Rozdział 17. Roznowa z Luką i glupi pomysł Lucasa
Rozdział 17
Bella
Wróciliśmy do domu, marzyłam o tym żeby się zamknąć w pokoju i rozplakać. Gabriel starał się mnie pocieszać, mówił, że znajdzie najlepszych lekarzy, ale to mój tata zawalił. Powinien kontrolować mój stan zdrowia, wiedział co mi dolegało!
Kurwaa
Dojechaliśmy do domu i chciałam wysiąść ale Agreste złapał mnie za rękę
-Teraz muszę wrócić do pracy, ale obiecuje, że wieczorem będę cały Twój - powiedział z uśmiechem
-Dobrze, dziękuje - na prawde byłam mu wdzięczna, on na prawdę się o mnie troszczył .
Wysiedliśmy z auta i mężczyzna wszedł do domu. Nagle zadzwoniła moja komórka.
-Hej - usłyszałam glos Luki - Masz ochotę się spotkać? Zapraszam wszystkich żeby uczcić sukces Kociej muzy.
Może to i jakiś pomysł , odstresuje się trochę.
-Adrien też idzie?- zapytałam
-Tak, podobno miał wychodzić wiec jak?
-Okey, będę - powiedziałam i się rozłączyłam
Weszlam do domu i wpadłam na Adriena
-Hej, poczekasz na mnie? Zabiore się z Tobą.
-Jasne, ide powiem tatowi że wychodzimy.
Szybko ruszylam na górę, przebralam się i zeszłam.
Adrien rozmawiał z Gabrielem
-Jesteś pewna że chcesz iść?- zapytał zmartwiony mężczyzna
-Tak, dobrze mi to zrobi - powiedziałam
-Dobrze, tylko nie wracajcie za późno - powiedział i pocałował mnie
Adrien z uśmiechem wywrócił oczami i poszliśmy.
-Co Ci jest?- zapytał - Wiem że byliście u lekarza
-A nic takiego, przemęczenie tylko
-Bella..może wyglądem ale głupi nie jestem. Widzę, że tata się martwi wiec to nie tylko przemęczenia.
-Mam coś nie tak z sercem, nie pytaj co bo nie rozumiem tego medycznego belkotu. A teraz idziemy?
-Zaraz, czekaj, ale co masz z sercem?
Nie odpowiedziałam, a chłopak nie naciskał.
-Ale będę Cię miał na oku - powiedział
Na barce Adrien poszedł przywitać się z Marinette a ja poczułam jak ktoś mnie ciągnie za rękę.
Tak, to był Luka
-Hej, jak się czujesz?- zapytał gdy byliśmy zdala od ludzi. To chyba był jego pokój.
-Dobrze
-To oficjalna wersja, a tak serio?
-Na prawdę czuje się dobrze.
-Dlaczego zemdlałaś?- patrzył mi w oczy
-Miałam...brakowało mi jakiś witamin czy coś, będę brała tabletki i będzie super- tak, okłamałam go, ale po co ma znać szczegóły?
-Na pewno? Byłaś u lekarza?
-Tak, Gabriel załatwił mi wizytę w prywatnej klinice, wszystko jest pod kontrola, nie musisz się martwić.
-Dobrze - uśmiechnął się szeroko - To chciałem usłyszeć.
Rozejrzałam się po pokoju.
-To Twój pokój?- zapytałam
-Tak, ciasny ale własny - zaśmial się
-Na swoj sposób uroczy - uśmiechnęłam się- zawsze chciałeś grac?
-Cóż wychowałem się w muzycznej rodzinie, mam to we krwi. - złapał mnie za rękę - pięknie wygladasz
-Posłuchaj Luka - powiedziałam - Powiem to ostatni raz. Nie interesujesz mnie jako facet, jestem w kimś zakochana, rozumiesz?
-Ale..
-Nie, i im prędzej to zrozumiesz tym lepiej dla Ciebie. - powiedziałam- Chyba jednak wrócę do domu, to był zły pomysł żebym tu przyszła.
Wyszłam z pokoju chłopaka.
-Proszę, obiecuje że nie będę ale zostan- powiedział doganiajac mnie
-Co się dzieje?- Adrien do nas podszedł i zmierzył Luke wzrokiem
-Nic, spokojnie Adrien. Tylko rozmawiamy - uspokoiłam chłopaka-Ale będę wracała do domu, nie czuje się najlepiej - Nawet nie skłamałam, na prawdę źle się czułam.
-Odprowadze Cię- powiedział Luka
-Nie, dzięki, dam sobie radę sama...
-Ja i Adrien Cię odprowadzimy - odezwala się Marinette
-Świetny pomysł - zgodził się Adrien
-Niech Wam będzie - wywrociłam oczami- Na razie Luka - pozegnałam się i wyszliśmy
-Na prawdę się źle czułaś?- zapytał Adrien
-Tak, chyba miałeś rację ,że to nie był dobry pomysł żeby tu przychodzić.
-Czego chciał Luka?- spytała dziewczyna
-Ach - weschnęłam- Liczył że będziemy razem, ale sprowadziłam go na ziemie.
-To dobrze, Adrien mi mówił o Tobie i Gabrielu, bardzo się cieszę
-Ja też- uśmiechnęłam się - Nawet nie wiecie jak bardzo.
Po chwili byliśmy juz pod domem.
-Dobra, zmykajcie już, tam już dojde sama
-Jesteś pewna?- zapytał zaniepokojony Adrien - Martwie się
-Jest okey, zmykajcie - powiedziałam i weszłam do domu.
Na korytarzu wpadlam na Gabriela
-Co się stało?- zapytał zmarwiony
-Nic, po prostu słabo się czułam i wróciłam
Nagle otworzyły się drzwi, wchodził Mój tata i...
O nie..
Tylko nie on...
Tylko nie..
-Chris, tato co on tu robi?- zapytałam ze złością
-Całkiem przypadkiem wpadliśmy na siebie, dasz wiarę? I Chris wspomniał, że za Tobą tęskni...
Nie mogłam w to uwierzyć, że sprowadził mojego toksycznego byłego.
Dla niego zawsze byłam nie idealną, zawsze mnie poniżał, wmawiał że nikt mnie nie pokocha bo jestem beznadziejna.
-Tato, zabierz go i wynoście się stąd!
-Ale..
-Wynoś się stad!- krzyknęłam i pobieglam do siebie
Byłam wściekła, nie mogłam uwierzyć ze tata zrobił cos tak bardzo okropnego.
Jebany hipokryta !
On może mieć młodszą dziewczynę? A ja nie mogę być z Gabrielem?
Rozpłakałam się. Na prawdę miałam nadzieje, że będzie się wszystko układać.
Wtedy do pokoju wszedł Gabriel, usiadł obok mnie na łóżku i mnie objął.
-Nie płacz..proszę - szepnal mi do ucha
-Przepraszam Cię za niego, jest beznadziejny..
-Cóż..myśli że Cię zranie, chce Cię chronić
-Ty mnie zranisz? To ten palant mnie ranił, wmawiał mi że jestem beznadziejna i nikt mnie nie zechce, że on się zlitowal ale się mną brzydzi - płakałam
-Spokojnie, nie pozwole Cię nigdy więcej skrzywdzić - mówił głaskając mnie po głowie. To mnie uspokajało-Nie oddam Cię nikomu- cmoknął mnie w czoło- połoz się, spróbuj zasnąć, okey?
Spojrzałam na niego
-Ale zostaniesz aż zasne?- zapytałam
-Zostanę - powiedział i mnie pocałował
Wtuliłam się w mężczyznę, czułam jak się uspokajam, tylko on tak na mnie działał, że czułam się bezpieczna, spokojna, po prostu szczęśliwa.
Wsluchując się w Jego bicie serca, powoli odchodziłam w objęcia Morfeusza.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro