=21=
BAKUGOU
Katsuki po dwóch sesjach byłby w stanie odtworzyć wnętrze gabinetu bez większego trudu. Przez większość czasu, który tam spędził przyglądał się kwiatkom na oknie, dyplomom na ścianie czy długopisom w kubku, ustawionym obok tabliczki z nazwiskiem lekarza.
Kiedy jednak przekroczył próg ponieszczenia po raz trzeci w jego głowie zapaliła się czerwona lampka. W kącie ustawiono jeszcze jeden fotel, identyczny jak ten, na którym to on zawsze siedział. Tamten jednak zajęty był przez młodego chłopaka o przydługich blond włosach, częściowo zaczesanych do tyłu. Intruz wyglądał na dwadzieścia parę lat, miał złote oczy, które przewiercały Bakugou niemal na wylot, a na kolanach trzymał duży kołowy notatnik otwarty na czystej stronie.
Katsuki zmarszczył czoło, zastanawiając się, co ów nieznajomy robi na jego sesji, jednak zanim zdążył dojść do jakichkolwiek logicznych wniosków, terapeuta, zaprosił go do zajęcia miejsca.
Chłopak opadł na swój fotel, ze swoim standardowym wyrazem twarzy i rękami założonymi na piersi. Jedyna różnica była taka, że tym razem jego wyzywający wzrok skierowany był nie na psychologa, ale na blondyna, uśmiechającego się do niego z rogu pokoju.
— Katsuki — zaczął mężczyzna, splatając dłonie na blacie biurka. Bakugou oderwał wzrok do chłopaka. — Zanim zaczniemy, chciałbym ci tylko wyjaśnić zaistniałą sytuację.
Siedemnastolatek zacisnął zęby, posyłając mężczyźnie wrogie spojrzenie. Nie obchodziło go co ma do powiedzenia. Liczyło się tylko to, by odbębnić te czterdzieści pięć minut bezsensownej gadki, by w końcu Todoroki pozwolił mu wrócić.
— ... studentem psychologii i jeśli nie masz nic przeciwko, będzie nam dzisiaj towarzyszył — powiedział lekarz, wskazując blondyna o złotych oczach. Bakugou nie usłyszał początku zdania, ale nie zależało mu wystarczająco, aby o to zapytać.
— Nie zwracaj na mnie uwagi — odezwał się chłopak. Głos miał melodyjny i spokojny. — Będę tu tylko siedział i robił notatki. Zapomnisz o moim istnieniu.
Ten jego grzeczny uśmieszek działał Katsukiemu na nerwy.
— Zgadzasz się? — zwrócił się do niego terapeuta. Bakugou powstrzymał prychnięcie.
— Nie robi mi to różnicy — odparł. Obecność studenta nie miała żadnego znaczenia skoro i tak nie miał zamiaru nic powiedzieć. Chciał, żeby ta sesja przebiegła jak dwie poprzednie. W ciszy, przerywanej tylko pytaniami doktora, które Katsuki i tak najczęściej zostawiał bez odpowiedzi.
Chłopak w kącie zapisał coś w notesie i rozsiadł się wygodnie, obracając długopis między palcami. Bakugou przycisnął ramiona do piersi, pragnąc uciec z tego miejsca jak najdalej.
Terapeuta odchrząknął.
— Dobrze, jak ci minął czas od naszego ostatniego spotkania? — spytał. Bakugou westchnął i kątem oka dostrzegł, jak długopis studenta biega po papierze. Zacisnął zęby.
— Tak samo jak ostatnio — odwarknął, odchylając się lekko na fotelu. — Nijak.
Mężczyzna skinął głową. Wiedział, że i tym razem nie będzie łatwo przejść im przez tę sesję. Bakugou okazał się jeszcze trudniejszym pacjentem niż podejrzewał na początku.
— Ostatnio powiedziałeś, że nie masz czasu na głupoty, pamiętasz? — chłopak zmarszczył czoło. Rzeczywiście, chyba zdarzyło mu się mruknąć coś w tym stylu. — W takim razie, może powiesz mi co robisz poza zajęciami?
Katsuki miał dość pytań o swoje życie, swój plan dnia i swoje uczucia, jakby jakiekolwiek w ogóle miał. Nadal nie widział sensu w tych spotkaniach i miał gdzieś, czy facet uważał tak samo czy nie. Nie potrzebował pomocy.
— Podpisze mi pan kwitek jak odpowiem? — zapytał, nie wiedząc jak inaczej wyrwać się z tej sytuacji.
— Nie od razu — odparł mężczyzna. — Ale na pewno nas to do tego przybliży.
Bakugou przewrócił oczami, chcąc pokazać swoją irytację, która rosła z każdą minutą, spędzoną w tym pomieszczeniu.
— Pływam — odparł, a terapeuta pokiwał głowa z uznaniem.
— Wyczynowo?
— Oczywiście, że wyczynowo — prychnął blondyn. — Po co mam się za coś zabierać jeśli nie mam zamiaru być w tym najlepszy?
Nagłe poruszenie w kącie pokoju zwróciło jego uwagę. Student notował coś na prędce, uśmiechając się krzywo. Zachowywał się tak, jakby Bakugou powiedział coś interesującego, a przecież wcale tak nie było. Katsuki obiecał sobie, że przestanie zwracać na niego uwagę.
— Pływasz w szkolnej drużynie czy w jakimś klubie? — spytał mężczyzna, zwracając na siebie uwagę blondyna.
— Drużynie szkolnej — odparł.
— Długo?
— Piąty rok.
— Więc pływałeś też w gimnazjum, tak? — spytał terapeuta.
Bakugou przytaknął znudzony.
— Hm... Coś jeszcze poza pływaniem?
Blondyn zaprzeczył ruchem głowy.
— W porządku, to może opowiesz mi o swoich planach na przyszłość, dobrze?
— To nie ma żadnego znaczenia — chłopak przewrócił oczami. Mężczyzna tylko uśmiechnął się ciepło.
— Uwierz, że ma — powiedział.
Bakugou zastanawiał się chwilę, czy odpowiedzieć, jednak doszedł do wniosku, że facet może zrobić z tą informacją jedno wielkie nic. Tylko dlatego zdecydował się odezwać.
— Jeszcze nie wiem — odparł. — Jeśli nie pływanie to pewnie coś z biologią.
— A więc lubisz biologię, tak?
Chłopak wzruszył ramionami.
— Całkiem.
Kiedy mężczyzna kiwał zadowolony głową, Katsuki odwrócił lekko głowę, czując na sobie czyjś palący wzrok.
Blondwłosy student uśmiechnął się do niego lekko i ku wielkiemu zdziwieniu Bakugou, chyba puścił mu oczko.
— Posłuchaj, Katsuki — zaczął mężczyzna. — Mogę się tak do ciebie zwracać?
Siedemnastolatek wzruszył ramionami, a mężczyzna kontynuował.
— Chciałbym cię zapytać, tylko proszę bądź ze mną szczery! — terapeuta spojrzał na niego wyczekująco. — Czy to, że tu jesteś ma związek z twoją drużyną czy...
Przerwał, widząc jak ciało Bakugou spina się mimowolnie. Uniósł brew. Trafił.
— Powiedziałem już, że to bez znaczenia — warknął chłopak, zaciskając dłonie na ramionach. — Ile razy mam się jeszcze powtarzać?
— Wybacz — mężczyzna wycofał się. — Powiesz mi kiedy bedziesz chciał, zgoda?
Bakugou szczerze w to wątpił, ale przytaknął.
Chłopak w kącie poruszył się niespokojnie, ale gdy Katsuki na niego spojrzał, ten wlepiał intensywne spojrzenie w notatki, przygryzając końcówkę długopisu.
Drugoklasista przeniósł wzrok na mężczyznę przed sobą i zacisnął zęby.
Naprawdę miał dość przebywania w tym miejscu.
Miał dość, że wszyscy traktują go jak idiotę.
Miał dość Todorokiego i tego, że miał nad nim władzę.
Nie chciał tu być, nie chciał pomocy, nie chciał litości, która nagle przemknęła przez twarz terapeuty.
Bakugou spiął się momentalnie.
Szczerze nienawidził tego faceta.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro