Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

=23=

MIDORIYA

Izuku w poniedziałek wciąż czuł skutki wypitego alkoholu, co wcale nie znaczyło, że zamierzał ominąć ten jeden dzień szkoły.

Wyglądał źle i dobrze o tym wiedział. Mimo przespania całej niedzieli pod jego oczami malowały się ciemne sińce, matowe włosy opadały smutno na czoło, a jedyne ubrania, na jakie znalazł w sobie rano siłę, to zwisający z niego zielony dres. Miał nadzieję, że przetoczy się przez ten dzień niezauważony przez nikogo, w szczególności przez jednego chłopaka z dwukolorowymi włosami.

Pamiętał, że widzieli się tylko przez chwilę, kiedy leżał na łóżku Denkiego. Kiedy powiedział swoim przyjaciołom zdecydowanie za wiele, kiedy język rozwiązał mu się trochę za bardzo. Nie żałował, ale i tak nie był pewien, czy to wszystko powinno było opuścić jego usta.

No i nazwał Shoto uroczym. Tego na pewno nie powinien był mówić.

— Słuchasz mnie? — spytała Ochaco.

Izuku potrząsnął głową, odganiając od siebie natrętne myśli.

— Nie bardzo — przyznał, spoglądając na przyjaciółkę ponad stołem.

Uraraka uśmiechnęła się do niego ze współczuciem i ujęła jego rękę leżącą na blacie pomiędzy tacami z jedzeniem. Midoriya i tak nie miał apetytu, tylko bezwiednie grzebał widelcem w misce.

— Wszystko w porządku, Izuku?

— Eh... Chyba tak — odparł z wahaniem. — Albo nie. Chyba nadal przeżywam imprezę.

— Nie wiem, czy masz co przeżywać, skoro odpadłeś w pierwszej godzinie.

— Izuku... — zaczęła Ochaco, ściskając dłoń przyjaciela. — Wiesz, że nigdy nie wykorzystalibyśmy tego przeciw tobie, prawda? Cieszę się, że nam o tym powiedziałeś, bo teraz przynajmniej wiem, co jest nie tak.

Midoriya zdobył się na blady uśmiech.

— Dzięki.

Nadal miał wrażenie, że popełnił błąd. Do tej pory nie dzielił się z nikim swoją nagle zerwaną przyjaźnią z Kacchanem, nie otwierał się na nikogo. Sam nie rozumiał, dlaczego Bakugou przestał się do niego odzywać, zaczął traktować go jak powietrze. Jakby Izuku przestał istnieć.

— Muszę lecieć, miałam spotkać się z Tenyą przed następną lekcją. Poradzisz sobie sam? — spytała ze zmartwieniem w głosie. Izuku pokiwał głową. — Kocham cię, pamiętaj.

Podniosła się z ławki, chwyciła swoją tacę i odeszła, posyłając Midoriyi uśmiech.

Izuku jeszcze przez chwilę oszukiwał sam siebie, że uda mu się przełknąć cokolwiek, żeby zaraz pójść w ślady Uraraki. Oddał niemal pełną tacę i bezmyślnie skierował się w kierunku swoich kolejnych zajęć.

Kiedy zadzwonił dzwonek, podreptał do swojej ławki i opadł ciężko na krzesło. Wpatrywał się tępo w tablicę i po raz pierwszy w życiu nie miał siły na robienie notatek. Starał się słuchać nauczyciela, ale wszystko po chwili wypadało mu z głowy. Chyba przysypiał, a może po prostu przestał kontaktować.

—... oraz Izuku Midoriya proszeni do gabinetu psychologa — zaskrzeczał głos przez radiowęzeł.

Cała sala spojrzała na Izuku. Przełknął ślinę i rozejrzał się. Nauczyciel kiwnął mu głową.

— Słyszałeś, Midoriya? Chyba nie mogę cię tu przetrzymać, więc spakuj swoje rzeczy i idź.

Po drodze zastanawiał się, o co mogło chodzić. Ze stresu żołądek podskakiwał mu do gardła z każdym krokiem, chociaż wiedział, że nie zrobił nic złego.

Pod gabinetem stał Shoto Todoroki, opierając się o ścianę. Przez ramię przerzucił sportową torbę i wyglądało na to, że na kogoś czekał.

— Hej — powiedział do Izuku.

Midoriya zmarszczył brwi.

— Hej? Em... Co tu robisz?

— Wezwali nas do psychologa. Nas obu.

Izuku zamrugał.

— Naprawdę?

Shoto skinął głową. Bez pytania sięgnął po klamkę i otworzył drzwi, puszczając Midoriyę przodem.

— Chodźcie, chłopcy. Siadajcie — powiedział psycholog znad szerokiego biurka. Wskazał dłonią na dwa fotele.

Izuku spojrzał niepewnie przez ramię na Todorokiego, szukając w nim wsparcia. Shoto ułożył mu dłoń na plecach i lekko pchnął do przodu. Zaraz jednak wycofał rękę i ścisnął palce w pięść. Midoriya otworzył szerzej oczy.

— Dzień dobry — odparł Todoroki, przechodząc obok zastygniętego w miejscu Izuku. Usiadł na fotelu. — Czy mógłby mi pan powiedzieć, o co chodzi?

— Usiądźcie. Zapewniam was, że nie jesteście w tarapatach — odpowiedział psycholog.

Midoriya odetchnął z ulgą. Podszedł do wolnego fotela i opadł na niego obok Shoto. Niepatrzenie na Todorokiego wymagało od niego pełnego skupienia.

— Doszły mnie słuchy o pewnym zdarzeniu sprzed kilku dni, w którym wy dwaj braliście udział — ciągnął mężczyzna. — Midoriya, podobno zostałeś zaatakowany przez Katsukiego Bakugou.

— Ja? Zaatakowany? — spytał Izuku. — Kto tak powiedział?

Nie chciał o tym rozmawiać. Nie chciał zwierzać się obcemu i to w obecności Shoto. Najłatwiej było się wszystkiego wyprzeć.

— Nieważne, kto tak powiedział. Liczy się to, co rzeczywiście się wydarzyło.

— Nic się nie wydarzyło.

Psycholog westchnął i zwrócił się do Shoto:

— W takim razie ty mi powiedz, co się stało.

Todoroki zwiesił głowę. Kątem oka spojrzał na Izuku i przygryzł wargi.

Midoriya zrozumiał, że Shoto nie wiedział, co mówić. I z jakiegoś powodu postanowił go uratować.

— Ja... ja wiem, dlaczego ktoś mógłby uznać, że zostałem zaatakowany — zaczął. Todoroki poderwał głowę, a jego wzrok powędrował w stronę Midoriyi. — Zna pan Katsukiego, prawda? Jest całkiem... gwałtowny.

— Czyli mówisz, że doszło do takiego incydentu?

Shoto się wyprostował.

— Nie! — zaprzeczył Izuku. — Nie „takiego" incydentu. Proszę mi uwierzyć, Bakugou to mój dawny... znajomy. Chciał ze mną porozmawiać i lekko go poniosło, ale nie stało się nic poważnego.

— Wiesz, Midoriya, potrzebowałem skonsultować tę sprawę z tobą, zanim trafiłaby do dyrekcji. Jeśli nie uważasz się za poszkodowanego...

— Nie uważam! Nie jestem poszkodowany! — wciął się Izuku.

— Możemy to wszystko umorzyć. Todoroki, czy z twojej perspektywy to mogło być tylko zwykłą sprzeczką?

Shoto poszukał odpowiedzi na twarzy Izuku, który uśmiechnął się do niego zachęcająco. Nie chciał robić problemów Kacchanowi, to pewnie ostatnie, czego wtedy pragnął.

— Mogło być.

Psycholog poprawił okulary i ułożył splecione dłonie na biurku.

— Wiem, że pewnie kryjecie kolegę, ale w takiej sytuacji nie mogę wiele zrobić — powiedział z rezygnacją. — Idźcie już, jesteście zwolnieni z reszty tej lekcji.

Izuku zawahał się.

— Czyli nic nie grozi Kacchanowi?

— Na ten moment nie.

Midoriya uśmiechnął się do mężczyzny i szybko wstał. Todoroki poszedł w jego ślady.

— Do widzenia — odparli równocześnie i wyszli, nie dając psychologowi czasu na rozmyślenie.

Shoto zatrzymał się dopiero za rogiem pustego korytarza. Izuku po chwili znalazł się obok niego i pochylił się, łapiąc oddech po szaleńczym biegu za Todorokim, który sam ledwo przyspieszył kroku.

— Dziękuję, Midoriya. — Skłonił się lekko.

Izuku uniósł brwi. Szybko wyprostował się i spojrzał na Shoto.

— Chyba czegoś nie rozumiem. Za co?

— Za Bakugou.

— Wciąż nie rozumiem — powiedział Izuku, podpierając się o ścianę.

— Bałem się, że wyciągną za to konsekwencje i Bakugou zostanie zawieszony. Pewnie gdybyś powiedział prawdę, musiałbym już na stałe szukać innego zawodnika do sztafety.

— Aaa... zaraz, Kacchan z tobą pływa?

Midoriya zauważył dziwne spojrzenie Shoto, kiedy nazwał Katsukiego jego dziecięcym przezwiskiem.

— Jest pewnie najlepszym pływakiem w drużynie — rzucił beznamiętnie Todoroki. — Drużynie, którą właśnie uratowałeś przed rozpadem.

— Nie przesadzajmy — zaśmiał się Izuku. — Po prostu... Nie chciałem pakować go w kłopoty.

— Sam się w nie wpakował. Naprawdę, Midoriya, sam zadbałem o to, żeby musiał postarać się z nich wydostać.

Po ustach Shoto błądziło coś w rodzaju uśmiechu. Izuku nie był nawet pewien, czy Todoroki jest do tego zdolny, ale wiedział, że musiałby wtedy wyglądać świetnie. Gdyby przez jego poważną maskę przedarł się cień uśmiechu.

Midoriya powiedział sobie, że chciałby to kiedyś zobaczyć.

— Hej, chciałbyś może... nie, to głupie — powiedział Todoroki.

Serce Izuku zatrzepotało. Schował twarz w ramieniu, próbując ukryć głupkowaty uśmiech i płonące policzki.

— Myślę, że nie jest głupie — wymruczał w swój rękaw.

— Chciałbyś kiedyś przyjść na nasz trening? Należy ci się tytuł Honorowego Członka Drużyny za uratowanie nam tyłków.

Izuku liczył raczej na kawę, ale oglądanie Shoto Todorokiego bez koszulki też mu pasowało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro