Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

=32=

Izuku Midoriya nie mógł przestać się uśmiechać.

Normalnie zdarzało mu się to stosunkowo często, jednak od piątku uśmiech nie schodził z jego twarzy nawet podczas lekcji wuefu, na której grali w znienawidzoną przez Izuku siatkówkę. Uśmiechał się nawet gdy uciekał przed piłką.

Todoroki wydawał się lekko zakłopotany, kiedy Midoriya podszedł do niego na długiej przerwie, pytając jak minął mu weekend. Kapitan podrapał się nerwowo w kark i z delikatnym uśmiechem na ustach odpowiedział mu, że praktycznie nie odchodził od książek. Ich krótka wymiana zdań, przerwana ostatecznie przed dzwonek, była lekko sztywna, dopóki Shoto nie zaskoczył ich obu, pytając Izuku czy nie miałby ochoty w następnym tygodniu pouczyć się u niego.

Odpowiedź była oczywista i opuściła usta drugoklasisty zanim mózg zdążył ją w ogóle sformułować.

W dodatku obiecał, że pojawi się na treningu, co wywołało jeszcze większy uśmiech na twarzy Todorokiego. Obaj zdążyli zauważyć, że tylko uśmiechem są w stanie jakkolwiek zamaskować to niewinne zdenerwowanie, które im towarzyszyło.

Izuku nie miał nic przeciwko odrobinie niezręczności. Wydało mu się to naturalne i wiedział, że niedługo się jej pozbędą. Przynajmniej taką miał nadzieję, bo, o ludzie, Shoto Todoroki był taki piękny, a jego usta tak cudowne, że chciał je mieć na wyłączność. Chciał mieć jego na wyłączność.

Midoriya miewał problemy z podejmowaniem decyzji. Nie potrafił wybrać koloru skarpetek rano, nie potrafił się zdecydować między karmelowym latte a orzechowym cappuccino, ale tego jednego akurat był pewien. Shoto mu się podobał i miał zamiar zrobić coś z tym faktem.

— Masz błąd w trzecim — rzuciła Uraraka cicho, zaglądając mu przez ramię. — Nie zmieniłeś znaku.

Midoriya jeszcze raz spojrzał na przykład i westchnął w duchu. Zdarzało mu się to zdecydowanie zbyt często.

— Dzięki, Ochaco — powiedział, a dziewczyna posłała mu ciepły uśmiech, zanim wróciła do swojej pracy. Izuku przygryzł końcówkę długopisu, nie mogąc opanować myśli, krążących bezładnie wokół niczego konkretnego.

— Czwartek o szesnastej — odezwał się nagle Iida, starając się nie przeszkadzać innym uczniom, siedzącym w bibliotece. — Zrobimy zebranie. Wyrobimy się w godzinę i pójdziemy na trening. Z tego co wiem pływacy też są wtedy wolni... prawda, Midoriya?

Izuku uniósł głowę i spojrzał na niego pytająco.

— Są wolni? — Tenya powtórzył pytanie, a chłopak zmarszczył brwi.

— A skąd mam wiedzieć? — odparł, wsuwając długopis do torby.

— No wiesz... — Ochaco uśmiechnęła się wymownie. — Kumplujesz się z ich kapitanem.

Izuku spojrzał na nią bez wyrazu.

— Obchodzi mnie Shoto, sport nadal mam w poważaniu — odpowiedział i wsunął zeszyt między resztę książek.

— Dlatego właśnie zbierasz się na ich trening? — Iida uniósł brew.

— Tak. — W głosie Izuku brzmiała pewność. — Idę oglądać Shoto.

— Baw się dobrze — uśmiechnęła się Uraraka, niezmiernie zadowolona z jego szczęścia.

— Pamiętaj o zebraniu! — rzucił jeszcze Tenya trochę zbyt głośno i Izuku wyszedł z biblioteki, kierując się prawie już pustym o tej godzinie korytarzem w stronę pływalni.

Jego kroki odbijały się echem od brudnych ścian liceum, kiedy mijał kolejne drzwi do sal i rzędy metalowych szafek. Torba, wypełniona podręcznikami i folderami z notatkami, obijała się o jego biodro z każdym ruchem. Izuku przeczesał przydługie już włosy palcami, obiecując sobie, że przy najbliższej okazji zaklepie sobie wolny termin u fryzjera.

Zapach chloru uderzył go z mocą, gdy pchnął szklane drzwi, prowadzące na trybuny. Z wyjątkiem profesora Aizawy nie było tam żywej duszy.

Izuku usiadł na czerwonym plastikowym krzesełku, na drugim kładąc ciężką torbę.

Todoroki już tam był. Stał w czarno-czerwonych, sięgających kolan spodenkach do pływania i w bluzie w kolorach szkoły, odsłaniającej częściowo nagą klatkę piersiową i wyraźnie wyrzeźbiony brzuch. Wpatrywał się w skupieniu w notatki na czarnej podkładce, a Midoriya był pewien, że go nie zauważył.

Niedługo później zebrała się reszta drużyny, jednak dopiero przybycie Hitoshiego Shinsou, który poklepał kapitana po ramieniu i zamienił z nim kilka zdań, sprawiło że Todoroki w końcu odłożył notatki i rozejrzał się po zebranych. I wtedy właśnie ich oczy się spotkały. Przez krótki moment Shoto wydawał się zaskoczony, jakby zupełnie zapomniał o tym, że Izuku miał przyjść go oglądać. Zaraz jednak uśmiechnął się do niego ciepło i zajął prowadzeniem treningu.

Kiedy w końcu zrzucił z siebie klubową bluzę, odsłaniając umięśniony tors, Midoriya zachłysnął się powietrzem. Był piękny.

Był piękny z tymi mokrymi, zaczesanymi do tyłu dwukolorowymi włosami, ze strużkami wody spływającymi po odznaczających się mięśniach i z tą pewnością siebie, którą emanował, gdy zwracał się do swojej drużyny. Shoto Todoroki był zupełnie inną osobą niż wtedy, gdy byli sam na sam. Nie jąkał się tak, jak po ich pocałunku, nie odwracał spojrzenia od nikogo, nie pokazywał po sobie cienia zakłopotania czy zdenerwowania.

Izuku był dumny z faktu, że potrafił pozbawić go tej pewności siebie.

Kiedy Shoto mierzył czas chłopakom z pierwszej klasy, jeden z drugoklasistów wpadł na niego, sprawiając tym samym, że kapitan musiał się nieźle nagimnastykować, żeby uratować stoper przed utonięciem w basenie, a kiedy mu się to udało, wybuchnął śmiechem razem z resztą drużyny, a jego spojrzenie niemal natychmiast powędrowało ku chłopakowi na trybunach.

Izuku odwzajemnił uśmiech.

***

Shoto zawsze wychodził ostatni. Musiał odłożyć sprzęt, upewnić się, że wszyscy wyszli, sprawdzić pływalnię, prysznice i szatnię, zamknąć drzwi i oddać klucz woźnemu. Dopiero wtedy, dawno po tym jak wszyscy opuścili już budynek szkoły, wyszedł na skąpany w promieniach zachodzącego słońca parking.

Izuku czekał na niego, opierając się o ciemnozielony samochód i obracając kluczykami na palcu wskazującym.

— Hej — rzucił Shoto, zaciskając długie palce na rączce sportowej torby i podchodząc bliżej chłopaka. — Nie musiałeś na mnie czekać.

Izuku wzruszył ramionami, otwierając drzwi.

— Chciałem cię odwieźć — powiedział, uśmiechając się do niego ciepło. —Wskakuj.

Todoroki zawahał się, ale tylko przez chwilę. Ojciec powinien być jeszcze w kancelarii. Na pewno jeszcze nie wrócił, więc Shoto powinien móc bezpiecznie dać się podrzucić, nie ryzykując gruntownego przesłuchania zaraz po przekroczeniu progu. A zresztą. Był w stanie zaryzykować, dla tych kilku dodatkowych minut z Izuku.

Wnętrze auta było przyjemnie ciepłe po całym dniu stania na słońcu.

Midoriya odpalił silnik i włączył radio, wypełniając samochód przyjemnymi dźwiękami jakiejś akustycznej piosenki, której żaden z nich nigdy nie słyszał.

Ruszył spokojnie w znanym mu już kierunku, doskonale pamiętając drogę do domu Shoto.

— Nie nudzi cię oglądanie naszych treningów? — zapytał Todoroki, gdy piosenka się skończyła. — Pływanie nie jest aż tak interesujące jak lacrosse.

— Sport to sport — odparł Izuku. — Każda dyscyplina nie interesuje mnie w takim samym stopniu.

Shoto uśmiechnął się.

— Podoba mi się twoja szczerość — powiedział, a Izuku skręcił w jego ulicę.

— Chciałbym móc ci powiedzieć, że dobrze pływasz i że jestem pod wrażeniem, ale ledwo wiem jak nazywają się te style, więc... Mój komplement mógłby być mało obiektywny.

— Daj spokój — Todoroki przewrócił oczami. — Wiem, że wiesz jak się nazywają.

— Może i wiem — powiedział Izuku, zatrzymując się przy chodniku, tuż przed domem, który poprzednim razem wskazał mu Shoto. Zaciągnął hamulec i spojrzał na pływaka. — Ale na tym się kończy moja wiedza.

Izuku wpatrywał się w chwilę w twarz chłopaka, oświetloną ciepłymi promieniami słońca, wpadającymi przez okno. Zastanawiał się czy powinien go pocałować. Nachylił się w jego stronę, opierając dłoń o fotel chłopaka, jednak zatrzymał się, zdając sobie sprawę, że Todoroki nie wygląda jakby czuł się komfortowo. Rzucił nerwowe spojrzenie rozciągającej się przed nim ulicy, by po chwili rozluźnić się nieznacznie.

— Wszystko w porządku? — zapytał Izuku, lekko zaniepokojony zachowaniem pływaka, jednak Shoto uśmiechnął się lekko i nachylił, by go pocałować.

Jego usta były ciepłe i suche. Jego skóra wydawała się niezwykle miękka, kiedy drugoklasista położył mu dłoń na policzku. Todoroki lekko rozchylił wargi, pogłębiając pocałunek, a Izuku poczuł nagłą falą ciepła, zalewającą jego klatkę piersiową. Krew uderzyła mu do głowy i chłopak żałował, że nie włączył klimatyzacji.

Całowanie Shoto Todorokiego było jednym z najwspanialszych uczuć na świecie.

Izuku wplótł palce w wilgotne włosy chłopaka, muskając jego dolną wargę, gdy przysunął się jeszcze bliżej. Od jego silnego ciała, rozgrzanego intensywnym treningiem biło przyjemne ciepło, które przyciągało do niego Izuku jak magnes. Midoriya lubił wszystko co ciepłe i miękkie. W dodatku bardzo lubił Todorokiego.

— Poczekam na ciebie w piątek po szkole — powiedział cicho Izuku, kiedy Shoto odsunął się od niego z nerwowym uśmiechem.

— Okay — odparł pływak i odgarnął do tyłu zmierzwione włosy.

Kiedy Shoto w końcu wysiadł i pomachał mu na pożegnanie, Izuku odjechał z bijącym sercem i uśmiechem na ustach, pragnąc powtórzyć ten pocałunek jak najszybciej i powtarzać go jak najczęściej w nieskończoność. 



Zdecydowałyśmy, że potrzebujemy przerwy, dlatego z przykrością informuję, że zawieszamy pisanie "Zajebanych" na czas nieokreślony. 

Trzymajcie się <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro