Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

=12=

TODOROKI

— Shoto — dziewczyna uśmiechnęła się, ukazując idealnie równe i idealnie białe zęby i położyła mu dłoń na ramieniu. Todoroki westchnął ciężko. Już wiedział, że przyjaciółka tym razem nie przyszła do niego bezinteresownie.

— No?

— Słuchaj — brunetka przysiadła się do stolika chłopaka i przysunęła sobie miskę sałatki, na którą zawsze polował dla niej trzecioklasista. Yaoyorozu nie jadła na stołówce szkolnej nic z wyjątkiem własnych posiłków i przekąsek oraz sałatki, dlatego Shoto, stojąc codziennie w zbyt długiej kolejce, zawsze znalazł miejsce na tacy i te kilka drobnych, żeby kupić przyjaciółce trochę zieleniny.

— Słyszałeś, że niedługo zjazd absolwentów, prawda? — spytała dziewczyna, a pływak przestał na chwilę przeżuwać swoje jabłko.

— Niby gdzie?

Yaoyorozu zaśmiała się cicho.

— U nas w szkole, Shoto — odparła. — Ludzie gadają o tym od początku roku.

Shoto poruszył powoli szczęką, jakby ta informacja zaszokowała go na tyle, że zapomniał jak się je.

— I co w związku z tym? — zapytał.

Momoi założyła za ucho kosmyk miękkich czarnych włosów i nabiła na widelec kawałek pomidora. Todoroki ich nienawidził.

— W związku z tym samorząd szuka chętnych do pomocy w organizacji — odpowiedziała. — I pomyślałam, że bardzo chętnie byś się ze mną zgłosił, nie?

— Nie — oparł szybko chłopak. — Wybacz, Momo, ale mój brat tam będzie. Normalnie jeszcze może bym to rozważył, ale...

— Shoto, nie daj się prosić — westchnęła. Todoroki podniósł na nią nieugięty wzrok. Nic nie byłoby w stanie przekonać go do organizowania wydarzenia, na którym honorowym gościem byłby jego starszy brat. Pieprzony Touya "Największa Gwiazda Lacrosse w Historii Szkoły" Todoroki.

Nie chodziło nawet o to, że on tam będzie. Chodziło o to, że przyjdzie pewnie z super laską, będzie się uśmiechał do wszystkich i popijał szampana z kieliszka, który prawdopodobnie poda mu sam Shoto, bo życie było dla niego właśnie tak okrutne. Będzie patrzył na niego z wyższością, bo nie dość, że uciekł z sideł własnego ojca (czego Shoto nie zdołał i nigdy nie zdoła zrobić) to jeszcze pokaże mu, że nieważne jak bardzo by się nie starał, kapitan drużyny pływackiej nigdy nie zostanie zapamiętany w takim samym stopniu, co po prostu naprawdę dobry napastnik. A na pewno nie w tej szkole.

— Wykluczone — dodał po namyśle, jakby chcąc pokazać przyjaciółce, że rozmowa na ten temat jest oficjalnie zakończona.

— Shoto — westchnęła ponownie. — No proszę. Na pewno będzie bardzo fajnie.

— Nie ma opcji.

Yaoyorozu pokręciła głową z uśmiechem.

— Miałam nadzieję, że nie będę musiała wyciągać tego argumentu, ale nie pozostawiasz mi wyboru — powiedziała, a Shoto spojrzał na nią z zaciekawieniem. — Za to są dodatkowe punkty.

Todoroki niczego tak bardzo nie pragnął jak punktów na studia.

— Wchodzę w to.

***

Todoroki przez jedną krótką chwilę myślał, że Bakugou do zlekceważył. W drodze do męskiej szatni przy plywalni, w drzwiach mignęła mu blond czupryna, jednak gdy wszedł na halę, wszczycy zgodnie utrzymywali, że nikt Katsukiego nie widział w pobliżu od kilku dni. Shoto ze zrezygnowaniem stwierdził, że ultimatum, które postawił młodszemu pływaków było zbyt wysokie i blondyn po postu zrezygnuje. A to znaczyło, że teraz to Shinsou był ich ostatnim zawodnikiem w sztafecie.

Szczupły trzecioklasista stał przy swoim torze i rozgrzewał się spokojnie, pewny, że i tym razem będzie mu dane zrobić swój własny trening, bez ingerencji kapitana.

Niestety nie było takiej możliwości.

— Hitoshi — Todoroki podszedł do chłopaka, przeczesując włosy palcami. — Pływasz dzisiaj z nami.

Shinsou przez chwilę wyglądał jakby ta informacja kompletnie nie dotarła do jego mózgu. Zaraz jednak przypomniał sobie, że rzeczywiście, jesy teraz ostatnią deską ratunku dla tej trójki.

— Jasne — pokiwał głową bez entuzjazmu i poszedł za Shoto do dwójki chłopaków przy pierwszym torze.

Shinsou przez całe dwa lata zamienił z nimi może w sumie pięć zdań, jednak teraz obaj uśmiechnęli się do niego promiennie i powitali go cichym "hej".

Obaj wskoczyli do wody z lekkim drżeniem ramion, wywołanym nagłą zmianą temperatury. Shinsou położył kapitanowi dłoń na ramieniu i zniżył głos.

— Nie przyzwyczajaj się do tego — powiedział. — Zaraz odzyskacie Bakugou.

Shoto spojrzał na niego z powątpiewaniem.

— Już to widzę.

— Na dziewięćdziesiąt procent go przekonałem — naciskał Hitoshi. Todoroki uniósł brwi.

— Przekonałeś?

— Potrafię być bardzo przekonujący — uśmiechnął się.

— Nie wątpię — mruknął Shoto i wskoczył do wody, zostawiając Shinsou na brzegu.

Woda pochłonęła jego ciało, otaczając przyjemnym chłodem. Chłopak został chwilę pod powierzchnią, obserwując wpadające przez nią promienie zachodzącego słońca, przebijającego przez brudne szyby okienne i zastanawiając się, gdzie jest Bakugou i dlaczego do cholery musi być tak strasznie uparty.

***

Kiedy Todoroki w końcu opuścił budynek szkoły, słońce wisiało już nisko nad horyzontem, prześwitując kiedy drzewami, okalającymi szkolny parking.

Torba z upchniętym w środku mokrym ręcznikiem ciążyła mu na ramieniu niemal tak bardzo jak brązowy skórzany plecak, wypełniony książkami. Wilgotne włosy opadały chłopakowi na dwukolorowe oczy, mimo że co rusz przeczesywał je palcami i odgarniał do tyłu.

Shoto postawił pierwszy krok w stronę przystanku autobusowego, kiedy kątem oka zauważył zieloną czuprynę.

Izuku Midoriya siedział na murku przy schodach w za dużej zielonej bluzie, podartych czarnych rurkach i również czarnej dżinsowej kurtce. Delikatny wiaterek mierzwił loki chłopaka, który wpatrywał się w ekran komórki ze znudzoną miną.

Shoto i tak miał jeszcze kupę czasu do odjazdu autobusu.

— Hej — zagadał lekko ochrypłym głosem, a drugoklasista uniósł głowę zaskoczony.

— O, hej — uśmiechnął się lekko i spojrzał niepewnie na telefon w swojej dłoni. Z wahaniem pokazał ekran Shoto, który ze zdziwieniem stwierdził, że chłopak pokazuje mu mema. Oszołomienie trwało zaledwie chwilę, jednak pływak dopiero po kilku sekundach zaczął w ogóle czytać opis pod obrazkiem.

Izuku uśmiechnął się z ulgą, gdy osiemnastolatek parsknął cicho śmiechem.

— Co tu robisz o takiej godzinie? — spytał, wygładzając ekran i wzywając go do wewnętrznej kieszeni kurtki. — Lekcje się już dawno skończyły, biblioteka też już zamknięta...

— Miałem trening — odparł Shoto, a drugoklasista zmarszczył brwi ze zdumieniem.

— Przecież nie ma dziś treningu — zdziwił się. — Tenya ma zebranie samorządu, boisko jest puste, co ty...

— Nie gram w lacrosse — przerwał mu z uśmiechem Todoroki, a młodszy chłopak otworzył usta zszokowany.

— Nie?

— Pływam — poinformował go Shoto. Midoriya wyglądał na zagubionego.

— Sam?

Shoto popatrzył na niego z nutką politowania.

— W drużynie — odparł. — Wiesz, że mamy drużynę pływacką, nie?

Milczenie Izuku było nader wymowne. Todoroki uśmiechnął się.

— Jakoś nigdy nie interesowałem się sportem — wyjaśnił chłopak z lekkim rumieńcem, drapiąc się w kark. — Mój przyjaciel gra w lacrosse, więc wiem, że mamy lacrosse, zresztą drużyna lacrosse jest jakoś bardziej popularna, znaczy... Jeju, przepraszam, źle to zabrzmiało.

— Nie ma sprawy — odpowiedział Todoroki. — Wiem jakie są realia w tej szkole.

Izuku skrzyżował nogi w kostkach i spuścił wzrok. Osiemnastolatek skrzywił się lekko, czując tę niezręczną atmosferę pomiędzy nimi.

— Czekasz na przyjaciół, tak? — zagaił, wzywając dłonie w kieszenie dżinsów. Izuku uniósł głowę.

— Tak. Skąd wiesz?

— O tej porze tylko samorząd może siedzieć w szkole — chłopak uniósł kącik ust. — A ty wspomniałeś Tenyę Iidę, naszego przewodniczącego.

— A tak — mruknął chłopak i zaśmiał się nerwowo. — Rzeczywiście.

Rumieniec na jego policzkach był naprawdę uroczy. Shoto przestąpił z nogi na nogę i odchrząknął.

— Będę się zbierał — powiedział. — Mam autobus.

Izuku skinął głową.

— Jasne — uśmiechnął się. — Szerokiej drogi.

Todoroki odwzajemnił uśmiech i odszedł, karcąc się w duchu za to że nie umie prowadzić rozmowy z drugim człowiekiem.

Miał zostać prawnikiem. Nie raz zdobył z drużyną medal na debacie, a raz nawet został uznany najlepszym mówcą. Potrafił dobierać słowa do sytuacji, pisać godzinne przemowy za jednym podejściem, a nie umiał pogadać z młodszym o rok, ślicznym chłopcem z lekcji japońskiego.

Odwrócił się tylko na chwilę, by zobaczyć jak Izuku Midoriya wzdycha ciężko z twarzą ukrytą w dłoniach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro