Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Był pierwszy września, poranek. Jak każdy uczeń rozpoczynający rok szkolny, zwłaszcza jeśli to dzień roboczy, oznacza on jednoznaczny koniec wakacji i powrót do szkolnej ławki. Nie zmienne to było i u Tomasza Bratka, który będąc elegancko ubrany jak na rozpoczęcie roku przystało, wziął swą czarną, małą torebkę na drobne rzeczy i wyszedł z mieszkania, uprzednio zamykając drzwi, gdyż wychodził jako ostatni- jego rodzice czyli Bartosz i Amelia Bratkowie byli już dawno w pracy a on sam był jedynakiem, co mu jednak nie przeszkadzało. Gdy siedemnastoletni chłopak wyszedł z domu, skierował się na najbliższy przystanek autobusowy by dojechać do szkoły. Na ulicy panował gwar za sprawą przemieszczających się ludzi jak i pojazdów, na co Tomasz kompletnie nie zwrócił uwagi, gdyż mieszkał w takiej okolicy od zawsze. Po chwili spojrzał na zegarek, który miał na lewej ręce, by sprawdzić godzinę- oczywiście miał sporo czasu, ale wolał się upewnić. Po niedługim czasie przyjechał autobus a on wsiadł i widząc swojego kolegę z klasy, siedzącego na jednym z siedzeń, niezwłocznie usiadł koło niego, nie zadając żadnego pytania, gdyż wiedział, że jego znajomy nie będzie miał za złe, że on usiądzie koło niego.

-Cześć Marcinie-powiedział, spoglądając na brązową, bujną czuprynę kolegi. On i Marcin Łąka byli ze sobą blisko od kiedy poznali się w pierwszej klasie liceum a teraz został im ostatni rok, gdyż po nim mogą się nigdy już nie zobaczyć, z powodu kompletnie odmiennych planów na przyszłość- brązowowłosego ciągnęło do kierunków inżynieryjnych, natomiast czarnowłosego Tomasza bardziej do architektonicznych.

-Cześć Tomaszu-odparł rozluźniony pomimo tego, że za niedługo mieli być na rozpoczęciu roku, ale to go zbytnio nie obchodziło-Jak tam wakacje w Anglii?-spytał na co Tomasz nie był zbytnio przygotowany, gdyż dopiero przypomniał sobie, że około miesiąc temu wysłał mu wiadomość odnośnie tego, że wyjeżdża do tego kraju, ale w jednej chwili udało mu się przypomnieć kilka szczegółów odnośnie wyjazdu, podczas którego odwiedził swoje kuzynostwo.

-Nie najlepiej, ale też nie najgorzej- miło było pozwiedzać Londyn i okoliczne miasta, ale ciotka stała się jeszcze bardziej rozdrażniona, gdyż jej najmłodszy syn czyli mój kuzyn, który jak pewnie wiesz jest omegą, zaczął spotykać się z jakimś alfą z jak to się mówi ,,wątpliwego środowiska" i obawia się o jego bezpieczeństwo-odpowiedział na co jego kolega, który ani razu mu nie przerwał, w końcu zdecydował się coś powiedzieć:

-Z wątpliwego czy nie, i tak zasługuje na szanse. W końcu nie wszystkie alfy to brutalni gwałciciele i też cierpią jak my. Przecież twój ojciec jest alfą, czyż nie?-stwierdził, poprawiając kołnierzyk swojego czarnego garnituru. To co powiedział było prawdą, ojciec jego przyjaciela był rzeczywiście nim, ale pomimo tego był rozsądnym, spokojnym i odpowiedzialnym rodzicem, który stanowił dobry wzór dla Tomasza.

-Tak, oczywiście, przecież zawsze  mi to powtarzasz-odparła z lekkim śmiechem pod nosem na co na Marcinie nie zrobiło wrażenia-A co ty robiłeś przez wakacje?-spytał nagle, choć wiedział, że pewnie odpowiedź będzie ta sama ,,siedziałem w domu", gdyż jego rodzinę a konkretnie wiecznie kłócących się rodziców, niezwracających zbytniej uwagi na ich własne dziecko nie było stać i finansowo, i mentalnie na dalsze podróże. Jednak to o usłyszał przeszło jego najśmielszym oczekiwaniom:

-Otóż, dzisiaj odpowiedź będzie inna. Mianowicie pojechałem z matką do Zakopanego- Bratek z lekka niedowierzał, był jednak dumny, że coś jego przyjacielowi się poszczęściło, ale kolejna informacja była dla niego jak kubeł zimnej wody- A i ostatnio poznałem piękną alfę, nawet zaczęliśmy ze sobą chodzić, ale proszę nikomu tego nie mów-dodał szeptem, gdyż wolał by tylko jego kolega to usłyszał.

-O-ok, dobrze, tak trzymaj. Może tobie się poszczęści w tej sferze-oznajmił na Marcin jedynie kiwnął głową w podzięce a jego kumpel z szoku więcej się nie odzywał, gdyż tyle informacji ile otrzymał było wystarczającym uderzeniem w twarz. Wkrótce oboje wysiedli z autobusu na odpowiedni przystanek i skierowali się do budynku liceum ich ścieżką starą jak świat-No to zaczynamy nowy rok. Ciekawe ile jeszcze niespodziewanych zdarzeń się zdarzy-pomyślał czarnowłosy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro