Rozdział 1 ~"Pierwszy skoczek: Alyss!"
Członkowie Nieustraszoniści już od razu zapewnili mnie, że właściwie wybrałam. Stanęłam zadowolona na tyle grupy gdzie czekali na rozwój zdarzeń pozostali nowicjusze, w tym już kilku transferów. Gdy ceremonia się zakończyła, nagle zerwaliśmy się do biegu: najpierw przez betonowe schody a później musieliśmy dostać się na wyżej położony, metalowy peron. Zrobiłam to w oka mgnieniu jedynie z lekką zadyszką. Po raz pierwszy w duchu podziękowałam sobie za ćwiczenia w domowym zaciszu spowodowane chęcią ładnej sylwetki. Teraz, po raz pierwszy i na pewno nie ostatni raz w życiu, musiałam wskoczyć do pędzącego pociągu. Tak jak wszyscy przygotowałam się w odpowiedniej pozycji, następnie pobiegłam kilka metrów i złapałam za drążek przy wejściu do stalowego wagonu w ostatniej chwili. Gdy wciągałam się do środka, nie miałam już gruntu pod sobą. Oparłam się o zimną ścianę transportu i unormowałam oddech gdy w tym czasie małe kropelki potu lśniły na moim czole. Kondycje może i mam... ale mięśnie oraz siłe, w ogóle. Będę musiała nad tym poćwiczyć, jednak zastanawia mnie jedno - czy dożyję ćwiczeń.
-W tym roku żadnych Sztywniaków, świetnie!- zawołał z boku jakiś Prawy w białej koszuli i czarnych spodniach. -Podobno w tamtym roku się trafił jeden.
-Statystycznie ujmując ilość Altruistów w Nieustraszoniści to jeden nowicjusz na pięć lat.- rzekłam do chłopaka i uśmiechnęłam się przepraszająco wskazując na kolor moich ubrań.
-Statystyka czasami zawodzi moja droga.- odpowiedział na mój komentarz. -Ale po części coś w tym jest.- mruknął jakby od niechcenia przez co na mojej twarzy zawitała jeszcze weselsza mina. -Jestem Mark, a Wy?
Spojrzałam w okół siebie i zauważyłam jeszcze piątkę osób - trójka z Prawości, kiedyś widziany przeze mnie Erudyta i jakaś Serdeczna.
-Mark, zostaw ludzi w spokoju w końcu.- westchnęła w jego kierunku jakaś brunetka, dopiero teraz zauważyłam, że są podobni do siebie, nawet za bardzo. Oboje mieli orli nos, dość głęboko osadzone, piwne oczy i ciemno-brązowe włosy.
-Jesteście rodzeństwem?- spytałam dla rozluźnienia atmosfery mimo iż znałam odpowiedź na to pytanie.
-Moja Kochana siostrzyczka jest ode mnie starsza o dwanaście minut.- uśmiechnął się niemrawo na co ona dała mu dość mocnego kusańca w lewy bok. -Ej, to bolało!
-I miało boleć!- brązowo-oka po chwili podeszła do mnie i wyciągnęła dłoń moim kierunku z sympatycznym oraz szczerym uśmiechem. -Kaira, miło mi.
-L..- zaczęłam, ale po chwili naszła mnie nowa inicjatywa. Skoro zmieniam frakcję i tym samym moje obecne życie, to nowe imię by się przydało aby zupełnie przestać myśleć o przeszłości. -..Alyss- również uścisnęłam dłoń dziewczyny. Nie dało rady nawet zamienić słowa, bo usłyszeliśmy przerażony głos Serdecznej.
-Oni skaczą!- krzyknęła i schowała twarzy dłonie. -Najpierw bieg, potem wbieganie do pociągu, mam tego dosyć! Ja tu zostaje..- dodała ze łzami w oczach.
-Jak zostaniesz tutaj, to będziesz bezfrakcyjna.- rzucił obojętnym tonem Mark. -Decyduj sama.
-Skaczemy?- zwróciła się w moim kierunku stojąca obok mnie Kaira dopiero teraz zauważyłam, że była ubrana w czarną koszulę, tego samego koloru spodnie i biały, elegancki żakiet.
-Jasne.- mruknęłam w odpowiedzi bez większego entuzjazmu. Stanęłyśmy na drugim końcu wagonu, wzięłyśmy rozbieg i w dobrym momencie skoczyłyśmy, tym samym upadając na ostry żwir, który wbił się mocno w mój prawy bok, na który Upadłam. -To bolało!- zaśmiałam się wstając i wyciągając rękę w kierunku dziewczyny, dzięki której się podniosła.
-Ale żyjemy!- również się zaśmiała. W jej oczach mogłam dostrzec błysk adrenaliny i szczęścia. -Choć, idziemy zobaczyć o co tam biega.- wskazała na pozostałych nowicjuszy, którzy ustawili się przy jakimś podwyższeniu, drugą ręką natomiast złapała mnie za nadgarstek i pociągnęła w tamtym kierunku.
-Jestem Max, jeden z przywódców Nieustraszoniści.- zaczął mężczyzna o ciemnej karnacji, krótko przystrzyżonych włosach w czarnym, typowym dla Nieustraszoności stroju. -Przeszliście już praktycznie cały test pierwszego dnia, który zaczął się zaraz po Ceremonii Wyboru. Tutaj okazuje się czy macie ewentualne predyspozycje aby przeżyć i do nas dołączyć, jeśli ich nie macie, umieracie, bądź zostajecie bezfrakcyjni do tego momentu. Teraz została Wam ostatnia rzecz, skoczyć tam.- wskazał na znajdującą się za nim przepaść na minimum kilkanaście a nawet kilkadziesiąt pięter, po czym dodał: -Kto pierwszy?
Wszyscy tu obecni udawali, że są zainteresowani czymś innym, bardzo interesujące stały się między innymi rany, obtarcia oraz niebo, nikt nie chciał się zgłosić pierwszy. W pewnym momencie rzuciłam: -Ja to zrobię.- a spojrzenia wszystkich powędrowały w moją stronę przez co poczułam się niepewnie. Max zachęcił mnie abym weszła na podwyższenie, na którym poprzednio stał. Gdy weszłam, automatycznie spojrzałam w dół a w tedy serce mi podskoczyło do gardła i głośno przełknęłam ślinę, nie było już odwrotu, ugięłam lekko kolana i skoczyłam w nicość tym samym zamykając oczy. Po chwili lotu poczułam coś twardego co ugięło się pod moim ciężarem i nieprzyjemnie wpiło w skórę. Kątem oka dostrzegłam ręce chętne mi pomóc, złapałam pierwszą, którą mogłam dosięgnąć i zeszłam z siatki.
-No proszę, czyżby teraz odważniejsi byli transferzy? Już drugi rok z rzędu, proszę, proszę. Co o tym sądzisz Cztery?- zaśmiała się kobieta stojąca niedaleko, miała czarne włosy z fioletowymi pasemkami i kilka kolczyków na twarzy.
-Mi tam to nie przeszkadza Lauren.- mruknął chłopak, który pomógł mi zejść, miał niezwykłe rysy twarzy, lekko ciemną karnację, czarne włosy i ciemno niebieskie oczy. Był przystojny i tego nie można zaprzeczyć. Po chwili zwrócił się w moim kierunku nadal pomagając mi zachować równowagę i trzymając za ramię. -Jak się nazywasz?
-Alyss.- odpowiedziałam z lekka zakłopotana kontaktem fizycznym z chłopakiem. Nie powinnam siedzieć jak odludek w mojej frakcji..
-Pierwszy skoczek: Alyss!- w tym momencie rozbrzmiały wiwaty skierowane do mnie na co się szeroko uśmiechnęłam i podeszłam w miejsce wskazane przez wcześniej opisaną kobietę.
-Witaj w Nieustraszoności.
~~~
Kolejny dzień, kolejny rozdział, co ten fandom ze mną robi? :'3 Powoli wydarzenia zaczynają przyjmować kształt i kierunek, także mam nadzieję, że nic nie popsuje a Wam się będzie podobać. Jak na razie, co sądzicie o tej książce? Podoba się?
~Shiro
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro