechnął
-Cieszę się, Bello, Adrien pokaże Ci Twój pokój, pewnie jesteś zmęczona i chcesz odpocząć.
-Tak, dziękuje bardzo Panie Agreste. - powiedziała z uśmiechem który mógłby roztopić lód -Do zobaczenia jutro.
-Twoje rzeczy przywiozła gosposia - powiedział Lucas
-Dziękuje tato, dobranoc - powiedziała dziewczyna i ruszyła do góry
-Dobranoc tato, dobranoc Panie Lewis - powiedział Adrien i poszedł za Bellą.


-Cóż będę się zbierał - powiedział Lucas - Jeszcze raz dziękuje Ci za pomoc.
-Nie ma za co, zrobiłbyś dla mnie to samo- powiedziałem.

Mężczyzna wyszedł a ja poszedłem do gabinetu. Miałem na jutro jeszcze parę papierów do podpisania.

Po 1 ruszyłem do łóżka. Przechodząc obok sypialni Isabell zobaczyłem uchylone drzwi i zapalone światło. Delikatnie zapukałem
-Proszę - powiedziała dziewczyna i wszedłem do jej sypialni.
Bella siedziała na łóżku w koszuli nocnej. Starałem się nie patrzeć na jej wdzięki.
-Dlaczego nie śpisz? - zapytałem - Coś nie tak?
-Nie, po prostu nie mogę zasnąć. - powiedziała i lekko się uśmiechneła, jednak to nie był jej prawdziwy uśmiech
-Chcesz o czymś porozmawiać?- zapytałem
-Nie, dziękuje Gab...znaczy Panie Agreste. Cieszę się, ze mogę tutaj zamieszkać, będę miała chociaż trochę kontaktu z rówieśnikami.
-Tak, teraz wiem jakie to dla Was ważne, ale wczesniej byłem jak Twój ojciec. Nie martw się, Twój tata zmieni zdanie.

Dziewczyna spojrzała mi w oczy a ja znowu poczułem ciepło na sercu.
-Dziękuje - szepneła a ja poczułem, że muszę wyjść inaczej zrobię coś czego będę żałował
-Nie ma za co - powiedziałem wstając - Dobrej nocy
-Dobranoc - odpowiedziała dziewczyna - Do rana - uśmiechneła się  a ja poczułem ze miękne.

Wyszedlem z jej sypialni i poszedłem do swojej. Wziąłem szybki prysznic na otrzeźwienie i położyłem się do łóżka.
Jednak zanim zasnąłem miałem jej piękny uśmiech przed oczami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro