R.22 - Ostateczne starcie cz.II
Pov Angela
Dalej byliśmy w tych samych miejscach, a niektórzy z naszych przyjaciół chcieli zaatakować tych z gangu. Ale niestety. U jednego z nich spostrzegłam broń, którą trzymał, a raczej trzymała, bo to dziewczyna, a mianowicie Iris. Ja nie wiem, czy ona chce mieć miano mordercy, czy po prostu chce się podlizać reszcie. Jedno wiem na pewno. Jeden gwałtowny ruch z naszej strony i kogoś już może zabraknąć.
Mijały minuty, a nikt nie mógł wytrzymać tego unieruchomienia, w tym ja. Wszyscy próbowali się wyszarpać, ale Iris straszyła ich bronią i wymiękali. Przez ten cały czas myślałam jak mogłabym odebrać jej broń. Postanowiłam trochę po negocjować
- Ej, Iris pokazałabyś mi swoją broń? - Starałam się nie wzbudzać podejrzeń. Oczywiście nie miałam zamiaru jej zastrzelić, ale gdybym jednak odebrała jej broń mogłabym wówczas uciec i byłoby dobrze.
Iris - A co, nudzi ci się? Jakoś nie wyglądasz mi na dziewczynę, która chciałaby sobie postrzelać z broni
- Może i nie wyglądam, ale może jestem dziewczyną takiego typu, a tobie nic do tego
Wiedząc, że i tak nic nie wskóram tą bezsensowną rozmową zaprzestałam odebrania jej broni ''po dobroci'', więc myślałam jakby to zrobić nie po dobroci.
- Dobra ludzie zluzujcie trochę - druga z dziewczyn próbowała ich trochę uspokoić, ale chyba im się to nie udało. Wykorzystałam moment i wyrwałam się chłopakowi, który mnie przytrzymywał. Podbiegłam do Iris i chwyciłam od niej broń wycelowując w mojego ojca, czyli tego, który rozpoczął wojnę pomiędzy nami wszystkimi. Mnie z Julą chciał poróżnić. Nie chciał abyśmy się ze sobą dogadywały. Napuszczał mnie na nią abym była dla niej wredna. Ale ja nie chciałam. W głębi czułam, że postępują chamsko, źle i że jestem podła wobec mojej siostry. I co z tego, że jest adoptowana? Traktuję ją jak prawdziwą siostrę i tylko to się liczy. Ale, dlaczego uświadomiłam sobie to dopiero teraz? Gdybym od samego początku odkryła swoje złe zachowanie, moje życie, i przebieg wydarzeń, może wyglądały by inaczej niż teraz
Zdzisiek zdezorientowany chwycił swoją broń, którą wycelowuje we mnie a reszta wycelowała w innych. Jedynie dziewczyna, która próbowała wcześniej ich uspokoić stała w bezruchu i wszystko obserwowała, jakby nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Po chwili usłyszałam strzał, nie wiem jak, nie wiem gdzie, nie wiedziałam nawet wówczas w kogo trafili. Obejrzałam się i zobaczyłam postrzelonego Nico. Momentalnie opuściłam broń na ziemię i do niego podbiegłam. Dlaczego akurat jego postrzelili, to...to nie możliwe Spoglądałam na wszystkich, i widziałam tylko jedną osobę, która byłaby do tego zdolna. Iris stała z uśmiechem na twarzy.
Byłam wściekła. Wstałam, i ruszyłam w stronę brunetki. Stała bez obaw, że jej coś zrobię, a części gangu nawet nie było na miejscu bo pewnie się przestraszyli. Ale momencik, skąd ona wzięła broń? No tak, wszystko jasne! Spojrzałam na chłopaka stojącego obok niej, a był to Alex. Jedyny idiota, którego nie chciałabym poznać, ale niestety go poznałam.
Chwyciłam za koszulkę Iris i rzuciłam ją na ścianę, która była za nią. Alex chciał nas rozdzielić, ale ja powiedziałam
- Tylko spróbuj, a pożegnasz się z życiem - pokazałam mu mój nóż, który wyjęłam z kieszeni, a on wówczas cofnął się o dobre kilka metrów, a zaraz potem zwiał z pomieszczenia w którym aktualnie się znajdowaliśmy.
Iris - Ty tchórzu! - krzyknęła w stronę nieobecnego już Alex'a a ja zaś uśmiechnęłam się sama do siebie, chwytając nóż i kierując go w stronę brunetki.
- No i co? Było ci go zabijać? Pytam się?! - Byłam wściekła i mogłam zrobić wszystko. Czułam się jak w jakimś amoku, nie panowałam nad sobą kompletnie. Przybliżałam do niej swój nóż, ale ktoś zatrzymał od tyłu moją rękę
Martin - Zostaw ją, nie warto - Martin odciągnął mnie, albo raczej próbował mnie odciągnąć od Iris, ale ja się nie ruszyłam, nie teraz gdy chciałam dokonać zemsty na tej debilce i zarazem psychopatce.
Dwie godziny później
Chłopakom udało się mnie zabrać z tamtą, a po Nico przyjechała karetka. Byłam załamana, w jednej chwili straciłam ochotę na dalsze życie. wszyscy mnie pocieszali, jestem im za to niemiernie wdzięczna, ale to na nic. To po prostu na nic, jestem myśli, że Nico z tego wyjdzie. To on jako pierwszy wyciągnął do mnie pomocną dłoń gdy ojciec był dla mnie nie fair. Mówił: ,,córciu, dołącz do nas, będziesz miała lepsze życie'' tfu! Gadanie. Na początku, owszem, chciałam dołączyć, ale dzięki temu, że Nico mi odradzał nie dołączyłam. I bardzo dobrze zrobiłam.
Postanowiłam jednak wyjść i nie siedzieć całymi dniami w jednym miejscu. Nie wolno mi się załamywać, trzeba iść dalej, życie nadal trwa. Ale jednak mam nadzieję, że Nico wyjdzie z tego i wróci do nas.
_______________________________________________
Witajcie kochani! Powracam do was z nowym rozdziałem. Mam nadzieję, że wam się spodoba. No dobrze, to chyba tyle, naraska. Ps; jeszcze tylko epilog i druga część
<BetiGra>
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro