Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1 - I czyja to wina?

Lilia Baranowska uważała się za przedstawicielkę ginącego gatunku. Obserwując zachodzące wokół zmiany, miała bolesną świadomość, że niewielu już było na świecie ludzi, którzy przywiązywali wagę do eleganckiego wysławiania się. Nawet w oczytanym Petersburgu, gdzie niemal na każdej ulicy mieścił się antykwariat z dziełami Puszkina czy Bułhakowa.

Ktoś w ogóle wiedział jeszcze, kim byli Puszkin i Bułhakow?

Czasem Lilia miała wrażenie, że nie. Czasem miała wrażenie, że jej rodacy całkowicie zatracili umiejętność czytania. Jak inaczej wytłumaczyć tę plagę wulgaryzmów? Tę... tę szarańczę słownego niechlujstwa, która rozpleniła się w Matuszce Rosji!

Świat zmienił się nie do poznania. Do tego stopnia, że dawna Prima Balerina teatru Bolshoi okazjonalnie czuła się jak bohaterka filmu science-fiction.

Niegdyś pełna szacunku młodzież potrafiła zwrócić się do nauczyciela po imieniu! Otwierający drzwi portier witał mieszkankę kamienicy krótkim „Doberek" (co to w ogóle miało znaczyć?) zamiast wysilić się na zwrot „Dzień dobry, wielmożna pani". Ba, nawet baletnice, które podobnie jak japońskie gejsze powinny być „żywymi obrazami sztuki", nie wahały się zawołać:

- Dobra, laski! Koniec z plaskaczami, bierzmy drewniaki!

Lilia nawet nie zrozumiałaby, o co chodzi, gdyby jedna z bezczelnych pannic jej tego nie wytłumaczyła. To już nie łaska powiedzieć:

- No dobrze, moje drogie! A teraz ściągamy baletki i zakładamy puenty!

Skandal. Profanowanie świętych desek sali baletowej! Bo inaczej się tego nazwać nie dało.

Baranowska ani myślała poddawać się wszechobecnemu trendowi przekręcania słów i poprawiania sobie humoru wulgaryzmami! Jej świętej pamięci matka, nauczycielka rosyjskiego, zawsze powtarzała, że „człowiek jest tym, co mówi". Wziąwszy sobie to do serca, Lilia pilnowała, by z jej ust wychodziły wyłącznie słowa spełniające określone standardy piękna.

Tym bardziej szokował fakt, że ze wszystkich chodzących po świecie mężczyzn, wybrała sobie na męża akurat Yakova Feltsmana – człowieka, który nie potrafił przeżyć jednego dnia bez rzucenia przynajmniej czterdziestu przekleństw.

Jeszcze bardziej szokował fakt, że ze wszystkich potencjalnych uczniów zaprosiła do sali baletowej (oraz własnego domu) Jurija Plisetskiego - cudownego dzieciaka rosyjskiego łyżwiarstwa, który wplatał do programu poczwórnego salchowa z taką samą naturalnością, z jaką wplatał do wypowiedzi soczyste „kurwy".

Kobieta z nienagannym wychowaniem oraz dwóch klnących choleryków. Ta kombinacja nie miała prawa działać. A jednak jakimś cudem działała. Mijały miesiące, a cała trójka mieszkała pod jednym dachem w zgodzie i harmonii. Pomimo okazjonalnych awantur nikt nie miał do nikogo pretensji. Do czasu.

- Jak co roku urządzamy zlot – pewnego dnia oznajmiła przez telefon dobra znajoma Baranowskiej. – Będą wszystkie tancerki z naszego rocznika.

- W porządku. Przyjdę.

- Przyprowadź też swojego byłego męża i tego waszego ucznia, Jurija. Dziewczyny marzą, żeby go poznać. Chcą mu pogratulować zwycięstwa w ostatnim Grand Prix.

Lilia zawahała się.

- Jakiś problem? Jeśli macie już plany...

- Nie – dawna Prima Balerina weszła koleżance w słowo. – Nie mamy planów. Przyjdziemy.

Składając tę obietnicę miała pewne wątpliwości, jednak zepchnęła je na dalszy plan. Chyba mimo wszystko nie było powodów do obaw? Wszak Yakov z Jurijem zawsze się w jej obecności hamowali... czyż nie?

Owszem, hamowali się.

Do czasu aż przestali się hamować...

XXX

Wszystko przez Viktora Nikiforova!

Chociaż nie, gdyby spojrzeć na to z obiektywnego punktu widzenia, winę ponosił Yuuri Katsuki. Z drugiej strony, ciężko mieć do kogoś pretensje tylko i wyłącznie o to, że otrzymał propozycję „nie do odrzucenia".

Sprawy miały się następująco – Minami Kenjirou, dla którego Viktor z narzeczonym ułożyli choreografię do pokazu dla Cesarza Japonii (tak, dla samego Cesarza!), z dnia na dzień padł na łóżko z czterdziestoma stopniami gorączki. Odwołanie przedstawienia nie wchodziło w rachubę, więc trzeba było znaleźć zastępcę. Obywatela Kraju Kwitnącej Wiśni, który potrafiłby pojechać choreografię Minamiego. Tylko jedna osoba spełniała te wymagania.

- Wyjeżdżasz?! – Viktor Nikiforov zawył tak głośno, że usłyszało go całe lodowisko. – I to na dwa tygodnie?! Yuuri, przecież dopiero przyjechałeś do Rosji!

- Viktor, jestem tu od pół roku...

- Toż przecież mówię: dopiero przyjechałeś!

Katsuki złożył dłonie, jakby modlił się o cierpliwość. Albo o to, by stojący kilka metrów dalej Jurij Plisetsky nie zadźgał srebrnowłosego kolegi łyżwą. Wkurw na twarzy piętnastolatka sugerował właśnie taki zamiar. Mina Yakova Feltsmana wskazywała na to, że i on miał podobne fantazje.

- Niech ktoś pojedzenie za ciebie! – Jak dzieciak odmawiający oddania ulubionej zabawki, Viktor tupnął łyżwą o lód.

- Viktor... tłumaczyłem ci to milion razy! To pokaz dla Cesarza, więc musi go pojechać Japończyk! A ja i Minami jesteśmy jedynymi łyżwiarzami w kraju, którzy mają jakieś osiągnięcia. Zresztą, nawet gdyby któryś z juniorów miał pojechać za mnie, to nie zdąży nauczyć się choreografii. Przypomnij sobie, jak rozmawiałem z Minamim przez telefon. Praktycznie płakał, gdy błagał mnie, żebym go zastąpił.

Nikiforov przez chwilę milczał. W końcu uniósł podbródek i oznajmił:

- W porządku... W takim razie pojadę z tobą! I tak nie mam nic do roboty.

- Pokaz dla pierdolonego Prezydenta Rosji to NIE jest „nic do roboty"! – Yakov wydarł mu się do ucha.

Viktor wzruszył ramionami.

- Mam go dopiero dwa dni po pokazie dla Cesarza. Zdążę wrócić.

- Oszalałeś? – Katsuki wybałuszył oczy. – Viktor, przecież między strefami czasowymi jest z dziesięć godzin różnicy! Będziesz miał jet laga...

- Nie porównuj mnie do siebie i do Juraczki. Jestem pięciokrotnym Mistrzem Świata. Jet lag się mnie nie ima!

- Powtórz to, co powiedziałaś, pierdolona łysa pało! – czerwony ze złości Jurij nareszcie znalazł pretekst, by rzucić czymś w Viktora. Pluszowy pudel na chusteczki leżał najbliżej, więc to on został „narzędziem zemsty".

- Możesz mnie bić... ajć... czym tylko chcesz... ajć... a ja i tak... ajć... pojadę!

Viktor został zmuszony do przemyślenia swojego stanowiska, kiedy Yakov zaczął go tłuc gazetą.

- Tylko spróbuj mi się, KURWA, zbliżyć do lotniska, a, KURWA, naślę na ciebie moich znajomych z maf... ogólniaka! Uruchomię moje, KURWA MAĆ, kontakty, unieważnię ci paszport i dopilnuję, byś, KURWA, do następnego sezonu nie przekroczył granic Rosji!

Mijały minuty, a konflikt pomiędzy Cierpiącym z Miłości oraz Cierpiącymi z Zażenowania coraz bardziej się zaogniał. Stojąca z boku Lilia obserwowała całe zajście ze zniesmaczoną miną. Nie wiedziała, kim była najbardziej rozczarowana – czy Nikiforovem, który (jak zwykle) zachowywał się jak pięciolatek... czy Jurijem i Yakovem, którzy klnęli gorzej niż zwykle.

Ostatecznie Caryca Rosyjskiego Baletu zdecydowała się opuścić pomieszczenie. Nie musiała znać wyniku starcia, gdyż wynik mógł być tylko jeden – prędzej czy później Viktor będzie musiał odpuścić. Ile by się nie szarpał, w końcu przekonają go (słowem bądź przemocą), by został we własnym kraju. A ten pożal się Boże konflikt rozpłynie się w niebyt wraz z wyjazdem Katsukiego.

Jakże naiwne założenie...

XXX

Japoński Yuuri poleciał do ojczyzny w poniedziałek, zgodnie z zapowiedzią porzucając ukochanego na długie dwa tygodnie. Jak się później okazało – najbardziej upierdliwe dwa tygodnie w historii Klubu Mistrzów!

Z nieco zdziecinniałego, ale mającego „przebłyski" powagi i dojrzałości indywiduum, Nikiforov stał się osobą nie do wytrzymania. Snuł się po lodowisku z miną zbitego psa, doprowadzając do szału każdego, kto mu się nawinął. O co by go nie zapytano, prędzej czy później schodził na temat nieobecnego narzeczonego.

- Nie, dzięki, nie chcę pierogów. Ach, Yuuri uwielbia pierogi.

- Tak, dobrze wyglądasz w tej fryzurze. Ech, Yuuriemu też przydałby się fryzjer.

- Kino? Nieee, bez Yuuriego to żadna zabawa...

Po dwóch dniach Georgi Popovich „przypomniał sobie", że dawno nie odwiedzał babci i wyjechał z Petersburga.

- Zimno dzisiaj... och, mój biedny Yuuri! Kto go ogrzeje, gdy zmarznie w nocy?

- Co u mnie? A, w porządku... Yuuriego też zapytam, co u niego, gdy będę do niego dzwonił.

- Jak Makkachin? Chodzi na spacery i tęskni za Yuurim.

Po kolejnych dwóch dniach Mila Babicheva, której NIGDY nic nie przeszkadzało, stwierdziła, że wybierze się na wycieczkę na Włoch (albo jakiegoś innego kraju, w którym nie było Viktora). Szast prast i już wyjechała.

- Dobrze, Yakov, będę pilnował tych krawędzi. A kiedy wróci Yuuri?

- Tak, Juraczka, lądowanie wyszło ci zacnie. A kiedy wróci Yuuri?

- Dzień dobry wszystkim! A kiedy wróci Yuuri?

- Do widzenia wszystkim! To kiedy wraca Yuuri?

- DZIESIĄTEGO! – rozwścieczony do granic możliwości Plisetsky złapał marker i podjechał do Nikiforova. – DZIESIĄTEGO, KURWA MAĆ, LIPCA! W pierdoloną niedzielę, dziesiątego lipca! Dotarło?! Masz, zapiszę ci na czole, żebyś, kurwa, zapamiętał! A jak jeszcze raz zadasz komuś to pierdolone pytanie, to wezmę ten pisak i wepchnę ci w dupę, żebyś miał namiastkę Prosiaka!

Zapisana na czole data niewiele zmieniła w wyglądzie Viktora – rosyjski mistrz sprawiał wrażenie tak samo żałośnie nieszczęśliwego jak chwilę wcześniej.

- Juraczka, nie mów takich rzeczy – poprosił, wzdychając głęboko. – Yuuri jest znacznie większy od tego markera.

Twarz Plisetskiego gwałtownie poczerwieniała. Nieszczęsny chłopak miał minę, jakby na tafli lodowiska wyświetlono film porno. Stojący kilka metrów dalej Yakov z wrażenia upuścił butelkę z wodą.

- JAK JA CI ZARAZ, KURWA...

- TAK CI, KURWA, WYJEBĘ, ŻE BĘDZIESZ MIAŁ SADZONE ZAMIAST JĄDER...

- Juriju Michajłowiczu, Yakovie Stanisławowiczu!

Krzyk Lilii powstrzymał nastolatka i jego trenera przed dokończeniem gróźb. Surowa kobieta uniosła ręce w geście, który miał oznaczać:

„Czy wy się przypadkiem nie zapominacie?"

„Nadal tu jestem."

„Co to, na litość boską, miało być?"

„Tylko zaczekajcie, aż wrócimy do domu..."

Jurij i Yakov zamknęli usta, po czym odjechali w przeciwnych kierunkach. Wyglądali jak dwa garnki, które ktoś zdjął z ognia, tuż przed tym, jak wrzątek zdołał się przelać.

Wypielęgnowana dłoń Baranowskiej powędrowała do czoła. Dawna Prima Balerina zacisnęła zęby, jakby coś sprawiło jej ból. Oczywiście wiedziała, do czego zdolni byli ci dwaj... że dużo przeklinali i w ogóle... że mieli wybuchowe charaktery i tak dalej... z tym, że ostatnimi czasy... ostatnimi czasy to była jakaś paranoja!

Z każdym dniem Yakov z Jurijem coraz bardziej się rozbestwiali. Jakby w momencie wyjazdu Katsukiego wskoczyli do bagna pełnego wulgaryzmów i nie mieli najmniejszego zamiaru wracać na powierzchnię.

Przez pierwsze cztery dni Lilia miała jeszcze nadzieję, że w końcu się opamiętają. Jednak w piątek pozbyła się wszelkich wątpliwości. Gdyż w piątek nastąpił Armagedon...


Spis wulgarnych treści :

1 - Początek – I czyja to wina?

2 - Piątek – Koniec Świata

3 - Sobota – Na szlachetny cel

4 - Niedziela – Prace domowe

5 - Poniedziałek – Współlokatorzy

6 - Wtorek – Terapia behawioralna

7 - Środa – Jak trwoga, to do Boga!

8 - Czwartek – Siłownia dla prawdziwych mężczyzn

9 - Piątek – Jebana joga

10 - Sobota – Kolacja przy wódce i świecach

11 - Niedziela – Miejsce, które zbliża ludzi

12 – Bonus: Matura z przeklinania


NOTKA:

Każdy z rozdziałów zostanie opublikowany w dzień, który ma w tytule ;) Czyli następny już jutro!

Jakieś teorie odnośnie tego, co wydarzy się podczas Armagedonu? 

Zachęcam do zamieszczenia listy ulubionych wyzwisk!

A w ramach bonusa, załączam  "Wykład o kurwie" profesora Jana Dżemika:

https://youtu.be/df21tt4SDjs

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro