Rozdział 11. Ciężki poranek
Na życzenie JulietteTheJulie Kolejny rozdział dzisiaj 🙈 ale już ostatni 🤣❤
Bella
Obudziłam się rano z bólem głowy. Ostatnie co pamiętałam to że piłam szampana z Luką. Rozejrzałam się , byłam w swojej sypialni, czyli Gabriel musiał widzieć w jakim stanie wróciłam.
Cholera..
Wzielam kąpiel, ogarnęłam się i zeszlam na dół, w kuchni siedział Gabriel.
Cholera...
-Ja..- zaczęłam- ja bardzo chciałam przeprosić za wczoraj...ja nie wiem jak to się stało..
-Wiesz co się wczoraj stało?- zapytał patrząc na mnie
-Ostatnie co pamiętam, to że wypiłam z Luką jakoś 3 kieliszki, na prawdę nie dużo...i urwał mi się film..
-Nic więcej nie pamiętasz? - zapytał i zauważyłam że posmutniał
-Nie...- powiedziałam niepewnie
-Cóż..dziwne , że zupełnie nic nie pamiętasz..- zaczął i nagle jakby go olśniłlo- Cholerny gówniarz!
-O co chodzi?
-Adrien mi mówił , że gdy zeszli pod pokład Luka chciał...chciał Cie skrzywdzić
-Co?!
-Podejrzewam, że mógł Ci dorzucić pigułke gwałtu.
Boże...jaka ja byłam głupia...ten kretyn mógł mnie..zgwałcić. Poczułam ze łzy spływają mi po policzkach.
Nagle mężczyzna podszedł i mnie przytulil.
Gdyby nie taka chujowa sytuacja byłoby idealnie. Ta chwila mogła trwać wiecznie. Wtuliłam się w mężczyznę.
-Nie pozwole Cię skrzywdzić - szepnal mi do ucha a moje serce zaczęło bic jak szalone .
Spojrzałam mu w oczy, uśmiechnął się do mnie i Zaczął się zbliżać.
Chciał mnie pocałować? Boże nie wierze, że moje marzenie się spełni.
Już było tak blisko, juz czulam ciepło jego ust gdy usłyszelismy glos mojego taty
-Halo jest tu ktoś ?
Natychmiast od siebie odskoczyliśmy
-Tak w kuchni - zawołał Gabriel lekko roztrzesionym głosem
-Hej córeczko- powiedział mężczyzna wchodząc do kuchni -Jak się masz?
-D...dobrze tato...-jeszcze nie mogłam do siebie dojść, po zbliżeniu z Gabrielem- Co się stało?
-Obiecałem Gabrielowi, że z Tobą porozmawiam - uśmiechnął się - Wole tak niż przez telefon. Masz chwile?
-To ja Wam zrobię kawy - powiedział Gabriel
Poszlismy z tatą do salonu i usiedlismy na kanapie. Gabriel przyniósł nam dwie kawy, uśmiechnął się do mnie i wyszedł.
-Wiesz, Gabriel mnie uświadomił, że niechcący mogłem Cię...w pewnym sensie skrzywdzić...
-O czym mówisz?
-Źle Cię traktowałem, wiem, malo z Tobą rozmawiałem i dałem Ci złe wzorce.
Nadal nie rozumiałam o czym mówi, ciężko było mi się skupić, ciągle miałam przed oczami zbliżające się usta Gabriela.
-Tato, na prawdę nie rozumiem o co Ci chodzi.
-Izz - niecierpiałam jak tak do mnie mówił - Chodzi mi o to, żebyś tak bardzo nie martwiła się swoją wagą oraz żebyś sie nie katowała..jesteś na prawdę piękna kobietą i nawet 2-3 kilo więcej tego nie zmieni.
-Dziękuje tato - uśmiechnęłam się, nigdy nie miałam z nim tak szczerej rozmowy
-Jest jeszcze coś..- zaczął -Chce Tobie i Adamowi kogoś przedstawić...
-Masz kogoś? To super tato - powiedziałam szczerze, na prawdę chciałam żeby był szczęśliwy
-Jezu Ty się na prawdę cieszysz.. Byłem pewien ze będziesz zła...
-Ale o co mam być zła tato? Ze chcesz sobie ułożyć życie na nowo? Uważam, że to bardzo dobrze
Mężczyzna mnie przytulił.
-Wiec kiedy ją poznamy?
-Może dzisiaj? Wyjdziemy na obiad, powiem Gabrielowi, że dzisiaj Cię porywam - uśmiechnął się
-Dobrze tato. - powiedziałam i mężczyzna poszedł.
Poszlam się przebrać i wrocilam na dół, ojciec juz na mnie czekał.
-Gotowa?- zapytał
-Tak - powiedziałam spoglądając na Gabriela, ten uśmiechnął się do mnie.
-Wygladasz pięknie - powiedział do mnie Agreste puszczając mi oczko
-Dziekuje- zarumieniłam się i wyszłam z ojcem.
Pojechaliśmy do restauracji i zajelismy miejsce. Po jakimś czasie przyszedł Adam
-Co to za rodzinne zgromadzenie?- zapytał chłopak siadając przy stole.
-Chciałem żebyście kogoś poznali..- powiedział mężczyzna
-Ooo super ,masz w końcu nową dupe? Super - zaśmiał się chłopak
-Adam!- skarcil go ojciec - zachowuj się
Wtedy do stolika podeszła dziewczyna mniej więcej w wieku Adama, około 18-19 lat. Nie lubię oceniać ludzi po wyglądzie ale wyglądała na pustą pinde.
Jednak chciałam dac jej szanse, w końcu ludzi nie ocenia się po pozorach.
-Hej, Jessica jestem - podała mi rękę
-Isabell, Milo mi Ciebie poznać - uśmiechnęłam się do dziewczyny.
-Niezłą dupe wyrwałes tato, leci na Twoja kase co? - zaśmial się Adam
-Przestań- skarciłam brata- Zachowuj się jak człowiek.
-Nie będziesz mi mówiła co mam robić. Ojciec przyprowadza lalunie w moim wieku i co? Mam im pobłogosławić? Daj spokój. Mam dość tej rodzinnej sielanki. Spadam- powiedział i wyszedł.
Ojciec westchnął
-Przepraszam Cię - powiedział do swojej ukochanej- Myślałem,że to lepiej wyjdzie...
-Nie martw się- powiedział Jessica- Rozumiem go. Poza tym, jeszcze została Isabell - usmiechnela się do mnie
Złożyliśmy zamówienie i reszta czasu przebiegła spokojnie. Zjedliśmy obiad, oraz deser. Ojciec pilnował żebym zjadła wszystko .
Nigdy nie byłam tak blisko z tatą.
Druga sprawą było to, ze może ojciec będzie mnie wspierał w związku z Gabrielem.
Przynajmniej mam taką nadzieje.
Po obiedzie ojciec chciał mnie odwieść, jednak ja musiałam się przejść, przemyśleć sobie wszystko.
Wyszłam z restauracji i ruszyłam w kierunku domu.
-Hej - usłyszałam glos Luki
-Jeszcze masz czelność ze mną rozmawiać?
-O co Ci chodzi?
-Czego mi dosypałeś do szampana?
-Ja? Ja myślałem, ze Ty mi powiesz co się stało...bo zupełnie nic nie pamiętam..
Spojrzałam na chłopaka, wydawało się jakby mówił prawdę
-Adrien mówił że chciałeś...chciałeś mnie skrzywdzić...
-Co?!- był na prawdę zaskoczony- Boże Isabell ja bym nigdy....znaczy się podobasz mi się ale nie zrobilbym nic wbrew Twojej woli...
-To znaczy, że to coś było w tym szampanie ..- powiedziałam
-Boże Bello, ja Cie na prawdę przepraszam, nie wybaczył bym sobie jakbym Cię skrzywdził...
-Okey, zapomnijmy o tym..muszę to wytłumaczyć Gabrielowi
-Aż tak się o Ciebie martwi?- zapytał patrząc na mnie
-No...wiesz..- zaczełam- jestem pod jego opieka i się martwi...
-Rozumiem. - powiedział
Znaleźliśmy się pod bramą domu
-Posłuchaj...mam jedno pytanie- powiedział chłopak
-Jakie?
-Mam u Ciebie jakieś szanse? Kiedykolwiek?- zapytał patrząc mi w oczy
-Przykro mi Luka, ale ja kocham kogoś innego- powiedziałam szczerze
-Szczęściarz z niego. No nic, uciekam, na razie. I jeszcze raz dziękuje.
Chłopak poszedł a ja weszłam do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro