Rozdział 7
Następnego dnia
Pov Angela
Otworzyłam oczy przecierając je. Usiadłam na łóżku i zaraz potem wstałam i podeszłam do szafy.
Wzięłam jakiś zwykły krótki rękawek, ciepły sweter, leginsy i poszłam w stronę łazienki, aby się ogarnąć.
20 minut później
Wyszłam ogarnięta z łazienki i ruszyłam na śniadanie. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść. Póki co nikogo nie było, więc wychodzi na to, że pierwsza wstałam.
Po chwili zaś w drzwiach pojawiła się Jula. Podeszła do mnie z leniwym uśmiechem. To było dla niej typowe o poranku, gdyż prawie zawsze wstawała nie wyspana.
Julka - Hej - Usiadła koło mnie jedząc swoje śniadanie jakim była jajecznica.
- No cześć - Odpowiedziałam z uśmiechem. - Wyspałaś się?
Julka - Nie bardzo. Ale cóż się dziwić ja nigdy się nie wysypiam. - zaśmiała się a po chwili powiedziała - A ty, wyspałaś się? - Pokiwałam twierdząco głową.
- O dziwo wstałam wcześniej niż wy. - Uśmiechnęłam się triumfalnie. Byłam z siebie bardzo dumna, bo nieraz potrafię wstać jako ostatnia. Często potrafię przegapić śniadanie, ale to najczęściej przytrafia się Julce.
Julka - Przynajmniej ty - uśmiechnęła się i powróciła do jedzenia. - Czyli reszta się jeszcze nie obudziła? - Pokiwałam twierdząco głową i zajęłam się jedzeniem. Bądź co bądź byłam glodna.
Po jakimś czasie do kuchni weszła Adelajda. Wyglądała o wiele lepiej. Była taka...mniej chora.
- Hej Adela. - Przywitałam się.
Adela - No hej. - Usiadła koło Julki.
Julka - Wyglądasz o wiele lepiej niż wcześniej. Chyba te męczenie ciebie się opłaciło. - Zauważyła Julka spoglądając z uśmiechem na blondynkę.
Adela - Muszę przyznać, że gdyby nie wasze ,,męczenie mnie" bym tak szybko nie wyzdrowiała. Dzięki - Przyznała jedząc.
- Spoko. Ale co do tego, to na serio byłaś nieźle uparta. Nie udało się nam ciebie tak łatwo przekonać. - Ta jedynie wzruszyła obojętnie ramionami jakby dla niej było to normalne.
Adela - Bo ja podczas przeziębienia i niemal każdej choroby tak mam. Jestem uparta i choćby ktoś na mnie krzyczał tak bym nie chciała się wykurować. - dodała cicho się śmiejąc. - Ja sobie nie chcę wyobrażać ile przysporzyłam wam nerwów. - jeszcze bardziej się zaśmiała.
Razem z Julką dołączyłyśmy się do niej i tak z dobre kilka minut się śmiałyśmy.
Następnie Kuba i Martin weszli do kuchni. Wyglądali na równie zaspanych co Jula. Ale także na zdziwionych naszym śmiechem. Zapewne nie wiedzieli skąd te nasze rozbawienie.
Kuba - A co wam tak wesoło? Coś nas ominęło? - Spytał opierając się o ścianę koło szafy na której stał telewizor.
Telewizor był mniej więcej na środku salonu. A Kuba stał po jego lewej stronie. Martin usiadł na kanapę, oczywiście przed telewizorem. Nasz salon był duży więc zmieściła się w nim i kanapa i stół przy którym, nie zawsze, jemy śniadania.
Adela - Opowiadałam dziewczynom jak to jest gdy jestem chora. - Kuba zaśmiał się krótko po czym się odezwał.
Kuba - Ona potrafi być naprawdę nieznośna. Gdybyście wy ją widzieli w wieku 12 lat to byście wiedzieli. - Spojrzał na Adelę w sposób jakby oskarżał ją o coś złego. Ona jedynie zrobiła niewinną minę i poszła odnieść talerz do kuchni.
Time Skip...
Pov Iris
Nie jestem przekonana co do tego, aby się z nimi spotykać. Bądź co bądź czuję do nich niechęć, ale tak czy siak zostaniemy wyrzuceni więc to nie powinno robić mi większej różnicy. Ale czy aby na pewno? Nieraz mieliśmy z nimi potyczki. Wtedy jeszcze nie chcieli nas zamienić, ale teraz? Ja już kompletnie nie wiem co o tym myśleć. Wszystko to jest bardzo skomplikowane.
Ari - Iris, idziesz? Musimy jeszcze i tak napisać do Angeli, znaczy ja muszę, a ty jeszcze w domu siedzisz. - od jakiś kilkunastu minut stała w drzwiach i czekała na mnie.
Ja nie rozumiem. Gdyby chciała mogłaby sobie pójść, ale dlaczego nie pójdzie?
- Już idę - wstałam niechętnie z kanapy wyrywając się tym samym z moich rozmyślań i ruszyłam za dziewczyną, która zaraz za mną zamknęła drzwi.
Zaraz po wyjściu z ,,domu" Ari rozglądnęła się niepewnie czy aby nikt nas nie śledzi. Uczyniłam to samo. Czysto. Ucieszyłam się na to i ruszyłam będąc krok w krok z Areli. Na szczęście szliśmy rozdzieleni. Szli jeszcze Aniela, Mike, Logan i o dziwo Alex, którego nie chcieliśmy brać, ale w końcu to ,,wyrzutek" tak jak my. Niestety od jakiegoś czasu nie mieliśmy kontaktu z Jeszcze jedną uczestniczką naszej ,,zbuntowanej grupy" mianowicie Kiry. Siostra Ari wydaje się mieć inne, ,,ważniejsze sprawy" na głowie niż pomoc swoim przyjaciołom. Ja tam nie wiem ale wydaje mi się, że ona nie chce nam pomóc.
Gdy byliśmy na miejscu pierwsze co rzuciło mi się w oczy to znudzeni chłopacy, czyli Mike i Logan kłócący się z Alex'em. Aniela nie była tym zachwycona. Wpatrywała się ze znudzeniem na chłopaków czekając aż skończą się kłócić.
- A co tu się wyprawia? - chciałam aby te pytanie doszło do chłopaków ale ci nawet nie zorientowali się, że cokolwiek do nich mówię. Jedynie Aniela się skapnęła, że tu jestem i się odzywam.
- Ari pisałaś do Kiry? -Chciałam zmienić temat żeby przypadkiem nie wybuchnąć i nie rzucić się na chłopaków. Poza tym od jakiegoś czasu nie widziałam tej dziewczyny. Ani w ,,domu'' ani nigdzie. To było dziwne.
Ari - Nie. A nawet jakbym do niej pisała lub dzwoniła ona by nie odebrała.
Pov Areli
To jest naprawdę podejrzane. Mówiąc to czułam, iż moja siostra robi to celowo. Ona nigdy nie robiła tak, że nie odbierała, lub nie odpisywała. Zazwyczaj to ona sama do mnie pisała mnóstwo wiadomości gdy mnie nie było w pobliżu.
Postanowiłam się tym nie zadręczać. Wysłałam wiadomość do Angeli. Musieliśmy się z nimi w końcu spotkać. Mimo, że nie mieliśmy z nimi za dobrych kontaktów to jednak chcieliśmy się z nimi skontaktować.
- Napisałam wiadomość do Angeli. - Widziałam, że Iris nie była tym zachwycona. Ja nie zamierzałam się tym jakoś bardzo przejmować.
Aniela - I co? Coś odpisała?
- Nie. Na razie nic. Ale na pewno prędzej czy później odpisze.
Mike - To nie mogłaś umówić się z nimi wcześniej?
Aniela - Mike ona niedawno się dopiero z nią spotkała. - Miała rację. Niedawno się spotkałam z Angelą.
Pov Nico
Wracaliśmy pełnym składem ze szkoły. Byłem dziwnie zamyślony. Moje myśli były otoczone wokół faktu, że mój brat jednak przeżył. Od jakiegoś czasu myślę co się z nim dzieje. Może się błąka gdzieś na ulicy? A może ukrywa się? Nie wiem. Ale to dziwne, iż nigdy nie wpadłem na to, że Felix może gdzieś tam być.
Adela - Ty słuchasz czy co? - Spytała patrząc na mnie uważnie. Dopiero teraz się otrząsnąłem.
- Ja? Yyy... Tak. Oczywiście - Szczerze mówiąc wcale ich nie słuchałem.
Angela - Ta, jasne... Skoro słuchałeś to powiedz co usłyszałeś - Spojrzała na mnie podejrzliwie. Ja miałem kompletną pustkę w głowie prócz tego co dotyczy Felixa. O tym mógłbym godzinami gadać. No ale cóż. Muszę na razie się zastanowić o czym oni mogli gadać.
- Że... Jutro jest... Kartkówka? - Bardziej spytałem niż oznajmiłem. Nie wiedziałem kompletnie o czym mogli tak na serio gadać.
Julka - Nie. I nie mamy jutro żadnej kartkówki. No chyba, że baba od mamy będzie miała taki kaprys to tak. Ale niestety nie zgadłeś. - No to ja już nie wiem o czym mogli rozmawiać.
- Poddaję się. W ogóle was nie słuchałem.
Adela - Wiedziałam! - Uniosła triumfalne ręce w górę krzycząc. Spojrzała na wszystkich trochę speszona tym że nie tylko my mogliśmy słyszeć jej zachwyt. Reszta ulicy, czyli przechodnie którzy akurat przechodzili czyli dwoje facetów starszych od nas spojrzeli krótko na Adelę a ta się od razu uciszyła.
Angela - Kiedy ty byłeś pogrążony w zamyśleniach to ja w tym czasie dostałam sms'a od Areli. - Sms'a od Areli? Od tej z gangu? A po co miałaby do nas pisać? Znaczy głównie to do Angeli, ale na jedno by wychodziło.
- Ta od gangu? A po co ona miałaby się z tobą kontaktować.
Angela - Napisała, że chce się z nami spotkać.
Kuba - Z nami? Tak po prostu po tym wszystkim co nam zrobili?
Julka - Oni, nam nic nie zrobili, to Zdzisiek i Janusz byli za wszystko odpowiedzialni.
Kuba - No tak pamiętam, ale to oni, czyli Iris i reszta robili to co im kazano - Racja. Ale teraz podobno będzie koniec ich ,,służby" bo tych młodszych mniej doświadczonych, tych którzy się nie buntowali chcą zatrzymać przy sobie, a tych zbuntowanych chcą się pozbyć.
- Masz rację. Ale teraz będą Chcieli pozbyć się tych którzy chcieli się im zbuntować. A zamienią ich nowymi członkami włączając tym samym stary dobry system w którym byli starsi, bardziej brutalni członkowie tego gangu.
Julka - No to nie za dobrze - Przyznała.
Angela - Masz racje, to bardzo nie dobrze. To może się jednak z nimi spotkamy?
Wszyscy zgodziliśmy się z Angie. Odpisała im, że zgadza się na spotkanie. Po jakimś czasie przyszła jej jeszcze jakaś wiadomość od nich. Napisali w niej żebyśmy przyszli w ciągu godziny do parku. Nawet wysłali dokładniejszy adres tego miejsca do którego mieliśmy trafić. Kuba po drodze do domu, bo w końcu przez to wszystko się odrobinę opóźniliśmy, zadzwonił do Wojtka, aby do nas przyszedł
*******
Siedzieliśmy w salonie czekając na Wojtka. Niedługo wychodzimy. On jeszcze o niczym nie wie, ale jak się dowie zapewne będzie w niezłym szoku, tak jak ja. No może w odrobinę mniejszym niż ja, ale jednak.
Wojtek - jestem już! - Wszedł pośpiesznie zamykając za sobą drzwi.
Kuba - No nareszcie - Usiadł w końcu na miejsce bo cały czas do tej pory chodził w kółko.
Angela - Dobra ludzie omawiamy sytuację na szybko. To...Areli do mnie napisała sms'a, że chce się z nami spotkać. Ja się zgodziłam i właśnie niedługo idziemy na spotkanie.
Wojtek - Wy poszaleliście całkowicie? Przecież Niespełna rok temu mieliśmy z nimi wiele potyczek. - powiedział odrobinę poirytowany. - Czyli mam rozumieć, że im tak po prostu wybaczacie? - takiej reakcji się u niego nie spodziewałem. Była o wiele gorsza niż moja. Ja aż tak się tym nie przejąłem, a on nawet trochę na nas za to, że im wybaczyliśmy naskoczył.
Julka - Wojtek, wyluzuj. Nie wybaczyliśmy im tak całkowicie. Ale chyba możemy być ciekawi co mają nam do powiedzenia. Poza tym bez powodu by chyba do nas nie pisali.
Wojtek - Piszą do was, bo nie chcą zostać sami po tym jak ich wywalą. Szukają sobie nowych sojuszników. A jacy sojusznicy są lepsi niż grupka naiwnych nastolatków?
Angela wyraźnie się zdenerwowała.
W pewnym momencie Angela rzuciła się na Wojtka. Już miała to zrobić kiedy ją odruchowo złapałem.
- Uspokój się! Wojtek nie miał nic złego na myśli. - Odciągnąłem blondynkę od zdziwionego bruneta podtrzymując go.
Angela - Jak to nie miał nic złego na myśli!? Powiedział że jesteśmy naiwni! - Warknęła zła. Wszyscy patrzyli na nią zdziwieni. Nikt nie chciał się odezwać.
Wojtek - Ech, chodziło mi o to, że nie powinniście tak szybko im wybaczać. - Sprostował po jakimś czasu milczenia. Angela spojrzała na niego spod przymrużonych powiek. Nie wierzyła mu. Ale to było dziwne, bo mówił prawdę.
Angela - Mówisz tak żebym Ci uwierzyła. Ale ja nie jestem tak łatwo wierna i naiwna jak sądzisz. - była oburzona i nie chciała dojść sobie do słowa. Tak właśnie wyglądała rozmowa z Angelą gdy nie uwierzyła komuś kto miał rację. Wojtek musiałby się wiele namęczyć aby udowodnić, że miał rację do tego co mówił. Chciałem jakoś zainterweniować. Nie chcę aby się z kimkolwiek kłóciła, zwłaszcza o taką drobnostkę.
- Oj no, uspokój się. Chcesz się kłócić o taką drobnostkę? On nie miał nic złego na myśli. I nie powiedział nic o tym, że jesteś naiwna. Ty źle go zrozumiałaś. Nie denerwuj się już tak. - Chwilę stała milcząc, a ja dalej ją trzymałem tak na wszelki wypadek. Jakby chciała wyskoczyć. Miałem cień nadziei, że jednak się uspokoi. Wiem jaka była w młodszych latach i ani trochę się nie zmieniła od tamtego czasu. Dalej miła, ale nie dająca sobie w kasze dmuchać. Czyli prościej: jeśli jej nie znasz, a jej dokuczałeś to... No po prostu nie chciałbyś wiedzieć co będzie Cię czekało. Ale mimo wszystko jak lepiej byś poznał Angelę to byłbyś pewien, że jest godna zaufania.
Angela - Dobrze. Może masz rację. Wybacz Wojtek, zbyt emocjonalnie zareagowała - Uśmiechnęła się. To był znak, że mogłem już rozluźnić uścisk.
- Na pewno już Ci przeszło? - Chciałem się całkowicie upewnić, że jej przeszło. Miałem pewne obawy, iż jeszcze ktoś palnie coś nie odpowiedniego i ona nagle wybuchnie, a tego bym nie chciał, zresztą jak każdy z nich.
Angela - Tak. Możecie być pewni, że mi przeszło. - Zwróciła się nie tylko do mnie ale też do reszty. Czyli do wszystkich. Ulżyło mi, więc miałem pewność, już stu procentową, że mogłem ją puścić.
Gdy ją puściłem przystanęła obok drzwi i spoglądała na wszystkich obecnych oczekując ich reakcji. Po jakimś czasie odezwała się.
Angela - To jak idziemy? - Popatrzyła wyczekująco na resztę.
Wszyscy przytaknęliśmy. Jedynie Wojtek stał oparty o framugę i nie wydobył z siebie żadnej reakcji. Wszyscy spojrzeliśmy więc wyczekująco na niego. On spojrzał na nas zdziwiony.
Wojtek - No co? - Spytał w końcu nie wiedząc o co może chodzić. Adela w końcu odezwała się
Adela - To...idziesz z nami? - Spojrzeliśmy po jej pytaniu na niego wyczekująco. Nie mieliśmy dużo czasu a jeszcze mieliśmy dojść tam do nich.
W końcu po jakimś nieokreślonym czasie Wojtek się odezwał
Wojtek - Dobra pójdę.
Adela - W takim razie ja zostaję. - Wypaliła zadowolona - Przynajmniej będę mogła popracować w moim alchemicznym pokoiku - Ta i jej alchemiczne zainteresowania... To jest dosyć dziwne i nie realne, że tworzy mikstury, ale przynajmniej bardzo nam tym ułatwia niektóre akcje.
Julka - Dobra to my wychodzimy. A ty Adelajda zamknij drzwi za nami. Nie wiadomo co może im strzelić do łba. - Przytaknęła a my wyszliśmy.
******
Byliśmy w połowie drogi do tego parczku. Jestem bardzo ciekaw co mają nam do powiedzenia tamci. Zapewne to co już wiemy, czyli że przyjmują tamtych nowych o których nic praktycznie nie wiemy.
Dochodziliśmy do tego miejsca. Widać było skupisko kilku osób. Najbardziej mi znaną osobą była oczywiście Iris, i chłopacy. Tamtych dwóch dziewczyn nie kojarzyłem za bardzo. Zdziwił mnie brak Kiry, ale to chyba najmniej ważny szczegół. Alex siedział cicho, a najgłośniej byli chłopacy i Iris, która zawzięcie rozmawiała o czymś z chłopakami. Mógłbym przysiądź, że ich o coś oskarżała.
Ari - Hej Angela, i hej wam!- Powiedziała zadowolona z naszego przybycia
Angela - No hej. To w jakim celu nas tu wezwałaś? - Spytała w końcu. Nie chciała pewnie długo tutaj siedzieć.
Ari - Wiem ze kiedyś mieliśmy z wami potyczki. I wiem że to nie było miłe z naszej strony. I mimo ze niedawno do nich doszłam, to męczy mnie fakt, ze szefostwo chce się nas tak łatwo po być bez jakichkolwiek wyjaśnień. Ale do sedna - Przerwała na moment idąc wgłąb towarzystwa. Przyprowadziła jak dotąd cicho siedzącego Alexa. - Alex poinformował nas, że podsłuchał rozmowę ,,szefostwa" - Zrobiła cudzysłów w powietrzu - powiedzieli tam...
Alex - Powiedzieli tam, że chcąc zrobić jakąś większą akcję. Chcieli do tego wziąć Iris, ale wtedy wtrącił się jakiś inny. Pewnie nowy. Miał czarne włosy i nosił na sobie ciemne okulary. Ten nowy powiedział, że weźmie kumpli z zamiarem sprzątnięcia nas. Dalszej rozmowy nie usłyszałem. Byłem w ogromnym szoku, dlatego więc powędrowałem do pokoju Areli, aby jej to przekazać. Na moje szczęście nikt mnie przy podsłuchiwaniu nie przyłapał. Ale w gruncie rzeczy gdy wracałem widziałem kogoś. Bałem się, że mnie przyłapał więc szybko się ulotniłem. - Skończył tłumaczyć nam o co w tym chodziło. I powiem jedno: Jeśli oni coś knują...to musimy temu zapobiec już na dobre. Nie możemy się ukrywać musimy działać.
Iris - no to pięknie! Dlaczego ja nigdy nie mogę ingerować w życie tego cholernego gangu!? Zawsze kiedy jest jakaś grubsza akcja to chcą brać oczywiście mnie, ale nagle zmieniają zdanie i dają się ulec jakiemuś tam typkowi! - Była wyraźnie oburzona postawą Zdzisława i Janusza. Ale z drugiej strony nikt nie powiedział, że będą chcieli dalej trzymać przy sobie Iris czy resztę. Na każdego przychodzi czas.
Mike - Iris takie gadanie nic nam nie da. - Upomniał ją chłopak stojący obok Logana, a właściwie, stał oparty o drzewo przy którym była ławka na której siedział Logan, a koło niego bodajże Aniela. - Powinniśmy to przyjąć mniej emocjonalnie niż ty.
Iris - A ty się Mike nie odzywaj, dobrze ci radzę - Zagroziła.
Wojtek - Ludzie czy wezwaliście nas tu tylko po to abyśmy wysłuchiwali kłótni Iris i Mike'a? - Spytał zirytowany Wojtek. Spojrzał na nich znudzonym spojrzeniem. Ci spoglądając na niego trochę się uspokoili. Tak, jakby chcieli aby ich upomniano.
Iris - Dobra macie rację. To dziecinne. Wybacz Mike być może miałeś trochę racji.
- Skoro już wszytko wyjaśniliście między sobą to przejdźmy już do sedna - Oznajmiłem po czym zaczęliśmy rozmawiać o istotnych rzeczach.
Time Skip
Wracaliśmy inną drogą niż na początku. Przechodziliśmy jakimś dziwnym trafem niedaleko mojego starego domu. Nie mam pojęcia dlaczego akurat tędy. Czy to było zamierzone? Czy może to tylko zrządzenie los, bądź zwykły przypadek? Nie, ja nie wierzę w przypadki...chociaż? Może to jednak ja się mylę i tak właśnie powinno być. Tak dawno nie zaglądałem do tego domu, do tego miejsca, które wywoływało u mnie dziwną tęsknotę za dawnym życiem. Chciałbym, aby wszystko co złe jednak nie nastąpiło, aby moje dawne życie, które tak kochałem, powróciło. Abym mógł znowu zobaczyć moich rodziców, abym mógł poczochrać małego Felixa po jego małej czuprynie. Na wszystkie te wspomnienia czuję się źle, a żeby zapomnieć o tych przykrych wspomnieniach z przeszłości, postanowiłem patrzeć na drogę przede mną. Był wczesny wieczór. Niebo powoli się ściemniało. Na ulicy nie było prawie ludzi, oraz dało się wyczuć zimną bryzę spowodowaną zimową porą roku. Nigdy nic nie miałem do zimy, jednak lubiłem patrzeć na śnieg, na radość dzieciaków z powodu widoku śniegu. Ze mną i Felixem było kiedyś podobnie. Uwielbialiśmy śnieg. Ale w tych czas dominował brak śniegu i wieczna ,,ciapa"
Moją uwagę przykuł widok wchodzącego chłopczyka. Był do nas tyłem. Miał krótkie brązowe włosy. Niestety nie dane było mi zobaczyć jego twarzy. Miał na sobie ciemnozieloną kurtkę, niebieską czapkę z pomponem, brązowe trapery i chyba jakiś szal, albo komin na szyi. Wchodził do mojego starego domu z jakąś reklamówką. Zaciekawiło mnie to. Wydawał mi się dziwnie znajomy. Ale nie wiedziałem czy to mogło być złudzenie. ,,Czy to możliwe aby Felix mieszkał sam w naszym dawnym, rodzinnym domu?" Pomyślałem.
Chciałem tam pójść i zobaczy, albo przynajmniej spytać ,,Hej, czy mieszka tutaj przypadkiem Felix Roberts?" Chciałem, ale w ostatniej chwili zatrzymała mnie Angela, łapiąc mnie za ramie. Spojrzałem na nią błagalnym wzrokiem. Chciałem iść i zobaczyć kto tam mieszka, ale ona jedynie pokręciła przecząco głową.
Angela - Uważam ze to nie będzie teraz najlepszy pomysł. A co jeśli okazałby się to kto inny? Nie warto ryzykować, Nico...jeszcze nie teraz - Uśmiechnęła się chcąc dodać mi otuchy.
Byłem rozbity pomiędzy dwiema myślami. Albo zaryzykować i pójść na żywioł, albo...odpuścić to sobie i posłuchać Angeli. Nie chciałem ryzykować, tak jak ona. Ale chciałbym spotkać ponownie swojego utraconego brata za którym bardzooo tęskniłem. Za rodzicami też tęskniłem, ale już dawno pogodziłem się z ich śmiercią. Ale Felix, to zupełnie inna sprawa. Przez to, że dowiedziałem się, iż on jednak przeżył to nabrałem ochoty zobaczenia go ponownie.
- No dobrze - Westchnąłem odrywając wzrok od mojego domu. - Ale chciałbym kiedyś znowu zobaczyć mojego brata, by mieć pewność, że nic mu nie jest.
Angela - Rozumiem cię. Ale nie powinniśmy tak ryzykować. Wiem jak bardzo za nim tęsknisz, ale poczekaj te kilka dni. Może on sam się z tobą skontaktuje w jakiś sposób. Póki co wracajmy już do domu, dobrze? - Spojrzała na mnie wyczekując mojej reakcji.
Ostatecznie zgodziłem się z jej propozycją i ruszyliśmy prosto do domu.
________________________________
C.D.N...
Witajcie kochani w kolejny moim rozdziale. Nie mogę uwierzyć, że akcja idzie tak bardzo do przodu, ale mam nadzieję, iż wam to nie przeszkadza.
Dajcie znać co myślicie o rozdziale i oczywiście nie zapomnijcie, aby zostawić coś po sobie ;)
To do zobaczenia w następnym rozdziale, papa.
<BetiGra>
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro