Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Życie nie daje spokoju..

Zostawcie gwiazdkę i komentarze ❤😘 miłego czytania✨😘🌜🌜🌜🌜

-----------

Pov.Draco

Właśnie szedłem z Dumbledorem do gabinetu Landryny. Kiedy tam weszliśmy kazał mi iść po Addie, chciał z nią pogadać. Więc wybrałem się do jej dormitorium. Kiedy tam wszedłem nie było jej, było tam bardzo dużo krwi oraz był tam martwy Fred czy tam George. 

-Weasley?! Żyjesz? - zapytałem a on się nie odzywał- ludzie pomóżcie!! 

Po chwili do pokoju weszła Hermiona, trochę zmieszana, nie wiedziała o co chodzi

-co się stało?! O mój boże! Fred! co ty mu Draco zrobiłeś?- zapytała próbując być spokojna 

-nic! Kiedy tutaj wszedłem to już tak leżał! Pełno krwi! Ktoś tutaj był, ale Fred nie ma ran! to ktoś mógł zabić Addie?! Nie ma jej nigdzie - zacząłem panikować

-Draco spokojnie! Znajdziemy ją, nie martw się

-Hermiona! Ja jej obiecałem że jej nie zostawię, a co? Naraziłem ją na możliwe że śmierć

-Draco! Możesz się opanować? Proszę, niepotrzebnie panikujesz, może nic jej się nie stało?

-na pewno, ja czuję że coś jej się dzieje... Musimy ją znaleźć, i postarać się uratować Weasleya, może on coś będzie więcej wiedział

-Tak, racja Draco, ale to jest Fred, on ma imię, pamiętaj 

-Jasne, możemy go już jakoś uratować?  Proszę.. Musimy, może nam naprawdę pomóc..

-chodź po Dropsa.. - dodała Hermiona

Właśnie szliśmy do gabinetu Umbridge, byłego Umbridge no bo nie żyje.

-profesorze.. Może nam pan pomóc ? - zapytała Hermiona.

-w czym problem?

-Fred jest martwy. Jest sposób by go uratować? - zapytałem

-możliwe że jest.. Zapytajcie profesora Slughorna - dodał

Udałem Się z Hermioną tym razem do sali lekcyjnej Slughorna. Na pewno tam jest.

-profesorze Slughorn!? - zapytała Hermiona

-słucham? - powiedział

-potrzebujemy pomocy, nasz przyjaciel Nie żyje. Potrzebujemy go więc potrzebujemy pomocy jak go uratować.

-jasne, dajcie mu ten eliksir..- podał nam fiolkę. Szybko wróciłem do dormitorium. Hermiona chyba się po drodze gdzieś zgubiła. Szybko uklękłem nad Fredem i wlałem do jego ust eliksir, po czym czekałem aż coś się stanie. Długo tak czekałem, a Hermiona się nie zjawiła, a Fred się nie obudził. Traciłem nadzieję że eliksir zadziała. Kiedy miałem już wracać do siebie, Fred zaczął kaszleć. Szybko się odwróciłem i przytuliłem chłopaka.

-Malfoy?  A tobie co?- zapytał

-Żyjesz! Uratowałem cię! 

-tak, a co z Addie? gdzie jest?- zapytał

-no właśnie? Widziałeś ją? 

-tak, leżała tutaj prawie martwa, miała wbity sztylet w brzuch, ale teraz jej tutaj nie ma, 

-boże! Addie! obiecałem że jej nie zostawię, a ona gdzieś umiera- zacząłem płakać a Fred znów mnie przytulił

-stary, będzie dobrze, przynajmniej musi być dobrze

-mam nadzieję, a wiesz może czy ktoś mógł ją porwać? Kto cię zabił?

-nie wiem.. Albo wiem.. Max...

-Max? - zapytałem

-tak Max. Nie znasz go?

-nie, chyba nie. Albo, kojarzę, tak ... Uderzył mnie a ja go,

-czyli go znasz?

-tak znam tego palanta, czyli on porwał Addie? -zapytałem

-no tak!! Możemy zacząć go szukać!? - zapytał zdenerwowany

-jasne, - dodałem i deportowałem nas na
Ulicę Śmiertelnego Nokturnu. Było tam bardzo dużo śmierciożerców. W sumie to sam nim byłem. Zanim ktokolwiek nas zauważył, trzeba było jakoś ukryć Freda. Założył Na siebie czarną pelerynę aby się nie wyróżniać od innych.

-Panicz Malfoy? - dodał Greyback

-a co ślepy!? - zapytałem

-hmm.. - podszedł do mnie i złapał mnie za ramię i gdzieś deportował. Fred został na Ulicy Śmiertelnego Nokturnu.

-zostaw mnie! - krzyknąłem

-pan cię potrzebuje, - zaśmiał się.

-co? Po co? - zapytałem wystraszony

-zobaczysz... - znów się zaśmiał

Zaczął mnie ciągnąć w stronę jadalni, gdzie na pewno był teraz Voldemort.

-witamy cię Draconie... Proszę siadaj.. - zaczął Voldemort, a ja nie mogłem przełknąć śliny. - nie krępuj się, musimy sobie porozmawiać... - uśmiechnął się sztucznie, - wszyscy wypad! Won stąd!

Wszyscy wyszli. Matka spojrzała na mnie wzrokiem współczucia. A ojciec Miał to gdzieś. Kiedy byłem sam na sam z Voldemortem w pomieszczeniu poszedł do mnie i uderzył mnie w twarz a ja upadłem na ziemię.

-ty nieudaczniku! Jak mogłeś być z tą zdrajcą krwi?! Z tą szlamą!

-ale ja nie byłem z Granger!

-mówię o Addison Snape! Jak mogłeś nas zdradzić i ją uratować! Ona ma zginąć! - Krzyknął

-ona jest wspaniała ! Musi żyć !

-Cruccio! - krzyknął a ja zacząłem zwijać się z bulu.

Pov. Addie

Otworzyłam oczy.. Byłam w jakimś pokoju, nie wiedziałam gdzie, bo nie poznałam pomieszczenia. Po chwili do mnie podszedł jakiś chłopak. Nie znałam go.

-kim jesteś ?!- Zapytałam

-nie znasz mnie? - zapytał siadając obok mnie

-Nie..

-jestem John, John Devis.. - powiedział podając mi dłoń

-porwałeś mnie!? - krzyknęłam.

-nie, porwał cię Max, ja miałem się tobą zająć. Nie chce cię Skrzywdzić.. Nie bój się mnie

-Max!? Max mnie porwał!?

-tak, ale posłuchaj.. Nie będziesz tego pamiętać ale twoja przyjaciółka Dorcas, cię zabiła, a ja Max cię zabrał żebym ja cię uratował. Nadal masz bandaże na
Brzuchu.

Spojrzałam na brzuch. Faktycznie były tam bandaże.

-ja.. Nie wiedziałam... Nie pamiętam tego. Przepraszam że na cię tak naskoczyłam

-nie no nic się nie stało. Może chcesz się lepiej poznać? - zapytał

-jak mnie uratowałeś?

-moje łzy, leczą.. - powiedział

-co? Jak to możliwe?

-musi mi na kimś zależeć, żeby go uratować

-zależy ci na mnie? - zapytałam

-tak, jestem kuzynem Liama.. Znasz go na pewno,

-Tak.. Kochałam Go... Ale nie żyje..

-co? Jak to.?

-zmarł dziś.. Tylko to pamiętam, a co było później to nie wiem.. Pamiętam tylko rozmowę z Liamem i jak umarł na moich oczach.. -zaczęłam płakać

-ja nie wiedziałem.. - popłakał się.

-dobrze, może gdzieś pojedziemy? - zapytałam

-nie.! Znaczy nie możesz się Teraz przeziębić, jesteś osłabiona.

-no okej.. Ale chciałabym się zobaczyć z moim chłopakiem- dodałam

-z kim? Masz chłopaka?

-tak, z Oscarem Bakerem - dodałam

-co? To ty nie jesteś z Draco jak mi opowiadał Max?

-z Draco? Nie.. Zranił mnie. Jest z moim bratem.. Nie interesuje mnie on.

-aha.. To ja.. Ja ten, pójdę napisać list do Oscara.. - wyszedł zamyślony.

Położyłam się na łóżku. Nie mogłam sobie nic przypomnieć jak do tego doszło że moja przyjaciółka mnie zabiła... Nic nie pamiętam.. Ostatnie co siedzi mi w głowie to rozmowa z Liamem.. I jak umarł, nic więcej.
Po chwili do pokoju wszedł gwałtownie Oscar. Był chyba zły.

-kochanie! Co ci się stało? -podszedł do mnie i usiadł obok łóżka łapią mnie za rękę.

-Oscar! Dorcas chciała mnie zabić.

-biedactwo.. Już jest dobrze.

-kocham cię. Dziękuję że tutaj jesteś, teraz.

-ja ciebie też.. Ale musisz ponieść karę za to co zrobiłaś.

-co zrobiłam? - zapytałam

-jak ja poszedłem załatwić zgodę na uczenie się w Hogwarcie. To ty byłaś z draco, CAŁOWAŁAŚ się z nim i byliście razem.. Przez kilka minut bo później trafiłaś tutaj.

-zaraz, zaraz.. Czegoś nie rozumiem,

-niestety tak było, ale Nie mogę się gniewać, zapomnę o tym..

-dziękuję ja tego nie pamiętam...

-jasne kochanie. Lepiej odpocznij..

-ja chce z tobą spędzić czas. Nie będę spać.

-no dobrze.. Ale Addie jesteś przemęczona.. Nie możesz się bardziej przemęczać.. - dodał

-Oscar, nie ma że nie. Ja nie idę spać.. Możesz mnie stąd zabrać? Boję się być u Maxa..

-boisz się Maxa? - zapytał

-tak..

-Nie mogę cię stąd zabrać.. Bardzo bym chciał.. - pocałował mnie a do pokoju wszedł Max.

-wyjdź stąd.. Już! - krzyknął Max

-już. Jeszcze chwila..

-nie! - znów krzyknął - Avada Kedavra! - nim zdążyłam się obejrzeć Był martwy.. Dlaczego los zabiera mi tak ważne osoby..

-Nie! Dlaczego go zabiłeś!? - krzyknęłam

-bo on jest nam niepotrzebny.. Możemy w końcu być razem- dodał i siadł na mnie okrakiem

-nie chce z tobą być. Nie kocham cię Max!

-oj kochanie.. - dodał i chciał pocałować mnie ale do pokoju wszedł John

-zostaw ją Max, - powiedział spokojnie

-idź mały żmijowcu.. Idź stąd.

-Cruccio! - krzyknął John a Max zaczął zwijać Się z bulu. Szybko od niego odeszłam i stanęłam za Johnem.

-ty gnido! Śmieć.. Kurwa.. - krzyknął do nas

-chodźmy stąd - dodał i deportował naszą dwójkę gdzieś.

-dziękuję John.. - dodałam

-nie ma za co.. To jest mój dom. Chodź, będziesz nocować w pokoju mojego starszego kuzyna, teraz go nie ma. Zostaniesz tutaj na jakiś czas aż nie poczujesz się lepiej.

-ale ja już czuje się lep.. - zakręciło mi się w głowie - gdzie jest ten pokój?

-chodź.. - zaśmiał się i zaprowadził do pokoju. - Cedric? A ty nie jesteś w Hogwarcie? - zapytał

-Nie... Oo Addie, co ty tutaj robisz? - zapytał

-cześć Cedric.. Długa historia..

-znacie się? - zapytał John.

-nie do końca, - powiedział Cedric

-okej. To Addie będzie u ciebie nocować, mam nadzieję że się polubicie. Ja lecę. Paaa - Dodał John

-pa John

-no Addie. Obiecałaś mi w pociągu że się lepiej poznamy, ale chyba nie mogłaś mnie znaleźć.. - powiedział Cedric

-zapomniałam, przepraszam.

-nic nie szkodzi. Co ci się stało? - zapytał

-nic.. A co? - zapytałam

-twoja koszulka jest we krwi.. - dodał a ja spojrzałam na koszulkę. Była we krwi. Po chwili poczułam ból brzucha. Było mi słabo na widok krwi. Już miałam upaść na ziemię ale Cedric wziął mnie na ręce i położył na łóżku. - leż tutaj zaraz przyjdę.. - dodał i wyszedł a po chwili wrócił z bandażami - pokaż co ci się stało.. - chciał zdjąć ze mnie za dużą bluzkę ale zauważył że nie mam stanika. - jejuu.. Przepraszam Addie.- zrobił się czerwony a ja się uśmiechnęłam

-nic nie szkodzi.. - Cedric zamknął oczy a ja zdjęłam koszulkę i przykryłam nią biust.

-o jezu.. Ty masz dziurę w brzuchu Addie! - krzyknął z przerażenia.

-wiem od czego.. Podobno przyjaciółka wbiła mi sztylet w brzuch.. Ale John mnie uratował. Ale nie do końca..

-no nie, trzeba to zaszyć.. Mogę to zrobić jeśli pozwolisz.. - powiedział

-jasne, zrób wszystko aby było dobrze, - dodałam chcąc się uśmiechnąć.

-Addie, może w trakcie mi coś o sobie opowiesz? -zapytał - nadal cię nie znam..

-jasne, no więc tak, mam na nazwisko Snape, draco nie jest jednak moim bratem. W trakcie mojego pierwszego ale tak naprawdę piątego roku nauki wróciłam do Beauxbatons ponieważ byłam z draco i mnie zdradził i po prostu Wróciłam. Później byłam z Oscarem i to w sumie tyle.

-współczuje... Że tak wyszło, masz naprawdę pecha..

-niestety.. Ale niczego nie żałuje.. Wszystko było dla mnie bardzo miłe

-już wszystko. Zaszyłem ci ranę.. Powinno być lepiej.

-dziękuję Cedric... Mam u ciebie dług..

-może wystarczy randka.. W sensie po prostu... - zaczął

-jasne..

______________
Hejj

Jak się podoba?

Czy coś będzie z Cedrikiem?

Czy Addie przypomni siebie draco, że była z nim zanim zginęła?

Do następnego

Bayy
✨❤✨❤

----------

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro