Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

=27=

MIDORIYA

Dla Izuku dni w szkole stawały się coraz jaśniejsze, co do tej pory wydawało mu się wyzwaniem.

Wcześniej też lubił się tam pojawiać, rozkładać swoje książki i zeszyty na swojej ławce, wpatrywać w tablice wypełnione pismem nauczycieli. Ciągle chciał dowiedzieć się czegoś nowego, dopytać o jakiś szczegół, który nie dawał mu spokoju. Jednak ostatnio poza tym wszystkim cieszył się szkołą z innych powodów.

Pierwszy raz od lat miał kogoś więcej niż Ochaco i Tenyę. Pierwszy raz musiał wybierać, z kim spędzi przerwę i na kogo poczeka po lekcjach. Izuku przemierzał szkołę, jakby wciąż znajdował się we śnie. Jakby nic nie mogło nie pójść po jego myśli.

— Izuku — zaczęła Uraraka. — Przyjdziesz dzisiaj na nasz trening?

Izuku zamrugał i zwrócił wzrok w stronę Ochaco. Stali przy swoich szafkach, które akurat znajdowały się tuż obok siebie. Uraraka twierdziła, że to przypadek, ale Izuku bardziej wierzył w jej umiejętności perswazji niż w przypadki.

— Macie dzisiaj trening?

— A kiedy nie mamy? — spytała, wyciągając z szafki sportowe ubrania. — Możesz pójść z nami, żeby mieć gdzie przeczekać te dwie godziny.

Izuku podrapał się po brodzie i zmarszczył brwi. Nie miał bladego pojęcia, o czym mówiła Ochaco.

— A na co mam czekać?

Uraraka westchnęła, a na jej twarz wkradł się życzliwy uśmiech.

— Mamy zebranie dotyczące balu absolwentów. Ogłaszali to dzisiaj we wszystkich klasach.

Izuku spróbował przypomnieć sobie taką sytuację, ale jego głowę zapełniły obrazy całych ścian tekstu w podręcznikach i dźwięki wykładów wygłaszanych przez nauczycieli. Nie pamiętał niczego takiego, ale ufał Urarace, że to naprawdę miało miejsce.

— A no tak. Racja. Ogłaszali. Oczywiście, że tak — wymamrotał.

— Nic się nie stało, jeśli zapomniałeś — powiedziała,wpychając do torby tenisówki. Przejrzała się w lusterku zawieszonym na drzwiach szafki i posłała uśmiech odbijającemu się za nią Izuku. — W razie czego przekażemy ci wszystko. Wiesz, jeśli nie chcesz czekać.

— Nie, to nie tak! — zaprotestował Izuku. — Chcę tam być. Skoro już mnie w to wkręciliście, nie mogę tak po prostu tego olać.

Ochaco zatrzasnęła swoją szafkę i odwróciła się do niego. Jej policzki pokrywał róż, usta lśniły od błyszczyka. Izuku doskonale widział, co sprawiało, że za Ochaco wodziły spojrzenia.

— To co, idziesz ze mną?

Teoretycznie mógł pójść gdzie indziej. Drzwi na pływalnię były dla niego otwarte i przywitałaby go tam przynajmniej jedna przyjazna twarz. Przez moment rozważał spędzenie najbliższych dwóch godzin, wdychając zapach chloru i bezwstydnie przyglądając się półnagiemu Todorokiemu. Potrząsnął głową, pozbywając się takich myśli i zdecydował się na tę drugą opcję.

— Chodźmy już na to boisko — powiedział słabym głosem i zignorował dziwny wzrok Uraraki.

Kiedy dotarli na miejsce, Ochaco zostawiła go samego na trybunach i zniknęła w budynku szatni. Zamierzał usiąść gdziekolwiek i spróbować wtopić się w tło. Tak robił do tej pory i wydawało mu się, że większość zawodników nie miała nawet o tym pojęcia. Nikt nigdy się do niego nie odezwał, nikt nigdy nie próbował nawiązać z nim kontaktu.

Do rozpoczęcia treningu brakowało jeszcze trochę czasu, ale na boisku było już dwóch graczy. Jeden stał na bramce, a drugi oddawał na nią strzały. Obaj jednak wcale nie byli na tym skupieni, wykrzykując do siebie coraz różniejsze obelgi i posyłając piłkę we wszystkie kierunki. Izuku przystanął obok linii i przyglądał się ich grze, próbując odnaleźć sens w tym całym sporcie.

Już miał odwrócić się i wspiąć na wyższy rząd, kiedy jedna z piłek przeleciała ze świstem obok jego głowy.

— O cholera, przepraszam! — krzyknął za nim jeden z zawodników. Izuku skądś kojarzył ten głos.

Odetchnął głęboko i spojrzał w stronę zbliżających się sylwetek.

— Przysięgam, to zaczyna być jakąś moją specjalnością — zajęczał chłopak, ściągając z głowy hełm. Roztrzepał blond włosy i podniósł wzrok na Izuku. Otworzył usta i wystawił przed siebie palec wskazujący.

Drugi gracz dołączył do nich chwilę później, ze swoim kaskiem wepchniętym pod pachę. Uśmiechnął się szeroko i wolną ręką podrapał się po karku.

— Nic ci nie jest? Ta piłka na pewno nie powinna odbić się w twoją stronę i... Czekaj. To ty. — Zaśmiał się i odetchnął z ulgą. — Izuku, prawda? Całe szczęście, że przynajmniej znamy osobę, którą prawie zabiliśmy.

Izuku nie mógł powstrzymać śmiechu.

— Nic nie szkodzi. To zresztą niezbyt mądre z mojej strony, żeby stawać tak blisko niebezpiecznych narzędzi. — Wskazał ręką w stronę rakiet do lacrosse leżących w trawie przy bramce. — Wszystko w porządku.

— Jesteś pewien? — odezwał się blondyn. Miał na imię Denki, jak przypomniał sobie Izuku. — Możesz mi nie uwierzyć, ale jesteś już drugą osobą, którą prawie załatwiłem.

— Wyobrażam sobie — powiedział Izuku.

Denki uśmiechnął się i zwiesił ramiona, jakby spadł z nich cały stres. Zaraz jednak wyprostował się i spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami.

— Zamierzasz nakablować na mnie do Iidy? — zapytał ze strachem. — Proszę, nie mów mu o tym... tym wszystkim.

Drugi z nich, Kirishima, przyłożył do ust złączone dłonie do ust. Wyglądali całkiem zabawnie, ale Izuku nie miał zamiaru wspominać o tej sytuacji Tenyi. Wystarczyło, że Kirishima z Kaminarim najedli się stresu przed nim samym.

— Nawet o tym nie pomyślałem — przyznał. — Niech ta próba zabójstwa zostanie pomiędzy nami.

— Dziękuję, stary — powiedział Denki. — Tylko tego by mi teraz brakowało. Solidnego opierdolu od kapitana.

Izuku mógł tylko zakładać, że Tenya jako kapitan był surowy. Wyobraził go sobie krzyczącego na Denkiego, który ze zwieszoną głową przyznawałby się do winy, i tylko ten obraz sprawił, że zrobiło mu się szkoda chłopaka.

— Nie ma sprawy.

— Więc — przeciągnął Kirishima. — Co tu robisz? Wiem, że czasami przychodzisz na treningi, ale nigdy na nie nie patrzysz.

— Wiesz, że tu przychodzę?

— No jasne! Trochę rzucasz się w oczy, kiedy jesteś jedyną osobą na trybunach — rzucił Kirishima. — Albo jedną z dwóch — dodał, zerkając znacząco na Denkiego.

— Och. Zakładałem, że jestem, no wiecie. Niezauważalny.

Kirishima posłał mu ciepły uśmiech, a potem zmrużył oczy, jakby o czymś sobie przypomniał.

— Mogę zostawić odnalezienie piłki wam dwóm? Muszę jeszcze pójść po coś do składziku.

Izuku skinął głową, co Kirishima potraktował jako pełną zgodę ich obu. Denki nie zdążył nawet otworzyć ust, kiedy jego przyjaciel odszedł w stronę budynku szkoły.

— Więc mówisz, że to nie pierwszy raz?

— Niestety nie — Denki wymruczał niechętnie. — Mam wrażenie, że prędzej trafię kogoś między zęby niż na bramkę.

— Komu oberwało się poprzednio?

Denki przełknął ślinę, a na jego policzki wstąpił róż.

— Takiemu jednemu z drużyny pływackiej. Lubi się tu kręcić — odpowiedział. — Nie musisz ze mną rozmawiać. Mogę sam znaleźć piłkę, skoro to ja postanowiłem posłać ją w tę stronę.

— Nonsens. To moja twarz ją przyciągnęła.

Uśmiech, w którym rozciągnęły się usta Denkiego, wynagrodził Izuku wchodzenie w krzaki i inne zarośla. Po kilku minutach w dłoni Denkiego tkwiła lekko zazieleniona piłka. Podrzucił ją do góry, gdzie przechwycił ją Izuku.

— Co takiego jest w tym sporcie?

— Czasami sam się zastanawiam — powiedział Denki. — Właściwie to czemu nie poszedłeś do domu, skoro nie musisz trenować?

— Och. Tenya i Ochaco wrobili mnie w bal absolwentów i teraz muszę się pojawić na chociaż jednym zebraniu. Wiesz, tak dla pozorów.

Denki parsknął, wyciągając rękę po piłkę. Izuku oddał mu ją bez walki, co zdawało się zupełną przeciwnością tego, czego spodziewał się Denki.

— Eijirou zrobił mi to samo. Mówił, że jemu przydadzą się dodatkowe punkty.

— Miło znaleźć kogoś w równie tragicznej sytuacji. Jeśli chcesz, możesz na zebraniu poudawać razem ze mną, że uważasz na to, co mówią.

— Ty to masz łeb — przyznał Denki, klepiąc Izuku po plecach.

Niedługo później reszta zespołu zawołała blondyna do siebie. Przez całą resztę treningu Izuku zdał sobie sprawę, że oglądanie lacrosse nie jest aż tak nudne, jeśli znasz więcej niż jedną osobę w drużynie.

A potem ze świadomością, że Tenya odgryzie mu za to głowę, spędził całe zebranie na pokazywaniu Denkiemu memów i śmianiu się w rękaw swojej bluzy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro