"Biała podlaska panienka o nazwisku Malfoy i imieniu Draco
-ale naprawdę? Zgadzasz się? - zapytał
-jasne.. Skoro i tak nie mam nic lepszego do roboty. - zaśmiałam się
-dziękuję, to może dziś? Może być? - zapytał
-oczywiście. Wieczorem?
-tak. Okej ja idę coś przygotować. To do później. Teraz odpocznij. Ale proszę cię, nie pisz do nikogo gdzie teraz jesteś. Bo będziemy mieć problemy..
-okej,
Cedric wyszedł. Trochę rozbolał mnie brzuch, ale to nie jest przecież dziwne.
Bardzo chciałam napisać do Harry'ego ale lepiej tego nie robić, skoro ja niby nie żyje. Wolałam być ostrożna.
Pov. Draco
Nikogo już nie było w jadalni. Ja nadal leżałem na podłodze. Nie wieżę.. Że tak łatwo się poddałem.. Łzy napływały do moich oczu. Nawet nie mam pojęcia gdzie jest Addie.. Po chwili usłyszałem czyjeś kroki. Był to Snape!? Ale on nie żyje.. To moje zwidy..
-Draco? Dlaczego nie szukasz Addie? Ona cię potrzebuje! - krzyknął - zostawiasz ją w tym momencie?
-przecież pan nie żyje. - dodałem
-owszem. Jestem duchem. Tylko ty mnie teraz widzisz. Ratuj ją. Ona nawet nie wie że znowu jesteście razem. Nic nie robisz.
-jak to?
-zmarła ale ożyła.. Nie pamięta co się do końca działo tego dnia. Nie pamięta Waszego zejścia.
-skąd to pan wie? - zapytałem
-po prostu działaj a nie szukasz dowodów. Więcej wiary we wszystkich!
Snape zniknął a do jadalni wszedł Fred.
-Fred? - zapytałem
-cichoooo - dodał i deportował nas gdzieś
Teraz byliśmy w jakimś domu.
-gdzie jesteśmy? - zapytałem
-dom. Dom Maxa. Możliwe że jest tam Addie.
-to na co czekamy!? Idziemy tam
Weszliśmy do środka. Od razu zauważyłem tego debila Maxa.
-ty! Max! Gdzie jest Addie! - krzyknąłem
-to jest napaść. Ona nie żyje.- powiedział
-co!? - załamałem się.
-no tak. Odpuść sobie.. Mi też jest smutno
Próbowałem ją uratować. Nie dało się..
-nie.. - rozpłakałem się - Fred.. Wracamy do hogwartu..
-jasne.. - deportował nas do dormitorium Gryffindor'u.
-i co? - zapytała Hermiona
-Addie.. Nie żyje.. - znów płakałem
-co?? Jak to!?? - krzyknął przez płacz harry
-niestety, Max nie zdołał jej uratować. - dodał Fred.
-nie.. To nie możliwe, - dodała hermiona. - on jest jakiś podejrzany..
-nie mamy dowodów.. Musimy ją znaleźć.. - dodał Blaise.
-ale ona nie żyje! - krzyknąłem przez płacz.
-skąd wiesz!? - zapytała Ginny
-dajcie mi spokój! - wyszedłem i poszedłem do swojego dormitorium. Wszystko zacząłem wspominać.. Było to bardzo bolesne.. Jak ja mogłem ją stracić.. Jak? Zawsze się poddaje..
-jesteś tutaj draco? - zapytała Astoria
-idź..
-draco.. Co się stało? - zapytała siadając obok mnie na łóżku.
-nie chce o tym gadać z tobą.
-ale draco.. Ja ci pomogę.. - dodała przytulając mnie. Odwzajemniłem uścisk
-więc co jest?
-Addie.. Ona nie żyje..
-och.. Draco.. Biedactwo.. Współczuję
-myślałem że jej nie lubisz..
-lubiłam ją.. Ale ona mnie nie.
-nie ważne.. Bardzo mi jej brakuje.. - popłakałem się
-będzie dobrze.. Znajdziesz sobie kogoś..
-nie chce nikogo, chce aby wróciła..
-Draco, czasu nie cofniesz.. Nie możesz.
-wiem.. Ale ja mam wrażenie że to moja wina.. Powinienem być wtedy z nią..
-nie obwiniaj się.. Mówię ci jeszcze zmienisz zdania.. - dodała
-no nie wiem.. Bardzo ją kochałem.. Tak ją zraniłem.. A kiedy znów byliśmy razem.. Ona mnie zostawiła..
-draco.. Może lepiej idź się prześpij? - zapytała głaskając mnie po włosach.
-nie, nie chce mi się spać..
-jak chcesz.. To ja już może pójdę.. - dodała
-no okej.. To pa- powiedziałem a ona usiadła mi na kolanach i pocałowała namiętnie. Odwzajemniłem pocałunek. Był on naprawdę namiętny. Po chwili do dormitorium ktoś wszedł a Astoria szybko ze mnie zaskoczyła.
-draco musimy pogadać. A ty Greengrass wypad. - powiedział Blaise.
-Blaise! Co to było!? - zapytałem
-nie. To ja zapytam co to było i co ona tutaj robi!? - zapytał
-przyszła..
-to powód do tego aby się z nią całować!? Przecież nigdy byś jej nie dotknął.
-Blaise.. To ona zaczęła.. Ja muszę się pozbierać.. Może muszę spróbować z Astorią?
-oszalałeś!? Nie pozwalam! Nigdy! Nie! Addie żyje! - dodał
-jak możesz tak w ogóle mówić!?
-nie nie to jak ty możesz tak mówić!? Mi też jest smutno ale nie zmyślam że nie żyje! Ona żyje! Ja to wiem - dodał
-daj mi spokój. Idź lepiej.. Chce być sam..
-spierdalaj, sam ją znajdę.. Jak nie chcesz pomóc to nie
Blaise wyszedł a ja położyłem się znów na łóżku. Musiałem to przemyśleć w spokoju.. Czy cokolwiek składa się w jedność.. Najpierw duch Snape.. Potem śmierć Addie.. Może ona żyje? Ale to nie możliwe.. Napisała by do mnie.. Ale z jednej strony Snape nie opowiadał by głupot.. Nie wiem już co mam o tym myśleć.. Może jednak zostanę przy Greengrass? Może nam się uda.. Ale nie wiem czy jestem gotowy na pokochanie kogoś innego..
Pov. Harry
-dajcie mi spokój! - powiedział draco i wyszedł.
-może jednak przesadziliście? - zapytałem
-nie! Ona żyje! Rozumiesz? - dodała Ginny
-nie wiemy tego.. Radził bym wam się opanować i trochę pomyśleć.. Czy ktoś z was w ogóle ufa temu Maxowi? - zapytałem
-nie - dodał Blaise.
-no ja też nie - dodała Ginny
-w takim razie radził bym zacząć jej szukać, bo nadal nie wiemy czy jest bezpieczna..
-racja.. Masz rację Harry - dodał Fred. - kto pójdzie zapytać czy Draco idzie spać nami?
-ja idę- dodał Blaise i wyszedł.
-więc jakie macie plany.. Gdzie może być.. - dodała Hermiona
-Mionka.. Może trzeba zbadać kto jest rodziną z tym Maxem.. Może to coś da? Albo na przykład znaleźć tego Oscara? Może on coś wie.. W końcu byli razem..
-racja.. Ale od kiedy ty Harry mówisz na Hermionę "Mionka"? - dodała Luna
-yymm...
-jesteście razem? - zapytała Ginny
-no tak jakoś wyszło.. -dodała Hermiona
-gratulacje - powiedziało kilka osób na raz
-dziękuję - uśmiechnęła się Hermiona
-ktoś wie gdzie mieszka ten Oscar? - dodał Fred
-nie.. Chociaż Addie miała jego adres w szufladzie.. - dodała Luna
-skąd to wiesz? - zapytałem
-mówiła mi
-okej chodź Fred i Mionka.. Idziemy do tego Oscara a reszta niech się rozdzieli i szuka gdzie indziej..
Poszedłem z Dziewczyną i Fredem do dormitorium Addie. Po drodze mijaliśmy Blaisa. Był zły. Nawet bardzo
-co jest stary? - zapytałem
-nasza biała podlaska panienka o nazwisku Malfoy i imieniu Draco , nie chce nam pomóc bo nasza fretka stwierdziła że ona nie żyje i że będzie z Greengrass. - powiedział
-że co? Idiota.. - dodała hermiona
-no ale trzeba ją znaleźć bez niego.. Jeszcze zmieni zdanie - dodałem
Kiedy już znalazłem adres tego śmiesznego Oscara, po chwili byliśmy na miejscu. Dom był dość ładny i duży. Zapukałem do drzwi które otworzyła starsza kobieta. Pewnie jego matka.
-dzień dobry. Zastałem może w domu Oscara Bakera? - zacząłem
-dzień dobry, jeszcze nie wrócił. A to coś ważnego? - zapytała
-a wie pani gdzie jest? - dodała Hermiona
-tak wiem, chcecie adres? - dodała
-jeżeli można.. - dodałem
-nie ma problemu.. - szybko napisała adres na kartce i nam podała.
-dziękujemy. Do widzenia.
Deportowałem nas pod wskazany Adres. Dom wyglądał jakby nikogo tam nie było przez to że drzwi były wymarzone, niektóre okna powybijane.
-dziwne to miejsce.. On tam chyba nie wszedł. -powiedział Fred.
-jest tak dziwne jak on, pasuje do niego.. -dodałem
Weszliśmy do środka. Na korytarzu było trochę krwi. Hermiona złapała mnie za rękę.
-strasznie tutaj.. -dodała
Sprawdzaliśmy po kolei każde pomieszczenie. Nikogo w nich nie było. ZOSTAŁO jeszcze ostatnie pomieszczenie. Wszedłem tam pierwszy. Było tam kilka aurorów i Rita Skeeter.
-a wy co tutaj robicie? - zapytała jakaś kobieta
-szukamy Oscara Bakera. - powidziała Hermiona
-został dziś zamordowany. Przykro mi.
-boże.. - dodałem. - tylko on?
-nie. Ale nie udzielę wam więcej informacji. Przepraszam
-a czy moja siostra. Moja siostra Addison Snape. Coś się z nią stało? - dodałem
-nie żyje.. Lepiej jak już stąd pójdziecie..
-nie! - rozpłakałem się - przecież on miał kłamać.. Nie...
-chodź Harry.. - dodała przez płacz Hermiona
Po chwili byliśmy na zewnątrz. Nikt nie powiedział ani słowa.
-byłam pewna że kłamie.. - ciszę przerwała Hermiona.
-ja też.. - dodałem.
-i co teraz?
-nie mam pojęcia.. Wydaje mi się że to jedna wielka ściema.. - wtrącił się Fred
-ale ona sama powiedziała.. - zaczęła moja dziewczyna
-no tak.. Ale ministerstwo działa teraz z Voldemortem.. Kto wie czy to on nie kazał im roznieść takich plotek tylko po to żeby zmienić ją w jakiegoś potwora.. - dodałem
-nie można tego wykluczyć.. Ale nie możemy tam teraz iść.. - dodała
-wy nie. Ja tak
-nie harry! Nie idziesz sam.
-Hermiona.. Muszę znaleźć siostrę.. To jest ważne, nie wiemy czy teraz jej ktoś na przykład nie torturuje?
-harry.. Wymyślasz..
-nie. Stwierdzam fakty..
-hermiona ma rację Harry- dodał Fred
-świetnie.. Ale i tak ją znajdę. A może musimy poszukać znajomych Oscara.. - dodałem
-a może pogadamy z tą Amarą?
-można.. - dodałem - ktoś wie jak się tam dostać?
-zaczekaj.. - hermiona wyczarowała Patronusa i wysłała go najprawdopodobniej do Amary.
Po chwili dziewczyna była obok nas
-cześć.. Coś się stało? - zapytała smutna.
-a tobie coś się stało? - zapytała Miona
-to wy nie wiecie? - zapytała
-nie?- dodałem
-mój brat, nie żyje.. - rozpłakała się i przytuliła Hermione.
-przykro nam.. Kiedy zmarł? - zapytałem
-dziś.. Addie mi napisała List. - dodała
-naprawdę? Kiedy?
-jakoś nie wiem.. A co się stało że mnie sprowadzacie?
-znałaś może Oscara Bakera? - dodała hermiona
-tak.. A co?
-wiesz może z kim się dobrze kolegował?
-wiem, z Johnem, Maxem.. I ze mną. Ale co się z nim stało.?
-został zamordowany.. - dodałem.
-c-coo.. Nie.. Ja nie wytrzymam..
-właśnie po to nam są te informację aby znaleźć Addie.. Bo zgniła.. Aurorzy twierdzą że zmarła.. Ale jakoś w to nie wierzymy.. - dodałem a hermiona mnie uderzyła w plecy.
-co?! Addie! Tylko nie Addie..
-wiesz gdzie mieszka ten Jahn? Pomożesz nam w ten sposób..
-John,..wiem.. Zaprowadzę was.. Chodźcie..
Długo szliśmy aż w końcu byliśmy na miejscu. Amara zapukała do drzwi które otworzył mężczyzna.
-Amara? A co ty tutaj ? - zapytał ale dziewczyna go przytuliła
-wiesz gdzie jest Addie? Podobno została zabita.. I jej szukamy - wyjaśniła Amara
-co? Nie. Wiem... Przykro mi..
-możemy wejść? To jest harry, hermiona i....
-Fred - dodał Fred.
-właśnie Fred. To możemy wejść? - zapytała
-nie! Znaczy nie.. Bo mam gości.. Kiedy indziej okej?
-jasne.. To pa
John zamknął drzwi a ja spojrzałem na hermionę dziwne. Ona też tak spojrzała i Szepnęła mi do ucha.
-podejrzany typ..
-noo.. Musimy go ogarnąć.. - dodałem
-no więc.. Ja się będę zbierać.. Miło było.. -dodała Amara
-nie wydaje ci się że on jest jakiś podejrzany? - zapytałem
-nie.. A dlaczego? On jest taki zawsze..
-wydaje mi się że coś knuje.. A może to on trzyma Addie?
-no coś ty? John? On się z Addie kolegował.. Nie zrobił by tego.. Dobrze ja wracam pa.
Amara zniknęła..
-więc.. Co robimy? - zapytała Hermiona
-ja tutaj zostaję.. Muszę go zbadać..
Pov. Addie
Usłyszałam pukanie do drzwi. Zeszłam na dół aby otworzyć ale John był szybszy.. Za drzwiami zauważyłam Amarę.. Co ona tutaj robi?
-Amara? A co ty tutaj ? - zapytał John ale go przytuliła
-wiesz gdzie jest Addie? Podobno została zabita.. I jej szukamy - wyjaśniła Amara, zatkało mnie.. Że ja nie żyje? Kto tak powiedział..
-co? Nie. Wiem... Przykro mi.. - dlaczego John ją okłamał.
-możemy wejść? To jest harry, hermiona i....
-Fred - dodał Fred. Czyli brat mnie szuka..
-właśnie Fred. To możemy wejść? - zapytała
-nie! Znaczy nie.. Bo mam gości.. Kiedy indziej okej?
-jasne.. To pa - John zamknął drzwi.
-John! Co. To było!? - zapytałam
-Addie..
-czemu ja niby nie żyje!?
-Max powiedział Ricie Skeeter że nie żyjesz.. Nie możesz się teraz ujawnić.
-nie... No nie wierzę.. Dlaczego? - zapytałam
-nie mam pojęcia.. Ujawnisz się za rok.. Może więcej. Może mniej.. Na pewno nie mniej niż siedem miesięcy, przepraszam że tak wyszło. - popłakałam się i go przytuliłam - nie jesteś zła?
-na ciebie? Nie... Ale ja nie będę mogła wcale wyjść?
-wcale... Przepraszam
-nie przepraszaj.. To wina.. Kogo to wina?
-Dorcas... To przez Dorcas.
-Dorcas? Nie... Na pewno nie..
-a jednak.. - powiedział
-dlaczego? - rozpłakałam się- przecież się przyjaźniłyśmy
-sam. Nie wiem dlaczego.. Przykro mi bardzo, lepiej idź na górę..
-jasne.. Dobranoc.. - dodałam idąc po schodach
-dobranoc? Jest dziewiętnasta . . Lepiej naprawdę odpocznij.. Dobranoc
Udałam się do pokoju. Dlaczego moja przyjaciółka mnie zabiła? Nie mam pojęcia.. Próbuje sobie przypomnieć co się stało po tym jak Zmarł Liam.. Ale nic z tego..
Po chwili do pokoju wszedł Cedric.
-gotowa? - zapytał
-jejjjuu.. Zapomniałam.... Przepraszam..
-nic nie szkodzi.. Możemy to przełożyć..
-nie trzeba zaraz się ogarnę Cedric- dodałam
-jasne. Czekam w pokoju obok. Przyjdź jak będziesz już gotowa
-jasne Cedric.. To nie zajmie mi długo.. Tak myślę.. Nie dłużej niż pół godziny.
-okej to czekam pa - dodał i wyszedł z pokoju.
Zaczęłam lokować włosy, i szybko się pomalowałam. Ubrałam na siebie jakąś sukienkę która była w szafie bo innych ubrań nie miałam. Byłam już gotowa.
_________________
Hejj
Dziś opis będzie krótki bo nie mam pomysłu
Jak się podoba?
Pytania?
Do następnego
Bay
❤😘✨
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro