Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

R.22 - Ostateczne starcie cz.II

Pov Angela

Dalej byliśmy w tych samych miejscach, a niektórzy z naszych przyjaciół chcieli zaatakować tych z gangu. Ale niestety. U jednego z nich spostrzegłam broń, którą trzymał, a raczej trzymała, bo to dziewczyna, a mianowicie Iris. Ja nie wiem, czy ona chce mieć miano mordercy, czy po prostu chce się podlizać reszcie. Jedno wiem na pewno. Jeden gwałtowny ruch z naszej strony i kogoś już może zabraknąć.

Mijały minuty, a nikt nie mógł wytrzymać tego unieruchomienia, w tym ja. Wszyscy próbowali się wyszarpać, ale Iris straszyła ich bronią i wymiękali. Przez ten cały czas myślałam jak mogłabym odebrać jej broń. Postanowiłam trochę po negocjować

- Ej, Iris pokazałabyś mi swoją broń? - Starałam się nie wzbudzać podejrzeń. Oczywiście nie miałam zamiaru jej zastrzelić, ale gdybym jednak odebrała jej broń mogłabym wówczas uciec i byłoby dobrze.

Iris - A co, nudzi ci się? Jakoś nie wyglądasz mi na dziewczynę, która chciałaby sobie postrzelać z broni

- Może i nie wyglądam, ale może jestem dziewczyną takiego typu, a tobie nic do tego

Wiedząc, że i tak nic nie wskóram tą bezsensowną rozmową zaprzestałam odebrania jej broni ''po dobroci'', więc myślałam jakby to zrobić nie po dobroci.

- Dobra ludzie zluzujcie trochę - druga z dziewczyn próbowała ich trochę uspokoić, ale chyba im się to nie udało. Wykorzystałam moment i wyrwałam się chłopakowi, który mnie przytrzymywał. Podbiegłam do Iris i chwyciłam od niej broń wycelowując w mojego ojca, czyli tego, który rozpoczął wojnę pomiędzy nami wszystkimi. Mnie z Julą chciał poróżnić. Nie chciał abyśmy się ze sobą dogadywały. Napuszczał mnie na nią abym była dla niej wredna. Ale ja nie chciałam. W głębi czułam, że postępują chamsko, źle i że jestem podła wobec mojej siostry. I co z tego, że jest adoptowana? Traktuję ją jak prawdziwą siostrę i tylko to się liczy. Ale, dlaczego uświadomiłam sobie to dopiero teraz? Gdybym od samego początku odkryła swoje złe zachowanie, moje życie, i przebieg wydarzeń, może wyglądały by inaczej niż teraz

Zdzisiek zdezorientowany chwycił swoją broń, którą wycelowuje we mnie a reszta wycelowała w innych. Jedynie dziewczyna, która próbowała wcześniej ich uspokoić stała w bezruchu i wszystko obserwowała, jakby nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Po chwili usłyszałam strzał, nie wiem jak, nie wiem gdzie, nie wiedziałam nawet wówczas w kogo trafili. Obejrzałam się i zobaczyłam postrzelonego Nico. Momentalnie opuściłam broń na ziemię i do niego podbiegłam. Dlaczego akurat jego postrzelili, to...to nie możliwe Spoglądałam na wszystkich, i widziałam tylko jedną osobę, która byłaby do tego zdolna. Iris stała z uśmiechem na twarzy.

Byłam wściekła. Wstałam, i ruszyłam w stronę brunetki. Stała bez obaw, że jej coś zrobię, a części gangu nawet nie było na miejscu bo pewnie się przestraszyli. Ale momencik, skąd ona wzięła broń? No tak, wszystko jasne! Spojrzałam na chłopaka stojącego obok niej, a był to Alex. Jedyny idiota, którego nie chciałabym poznać, ale niestety go poznałam.

Chwyciłam za koszulkę Iris i rzuciłam ją na ścianę, która była za nią. Alex chciał nas rozdzielić, ale ja powiedziałam

- Tylko spróbuj, a pożegnasz się z życiem - pokazałam mu mój nóż, który wyjęłam z kieszeni, a on wówczas cofnął się o dobre kilka metrów, a zaraz potem zwiał z pomieszczenia w którym aktualnie się znajdowaliśmy.

Iris - Ty tchórzu! - krzyknęła w stronę nieobecnego już Alex'a a ja zaś uśmiechnęłam się sama do siebie, chwytając nóż i kierując go w stronę brunetki.

- No i co? Było ci go zabijać? Pytam się?! - Byłam wściekła i mogłam zrobić wszystko. Czułam się jak w jakimś amoku, nie panowałam nad sobą kompletnie. Przybliżałam do niej swój nóż, ale ktoś zatrzymał od tyłu moją rękę

Martin - Zostaw ją, nie warto - Martin odciągnął mnie, albo raczej próbował mnie odciągnąć od Iris, ale ja się nie ruszyłam, nie teraz gdy chciałam dokonać zemsty na tej debilce i zarazem psychopatce.

Dwie godziny później

Chłopakom udało się mnie zabrać z tamtą, a po Nico przyjechała karetka. Byłam załamana, w jednej chwili straciłam ochotę na dalsze życie. wszyscy mnie pocieszali, jestem im za to niemiernie wdzięczna, ale to na nic. To po prostu na nic, jestem myśli, że Nico z tego wyjdzie. To on jako pierwszy wyciągnął do mnie pomocną dłoń gdy ojciec był dla mnie nie fair. Mówił: ,,córciu, dołącz do nas, będziesz miała lepsze życie'' tfu! Gadanie. Na początku, owszem, chciałam dołączyć, ale dzięki temu, że Nico mi odradzał nie dołączyłam. I bardzo dobrze zrobiłam.

Postanowiłam jednak wyjść i nie siedzieć całymi dniami w jednym miejscu. Nie wolno mi się załamywać, trzeba iść dalej, życie nadal trwa. Ale jednak mam nadzieję, że Nico wyjdzie z tego i wróci do nas.

_______________________________________________

Witajcie kochani! Powracam do was z nowym rozdziałem. Mam nadzieję, że wam się spodoba. No dobrze, to chyba tyle, naraska. Ps; jeszcze tylko epilog i druga część

<BetiGra>

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro