=4=
TODOROKI
Todoroki Shoto swoje miejsce w szkole odnalazł dopiero pod koniec drugiej klasy, kiedy to przejął funkcję kapitana drużyny pływackiej i pomimo swojej dość wycofanej osobowości szybko zdobył zarówno przyjaciół jak i popularność. Oczywiście szkolna społeczność nadal była podzielona na fanów lacrosse oraz zwolenników pływania, jednak wśród tej drugiej części, Todoroki był niezwykle lubiany i szanowany, czego sam nie do końca rozumiał.
Zadziwiające było to, jak szybko z cichego, niewychylającego się ucznia drugiego roku stał się "super przystojnym pływakiem" i to wszystko dzięki nowej funkcji. Shoto wewnętrznie gardził tym, jak jedna etykietka mogła zmienić niemal całe jego życie.
Mimo wszystko chłopak bardzo lubił bycie kapitanem i od początku wkładał całe serce w zarządzanie drużyną, jak również w trenowanie jej, ponieważ (w przeciwieństwie do drużyny lacrosse) nie mieli trenera. Podczas ich treningów na basenie siedział tylko nauczyciel chemii, który stanowił jedynie element krajobrazu, drzemiąc na trybunach i będąc z nimi wyłącznie "dla zasady".
Shoto lubił papierkową robotę, zapisy na zawody, rozsyłanie chłopakom wiadomości o terminach treningów, planowanie, załatwianie i motywowanie swoich pływaków. Był jednak jeden drobny aspekt, z którym Todoroki ni zawsze sobie radził i nie zawsze chciał sobie radzić.
A był nim Bakugou Katsuki.
Uczeń drugiej klasy o tak nieznośnym i ciężkim charakterze, że wszyscy wokoło wstrzymywali oddech, gdy tylko go zauważali. Wiele osób nie raz sugerowało wyrzucenie go z drużyny, jednak wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę, że umiejętności Bakugou są naprawdę znaczące dla wyników drużyny. Zwłaszcza jeśli chodziło o sztafetę.
Otóż blonyn miał jedną, bardzo ważną cechę. Najlepiej płynął pod presją. Potrafił nadgonić największą stratę, wyprzedzić najlepszych zawodników w ostatnich sekundach i dać z siebie sto dziesięć procent by nadrobić błędy poprzedników. Dlatego w sztafecie był im niezbędny, mimo iż nie zawsze był chętny do współpracy.
Shoto starał się jak mógł trochę utemperować chłopaka, pokazać mu kto tu rządzi, ustawić i nauczyć pracy w zespole, jednak na darmo. Bakugou był jak tykająca bomba zegarowa i nikt, absolutnie nikt nie miał pojęcia co i kiedy może aktywować zapalnik. Nikt też nie miał pojęcia jak tę bombę rozbroić.
A po akcji sprzed południa, Shoto naprawdę nie miał pojęcia co powinien z nim zrobić. Wiedział jedynie, że coś zrobić musi.
Todoroki ocknął się nagle, kiedy zamiast czarnego, jednolitego materiału koszulki chłopaka przed sobą, ujrzał usianą piegami szczupłą twarzyczkę i zielone błyszczące oczy.
Osiemnastolatek kompletnie zapomniał, że ten sam Izuku Midoriya, którego wcześniej wyrywał z rąk wściekłego Bakugou, siedzi tuż przed nim na japońskim.
— Dziękuję za dzisiaj — powiedział nieśmiało i podrapał się nerwowo po przedramieniu. — Iii... Masz pożyczyć długopis?
Shoto nie mógł się nie uśmiechnąć. To był już co najmniej ósmy raz w przeciągu tego semestru, kiedy ten siedemnastolatek o zielonych lokach prosi go o coś do pisania. Todoroki nie raz zastanawiał się, co chłopak w taki razie nosi w tym swoim piórniku z nadrukiem w statki kosmiczne, skoro nie ma nawet jednego pisaka.
— Jasne — odparł, wyciągając z kieszeni torby czarny długopis kulkowy (swój ulubiony), po czym podał go chłopakowi. Izuku uśmiechnął się szeroko i wziął przedmiot do ręki powoli i spokojnie, jakby usilnie chciał uniknąć przypadkowego muśnięcia skóry pływaka.
Kiedy się odwrócił, Todoroki w końcu otworzył segregator na czystej stronie i zaczął od nabazgrania daty na marginesie i przepisania tematu, który nauczycielka właśnie zapisywała na tablicy pochyłym pismem. Naprawdę starał się skupić. Japoński był dla niego jednym z najważniejszych przedmiotów, był punktowany na prawo, a wynik z egzaminów decydował o przyjęciu na studia w prawie osiemdziesięciu procentach, jednak kiedy dotarł do niego subtelny zapach wanilii i cynamonu, Shoto zupełnie stracił koncentrację. Zwłaszcza kiedy domyślił się, że to chłopak siedzący przed nim pachnie jak świąteczna świeczka zapachowa.
Todoroki do końca lekcji myślał o tym zapachu.
No bo serio. Kto normalny pachnie jak świeczka?
***
Yaoyorozu Momoi założyła za ucho kosmyk lśniących czarnych włosów i zerknęła nieśmiało na przyjaciela. Jak zawsze miała problem z utrzymaniem kontaktu wzrokowego, jednak Todoroki zdążył się do tego przyzwyczaić. Usiadł na trybunach przy pustym o tej porze boisku i patrzył cierpliwie jak dziewczyna wyciera chusteczką plastikowe krzesełko, a następnie z gracją zajmuje miejsce i krzyżuje nogi, wygładzając czerwony materiał sukienki. Obcasy czarnych kozaków zastukały o deski, gdy odwróciła się w stronę przyjaciela.
— No słucham.
Todoroki odetchnął głęboko i oparł przedramiona na kolanach, pochylając się lekko w przód. Biało-czerwone kosmyki opadły mu na twarz, zasłaniając zamyślone spojrzenie.
— Wybacz, że zajmuje ci przerwę obiadową — zaczął. — Mogłem zadzwonić.
Brunetka machnęłam lekceważąco ręką i uśmiechnęła się.
— Mów w końcu, chcę jeszcze złapać Kyokę przed francuskim — powiedziała i splotła dłonie na kolanach, a jej długie, nienagannie pomalowane paznokcie zabłyszczały w południowym słońcu.
Shoto westchnął.
— Nie wiem co robić z Bakugou — powiedział, a dziewczyna przechyliła lekko głowę, patrząc na niego spod przymrużonych powiek.
— Okay. A dlaczego uważasz, że musisz coś robić?
Shoto podźwignął się i oparł na plastikowym krzesełku.
— On naprawdę jest agresywny — odparł. — Dzisiaj zaatakował Midoriyę...
— Kogo? — Dziewczyna spojrzała na niego pytająco.
— Drobny dzieciak, zielone włosy, chodzi z nami na japoński.
Dziewczyna zerknęła na niego przepraszająco. Todoroki machnął ręką jakby odganiał natrętnego owada.
— To nie jest ważne — dodał. — Chodzi o to, że szedł korytarzem i nagle się na niego rzucił. Zupełnie bez powodu.
Brunetka przyłożyła dłoń do ust i otworzyła szerzej oczy.
— Błagam, powiedz, że jakoś zareagowałeś — jęknęła.
— Oczywiście, że tak. — Shoto założył ramiona na piersi.
— Biedny dzieciak — westchnęła Yaoyorozu, opuszczając dłoń. — Wydaje mi się, czy naprawdę z dnia na dzień zachowuje się coraz gorzej?
Chłopak wzruszył ramionami.
— Myślę, że nie tylko ty tak uważasz.
— I co chcesz z tym zrobić? — spytała. — Pójdziesz do psychologa szkolnego? Myślę, se będzie w stanie doradzić ci lepiej niż ja.
— Wolałbym uniknąć interwencji grona pedagogicznego — odparł, skubiąc poszarpany brzeg dziury w jasnych dżinsach. — Jeśli będzie miał kłopoty, mogą go zawiesić w drużynie, a to postawi nas w dość kiepskiej sytuacji.
— Zawsze masz Shinsou, nie? — zasugerowała, po czym otworzyła lekko usta, patrząc na niego z wahaniem. — Shinsou, prawda? Nie pomyliłam imienia?
— Nie, nie — westchnął Todoroki. — Ale Hitoshi tak łatwo się nie zgodzi. Poza tym, niechętnie to mówię, ale Bakugou ma dobry czas. Prawdopodobnie dużo lepszy niż Shin.
— Rozumiem... — westchnęła dziewczyna, patrząc na sportowy zegarek na nadgarstku chłopaka. Kończyła im się przerwa, lecz dziewczyna nie miałam zamiaru zostawić przyjaciela bez rozwiązania.
— Daj mu jeszcze szansę — powiedziała z ciepłym uśmiechem. — Jak coś jeszcze odwali możesz iść do Aizawy albo do psychologa. Teoretycznie nie ty za niego odpowiadasz, Shoto.
Todoroki zaczekał włosy do tyłu szybkim ruchem i spojrzał na brunetkę.
— Nie mam wyjścia, nie?
— W sumie nie bardzo — uśmiechnęła się i podniosła z miejsca, ponownie strzepując wyimaginowany brud z czerwonej sukienki. Złote bransoletki na nadgarstku dziewczyny brzęczały przy każdym ruchu.
— Nie bierz tego na siebie — dodała. — Jest dużo osób, które mogą ci pomóc.
Dziewczyna patrzyła w milczeniu jak pływak wyłamuje sobie palce.
— Bardziej mnie martwi czy ktoś pomoże jemu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro