Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11. Ciężki poranek

Na życzenie JulietteTheJulie Kolejny rozdział dzisiaj 🙈 ale już ostatni 🤣❤

Bella

Obudziłam się rano z bólem głowy. Ostatnie co pamiętałam to że piłam szampana z Luką. Rozejrzałam się , byłam w swojej sypialni, czyli Gabriel musiał widzieć w jakim stanie wróciłam.

Cholera..

Wzielam kąpiel, ogarnęłam się  i zeszlam na dół, w kuchni siedział Gabriel.

Cholera...

-Ja..- zaczęłam- ja bardzo chciałam przeprosić za wczoraj...ja nie wiem jak to się stało..
-Wiesz co się wczoraj stało?- zapytał patrząc na mnie
-Ostatnie co pamiętam, to że wypiłam z Luką jakoś 3 kieliszki, na prawdę nie dużo...i urwał mi się film..
-Nic więcej nie pamiętasz? - zapytał i zauważyłam że posmutniał
-Nie...- powiedziałam niepewnie
-Cóż..dziwne , że zupełnie nic nie pamiętasz..- zaczął i nagle jakby go olśniłlo- Cholerny gówniarz!
-O co chodzi?
-Adrien mi mówił , że gdy zeszli pod pokład Luka chciał...chciał Cie skrzywdzić
-Co?!
-Podejrzewam, że mógł Ci dorzucić pigułke gwałtu.

Boże...jaka ja byłam głupia...ten kretyn mógł mnie..zgwałcić. Poczułam ze łzy spływają mi po policzkach.
Nagle mężczyzna podszedł i mnie przytulil.

Gdyby nie taka chujowa sytuacja byłoby idealnie. Ta chwila mogła trwać wiecznie. Wtuliłam się w mężczyznę.
-Nie pozwole Cię skrzywdzić - szepnal mi do ucha a moje serce zaczęło bic jak szalone .

Spojrzałam mu w oczy, uśmiechnął się do mnie i Zaczął się zbliżać.
Chciał mnie pocałować? Boże nie wierze, że moje marzenie się spełni.
Już było tak blisko, juz czulam ciepło jego ust gdy usłyszelismy glos mojego taty
-Halo jest tu ktoś ?

Natychmiast od siebie odskoczyliśmy
-Tak w kuchni - zawołał Gabriel lekko roztrzesionym głosem
-Hej córeczko- powiedział mężczyzna wchodząc do kuchni -Jak się masz?
-D...dobrze tato...-jeszcze nie mogłam do siebie dojść, po zbliżeniu z Gabrielem- Co się stało?
-Obiecałem Gabrielowi, że z Tobą porozmawiam - uśmiechnął się - Wole tak niż przez telefon. Masz chwile?
-To ja Wam zrobię kawy - powiedział Gabriel

Poszlismy z tatą do salonu i usiedlismy na kanapie. Gabriel przyniósł nam dwie kawy, uśmiechnął się do mnie i wyszedł.

-Wiesz, Gabriel mnie uświadomił, że niechcący mogłem Cię...w pewnym sensie skrzywdzić...
-O czym mówisz?
-Źle Cię traktowałem, wiem, malo z Tobą rozmawiałem i dałem Ci złe wzorce.

Nadal nie rozumiałam o czym mówi, ciężko było mi się skupić, ciągle miałam przed oczami zbliżające się usta Gabriela.
-Tato, na prawdę nie rozumiem o co Ci chodzi.
-Izz - niecierpiałam jak tak do mnie mówił - Chodzi mi o to, żebyś tak bardzo nie martwiła się swoją wagą oraz żebyś sie nie katowała..jesteś na prawdę piękna kobietą i nawet 2-3 kilo więcej tego nie zmieni.
-Dziękuje tato - uśmiechnęłam się, nigdy nie miałam z nim tak szczerej rozmowy
-Jest jeszcze coś..- zaczął -Chce Tobie i Adamowi kogoś przedstawić...
-Masz kogoś? To super tato - powiedziałam szczerze, na prawdę chciałam żeby był szczęśliwy
-Jezu Ty się na prawdę cieszysz.. Byłem pewien ze będziesz zła...
-Ale o co mam być zła tato? Ze chcesz sobie ułożyć życie na nowo? Uważam, że to bardzo dobrze

Mężczyzna mnie przytulił.
-Wiec kiedy ją poznamy?
-Może dzisiaj? Wyjdziemy na obiad, powiem Gabrielowi, że dzisiaj Cię porywam - uśmiechnął się
-Dobrze tato. - powiedziałam i mężczyzna poszedł.

Poszlam się przebrać i wrocilam na dół, ojciec juz na mnie czekał.
-Gotowa?- zapytał
-Tak - powiedziałam spoglądając na Gabriela, ten uśmiechnął się do mnie.
-Wygladasz pięknie - powiedział do mnie Agreste puszczając mi oczko
-Dziekuje- zarumieniłam się i wyszłam z ojcem.

Pojechaliśmy do restauracji i zajelismy miejsce. Po jakimś czasie przyszedł Adam
-Co to za rodzinne zgromadzenie?- zapytał chłopak siadając przy stole.
-Chciałem żebyście kogoś poznali..- powiedział mężczyzna
-Ooo super ,masz w końcu nową dupe? Super - zaśmiał się chłopak
-Adam!- skarcil go ojciec - zachowuj się

Wtedy do stolika podeszła dziewczyna mniej więcej w wieku Adama, około 18-19 lat. Nie lubię oceniać ludzi po wyglądzie ale wyglądała na pustą pinde.
Jednak chciałam dac jej szanse, w końcu ludzi nie ocenia się po pozorach.
-Hej, Jessica jestem - podała mi rękę
-Isabell, Milo mi Ciebie poznać - uśmiechnęłam się do dziewczyny.
-Niezłą dupe wyrwałes tato, leci na Twoja kase co? - zaśmial się Adam
-Przestań- skarciłam brata- Zachowuj się jak człowiek.
-Nie będziesz mi mówiła co mam robić. Ojciec przyprowadza lalunie w moim wieku i co? Mam im pobłogosławić? Daj spokój. Mam dość tej rodzinnej sielanki. Spadam- powiedział i wyszedł.

Ojciec westchnął
-Przepraszam Cię - powiedział do swojej ukochanej- Myślałem,że to lepiej wyjdzie...
-Nie martw się- powiedział Jessica- Rozumiem go. Poza tym, jeszcze została Isabell - usmiechnela się do mnie

Złożyliśmy zamówienie i reszta czasu przebiegła spokojnie. Zjedliśmy obiad, oraz deser. Ojciec pilnował żebym zjadła wszystko .
Nigdy nie byłam tak blisko z tatą.
Druga sprawą było to, ze może ojciec będzie mnie wspierał w związku z Gabrielem.
Przynajmniej mam taką nadzieje.

Po obiedzie ojciec chciał mnie odwieść, jednak ja musiałam się przejść, przemyśleć sobie wszystko.

Wyszłam z restauracji i ruszyłam w kierunku domu.
-Hej - usłyszałam glos Luki
-Jeszcze masz czelność ze mną rozmawiać?
-O co Ci chodzi?
-Czego mi dosypałeś do szampana?
-Ja? Ja myślałem, ze Ty mi powiesz co się stało...bo zupełnie nic nie pamiętam..

Spojrzałam na chłopaka, wydawało się jakby mówił prawdę
-Adrien mówił że chciałeś...chciałeś mnie skrzywdzić...
-Co?!- był na prawdę zaskoczony- Boże Isabell ja bym nigdy....znaczy się podobasz mi się ale nie zrobilbym nic wbrew Twojej woli...
-To znaczy, że to coś było w tym szampanie ..- powiedziałam
-Boże Bello, ja Cie na prawdę przepraszam, nie wybaczył bym sobie jakbym Cię skrzywdził...
-Okey, zapomnijmy o tym..muszę to wytłumaczyć Gabrielowi
-Aż tak się o Ciebie martwi?- zapytał patrząc na mnie
-No...wiesz..- zaczełam- jestem pod jego opieka i się martwi...
-Rozumiem. - powiedział

Znaleźliśmy się pod bramą domu
-Posłuchaj...mam jedno pytanie- powiedział chłopak
-Jakie?
-Mam u Ciebie jakieś szanse? Kiedykolwiek?- zapytał patrząc mi w oczy
-Przykro mi Luka, ale ja kocham kogoś innego- powiedziałam szczerze
-Szczęściarz z niego. No nic, uciekam, na razie. I jeszcze raz dziękuje.

Chłopak poszedł a ja weszłam do domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro