Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzień 6 #2

Uwaga: występuje Kylux, spowodowany obsesją Autorki na punkcie tego shipu.

Dziękuję za każdy komentarz 🤍

Pokojowo-łóżkowy nadszedł szybciej, niż się spodziewałem. Wpadł na mnie z wdziękiem i wyczuciem pędzącego zapaśnika sumo, zaskakując... cholera wie czym, moje nerwy zostały tak zszargane w poprzednich miejscach, że teraz nawet całujący się śmiertelnicy mnie nie przerażają. Ale wciąż obrzydzają.

Tak samo jak emocje.

Nie okazujcie emocji w moim towarzystwie.

Najlepiej w ogóle ich nie okazujcie.

Wózek turkotał między wystawionymi propozycjami sypialni, a ja z nudów się im przyglądałem - w stylu astronauty, z fajną lampką w kształcie księżyca i plastykowymi gwiazdkami święcącymi w ciemności; cała różowa, stylizowana na Komnatę Małej Księżniczki, o której marzą wszystkie osobniki płci żeńskiej poniżej dwunastego roku życia, z (oczywiście różowym) baldachimem; pokój profesjonalnej koniary, pełen eleganckich drewnianych mebli i piędziesięciu obrazków przedstawiających tego samego konia z różnych perspektyw [— Ej, bez takich.

— No co?

— Nie obrażaj koniar. Konie to niesamowite, inteligentne...

— ...wredne...

— ...i przepiękne stworzenia. Zamknij się. A osoby, które je doceniają same zasługują na podziw.

— To po prostu choroba psychiczna, którą rozprzestrzeniają konie aby nikt nie dostrzegł ich prawdziego celu, czyli zapanowania nad światem.

— Odpuść sobie rozmowy ze Starkiem, błagam.]; strasznie ciemna, z elementami wyglądającymi jak z jakiejś bazy, jednak najciekawszy był tam niebieski dziobak w kapelusz, który rzucał mi co chwila pełne pogardy spojrzenia, i jeszcze wiele, wiele innych.

  I tak, zgadliście - przez spory czas kręciłem się w kółko, obijając się od wszystkiego swoim wielkim wózkiem. Po pewnym czasie stwierdziłem, że i tak do niczego w życiu... przepraszam, w IKEII nie dojdę, więc zrobię to, co wychodzi mi najlepiej - pośpię.

   Zgadnijcie, co poszło nie tak.

Jakieś pięć ziemskich minut później, nie wiem, nie jestem ziemniakiem

— Przysięgam, że jeżeli jeszcze raz twoja osoba zbliży się do mojej strefy komfortu, to Milicent wyląduje na twojej twarzy.

— Myślisz, że boję się jakiegoś durnego kota?

— Myślisz, że do twarzy będzie ci z drugą blizną na pół facjaty?

Myślicie, że łatwo się wyspać w tym hałasie?! — nawrzeszczałem na nich w myślach, nakrywając głowę poduszką.

   Czy pan generał właśnie zagroził Kylo Ren'owi swoim kotem? — dobiegł mnie przerażony męski szept.

   — Zamknij się Mitaka i pozwól mi w spokoju obserwować — odszepnął inny głos, tym razem kobiecy. — Będę miała nagrania na wesele.

   — Wesele? — spytał zdziwiony Mitaka. Nie otrzymając odpowiedzi, powtórzył:
— Jakie wesele, pani kapitan?

   Zerknąłem spod poduszki, samemu zastanawiając się, o jakie wesele chodzi. Obok mojego łoża z różowym baldachimem stała młoda kobieta z długim blond warkoczem, ubrana w srebrną zbroję i czarną pelerynę z czerwonymi brzegami [— No na miłość Boską, ja nie mogę z tymi pelerynami! Po jaką cholerę w zbrojach peleryny?! Po co w ogóle tym wszystkim bohaterom peleryny? Przecież to jest kompletnie nie użyteczne! Kto to projektuje!

   — Ekhem... — odchrząknąłem, nerwowo poprawiając swoją własną perynę.]. Obok niej stał blady brunet w dziwnym, czarnym kobinezonie i ze śmieszną czapką [— Dokładniej to kopertówką, tak mi się zdaje] w tym samym kolorze.

   — Huxlo, a kogo?

   — Czego, za przeproszeniem?

   — Huxlo, ja nie mogę, myślałam, że to ty przewodniczysz fanklubowi ,,Hux x Kylo".

   — Przewodniczę, ale incognito. I my to nazywamy Kylux.

   — To idiotyczna nazwa.

   — Nie bardziej niż Huxlo.

   — Czy ty ze mną właśnie dyskutujesz?

   — ...możliwe.

   — Brawo, wreszcie się uczysz. — Kapitan Phasma uśmiechnęła się jak dumna matka i powróciła do obserwacji dwójki mężczyzn, toczących właśnie dwa metry dalej wojnę na poduszki.

   I naprawdę, nigdy nie widziałem tak poważnej wojny na poduszki, a byłem podczas zdobywania fortu ,,Mrożonki" przez grupę ,,Narcystyczne Dupki", jednocześnie odpierającej ataki grupy ,,Peter i Nieważni Podkomędni Wściekłej Rudej".

   — Pani kapitan, dlaczego oni walczą tym,  a nie mieczem oraz blasterem? — spytał nagle Mitaka, przyglądając się uważnie walczącym.

    Phasma splotła dłonie za plecami, a na jej twarz wpłynął złośliwy uśmieszek.
— Widzisz, drogi Dopheldzie — zaczęła, a Mitaka skrzywił się na dźwięk swojego imienia. — związek Huxlo — mocno zaakcentowała, napawając się cierpieniem na twarzy towarzysza — jest jak miniaturowa wojna, w której nikt oficjalnie nie liczy punktów, a tak naprawdę każdy pokład w naszym statku ma własną tablicę punkcyjną. Przykład z dnia dzisiejszego: generał wkurzył się na Kylo i zabrał mu jego miecz, którym Ren zniszczył wcześniej w napadzie złości jeden z panelów sterowania - punkt dla niego. Kylo w odwecie w nocy podkradł mu i ukrył jego blaster - punkt wendruje na czarną stronę.

   — Czarną?

   — Czarną. To kolor Kylo Ren'a w tej wojnie. Hux i Milicent mają rudy.

   — Milicent gra w drużynie generała? Nie widziałem.

    — Ta kotka naprawdę nienawidzi rycerzy Jedai — zaśmiała się kobieta, patrząc, jak sporych rozmiarów ruda kulka wbija się pazurkami w stopę tego w wielkiej czarnej zbroi i w idiotycznym hełmie. Blady rudowłosy wykorzystał chwilę nieuwagi (zmieszanej z czystym cierpieniem) przeciwnika i z całą mocą przywalił mu poduszką, sprawiając, że typ w czerni runął jak kłoda na podłogę.

   W co ja się znowu wpakowałem.



Ekhem. Przepraszam, że tak późno, ale przynajmniej jest, cieszmy się z małych rzeczy czy coś .
Mam nadzieję, że się podoba, Wampirki

Miłej nocy.xx

Czekoladowy_Jeż

  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro