Rozdział 18. "Czy ja zwariowałem?"
Rozdział 18
Gabriel
Byłem wściekły na Lucasa, zachował się jak kutas. Jednak nie dalem tego po sobie poznac.
-Zadowolony jesteś z siebie?- zapytałem gdy Bella pobiegła do siebie
-Chris, zaczekaj w samochodzie- powiedzial do Chłopaka - Chce jej tylko pomóc. - zaczął gdy Chris wyszedł
-Pomóc? W czym chcesz jej pomóc? Jest szczęśliwa ze mną, a Ty tego nie potrafisz zrozumieć.
-Tak, teraz jest szczęśliwa, ale co będzie za 10-15 lat, co? Za 20 lat? Ty będziesz już zbliżał się do 60siątki a ona będzie przed 30stką. Myślisz ze wtedy biedzie szczęśliwa? Będąc z jakimś dziadkiem?
-Co Ty możesz Widzieć? Znasz całą przyszłość?! Może ja umrę za 2-3 lata? Może ona nie do żyje 30stki? Skąd możesz wiedzieć?!- byłem wściekły na niego. Byłem bliski powiedzenia mu o Belli, o jej wadzie, ale obiecalem jej.-Wyjdź stąd
-Ona jest niepełnoletnia, pamiętasz o tym?
-Wyobraź sobie że pamiętam, tylko ja nie zachowuje się jak napalony dzieciak który musi przelecieć wszystko co się rusza. Bella za tydzień ma urodziny, będzie pełnoletnia i nic z tym nie zrobisz.
Mężczyzna spojrzał na mnie wściekłym wzrokiem i wyszedł.
Od razu poszedłem do Belli.
-Nie płacz..proszę - szepnąłem jej do ucha
-Przepraszam Cię za niego, jest beznadziejny..
-Cóż..myśli że Cię zranie, chce Cię chronić
-Ty mnie zranisz? To ten palant mnie ranił, wmawiał mi że jestem beznadziejna i nikt mnie nie zechce, że on się zlitowal ale się mną brzydzi - płakała dziewczyna
-Spokojnie, nie pozwole Cię nigdy więcej skrzywdzić - powiedziałem glaskając ją po głowie-Nie oddam Cię nikomu- cmoknąłem ją w czoło- połoz się, spróbuj zasnąć, okey?
Spojrzała na mnie
-Ale zostaniesz aż zasne?- zapytała
-Zostanę - powiedziałem i ją pocałowałem
Dziewczyna się wtuliła i zasnęła. Chwile leżałem z nią dopóki twardo nie zasnęła później poszedłem do siebie.
Wziąłem prysznic i miałem zamiar się położyć gdy zobaczyłem, że w drzwiach ktoś stoi. Ale to nie możliwe, przecież ona nie żyje...
-Witaj Gabrielu
-Emily? Przecież Ty. ..
-Tak, nie żyje, chce Ci tylko coś powiedzieć.
Stałem oniemiały, to był sen? Czy to działo się na prawdę?
-Cieszę się, że jesteście z Bella razem, nie było łatwo Was ze sobą połączyć - uśmiechnela się
-Czyli dobrze myślałem, to Twoja zasługa.
-Przyznam nie skromnie, że tak. Było na prawdę ciężko, oboje walczyliście z tym uczuciem, ale na szczęście się Wam udalo.
Podszedłem do niej, wyglądała jakby żyła, jakby na prawdę tu była. Ciągle nie mogłem uwierzyć
-Posłuchaj mnie kochany, będziecie mieli sporo trudności, zresztą już pewnie się domyślasz. Wiem, że Ty się łatwo nie poddajesz, jednak chcę żebyś mi obiecał, że mimo wszystko będziesz z tą dziewczyna.
-Ja...oczywiście, obiecuje. To co ludzie będą mówić, na prawdę mi wisi ale proszę powiedz mi, czy uda się ja wyleczyć?
-Na prawdę się o nią martwisz - uśmiechnęla się - Tego niestety nie wiem, nie mogę Ci powiedzieć. Dbaj o nią i Adriena.
-Wiesz, że będę - powiedziałem
-Wiem -uśmiechnęła się i chciała dotknąć mojego policzka. Poczułem chłód na twarzy i zamknałem oczy. Gdy je otworzyłem kobiety już nie było.
Położyłem się ale po tym co się stało długo nie mogłem zasnąć.
Wstałem ledwo żywy o 5. Jako że i tak już nie opłacało mi się zasypiac wstałem.
Ogarnąłem się i zszedłem na dół. Zrobiłem kawę i zająłem się papierami. Chciałem nadrobić wszystko, żeby móc jechać z Bella na badanie.
O 7.30 Bella przyszła do mojego gabinetu.
Była blada, bardzo blada.
-Hej - powiedziała słabo. Usiadła obok mnie a ja złapałem ja za rękę- Pojedziesz ze mną?
-Kochanie, nawet nie musiałaś pytać, to dla mnie oczywiste - uśmiechnąłem się i przytuliłem ją
Wtedy do gabinetu weszła Nathalie. Spojrzala na mnie i Belle i wyszła trzaskając drzwiami.
-Przepraszam Cię, zaczekaj w samochodzie, okey? Za pięć minut jedziemy
-Dobrze - powiedziała i wyszła.
Ja ruszyłem za Nathalie.
-Co Ty sobie wyobrażasz?!- krzyknęła od rszu- Dopiero pochowałeś Emily! I juz się bierzesz za następną? A może specjalnie ją chcialeś uśmiercić co? No kurwa odpowiedz!
Takiej jej jeszcze nigdy nie widziałem
-Posłuchaj, ja tego nie planowałem, rozumiem, że jesteś zła bo bardzo się zżyłaś z Emily ale ..-jak jej to wytłumaczyć żeby mnie nie uznała za debila- Ale Emily..była wczoraj u mnie..
-Co Ty pierdolisz?! Ona NIEZYJE! -krzyknęła
-Zdaje sobie z tego sprawę, możesz mnie uznać za wariata ale ja z nią wczoraj rozmawiałem...powiedziała mi, że to jej zasługa że Bella się we mnie zakochała a ja w niej ...Ona tego chciała.
-Większej głupoty nie słyszałam Agreste! - powiedziała i wyszła
Byłem juz zmęczony psychicznie , ciągłe pretensje...to nie moja wina, chce chociaż odrobiny szczęścia....
Nie zasługuje na nie?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro