Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9 - Piątek - Jebana joga


- Nieee... o, NIE, kurwa!

- O Boże, zlituj się!

- Błagam, tylko, kurwa, nie to...

Dawna Prima Balerina pozostawała niewzruszona. Wyciągnęła ulotkę na, której Yuuri Katsuki oraz Viktor Nikiforov reklamowali „Jogę dla Prawdziwych Mężczyzn" i pomachała nią przed twarzami swoich ofiar.

- Nienawidzę jebanej jogi – jęczał Plisetsky. – Wszystko, tylko nie joga!

- Nie rozumiem w czym problem, Juriju Michajłowiczu – Lilia uniosła brew. – Że Yakov narzeka, to jeszcze jestem stanie zrozumieć... ale ty jesteś dobrze rozciągnięty, czyż nie?

- Rozciągnięcie nie ma tu nic do rzeczy! To jest nudne jak flaki z olejem! A poza tym nie chcę, by Otab... by ludzie dowiedzieli się, że poszedłem na coś tak obciachowego!

- Lileczka, błagam... - skomlał Yakov.

- TYLKO NIE LILECZKA!

- Kobieto, ja nie dam rady... wyniosą mnie stamtąd w pierdolonych kawałkach!

- Nie wysiedzę tak długo w jednym miejscu – dodał Jurij. – I w zasadzie na chuj nam to?

- Żebyście się wyciszyli i nareszcie przestali przeklinać! A poza tym - złośliwie się uśmiechając, Lilia sięgnęła po tajną broń – chyba nie powiecie mi, że nie dacie rady zrobić tego samego, co Katsuki i Nikiforov?

Pół godziny później pojechali na „jebaną jogę".

Żeby dodatkowo zmotywować swoich chłopców, Baranowska zagroziła, że jeśli usłyszy o wierceniu się podczas zajęć, nie wykonaniu jakiegoś elementu, albo nawet zwykłym odezwaniu się bez pozwolenia instruktora, to zafunduje im taką karę, że zapamiętają sobie do końca życia!

Wzięli sobie to do serca. Jednak dopiero później Lilia zrozumiała, jak bardzo. A konkretniej wtedy, gdy po dwudziestu minutach odebrała telefon.

- Proszę pani - zagaił nieśmiało damski głos – no bo... umm... tego... mamy tutaj dwa problemy.

Dawna Prima Balerina zamknęła oczy i zmówiła modlitwę.

- Co znowu zrobili?

- Eeee...

- Pobili kogoś?

- Nie...

- Pobili siebie nawzajem?

- Nie...

- Zapłacili instruktorowi łapówkę, wzięli nogi za pas i ucielki? Wypłoszyli wszystkich uczniów swoim przeklinaniem? Zniszczyli coś? Usłyszeli o jakimś incydencie Nikiforova i zdziczeli? Błagam, niech mi pani wreszcie powie i miejmy to za sobą!

W ostatnich słowach Baranowskiej dało się słyszeć nutkę histerii. Ze słuchawki dobiegło ciężkie westchnienie.

- No więc... tego... ten stary zarzucił sobie nogę na głowię i... no... tego... utknął.

Serce Lilii omal nie wyskoczyło z piersi. Jednak po chwili była żona Feltsmana usłyszała coś jeszcze gorszego.

- No a ten mały... tego... zarzucił sobie dwie nogi na głowę i... tego... no... zasnął.

- Zasnął?! A-ale jakim cudem?! Jak to „zasnął"?!

- Z tego, co ustaliliśmy po przesłuchaniu ludzi z szatni, podpierdzielił komuś tabletkę nasenną i połknął, żeby się nie wiercić.

Komórka wysunęła się kobiecie z dłoni i upadła na podłogę.

Jezu Chryste...

XXX

Najspokojniejszy człowiek w Klubie Mistrzów, fizjoterapeuta, Ilia Shevchenko wyglądał jak jednoosobowy Szawdron Śmierci.

- Czy wyście do reszty ochujeli?! Nie mieliście, kurwa mać, rozumu? Co was, do pierdolonej cholery, podkusiło?!

A tak na marginesie – to był facet, który nigdy nie przeklinał. Przynajmniej do dziś.

- Nawet nie wiem, którego z was opieprzyć bardziej...

Górował nad siedzącymi na stole zabiegowym Jurijem i Yakovem niczym powstały z Tartaru tytan!

- Panie Feltsman, ja tyle razy mówiłem... powtarzałem, że w pana wieku rozciąganie to śmierć na miejscu! A ty, Jura... wprost nie mogę uwierzyć! Wszyscy mówili, że tak wydoroślałeś, a tu nagle coś takiego! Tabletka nasenna... jak w ogóle mogłeś... na litość boską, nawet Vitya, który w tym Klubie pobił wszelkie rekordy głupoty, nie odpierdolił czegoś tak...

- ... linaj!

Ilia zamrugał.

- Eee... co? – pochylił się, by posłuchać, co pacjenci mieli mu do powiedzenia.

Yakov i Jurij wreszcie podnieśli głowy. Ich oczy były wytrzeszczone, jak u ludzi na skraju szaleństwa. Nagle zerwali się z miejsca i złapali fizjoterapeutę za rękawy swetra.

- N-nie przeklinaj, Ilia... - wyjąkał Plisetsky.

- N-nie rób tego, Ilia! – zakwilił Feltsman. – U-uwierz mi, nie rób tego! Z-zaufaj starszemu i mądrzejszemu i po prostu tego nie rób!

- T-to się źle dla ciebie skończy!

- W-wiemy, że jesteś wściekły, ale wytrzymaj!

- P-powstrzymaj się, choćbyś musiał odgryźć sobie język!

- Hę? O co wam, u licha, chodzi?!

- O to, że NIE CHCESZ przeżyć tego, co my!

Obserwująca całe zajście Lilia spuściła wzrok. Kiedy dowiedziała się, że jej chłopcy byli cali i zdrowi, odetchnęła z ulgą, ale też poczuła w gardle nieprzyjemną gulę. Czemu miała wrażenie, że tym razem posunęła się trochę za daleko?


Notka autorki:

(poniżej bonusowy art)

A zatem doczekaliśmy się! Już jutro "Kolacja przy wódce i świecach", czyli przedostatni rozdział "Zakazu..." nie licząc "Matury z przeklinania" i obu Epilogów. Jak myślicie, co się stanie?

Ho-ho-ho! Niskie pokłony, wirtualne pocałunki i uściski dla wszystkich fantastycznych ludzi (zalogowanych oraz gości), którzy zostawili kudosa albo komentarz!

Dzięki wam popadłam w prawdziwy twórczy szał. Do ukończenia czternastego rozdziału "Zakładu" został mi jeden akapit. Oprócz tego zaczęłam jeszcze jeden ekscytujący projekt. Już nie mogę się doczekać, by go wam pokazać!

Dzisiaj było dosyć krótko, ale nie martwcie się, bo jutro dostaniecie baaaaaardzo dużo tekstu ;)

Swoją drogą - to cud, że w ogóle zdołałam opublikować rozdział. Tak z ciekawości - wam też Wattpad odwalał ostatnio różne dziwne numery? Z początku myślałam, że Pan Wu ma po prostu jeden ze swoich odpałów, tak jak mu się często zdarza... potem jednak okazało się, że to coś poważniejszego. Te, Wacik! Ty weź nie wariuj! Ludzie tutaj czytają... no! I tego... no! 

Trzymajcie się cieplutko i do zobaczenia jutro! 

(dopisane po 2 godzinach)

Ktoś zasugerował mi, żebym dorzuciła tego arta. Skoro jesteśmi w temacie yogi i w ogóle... Tak, wiem, orłem z rysowania nie jestem, ale staram się ;) 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro