Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział IV

''- A-Ah...przepraszam zamyśliłam się.. a i mógł byś w końcu nie nazywać mnie motylkiem tylko po imieniu?? ''

- Oj no Azu.

- Azu? Z tego co mi świadomo to nazywam się chyba jeszcze Azusa, a nie Azu.

- Co za różnica czy Azu czy Azusa. W końcu wiesz o kogo mi chodzi więc nie marudź.

Prychnęłam ironicznie z czego stanęłam i spojrzałam na niego.

- Nie mam ochoty na kawę. Ja muszę wracać, bo pewnie Clarence mnie szuka.

Już bez słowa odwróciłam się i wróciłam do salonu zostawiając Michaela samego. Jak wróciłam stał już z torbą w ręku Clarence zmartwiony. Podeszłam do niego i wzięłam torbę nic nie odpowiadając. Tak jak przyszłam tak wyszliśmy w ciszy i wsiedliśmy do samochodu.

- Zawieś mnie do akademika. Źle się czuje..

- No dobrze, a coś się stało?

- Po prostu się źle czuję.

Odpowiedziałam krótko z czego nic nie odpowiedział. Po paru minutach ciszy samochód stanął przy akademiku. Wyszłam z pożegnaniem zamykając drzwi od samochodu i wróciłam do akademika. Weszłam do środka przebierając buty z czego od razu pokierowałam się do swojego pokoju. Kiedy już byłam przed pokojem na wycieraczce leżały kwiaty z różowym listem. Oczywiście podniosłam i weszłam do pokoju zamykając przy tym drzwi, ale byłam zaskoczona, bo już dawno straciłam fanów. Bynajmniej nikt nie wie, że tu mieszkam. Odłożyłam róże do wazonu i postawiłam je na blacie. Usiadłam z listem na swoim łóżku z czego go szybko otworzyłam.

''Moja kochana Azusu! <3 Wiem, że dawno mnie nie widziałaś czyli tak mniej więcej 6/7 lat. Chciałem się z tobą spotkać. W końcu jak byliśmy mali to chodziliśmy ze sobą prawda? Chciałbym odnowić nasze relacje. Wiem, że w tedy gdy cię rzuciłem byłem strasznie nie czuły, ale to się zmieniło... Więc wybaczysz mi?

Ps: Będę czekać dziś w parku o 20:02. Mam nadzieję, że przyjdziesz. Leon"

''Leon? Przecież...ja nie chodziłam z żadnym chłopakiem. Tak mi się zdaję...bo przecież mówili mi, że byłam samotna i odcięta od świata.''

- Aaaaaaaaaa!!!!!!!!!! Ja już nic nie rozumiem!

Wydarłam się głośno czochrając po głowię. ''Nie wiem...Już nic kurde nie wiem!'' Mruknęłam i wstałam z łóżko kierując się do łazienki przejrzeć się w lustrze.

- Iść czy nie iść?

Mruknęłam sama do siebie przeglądając w lustrze i opierając o umywalkę. ''Pójdę! Może się czegoś do wiem." Poprawiłam włosy i się umalowałam z czego wychodząc z łazienki wzięłam telefon i ciemno-złoty sweterek dosięgający mi prawie do kolan. Wyszłam z akademika i spojrzałam na godzinę.

- 19:56. A to jeszcze zdążę. Dojdę w dziesięć minut chyba, że się wyrobię w siedem.

Schowałam telefon do kieszeni i zacząłam biec w stronę parku. Po paru minutach byłam już przy wejściu. Spojrzałam jeszcze na godzinę. ''20:03 Mam nadzieję, że jeszcze stoi...'' No i jak na moje szczęście jeszcze stał. Mam nadzieję, że to on. Podbiegłam do niego chowając telefon.

- H-Hej!

Przywitałam się zmachana. Kiedy się do mnie odwrócił od razu go ze skanowałam oczami. Był na moje oko 174 cm chłopak o jasnych krótkich włosach i jasnych oczach.

- Cześć. Więc to ty Azusa?

- No tak..

- Wyładniałaś. Pamiętasz mnie jeszcze?

- Dziękuje... Nie bardzo.

- ...Rozumiem.

Mruknął cicho załamany spoglądając na mnie, a ja bez słowa stałam jak słup soli.

No i jest już kolejny rozdział! Mam nadzieję, że długo nie czekaliście. Jeszcze raz przepraszam, że zwlekałam z rozdziałem. No, ale cóż...nikt nie jest idealny. :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro