Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3 - Sobota - Na szlachetny cel

            Sącząc poranną kawę, dawna Prima Balerina pozwoliła sobie na lekki uśmiech. Jej wzrok skierował się w stronę wypełnionego banknotami szklanego naczynia. Ta monstrualna suma została zebrana jeszcze wczoraj wieczorem, tuż po rozżalonym telefonie od Viktora Nikiforova, który doprowadził Yakova z Jurijem do szewskiej pasji. Po straceniu wszystkiego, co można było nazwać pieniędzmi, dwaj cholerycy spanikowali i szybciutko ewakuowali się do swoich pokojów (Feltsman do sypialni, którą dzielił z byłą żoną) w obawie, że będą musieli wrzucić do słoika coś znacznie cenniejszego niż mamonę.

I dobrze im tak! – zdecydowała Lilia. – Nareszcie nauczą się kultury!

Nie ma szans, by Yakov pozbył się złotego sygnetu, a Jurij srebrnego łańcucha, który otrzymał w prezencie od Otabka. Żeby ochronić to, co najcenniejsze, nawet prostak znajdzie w sobie motywację, by oduczyć się złych przyzwyczajeń. Ach, ten słoik był wspaniałym pomysłem!

- Jeszcze kawy, proszę pani? – z uśmiechem zapytała młodziutka gosposia, Yana.

- Tak, proszę – Lilia nadstawiła filiżankę.

Kiedy naczynie wypełniło się brązowym płynem, do kuchni przyszedł Yakov.

- Idę do sklepu po mleko – burknął.

- Och, ja to zrobię, panie Feltsman! – zaoferowała Yana. – Niech pan spokojnie zje śniadanie...

- Nie, nie! Pójdę się przewietrzyć. Przyda mi się spacer dla zdrowia.

Dziewczyna uniosła brwi, jednak nie kontynuowała protestów. Ledwo ona i Lilia usłyszały trzaśnięcie drzwi wejściowych, a na miejscu Yakova pojawił się Jurij.

- Zaraz wracam – mruknął. – Idę do sklepu po mleko.

Dłoń Baranowskiej zawisła kilka centymetrów nad uchem filiżanki. Kobieta zerknęła na ucznia. Czy tylko jej się wydawało, czy te tajemnicze wyprawy do sklepu wyglądały co najmniej podejrzanie.

- Nie trzeba, paniczu Jurij! – powiedziała gosposia. – Pan Feltsman właśnie poszedł po mleko.

- No tak, kur... - Plisetsky obrzucił słoik zaniepokojonym spojrzeniem i w porę ugryzł się w język. – Z tym, że Yakov poszedł po normalne mleko. Ja idę po mleko dla kota.

Lilia zamrugała. To była jakaś różnica między zwykłym mlekiem i mlekiem dla kota?

Zanim zdążyła o to zapytać, Jurij wyszedł z mieszkania.

- Ach, no tak! – przypomniała sobie Yana. – No przecież panicz Puma Tiger Skorpion pije mleko bez laktozy! Jeżeli nie jestem już potrzebna, pójdę wyczyścić jego kuwetkę. O czternastej zacznę szykować obiad.

- Bardzo ci dziękuję – pracodawczyni skinęła dziewczynie głową. – O, a przy okazji... chciałam cię przeprosić za karygodne zachowanie Yakova i Jurija z ostatnich kilku dni.

- Och, naprawdę nie trzeba, proszę pani! Już dawno się do tego przyzwyczaiłam. Pan Yakov i panicz Jurij mają... cóż... delikatne temperamenty. Zresztą, ich zachowanie wcale tak bardzo nie odbiega od normy. W naszych czasach praktycznie wszyscy przekli...

Widząc zagniewaną minę Lilii, gosposia urwała w pół słowa. Dawna Prima Balerina dumnie wypięła pierś.

- Ja nie przeklinam! – zagrzmiała. – Nigdy. I informuję cię, moja droga, że nie zamierzam przystać na sytuację, w której przeklinanie staje się rzeczą tak częstą, że zaczyna być określane mianem „normalnego" zachowania. Nie mam zamiaru czegoś takiego tolerować! A już ZWŁASZCZA w moim własnym domu! Dlatego możesz być pewna, że po upływie tygodnia nie usłyszysz z ust Yakova i Jurija już ani jednego brzydkiego słowa!

Wiara w oczach Yany stała mniej więcej na takim poziomie, jak wiara kogoś, kto właśnie usłyszał, że Prezydent Rosji przyzna się do bycia gejem, prześpi się z Amerykaninem, a potem odda Ukraińcom Kreml.

Jeszcze zobaczysz, dziewczyno! – pomyślała Lilia. – Już ja ich nauczę!

Wystarczyło dokładnie dziesięć minut, by zwątpiła w swoją zdolność nauczenia wychowanka i byłego męża czegokolwiek! Gdyż dokładnie po dziesięciu minutach Yakov wrócił ze sklepu z mlekiem oraz reklamówką wypełnioną (nie przesadzając!) co najmniej tysiącem małych pieniążków.

- O ja pierdolę! Ale, kurwa, ciężkie! – mówiąc to, wrzucił do słoika dwa drobniaki.

A chwilę później przyszedł i Jurij - z mlekiem w jednej ręce i sportową torbą (!) w drugiej. Kiedy odstawił ją na podłogę, wydała dźwięk sugerujący, że zawartość była jeszcze liczniejsza od tego, co przywlókł Feltsman. Lilia miała ochotę jednocześnie mdleć i wrzeszczeć ze złości. Na litość boską, ten dzieciak wyglądał, jakby przed chwilą obrabował bank!

- Kiedy byłem w sklepie, spotkałem pierdolonego jęczyzłamasa i jego pudla! – rzucił Plisetsky.

Stuk! Do słoika wpadł pieniążek.

- No i co, kurwa? Mówił ci, kiedy będzie na treningu? – spytał Yakov.

Stuk! Kolejny pieniążek w słoiku.

- Powiedział, że za godzinę. I oczywiście, kurwa, nie zamierza ćwiczyć nowego programu! Stwierdził, że pojedzie sobie do pierdolonego „Stammi Viccino", by podleczyć Weltschmerz, cokolwiek to, kurwa, miało znaczyć...

Stuk! Stuk! Stuk! Do słoika wpadły trzy pieniążki.

- „Weltchmerz" to „ból istnienia". Termin z pierdolonego romantyzmu. I już ja mu, kurwa, dam Stammi Viccino! Ma ćwiczyć choreografię dla Prezydenta!

Stuk! Stuk! Kolejne dwa pieniążki w słoiku.

- Romantyzm chuj mnie obchodzi! Może go sobie wsadzić w dupę razem z markerem i przyrodzeniem pierdolonej Wieprzowiny! Obiecał, że pomoże mi z poczwórnym rittbergerem i niech mi tylko, kurwa, spróbuje się z tego nie wywiązać!

Stuk! Stuk! Stuk! W sumie Juraczka powinien dorzucić jeszcze jeden pieniążek, gdyż w słowniku Lilii „dupa" też liczyła się jako brzydkie słowo. Chociaż przy takim natłoku „chujów" i „kurew", jedna „dupa" mniej lub więcej chyba nie stanowiła różnicy...

- Na twoim miejscu nie liczyłbym na zaangażowanie tej obsmarkanej pierdoły, Jura. Wyjazd Japończyka tak pierdolnął mu na mózg, że ledwo dokręca potrójnego rittbergera, a co tu dopiero, kurwa, mówić o poczwórnym.

Stuk! Stuk! Yakov zapomniał zapłacić za „obsmarkaną pierdołę".

- Co on dokręca, albo, kurwa, nie dokręca, to nie jest, kurwa, mój chujowy problem! Niech sobie nawet, kurwa, nie wyobraża, zajebieniec jeden, że wypizga się z tego, co mi obiecał, tak jak wcześniej próbował wypizgać się ze zrobienia dla mnie programu, gdy spierdolił do Japonii, by wpierdalać się komuś innemu w tłustą dupę...

Stuk! Stuk! Stuk! Stuk! Stuk! Stuk...

Paznokcie Lilii przesunęły się po blacie stołu, pozostawiając długie rysy. A więc ci dwaj sądzą, że są tacy sprytni? Myślą, że będą sobie bezkarnie przeklinać i wrzucać drobną forsę do słoika? I co, może wyobrażają sobie, że Caryca Rosyjskiego Baletu tak po prostu im odpuści?!

O nieeeee, niedoczekanie!

Jeszcze się przekonają... Już ona im pokaże!       


Notka autorki:

Kolejny rozdział nosi tytuł "Prace domowe". Jak myślicie - co się wydarzy?

Ogromnie dziękuję wszystkim zacnym ludziom, którzy zostawili komentarz albo giazdkę.

Kiedy sobie pomyślę, że już tyle osób zagłosowało, od razu zrobiło mi się cieplej na sercu.

Nie spodziewałam się tak entuzjastycznego odzewu - tak się zachłysnęłam miłymi słowami od czytelników, że z miejsca napisałam 6 stron "Zakładu". A dzień jeszcze się nie skończył! Jesteście cudowni, kochani! Dzięki wam czuję, że mam dla kogo pisać.

Trzymajcie się ciepło i do jutra ^^! 

ps. Akcja z "opłatami za przeklinanie" to prawdziwa akcja, którą zorganizowano podczas jednego z obozów letnich, w których uczestniczyłam. Ciężko stwierdzić, kto ucierpiał bardziej - kadra czy nastoletni uczestnicy ;) 

No, ale efekty były skuteczniejsze niż w przypadku Jurija i Yakova...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro