Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

~Oczami Nyi~
*By Gwiazdeczka & Czesieł*

   Zapowiadała się chłodna noc, a w tym paskudnym miejscu było zimno jak na dworze. Zdjęłam welon z głowy i okryłam swoje odsłonięte ramiona. Chłopak obok mnie pewnie bardziej marzł.
   - Hej, obudź się! - zawołałam go kolejny raz. Tym razem lekko drgnął. Może się uda...
   Oczy nieznajomego nieznacznie się uchyliły.
   - Błagam, obudź się! - byłam coraz bardziej zdesperowana, potrzebowałam rozmowy.
   - Hej... Kim jesteś? - zapytał słabym głosem.
   - Jestem Nya - odpowiedziałam krótko i westchnęłam z ulgą.
   - Jason. [czyt. Dżejson. Postać wymyślona przez sis Czesieła] - przedstawił się chłopak, podnosząc się do pozycji siedzącej. - Zimno tu... - zmienił temat. Widziałam, jak na jego kościste ciało wstąpiła gęsia skórka.
   - Weź mój welon - podałam długą płachtę materiału. Okrył się i lekko uśmiechnął.
   - Dziękuję - szepnął. - Jak długo tu siedzisz?
   - Jakieś dwa... Trzy dni - stwierdziłam i oczekiwałam na odpowiedź chłopaka.
   - Ja ponad tydzień... Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem głodny i spragniony - opowiadał. Wygnani nie dają nic do jedzenia swoim więźniom. Dziwne, że on w ogóle żyje.
   - Jeśli te łańcuchy nie blokują moich mocy, to za chwilę dam ci trochę wody - stwierdziłam po namyśle. Jason był zszokowany. W końcu nie każdy jest potomkiem Mistrzów Żywiołów.
   - Jesteś ninja? - spytał. Skinęłam głową.
   - Wysuniesz ręce? Mój łańcuch jest za krótki. Nie mogę podejść bliżej - poprosiłam. On wyciągnął swoje ramiona przed siebie, a ręce ułożył w coś na kształt miseczki.
   Położyłam moją dłoń nad jego i skoncentrowałam się na tworzeniu wody. Udało się.
Jason łapczywie rzucił się na przejrzystą ciecz.

~Oczami Kaia~
*By Gwiazdeczka & Czesieł*

   Zasnąłem bardzo szybko, ale obudził mnie hałas. Po bazie najpierw krzątali się Jay i Cole, a później odlecieli wgłąb Ninjago na smokach. Postanowiłem od razu spytać Senseia Wu, o co chodzi.
   - Mistrzu, dokąd oni polecieli? - spytałem przekraczając próg pokoju wujka Lloyda.
   - Szukają twojej siostry - odparł bezuczuciowo, wciąż patrząc w książkę o leczniczych herbatkach.
   - Sami? O tej porze? - denerwowałem się. Nikt mi nie powiedział! Przecież jesteśmy przyjaciółmi...
   - Spokojnie, Kai. Oni wiedzą, co robią - Misako spojrzała na mnie łagodnie.
   - Przecież Jay jest ranny! A jeśli coś im się stanie? - wykłócałem się. Zachowanie Wu i Misako było conajmniej dziwne... Ten spokój, jak gdyby nigdy nic... A przecież posłali Cole'a i Jaya w paszczę lwa! Nie wiadomo, co czai się w mrokach nocy.
   - Uspokój się, Kai - matka Lloyda wstała od biurka i zmierzała w moim kierunku.  Posłałem jej zirytowane spojrzenie i wyszedłem z pokoju z zaciśniętymi pięściami.
   Starałem się nie denerwować. Po prostu martwiłem się o przyjaciół.
   Oparłem się o ścianę na korytarzu i zmrużyłem oczy w zamyśleniu.
   ,,Nya, gdzie jesteś?" - myślałem. Spod moich powiek mimowolnie pociekły łzy.
   ,,Poza nią nie mam już nikogo..." - smuciłem się. Szybko otarłem moją mokrą twarz rękawem.
   Zamyślenie przerwały głośne krzyki z pokoju Cole'a.
   - Lily... - szepnąłem i ruszyłem, ile sił w nogach, do miejsca, gdzie przebywała dziewczyna.
   Już od progu widziałem, jak wygina się na rozścielonym łóżku, jakby z przeszywającego bólu. Jej włosy były potargane, a ubrania pogniecione i wilgotne od potu, niby ze strachu i ucieczki przed cierpieniem.
   Stanąłem nad płaczącą dziewczyną Cole'a. Spała. Wyglądało na to, jakby miała naprawdę koszmarny sen. Nie potrafiłem jej pomóc ani obudzić.
   - Cole, weź stąd Nyę! Jay, nie! - wykrzykiwała.
   ,,No jasne! To wizje!" - zorientowałem się.
   - Sensei! - zawołałem mojego Mistrza. Może on jej pomoże...
Staruszek wbiegł zdziwiony do pokoju. Pewnie już przed chwilą słyszał wrzaski Lilianne.
   - Cole, weź stąd Nyę! Jay, nie! - krzyki zaczęły się powtarzać.
   - Ukazuje się drugi raz ta sama wizja. Trzeba obudzić Lily - powiedział Sensei Wu.
   - Już próbowałem - przyznałem.
   - Najwyraźniej nie robiłeś tego, jak należy - mówił zagadkami.
   Zdenerwowany obróciłem się tyłem do niego i Lily. Krzyki dziewczyny nagle ucichły. Z ciekawości zerknąłem drugi raz w tamtą stronę.
   Lilianne się obudziła. Wciąż leżała niespokojnie. Syn Pierwszego Mistrza Spinjitzu przekonany, że wypełnił swoje zadanie, wyszedł z pokoju.  Szepnął tylko coś, że chłopaki najwyraźniej wrócą dopiero pojutrze.
   - Cole... Jay... Nya... Widziałam. Wygnani... - przerywała na głębokie wdechy i głośne przełykanie śliny.
   - Bardzo źle? - spytałem z niepokojem.
   - Za bardzo. Muszę natychmiast skontaktować się z Cole'em i Jayem - odpowiedziała i przygryzła swoją dolną wargę.

   Hej, hej, hejo! Znowu polsatujemy XD Pozderka dla wszystkich czytających!
Dziękujemy za tyle oczek, gwiazdek i komentarzy! Ciepło robi się na serduszku, gdy dostajemy takie cudowne powiadomienia :) Jesteście wspaniali :*

PS Wybaczcie, że rozdział taki krótki. To wina nauczycieli. >.<

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro